Daniel Michałowski: Czy czeka nas łupkowa rewolucja?
Eksploatacja złóż gazu łupkowego w Europie może spowodować znaczące zmiany na energetycznej mapie kontynentu. Jednak nie wszystkim zainteresowanym będą się one podobać. Informacje o odkryciu znacznych złóż gazu łupkowego w Polsce oraz w kilku innych krajach europejskich (m.in. w Wielkiej Brytanii) nadały nowy impuls dyskusjom na temat bezpieczeństwa energetycznego nie tylko tych krajów, ale także całej Unii Europejskiej. Z punktu widzenia państw posiadających na swoim terytorium złoża, oraz możliwości eksploatacji sprawa wydaje się być jasna: wydobycie gazu dzięki wykorzystaniu nowych technologii pozwoliłoby znacząco zwiększyć ich własne bezpieczeństwo energetyczne. Co więcej, otworzyłoby nowe możliwości jeśli idzie o eksport tego surowca do innych krajów, a tym samym pozwoliłoby z jednej strony zwiększyć wpływy finansowe do budżetu, z drugiej zaś – kształtować własną politykę energetyczną w regionie.
Punktem odniesienia dla zainteresowanych wydobyciem są Stany Zjednoczone, gdzie wydobycie na skalę przemysłową rozpoczęło się po roku 2000. USA, z kraju importującego znaczne ilości tego paliwa, stały się państwem – eksporterem, osiągając znaczne przychody z handlu gazem łupkowym. Co więcej, jako prekursor w eksploatacji złóż, Stany Zjednoczone posiadają technologie pozwalające na prowadzenie wydobycia tego surowca, co czyni je głównym partnerem dla krajów dążących do rozpoczęcia eksploatacji własnych zasobów, takich jak Wielka Brytania czy Polska (warto zauważyć, iż oba te państwa należą do najważniejszych sojuszników USA w Europie).
Jednakże nie wszyscy na kontynencie europejskim są zadowoleni z takiego obrotu sprawy. W pierwszej kolejności dotyczy to Rosji, czyli kraju będącego de facto monopolistą jeśli idzie o dostawy gazu ziemnego do Europy. Moskwa zainwestowała olbrzymie środki w system przesyłu gazu do krajów Unii Europejskiej; dzięki temu co roku osiąga olbrzymie korzyści finansowe z handlu gazem ziemnym i zazdrośnie strzeże swojej pozycji lidera w obszarze eksportu tego surowca. Co więcej, nie waha się wykorzystywać go jako narzędzia wpływu politycznego – poprzez rozbudowę systemu gazociągów po dnie Morza Bałtyckiego i Morza Czarnego zamierza dostarczać gaz do krajów Europy Zachodniej z pominięciem krajów Europy Środkowej i Wschodniej – a więc między innymi Polski, choć tak naprawdę budowa gazociągów Nord – i South Stream jest obliczona przede wszystkim jako forma nacisku na Białoruś i Ukrainę. Rozpoczęcie przemysłowej eksploatacji złóż gazu łupkowego przez kraje Europy Środkowo – Wschodniej (tj. przede wszystkim przez Polskę, choć ocenia się, iż Ukraina również posiada własne zasoby tego surowca) spowodowałoby z jednej strony utratę przez Moskwę możliwości nacisku na wspomniane państwa, z drugiej zaś – znaczące ograniczenie zysków ze sprzedaży gazu ziemnego do tych krajów, nie mówiąc o spadku przychodów z własnego eksportu, związanych z pojawieniem się konkurencji na rynku.
Niezadowolonych nie brakuje także w samej Unii Europejskiej. Należą do nich przede wszystkim kraje, które mają dobre relacje z Rosją – a więc przede wszystkim Niemcy i Francja. Kraje te, aby nie ryzykować zadrażniania stosunków z Rosją, najprawdopodobniej będą dążyć do maksymalnego ograniczenia możliwości eksploatacji złóż gazu ziemnego na forum Unii Europejskiej. Pretekstem do wprowadzenia takich ograniczeń mają być względy związane z ochroną środowiska naturalnego (oczywistym sojusznikiem wspomnianych państw są tutaj pozarządowe organizacje ekologiczne działające w przestrzeni międzynarodowej). Odpowiedź na pytanie na ile możliwym jest ograniczenie lub uniemożliwienie wydobycia gazu ziemnego na szczeblu Unii Europejskiej przy pomocy odpowiednich instrumentów prawnych pozostaje jak na razie niejasna.
Czy gaz łupkowy będzie czynnikiem który podzieli Unię Europejską? Gra toczy się bowiem o bardzo wysoką stawkę – bezpieczeństwo energetyczne poszczególnych państw i trudne do oszacowania (choć zapewne ogromne) zyski z eksploatacji zasobów gazu łupkowego z jednej, a zyski firm takich jak Gazprom i jego zachodnioeuropejscy partnerzy z drugiej strony. Bezpieczeństwo energetyczne jest obecnie wartością nie do przecenienia, należy więc oczekiwać, że kraje posiadające możliwości zapewnienia go sobie własnymi środkami będą zdeterminowane aby ten cel osiągnąć. Motywacja Rosji i jej sojuszników aby utrzymać dotychczasowe zyski na niezmienionym poziomie (lub je zmaksymalizować) będzie zapewne nie mniejsza. Jednocześnie, nie można wykluczyć daleko idących konsekwencji eksploatacji zasobów gazu łupkowego, ze zmianą aktualnego układu sił w Europie włącznie – Moskwa, jeśli straciłaby swoją „gazową broń”, przestałaby być tak istotnym aktorem na forum europejskim.