Referendum nie jest dobrym pomysłem - Paweł Świeboda o Traktacie Reformującym
Z Pawłem Świebodą, Prezesem demosEUROPA - Centrum Strategii Europejskiej, rozmawia Piotr Chmielewski
Czym jest dla UE Traktat Reformujący – przełomem, kopią „eurokonstytucji”, czy próbą wprowadzenia najpilniejszych zmian?
Traktat trudno nazwać przełomem. Najważniejsze są zmiany w funkcjonowaniu instytucji i wzmocnienie wspólnej polityki zagranicznej. W pozostałych obszarach polityk UE reformy są tak naprawdę kosmetyczne. Skoncentrowano się na instytucjach, a testem dla nowych rozwiązań będą najbliższe lata.
Czy to wystarczy żeby UE skupiła się na działaniu a nie na ciągłym reformowaniu swoich struktur?
Te zmiany instytucjonalne mają eksperymentalny charakter. Nie wiemy do końca np. w jaki sposób nowy, stały przewodniczący Rady Europejskiej będzie współpracował z premierem państwa przewodniczącego UE. Co ma zrobić taki premier: jego kraj niby sprawuje prezydencję ale obradom przewodniczy nowy stały przewodniczący Rady Europejskiej. I co, on jest pierwszym w kolejce do uwag? Nie wszystko zostało w traktacie powiedziane.
Czyli to, jak faktycznie działa ten traktat okaże się dopiero gdy wejdzie w życie?
Tak, myślę że okres po wejściu w życie „Traktatu z Lizbony” będzie bardzo trudny. Grozi zamieszanie instytucjonalne w czasie czeskiej prezydencji. Później zobaczymy, to są eksperymentalne rozwiązania…
Można wskazać jedno najważniejsze?
Według mnie to reforma stanowiska unijnego przedstawiciela do spraw polityki zagranicznej. To osoba, która jednocześnie będzie przedstawicielem państw członkowskich ale i zasiądzie w Komisji. To pierwszy taki przypadek w UE.
Ale są też głosy, że w pod względem możliwości kształtowania wspólnej polityki zagranicznej i kompetencji unijnego przedstawiciela mamy w zasadzie regres…
Ja się nie do końca zgadzam z taką oceną, dlatego że nowe instrumenty czy instytucje mogą zacząć żyć własnym życiem. Gdy powstanie zalążek unijnej dyplomacji może on nabrać w praktyce wiatru w żagle. Jeśli obok kilkudziesięciu tysięcy dyplomatów krajowych będziemy mieli kilkuset unijnych to właśnie oni mogą mieć więcej do powiedzenia.
O ile traktat wejdzie w życie. Co prawda jest „skrojony” tak żeby referendów uniknąć ale tu i ówdzie presja jest silna - przede wszystkim w Wielkiej Brytanii, ale też Francji, która już jeden traktat pogrążyła. Czy uda się i czy warto unikać referendów?
Myślę, że w tej sytuacji, przy tym zamęcie który powstał wokół traktatu, referendum chyba nie jest dobrym pomysłem. To politycy zepsuli cały proces i oni muszą naprawić swoje błędy. Nowy traktat nie jest wystarczająco przejrzysty do debaty publicznej. Po to zresztą mamy demokracje przedstawicielskie żeby sprawdzały się w takich bardziej złożonych kwestiach. Nie można jednak referendum doktrynalnie skreślić z listy – trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw.
A Polska? Czy nasza pozycja w UE osłabnie czy się wzmocni? A może właśnie utraciliśmy suwerenność bo powstało europejskie „superpaństwo”?
Pozycja Polski, w mojej ocenie, ulega wzmocnieniu bo jesteśmy dużym państwem członkowskim a duże państwa w tym traktacie zyskują odrabiając straty po wcześniejszych reformach gdzie to małe kraje były w stanie zyskać więcej. Jeżeli Polska uzna się za duży kraj to skorzysta, jeżeli nie to tak czy inaczej straci. Jeśli będzie targana sprzecznościami co do swojej polityki europejskiej to nawet najlepsze rozwiązania nie pomogą. Pytanie jaki model wybierzemy: ofensywny promujący inicjatywy, czy defensywny pilnujący tylko by nie stracić. Od tego najwięcej zależy.