W służbie Francji - wywiad z ambasadorem François Barry Delongchamps
- Marta Pachocka, EuroStyl
Jak bardzo Francja chce się zaangażować w rozwiązywanie konfliktów międzynarodowych? Jak zmieniła się rola dyplomacji w ciągu ostatnich trzydziestu lat? Czym będzie się różnić Unia Śródziemnomorska od Unii Europejskiej? Na te i inne pytania odpowiada ambasador Republiki Francuskiej – François Barry Delongchamps.
Panie Ambasadorze, obecnie najważniejszym zadaniem jakie spoczywa na Francji na arenie międzynarodowej jest prezydencja w Unii Europejskiej. Jakie wyzwania w związku z tym stoją obecnie przed Francją? Czego Francja chce dokonać przez te pół roku?
Musimy działać w sytuacji naznaczonej porażką irlandzkiego referendum w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego oraz końcem kadencji Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej. Jak to podkreślił prezydent Republiki Francuskiej w swoim przemówieniu wygłoszonym 10 lipca w Parlamencie Europejskim, ambicją naszej prezydencji jest odpowiadanie na troski i oczekiwani obywateli Europy. W tym celu wyznaczyliśmy sobie cztery główne cele. Po pierwsze uzyskanie porozumienia politycznego w sprawie pakietu klimatyczno-energetycznego, który pozwoli ograniczyć skutki zmian klimatycznych, zmniejszając o 20% emisję dwutlenku węgla do 2020 roku. Pierwsze nieformalne spotkania pozwoliły już zapoczątkować kompromis polityczny, jak również rozpocząć prace nad przeciwdziałaniem wzrostowi cen paliw i nad wprowadzeniem wspólnej polityki energetycznej zdolnej zapewnić Europejczykom bezpieczeństwo tej dziedzinie.
Drugim celem jest przyjęcie europejskiego paktu w sprawie imigracji i azylu, zobowiązującego kraje członkowskie i instytucje europejskie do wspólnego zarządzania ludnością napływową. Jako trzeci cel, nasza prezydencja proponuje zaktualizowanie europejskiej strategii bezpieczeństwa poprzez lepsze połączenie europejskiej polityki obronności z polityką NATO, ale również przez stworzenie nowych zdolności wojskowych, odpowiednich instrumentów planowania i szybkiego reagowania.
Czwartym celem na najbliższe sześć miesięcy jest zakończenie prac nad „bilansem zdrowotnym” wspólnej polityki rolnej i rozpoczęcie refleksji na temat reformy w tej dziedzinie. Reforma ta powinna odpowiedzieć na cztery ważne cele, zaproponowane przez prezydenta Sarkozy’iego: zapewnić Europie bezpieczeństwo żywnościowe, znaleźć odpowiedź na światowy popyt, chronić środowisko i zachować równowagę terenów wiejskich.
Czy można uznać stworzenie Unii Śródziemnomorskiej za nową politykę „arabską” Francji?
Unia Śródziemnomorska nie jest projektem mającym przynieść korzyści Francji czy jakiemuś wybranemu państwu Maghrebu. Szczyt ustanawiający Unię Śródziemnomorską, który odbył się w Paryżu, zgromadził 43 głowy państw z krajów otaczających Morze Śródziemne i z całej Unii Europejskiej. Jest to projekt autentycznego partnerstwa pozwalający krajom z dwóch brzegów basenu śródziemnomorskiego wzmocnić ich współpracę. Wobec różnic w rozwoju między dwoma brzegami Morza Śródziemnego, prezydent Republiki Francuskiej, wraz z wszystkimi przywódcami europejskimi pragnął nadać nową dynamikę partnerstwu, które opiera się na zdobyczach proces barcelońskiego. Trzy główne zasady przyświecają temu partnerstwu: z jednej strony polityczna mobilizacja poprzez zwoływanie co dwa lata szczytów głów państw i szefów rządów, z drugiej strony, wprowadzenie zarządzania na zasadzie ko-prezydencji Północ-Południe i parytetowego stałego sekretariatu. I wreszcie nadawanie priorytetów konkretnym projektom w wymiarze regionalnym, które mogą się przyczynić do powstania nowych powiązań. Za priorytetowe uznano działania w dziedzinie kultury, kładąc szczególny akcent na wymianę między naszymi kulturami i sprzyjając wymianie studentów w ramach śródziemnomorskiego programu Erasmus. Równie istotne są kwestie środowiska naturalnego – chcemy uczynić z Morza Śródziemnego jedno z najczystszych mórz świata. Pracujemy nad śródziemnomorskim „planem słonecznym”, którego celem jest polepszenie dostępu do energii ludności zamieszkującej na południowych wybrzeżach.
Jaką rolę w związku z prezydencją unijną mają do odegrania francuscy dyplomaci na placówkach w krajach członkowskich UE, w tym Pan, jako ambasador Francji w Polsce?
Ambasady Francji odgrywają kluczową rolę w czasie prezydencji francuskiej Unii Europejskiej. Nasi dyplomaci pracujący na placówkach w europejskich stolicach pośredniczą między francuskimi władzami a władzami miejscowymi, przedstawiają nasze inicjatywy i równolegle przekazują stanowiska naszych partnerów europejskich. Dyplomaci ci, oprócz swych tradycyjnych funkcji – reprezentowanie i bronienie francuskich interesów, ale również nadawanie odpowiedniej rangi kulturze i językowi francuskiemu – zajmują się przewidywaniem ewentualnych obiekcji niektórych krajów i pomagają w poszukiwaniu kompromisowych rozwiązań. Moja rola jako ambasadora w Polsce polega na podjęciu takich działań, aby wszystkie podlegające mi służby przyczyniły się do sukcesu francuskiej prezydencji Unii Europejskiej, nie zaniedbując przy tym ważnych zadań, które na nich spoczywają. Chcemy intensywnie rozwijać stosunki dwustronne, polityczne, gospodarcze i kulturalne.
Objął Pan stanowisko ambasadora w Polsce w listopadzie 2007 roku. Proszę podzielić się z nami pańskimi refleksjami z dotychczasowego pobytu w naszym kraju. Co Panu podoba się tu najbardziej, a co przeszkadza? Co było największym zaskoczeniem?
Z wielką radością będę wkrótce obchodzić pierwszą rocznicę mojego przyjazdu do Polski i objęcia stanowiska ambasadora Francji. Bardzo cenię ten kraj za jego bogactwo kultury, wyrafinowany język, jego historię. Uważam, że Polska odegrała ważną rolę w dziejach Europy i miała związek z historią mojego kraju. Pasjonujące jest dla mnie odkrywanie i poznawanie różnych miejsc i zabytków, a także znajdowanie wydarzeń i faktów łączących to, co działo się w Polsce z historią Francji. Takie epizody, nawet te tragiczne, składają się na wspólną tożsamość naszych krajów i całej
Europy. Poza kwestiami historycznymi, ogromnie cenię sobie serdeczność i spontaniczność Polaków, którą zauważyłem w czasie spotkań z wieloma polskimi osobistościami różnych dziedzin. Żałuję jedynie, że czasami niektóre osoby w Polsce oceniają w sposób niesprawiedliwy postawę Francji w pewnych momentach historii. Nie chodzi tu na szczęście o ogólne podejście Polaków. Jednakże, staram się w czasie spotkań, korygować te poglądy, które moim zdaniem nie
odpowiadają prawdzie.
Panie Ambasadorze, proszę nam opowiedzieć o swoich zainteresowaniach. Jak spędza Pan wolny czas?
Żałuję bardzo, że mam tak mało czasu wolnego, zwłaszcza teraz, w czasie francuskiej prezydencji. Mimo to znajduję czasem chwile na uprawianie sportu czy na spacery, a także na oglądanie filmów
i spotkania z przyjaciółmi.
Zaczął Pan pracę w dyplomacji w latach siedemdziesiątych. Jak według Pana zmieniła się dyplomacja, sposób jej prowadzenia? W jakim kierunku będzie podążać współczesna dyplomacja?
Oczywistym jest, że ogromnie dużo zmieniło się od czasu, kiedy rozpocząłem pracę w dyplomacji w 1972 roku. Kiedy przebywałem na pierwszej zagranicznej placówce, Stany Zjednoczone i Rosja właśnie podpisały umowę o ograniczeniu zbrojeń SALT (Strategic Arms Limitation Talks). Układ stosunków międzynarodowych po tej umowie uległ całkowitej zmianie. Mocarstwa zmieniły swoje cele, rywalizacja przeniosła się na inne płaszczyzny.
Siłą rzeczy metody pracy w dyplomacji również uległy modyfikacjom. Dobry dyplomata musi dzisiaj doskonale znać wszystkie sprawy, o których mówi. Negocjacje „pakietu klimatycznoenergetycznego”, który stanowi jeden z priorytetów prezydencji francuskiej w Unii Europejskiej, wymagają znajomości wielu umów dwustronnych między różnymi krajami, a także znajomości precyzyjnych danych dotyczących tej dziedziny. Zawód dyplomaty stał się obecnie zawodem bardzo technicznym, w stosunku do którego wymagania nieustannie rosną. Z drugiej strony środki, którymi dysponuje dyplomata, nie zawsze są dostosowane do zmieniającej się sytuacji. Uważam, że ta tendencja nie tylko utrzyma się w najbliższych latach, ale będzie utrzymywać się przez długi czas.
Jak to się stało, że wybrał Pan akurat karierę dyplomaty?
Muszę przyznać, że do rozpoczęcia kariery dyplomatycznej skłoniła mnie moja fascynacja azjatyckim miastem Samarkanda i chęć zamieszkania w nim. Poza tym, zawsze bardzo interesowałem się stosunkami międzynarodowymi. Pasjonowałem się studiami na temat Europy lat trzydziestych dwudziestego wieku, okresu znanego niestety ze wzrostu ekstremizmu, nazizmu i napięć między potęgami. Później zafrapował mnie klimat zimnej wojny lat powojennych, która wielokrotnie budziła na świecie obawy wybuchu konfliktu atomowego. Studia dotyczące tych dwóch okresów, zrodziły we
mnie pewną obsesję na punkcie podjęcia wszelkich działań mogących zapobiec wojnie nuklearnej i wpłynięcia na stosunki między państwami tak, żeby zapewnić trwały pokój.
Co było dla Pana największym sukcesem w dotychczasowej karierze dyplomatycznej? A jaki był najtrudniejszy moment?
Może wydać się to zaskakujące, ale powiedziałbym, że projektem, z którego jestem najbardziej dumny i który moim zdaniem stanowi sukces dyplomatyczny, było zorganizowanie francuskiej wystawy sztuki nowoczesnej w Singapurze w 1990 roku. Przywiązuję do tego szczególną wagę, bo było to zrealizowanie mojej osobistej ambicji i przyczyniło się do promocji kultury francuskiej.
Znacznymi sukcesami były też dla mnie udane negocjacje w sprawie konwencji o zakazie broni chemicznej, traktat o zakazie prób z bronią jądrową, a także rozmowy w sprawie realizacji przez przedsiębiorców francuskich linii metra w Singapurze. Jeśli chodzi natomiast o najtrudniejszy moment w mojej karierze, odpowiem bez wahania, że był to dzień 11 września 2001 roku. Pracowałem wtedy w placówce dyplomatycznej w Waszyngtonie. Musiałem stawić czoło sytuacji kryzysowej, pod nieobecność mojego ambasadora, przy jednoczesnych problemach w porozumiewaniu się z reprezentantami amerykańskiego rządu. Na bieżąco odpowiadałem na pytania nadchodzące z Francji zaniepokojonej tymi tragicznymi wydarzeniami, które zmieniły obraz świata.
Czy poleciłby Pan swoim dzieciom pracę w dyplomacji?
Przez cały czas mojej kariery zawodowej, nigdy nie próbowałem zainteresować moich dzieci takim czy innym sektorem życia zawodowego. Towarzyszyły mi jednak na różnych placówkach za granicą i umiały wykorzystać to międzynarodowe doświadczenie, rozwijając otwartość umysłu, poznając kulturę, ciekawych ludzi, zdobywając przyjaciół na całym świecie. Mogły same ukształtować swoje poglądy na temat kariery dyplomatycznej, którą wybrałem z przyczyn osobistych, i zdecydować jaką drogą pójdą. Próbowałem im dać tylko kilka wskazówek, aby mogły wybrać zawód, który pozwoli im na pełen rozwój, a nie zapewni jedynie komfort materialny.
Służba cywilna, a w szczególności dyplomacja, bardzo zmieniła się od czasu, kiedy rozpoczynałem karierę w ministerstwie spraw zagranicznych. Uważam, że profesja dyplomaty stała się bardzo technicznym zajęciem i straciła coś z magii, która niegdyś istniała w tym zawodzie.