Amerykanie widzą w Iranie sojusznika
Dyrektor wspólnoty wywiadów James Clapper w dniu 26 lutego b.r. przedstawił Izamerykańskim senatorom raport dotyczący oceny zagrożeń na całym świecie. Największe emocje w raporcie wywołało usunięcie Hezbollahu oraz Iranu z grupy organizacji i krajów zagrażających międzynarodowemu bezpieczeństwu.
Analogiczny raport z 2014 roku, określał te dwa podmioty jako zagrożenie dla bezpieczeństwa sojuszników USA w regionie, w tym kontekście oczywiście chodzi o Izrael. Co takiego stało się, że w ciągu rok tak bardzo amerykanie zmienili swój punkt widzenia?
Sojusznicze spory
Jedną z odpowiedzi na takie pytanie jest polityka Baracka Obamy. Prezydent USA chce zakończyć swoją drugą kadencję sukcesami. Wznowienie po dekadach stosunków dyplomatycznych z Kubą. Czy powrót na ścieżkę dialogu z Iranem, w sprawie irańskiego programu nuklearnego , to dwa sztandarowe kierunki Obamy który chce zamknąć swoją prezydenturę pozytywnymi akcentami, w sprawach polityki zagranicznej. Takie działanie nie podoba się Izraelowi, który głosem Premiera Netanyahu konsekwentnie od lat przekonuje na forum międzynarodowym, że Iran zagraża bezpieczeństwu świata. Stosunki na linii Waszyngton - Tel Awiw nigdy nie były tak chłodne. Najlepszym przykładem był w ostatnich dniach przylot Premiera Izraela do USA na zaproszenie republikanów. Podczas wizyty Netanyahu w Waszyngtonie, Obama nie spotkał się z nim. Po wystąpieniu Netanyahu w Kongresie, Obama podkreślił, że Izrael nie ma do zaoferowania alternatywy dla Iranu oraz, że jedyną propozycją Izraela jest brak porozumienia z rządem w Teheranie.
Amerykańskie zaloty
Kolejnym czynnikiem wskazującym na większą liberalizację stosunków USA – Iran jest walka Teheranu z ekstremistami sunnickimi. Szyicki Iran wspiera w bojach swojego sojusznika, prezydenta Syrii który jest alawitą (szyicki odłam islamu). Wsparcie polega na wysyłaniu wojsk, w tym elitarnych oddziałów korpusu strażników rewolucji islamskiej, dostarczaniu sprzętu oraz innej pomocy. Amerykanie wybierają „mniejsze zło” , ponieważ zbrodnie popełniane przez Państwo Islamskie przytłaczają brutalnością. Tym bardziej Waszyngton wychodzi z założenia, że wszystkie ręce na pokład. Tak też dzieje się w kwestii zmarginalizowania roli Hezbollahu w raporcie. Główną uwagę skupiono na Państwie Islamskim i Froncie Al – Nusra, jako najważniejszych zagrożeniach które obecnie występują. Raport wskazuje wzrost znaczenia ekstremalnych organizacji sunnickich, które „poprzez zdobyte tereny posiadają swoje bezpieczne przystanie, oraz nabierają dynamiki w swoim działaniu”. Dodatkowo „grupy te stanowią wyzwanie na szczeblu lokalnym, regionalnym, zagrażają sojusznikom USA oraz ich interesom”.
Dokument wspomina również od tym, że sunniccy ekstremiści próbują tworzyć siatkę w Libanie, która sprowokuje przeniesienie się wojny do Libanu. Raport stwierdza że USA i Hezbollah stały się de facto sojusznikami w Syrii, na froncie przeciwko wspólnym wrogom. Jednym z celów jest zapobieganie i zwalczanie eksportu terroryzmu z Syrii na teren Libanu.
Nowo wybrany, we wrześniu ubiegłego roku przywódca Hezbollahu, Mohammed Afif stwierdził w wywiadzie dla New York Times, iż obie strony są zainteresowane, aby utrzymać pokój w Libanie. Afifi dodał również, że każdy z domniemanych „koalicjantów” ma swoje sposoby na zwalczanie wspólnego wroga. Dodał przy tym, że pomimo wspólnej walki, wiele zasadniczych kwestii spornych między USA a Hezbollahem jest nadal aktualnych, co miało oznaczać tylko i wyłącznie sojusz tymczasowy, który połączył obie strony.
Jedna z amerykańskich gazet sugerowała, że wywiad USA miał przekazać informację Hezbollahowi, która pomogła powstrzymać zamach samobójczy w południowej dzielnicy Bejrutu, czyli w twierdzy Hezbollahu.
Źródło: Daily Star, Times of Israel