O co toczy się spór na Morzu Południowochińskim?
Znaczenie Morza Południowochińskiego wynika z geostrategicznego położenia i zlokalizowanych na nim morskich szlaków komunikacyjnych, którymi transportowane są surowce energetyczne z Bliskiego Wschodu do państw azjatyckich. Zachowanie pokoju na Morzu jest zatem gwarancją ciągłości dostaw surowców, co leży w interesie wszystkich państw regionu. Dlaczego więc Morze Południowochińskie jest postrzegane jako punkt zapalny na geopolitycznej mapie świata? Czy konflikt komuś się opłaca?
Zarys geograficzny
Morze Południowochińskie rozciąga się od cieśniny Malakka na południowym zachodzie, po Cieśninę Tajwańską na północnym wschodzie. Zajmuje powierzchnię 2 240 tys. km2, a jego średnia głębokość wynosi od 1 tys. do 2 tys. metrów. U wybrzeży Morza leżą: Chiny, Tajwan, Filipiny, Malezja, Tajlandia, Kambodża oraz Wietnam, czyli łącznie ponad 500 milionów ludzi. Morze przecinają głębokie rowy, między którymi powstają platformy podwodne. Na skutek wynurzania się platform tworzą się małe wyspy m.in. wokół archipelagów Paracele i Spratly. Morze Południowochińskie jest siedliskiem cennych gatunków ryb i 30 proc. światowej rafy koralowej. Jest to akwen bogaty w złoża surowców, takich jak gaz ziemny i ropa naftowa.
Główne przyczyny konfliktu
Spory na Morzu Południowochińskim dotyczą przede wszystkim sprawowania suwerennej władzy nad archipelagiem Wysp Paracelskich i Spratly. Oba archipelagi tworzą wyspy pochodzenia koralowego - w przypadku Spratly to ok. 170 wysp znajdujących się na obszarze ok. 160–180 km2, a Paracele to archipelag tworzony przez ok. 15 wysp, których powierzchnia wynosi prawie 3 km2 oraz 12 raf, na obszarze 7,5 tys. km2.
Wyspy Paracelskie są obiektem sporu między Chinami, Wietnamem, Filipinami i Malezją. W przypadku Wyspy Spratly swoje roszczenia zgłaszają Chiny, Tajwan, Wietnam, Filipiny, Malezja, Singapur oraz Indonezja. W obu przypadkach Chiny powołują się na historię, wskazując że to ich mieszkańcy jako pierwsi zasiedlili wyspy i w związku z tym to one mają prawo do sprawowania suwerennej władzy nad Morzem i korzystania z jego zasobów. Wietnam w konflikcie o Spratly także powołuje się na czynnik historyczny podważając argument, że to Chińczycy byli pierwszy osadnikami. Władze w Hanoi w ostatnim czasie równie mocno podkreślają, że archipelag stanowi przedłużenie ich szelfu kontynentalnego. Pozostałe państwa roszczą sobie prawa do mniejszych części archipelagu: Malezja do południowej części wchodzącej w skład jej strefy ekonomicznej, Filipiny do wysp zajmujących obszar zwany Kalayaan, a sułtanat Brunei chce zwierzchnictwa nas obszarem należącym do jego strefy ekonomicznej. Jeśli chodzi o Paracele, Chiny i Wietnam odwołują się do historii i wskazują na zajmowanie tego obszaru przez swoich mieszkańców. To prawda, że kupcy i rybacy z tych państw jako pierwsi zasiedlali wyspy, ale nie ma możliwości jednoznacznego stwierdzenia, kto był faktycznie pierwszy.
Drugą sporną kwestią między państwami jest prawo do eksploatowania surowców z dna morskiego. Szacunki dotyczące wielkości złóż są różne - według badań Amerykańskiej Agencji Energii morskie dno skrywa ok. 11 mld baryłek ropy naftowej i ok. 190 bilionów stóp sześciennych gazu ziemnego, natomiast chińska spółka naftowa podała, że jest to 125 mld baryłek ropy oraz ok. 500 bilionów stóp sześciennych gazu ziemnego. Morze Południowochińskie jest akwenem cały czas nie do końca zbadanym dlatego trudno jest określić, ile surowców naprawdę skrywa. Nie zmienia to jednak faktu, że państwo które zyskałoby prawo do eksploatacji zmniejszyłoby swoje uzależnienie od dostaw zewnętrznych.
Czy rozwiązanie konfliktu jest możliwe?
Rozwiązanie obu sporów, zarówno metodami pokojowymi, jak i militarnymi, jest mało prawdopodobne. Porozumienie stron oznaczałoby zrzeczenie się roszczeń któregoś z państw i porażkę wizerunkową. Mimo że relacje między państwami bywają bardzo napięte, konfrontacja zbrojna również jest mało prawdopodobna. Dla Państwa Środka konflikt mógłby być jednoznaczny z pogorszeniem pozycji na arenie międzynarodowej, co oznaczałoby zahamowanie wzrostu gospodarczego. Pozostałym państwom konflikt także nie przyniósłby korzyści, ponieważ Chiny, jako silniejsza strona, prawdopodobnie by zwyciężyły. Jeśli nawet po zawiązaniu frontu antychińskiego pozostałe państwa odniosłyby sukces, negatywne skutki mogłyby odczuć ich gospodarki. Warto pamiętać, że mimo konfliktów politycznych państwa azjatyckie prężnie rozwijają stosunki ekonomiczne. Wartość wymiany handlowej między Chinami a państwami ASEAN w 2012 r. osiągnęła wartość 400 mld dolarów. Państwo Środka to największy partner handlowym krajów ASEAN, a ASEAN, to po USA i UE, największy partner handlowy Chin.
Bez wątpienia Morze Południowochińskie to klucz do regionu nie tylko ze względu na zlokalizowane na nim morskich szlaków komunikacyjnych. Równie ważne, jeśli nie ważniejsze, jest to, że ten komu uda się zyskać zwierzchność nad nim będzie kontrolował cały region. To właśnie chęć dominacji jest główna przyczyną sporu na Morzu Południowochińskim, który w najbliższym czasie nie zostanie rozwiązany.