Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Daria Paprocka-Rzehak: Karzai - Should I stay, or should I go?

Daria Paprocka-Rzehak: Karzai - Should I stay, or should I go?


14 marzec 2009
A A A

Rozterki prezydenta Hamida Karzaia, nie dotyczą tego czy starać się o reelekcję, o tym zdecydował już dawno. Obecnie prezydent Afganistanu musi zdecydować, czy pozostać u steru władzy, w czasie pomiędzy swą pierwszą kadencją a dniem wyborów prezydenckich.

Rozterki prezydenta Hamida Karzaia, nie dotyczą tego czy starać się o reelekcję, o tym zdecydował już dawno. Obecnie prezydent Afganistanu musi zdecydować, czy pozostać u steru władzy, w czasie pomiędzy swą pierwszą kadencją a dniem wyborów prezydenckich. Kalendarz wyborczy został bowiem zaplanowany tak, że wybory odbędą się 3 miesiące po wygaśnięciu kadencji Karzaia. Kto powinien przez ten czas kierować niespokojnym Afganistanem? Dyskusja na ten temat trwa.

Zgodnie z przyjętą w 2004 roku Konstytucją Afganistanu kadencja prezydenta kończy się 21 maja, a wybory muszą zostać przeprowadzone 30 do 60 dni wcześniej, czyli najpóźniej 21 kwietnia. Od listopada ubiegłego roku wiadomym było, że kwietniowy termin nie jest realnym w dzisiejszym Afganistanie. Sroga zima i brak porządnych dróg sprawia, że w kwietniu wiele obszarów kraju jest jeszcze niedostępnych. Trudno byłoby tam dotrzeć z materiałami wyborczymi, z kampanią, ze szkoleniami. Kolejnym problemem jest bezpieczeństwo. Talibowie zapowiadają, że zrobią wszystko, co w ich mocy by przeszkodzić w organizacji wyborów. Prezydent Obama obiecał przysłanie do Afganistanu kolejnych 17 tysięcy żołnierzy, by przywrócili ład w najbardziej niespokojnych, południowych obszarach kraju. Jednak nowych jednostek nie należy się spodziewać wcześniej niż w maju. Co do tego, że wybory powinny odbyć się latem, zgodne było środowisko międzynarodowe i afgańscy politycy. Jeśli więc od dawna było wiadomo, że wybory odbędą się później, niż przewiduje to Konstytucja to, na czym polega problem?

Z czasem partie opozycyjne doszły do wniosku, ze prezydent Karzai powinien albo wstrzymać się od kandydowania w wyborach – jeśli ma zostać u władzy po terminie 21 maja, lub też – jeśli jest zainteresowany staraniem się o reelekcję – zrezygnować ze stanowiska prezydenta po upływie kadencji i przekazać stery w ręce rządu tymczasowego. W przeciwnym wypadku pozostaje on u władzy bezprawnie, wykorzystując przy tym swój urząd do tego by zostać ponownie wybranym.

28 lutego Karzai zwrócił się do państwowej komisji wyborczej o utrzymanie podyktowanego konstytucją kalendarza wyborczego i przeprowadzenie wyborów najpóźniej w kwietniu. Był to chyba jednak gest bardziej symboliczny niż obliczony na to, że wybory w istocie odbędą się na 30 dni przed 21 maja. Jest to niemożliwe choćby z logistycznego punktu widzenia: osoby, które mają zasiadać w komisjach wyborczych nie są przeszkolone a karty do głosowania nie zostały jeszcze wydrukowane. Ba! Nie została jeszcze zakończona rejestracja kandydatów na to prominentne stanowisko. W odpowiedzi na apel Karzaia, 4 marca Azizullah Lodin – przewodniczący państwowej komisji wyborczej podał do wiadomości, że podtrzymuje planowaną wcześniej datę wyborów – 20 sierpnia 2009 roku.

Oponenci Hamida Karzaia pozytywnie odnieśli się do sierpniowej daty. Zaś prezydencki upór, co do tego by wybory odbyły się przed 21 maja był przez niektórych interpretowany, jako próba pozbawienia kontrkandydatów wystarczającej ilości czasu dla przeprowadzenia kampanii wyborczej. W kraju takim jak Afganistan, gdzie środki masowego przekazu, docierają do bardzo niewielkiej ilości mas, a poziom analfabetyzmu nadal oscyluje w okolicach 90%, kampania wyborcza wymaga dotarcia do możliwie jak największej ilości wiosek w kraju i spotkania się z jak największą ilością wyborców. Żmudny to proces i czasochłonny. Jednakże osobie, która piastuje urząd prezydenta, dalece łatwiej jest prowadzić taką kampanię niż pozostałym kandydatom. Dlatego też ci, którzy martwili się, że kwietniowy termin wyborów pozbawi ich wystarczającej ilości czasu na kampanię wyborczą, teraz obawiają się, że termin sierpniowy z Karzaiem pozostającym u władzy, daje temu ostatniemu natychmiastową przewagę nad pozostałymi kandydatami. 

Zdaniem Abdullaha Abdullaha, ministra spraw zagranicznych w latach 2001-2006, od tego jak postąpi prezydent Karzai zależy wiarygodność procesu wyborów. Abdullah Abdullah, który sam najprawdopodobniej będzie kandydował na stanowisko prezydenta, twierdzi, że na czas pomiędzy kadencją a dniem wyborów powinien zostać naznaczony prezydent tymczasowy. Kto miałby nim zostać? W tej sprawie Abdullah Abdullah skromnie milczy. Tak samo zresztą jak i pozostali kandydaci, którzy w wyścigu o fotel prezydencki zmierzą się z ubiegającym się reelekcję Karzaiem.

Prezydent Karzai wyraził swoje poparcie dla decyzji państwowej komisji wyborczej dotyczącej daty wyborów i ogłosił, że pozostanie prezydentem do czasu wyborów, jeśli tak zadecyduje Sąd Najwyższy, konsensus Rady Starszych (Loja Dżirga) lub zgromadzenie przywódców plemiennych. „Jeśli mam zostać po 21 maja, powinienem zostać w sposób pełnoprawny; jeśli mam odejść powinno się to odbyć zgodnie z prawem” – mówił 7 marca zebranym na konferencji dziennikarzom.

Prawda jest jednak taka, że nawet jeśli Karzai pozostanie u władzy w okresie owych spornych 3 miesięcy, które wypełni kampania wyborcza, to nie przesądza to o jego zwycięstwie. W 2001 roku był ulubieńcem wszystkich. W wyborach prezydenckich w roku 2004 zdobył 55% głosów, wygrywając w ten sposób już w pierwszej turze. I choć nadal nie ma w Afganistanie polityka bardziej znanego niż Hamid Karzai, to jego notowania są z dnia na dzień coraz gorsze. Wraz z nastaniem rządów administracji Baracka Obamy utracił też swego najwierniejszego i najsilniejszego międzynarodowego sojusznika – Stany Zjednoczone. W roku 2009 Karzai nie może nawet marzyć o tym, że wygra już w pierwszej turze. Pytanie brzmi: czy zapewni sobie reelekcję? Walka o fotel prezydencki z pewnością nie będzie należała do łatwych: poza Abdullahem Abdullahem, swoje zainteresowanie kandydowaniem na prezydenta wyrazili wstępnie dwaj byli ministrowie finansów w rządzie Karzaia Ashraf Ghani Ahmadzai i Anwar-ul Haq Ahadi, jak również były minister spraw wewnętrznych Ali Ahmad Jalali.

„Zapewniam, że te wybory odbędą się w sposób zgodny z prawem” – mówi Hamid Karzai. Dla niego samego będą to wybory wyjątkowo trudne.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.