Grzegorz Mazurczak: Tariq Aziz. Ostatnia batalia
Wyrok trybunału irackiego o skazaniu na śmierć byłego ministra spraw zagranicznych i wicepremiera Iraku, Tariqa Aziza, spowodowała jedynie lekkie poruszenie w kręgach politycznych świata. Przeciwko wyrokowi zaprotestował wprawdzie Watykan, Amnesty International, wyżsi duchowni chaldejscy a nawet Unia Europejska, jednak jest mało prawdopodobne, by decyzja sądu irackiego wywołała szczególne oburzenie w Waszyngtonie czy Londynie.
Obrońcy
W październikowym oświadczeniu ogłoszonym przez rzecznika Watykanu, Federico Lombardiego napisano, że stanowisko kościoła katolickiego w sprawie kary śmierci jest powszechnie znane. Oczekuje się zatem, że wyrok na Tariqu Azizie nie będzie wykonany.
Lombardi dodał też, że ułaskawienie Aziza jest szczególnie potrzebne teraz, by pojednać naród oraz odbudować pokój i sprawiedliwość w Iraku, po wielkich cierpieniach, jakich ten kraj doświadczył.
Również Wysoki Przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej Catherine Ashton oświadczyła, że wyrok ten jest nie do przyjęcia i UE będzie dążyła do złagodzenia tej kary.
Orzeczenie sądu irackiego zirytowało też nielicznych polityków europejskich. Należą do nich, np. minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini, który w pełni poparł stanowisko Ashton, czy prezydent Grecji, Karolos Papoulias.
Także rosyjskie MSZ wydało oświadczenie wzywające rząd iracki do odstąpienia od wykonania kary śmierci wobec Tariqa Aziza.
W tym samym dniu, 27 października 2010 r., rzecznik sekretarza generalnego ONZ, Ban Ki-Moona podkreślił, że ONZ ma określony stosunek wobec kary śmierci zarówno w tym jak i we wszystkich innych przypadkach oraz oczekuje, że wyrok zostanie anulowany.
W dniu 28 października 2010 r., kilku irackich biskupów jak i wielu zwykłych Irakijczyków potępiło karę śmierci dla Tariqa Aziza. Niezależnie od często spontanicznych reakcji ludzi biorących w obronę Aziza, również, zgodnie z doniesieniami Wall Street Journal, kilku międzynarodowych ekspertów ds. praw człowieka skrytykowało procedury i wyraziło wątpliwości, co do bezstronności sądu.
Także Amnesty International wezwała Irak do powstrzymania się przed wykonaniem kary śmierci, uznając jednocześnie brutalność reżimu Husajna.
Iyad Allawi, którego świecka i nacjonalistyczna frakcja zdobyła ponad połowę głosów w wyborach parlamentarnych i minimalnie wygrała z premierem Nurim al - Malikim, również oświadczył, że jest przyjacielem Aziza i myśli o nim często. Dodał też, że nie akceptuje traktowania go w tak karygodny i niehumanitarny sposób.
Jednak lista obrońców Tarika Aziza na tym właściwie się kończy.
Kariera
Tariq (Tarek) Aziz, urodził się w północnej części Iraku 28 kwietnia 1936 r. jako Michael Yuhanna. Pochodził z biednej rodziny katolików chaldejskich. Studiował w bagdadzkim Kolegium Sztuk Pięknych, które ukończył w 1958 r., uzyskując tytuł licencjata filologii angielskiej. Później pracował jako dziennikarz w gazetach Al-Jamahir oraz Al-Thawra, będącej głosem partii Baas.
Był wieloletnim, bo od 1979 aż do 1991 r., ministrem spraw zagranicznych a także wicepremierem Iraku (od 1979 do 2003 r.). Przez całe dziesięciolecia był bliskim doradcą a nawet powiernikiem prezydenta Saddama Husajna. Ich związek rozpoczął się już w 1950, kiedy obaj działali w zakazanej jeszcze wtedy, partii Baas. Był jedynym chrześcijaninem w przywództwie Iraku.
Wcześnie zmienił nazwisko na Tariq Aziz, oznaczające czcigodną ścieżkę, by zbytnio nie wyróżniać się z towarzystwa, w którym przebywał i działał. Mówi się też, że zmianę nazwiska traktował jako wyraz solidarności z muzułmańskimi kolegami w trudnych czasach zmagania się z brytyjską dominacją.
W 1980 roku przeżył próbę zamachu inicjowaną przez Iran. W czasie jego obecności na uniwersytecie Mustansiriyah w Bagdadzie, rzucono w jego stronę granat. Zginęło kilka osób. O zamach obwiniono szyicką partię Daawa – ugrupowanie dzisiejszego premiera, Nuri al-Malikiego.
Zresztą, rząd Saddama Husajna użył tego właśnie incydentu, jako pretekstu do wypowiedzenia wojny Iranowi, co doprowadziło do rozpoczęcia długotrwałych i wyniszczających oba kraje działań.
Ponieważ Saddam Husajn był zarówno premierem jak i prezydentem Iraku, a ze względu na obawy dotyczące swojego bezpieczeństwa, rzadko opuszczał Irak, Aziz, de facto, często odgrywał rolę szefa rządu, uczestnicząc we wszelkich międzynarodowych spotkaniach i szczytach, stając się najbardziej rozpoznawalną twarzą Iraku na świecie.
Jako jedyny chrześcijanin w świeckiej dyktaturze partii Baas był chętnie wykorzystywany przez Saddama Husajna do zewnętrznego zmiękczania obrazu krwawej niekiedy dyktatury. Postać Aziza była znana i na ogół lubiana w świecie międzynarodowej polityki i dyplomacji.
Jego charakterystyczny wygląd, grube okulary, kubańskie cygara, elokwencja, świetna znajomość angielskiego sprawiały, że zawsze był interesującym i mile widzianym partnerem dla wielu czołowych polityków i to w nie tak bardzo odległych czasach.
Jeszcze w 1980 r., w obliczu irańskiego zagrożenia ajatollahów, rozmawiano z nim jak z najbardziej cennym sojusznikiem. Cenili go zarówno Amerykanie, Francuzi jak i Rosjanie.
Powstrzymać konflikt i dać za wygraną
W grudniu 2002 r., Aziz usiłował wyjaśnić światu, że prawdziwym powodem amerykańskiej, coraz bardziej agresywnej postawy wobec Iraku, nie jest chęć zmiany niewygodnego już czy wręcz niebezpiecznego dla świata reżimu, ale przewartościowanie własnych priorytetów w całym regionie.
Podsumowując działania administracji Busha twierdził, że głównym powodem rozpoczęcia wojny z Irakiem są zarówno jego zasoby ropy naftowej jak i ochrona interesów Izraela.
W dniu 14 lutego 2003 r., Aziz, wraz z grupą reżimowych urzędników został przyjęty na audiencji przez papieża Jana Pawła II.
Zgodnie z ówczesnym oświadczeniem Watykanu, Aziz przekazał Ojcu Świętemu chęć rządu irackiego do współpracy ze społecznością międzynarodową, zwłaszcza w kwestii rozbrojenia.
W tym samym czasie, Aziz odbył szereg wizyt w krajach europejskich, usiłując w ten sposób oddalić widmo wojny. Rozmowy te nie przyniosły jednak żadnego skutku.
Niedługo po tym, 19 marca 2003 r., pojawiła się plotka, że Aziz został zastrzelony podczas próby wjazdu do kurdyjskiej części kraju. Szybko jednak okazało się, że nie jest to prawda a sam Aziz wziął udział w konferencji prasowej i zapewnił świat, że jeszcze żyje i ma się dobrze.
Gdy reżim Saddama Husajna w końcu upadł, jego dom został szybko splądrowany, również przez poszukiwaczy obciążających go dokumentów.
Po miesięcznym analizowaniu swojej sytuacji, korzystając z pośrednika, którym był jego syn, Aziz w końcu, oddał się w ręce sił Stanów Zjednoczonych. Było to 24 kwietnia 2003 r.
I chociaż przed wojną, w wypowiedzi dla brytyjskiej telewizji ITV zarzekał się, że wolałby umrzeć, niż być w amerykańskiej niewoli, to jednak, w zamian za zapewnienie bezpieczeństwa swojej rodzinie i umożliwienie jej wyjazdu do Jordanii, zmienił zdanie.
W międzyczasie, Tariq Aziz stał się 43 osobą z grupy 55 najbardziej poszukiwanych przez Amerykanów przywódców irackich, uzyskując chlubne, wysokie miejsce - 8 pik, w specjalnie wydanej na tę okazję talii kart.
Amerykański humanitaryzm
Amerykanie nie docenili jednak tego dobrowolnego gestu ani nie potraktowali Aziza w sposób bardziej humanitarny niż innych notabli, których sukcesywnie wyłapywali. Nie pamiętali też bliskich relacji, jakie łączyły ich z nim przez długie lata.
Zakazano mu odwiedzin oraz ograniczono kontakty z prawnikami. Wreszcie w 2008 roku został postawiony przed sądem a w marcu 2009 roku skazano go na 15 lat więzienia pod zarzutem udziału w straceniu 42 kupców spekulujących cenami żywności w 1992 roku, w czasie obowiązywania sankcji ONZ.
Przy okazji orzeczono tez wyrok - 7 lat, za przymusowe przesiedlenia Kurdów, natomiast uwolniono go od zarzutu udziału w mordowaniu szyitów, w 1999 r.
Mimo, że Aziz cierpi na cukrzycę, rozedmę płuc i chorobę serca (w międzyczasie przeszedł podobno dwa zawały i wylew krwi do mózgu), odmówiono mu odpowiedniej opieki medycznej i leczenia.
Powtarzające się apele jego rodziny, przebywającej obecnie w Jordanii, prawników, a także Watykanu o jego uwolnienie z powodów humanitarnych, były ignorowane przez władze amerykańskie. Sentymentów w tym wypadku nie przewidziano.
W dniu 14 lipca, w ramach przekazywania władzy Irakijczykom, Amerykanie przekazali Aziza, wraz z co najmniej 55 innymi funkcjonariuszami byłego reżimu pod iracką kuratelę w Camp Cropper.
Korzystając z tej okazji, kilka dni później Aziz został ponownie wezwany do sądu i znowu oskarżony, tym razem o trwonienie środków publicznych.
Przekazanie Aziza władzom irackim, wyszło mu jednak na lepsze. Irakijczycy traktują go lepiej niż Amerykanie. Ma wygodną kwaterę, przyjaznych strażników i dostęp do telefonu, przez który może kontaktować się z rodziną.
Pomoc Watykanu
Jego pierwsza próba uzyskania pomocy została skierowana do Watykanu. Złożono ją w grudniu 2004 r. Przyczynił się do tego ojciec Jean-Marie Benjamin, kapłan, który niegdyś zorganizował spotkanie Tariqa Aziza z papieżem Janem Pawłem II.
Ojciec Benjamin otrzymał też nieoficjalną zgodę kardynała Angelo Sodano, watykańskiego sekretarza stanu, na zorganizowane grupy włoskich prawników, którzy chcieliby świadczyć bezpłatną pomoc prawną Azizowi.
W styczniu 2007, Aziz wysłał list przez swojego włoskiego prawnika, Giovanni di Stefano, do papieża Benedykta XVI. Aziz zwrócił się do papieża, by ten zgodził się poręczyć za niego wobec władz.
Aziz chciał, by w czasie oczekiwania na procesy, mógł przebywać we Włoszech i leczyć się. Starania te nie przyniosły jednak oczekiwanego skutku ani nie wywołały żadnej pozytywnej reakcji ani u Irakijczyków ani Amerykanów.
Słodki smak zemsty
Analizując całą sytuację, również w aspekcie historycznym, wydaje się, że wyrok śmierci wydany na Tarika Aziza dopiero teraz, po wielu latach od jego uwięzienia, jest typowym aktem zemsty politycznej.
Trybunał unieważnił bowiem orzeczone już przeciwko niemu, wcześniejsze wyroki, pośpiesznie redukując 27 lat więzienia, które i tak oznaczały dla Aziza śmierć, do krótkiego czasu, jaki teoretycznie pozostał do wykonania wyroku.
Biorąc pod uwagę 30 dniowy okres przewidziany na złożenie apelacji, Aziz może mieć przed sobą miesiąc lub kilka miesięcy życia.
Trzeba przy tym zaznaczyć, że trybunał, który orzekł karę śmierci, został utworzony na mocy dekretu wydanego pod presją USA, przez tymczasową władzę koalicyjną, na potrzeby sądzenia członków partii Baas.
Od początku swej działalności, organ ten wykorzystywał jednak najprymitywniejsze metody osądzania podejrzanych, zbyt często dostosowując wyroki do potrzeb czy zamówień politycznych, preferując przy tym tzw. sprawiedliwość zwycięzców.
Zresztą sam sędzia, który dosyć agresywnie i emocjonalnie (co było widać w relacjach z sądu), zwracał się do Aziza, skazując go na śmierć, Mahmud Saleh al-Hasan, jest aktywistą bloku Państwa Prawa premiera Malikiego, co w żaden sposób nie świadczy dobrze o bezstronności sądu, na co zwrócili też uwagę eksperci międzynarodowi.
Tariq Aziz tym razem został uznany za winnego prześladowań islamskich partii, których przywódcy zostali zamordowani, uwięzieni lub zmuszony do emigracji.
Prawdopodobnie nie było wystarczających dowodów na to, że był on faktycznie związany z tymi prześladowaniami, co wykazano w poprzednich procesach, jednak w żaden sposób nie wpłynęło to na najnowsze orzeczenie sądu.
Tariq Aziz ma 74 lat. Biorąc pod uwagę jego aktualny stan zdrowia, jest mało prawdopodobne, by kiedykolwiek udało mu się opuścić bagdadzkie więzienie.
W jego życiu nie zmieni się nic, nawet wtedy, gdy Irak, pod presją międzynarodową, powstrzyma się od wykonania egzekucji.
W tej chwili trudno powiedzieć jak potoczą się jego losy, jednak zemsta jest tak potężną siłą motywującą, że zwykle trudno się jej oprzeć, szczególnie, jeśli stoi za tym wszystkim wybiórczo pamiętliwy amerykański sojusznik.
Aziz jest obecnie najwyższym rangą członkiem dawnego reżimu, który nadal przebywa w areszcie. Fizyczne wyeliminowanie go, byłoby więc doniosłym propagandowo aktem i symbolicznym zamknięciem pewnego okresu w historii Iraku.
Niewygodny świadek
Nagła chęć uśmiercenia Aziza jest, być może, spowodowana strachem lub nienawiścią. O takie uczucia wobec Aziza, oskarża się na przykład aktualnego premiera Iraku, Nuri al - Malikiego, sztandarowej postaci szyickiej partii Daawa, która od dawna miała na pieńku z Azizem.
Również dla wielu innych, bezpośrednich uczestników wydarzeń irackich Aziz jest niewygodnym, bo wciąż żyjącym świadkiem, mogącym opowiedzieć prawdziwą historię zachodniego zaangażowania w Iraku, przed, podczas i po wojnie.
Tylko on wie, o czym naprawdę rozmawiano na kwietniowym spotkaniu, jakie odbyła w 2003 r. ambasador amerykańska Catherine Glaspie i Saddam Husajn.
Oficjalny protokół ze spotkania jest wprawdzie dostępny, jednak Tariq Aziz mógłby zapewne wyjaśnić wiele istotnych kwestii, jakie pojawiły się wtedy poza protokołem.
Wracając jeszcze dalej w czasie, tylko on mógłby szczegółowo zrelacjonować rozmowy i wskazać polityków, którzy w 1980 r. wprost nakłaniali Irak do wojny z Iranem, dostarczając Bagdadowi politycznego, wywiadowczego i wojskowego wsparcia (w tym tak kontrowersyjnej broni chemicznej).
A skupiając się tylko na operacji Pustynna Burza i pierwszym bezpośrednim anglo – amerykańskim ataku na Irak, tylko Aziz mógłby rozłożyć na czynniki pierwsze, wszelkie podejmowane działania, również te dyplomatyczne a także przybliżyć przygotowania do tej wojny, widziane oczami Bagdadu.
To ostatecznie on został delegowany przez Saddama Husajna na spotkanie z ówczesnym sekretarzem stanu USA Jamesem Bakerem III, które odbyło się 9 stycznia 1991 r. w Genewie i było nazywane, nie wiedzieć dlaczego, spotkaniem ostatniej szansy i sposobem na uniknięcie wojny, której Amerykanie unikać wcale nie chcieli.
Tylko Aziz mógłby opowiedzieć o tym 7 godzinnym, niezbyt przyjemnym i fatalnym w skutkach spotkaniu, kiedy to Baker III groził mu, że jeśli Irak nie wycofa się z Kuwejtu to będzie zbombardowany tak, że powróci do epoki kamienia łupanego.
Późniejsze wydarzenia potwierdziły, że Baker nie blefował, a wcześniejsze zapewnienia Amerykanów, że sprawa konfliktu iracko-kuwejckiego, włącznie z jego finansowymi aspektami, będzie traktowana przez USA jako problem wewnątrz arabski, dziwnie szybko się zdezaktualizowały.
Tylko Aziz wie, że w rozmowach genewskich tematy dotyczące Iraku i Kuwejtu zajmowały stosunkowo niewiele czasu. Dominującym tematem, którym zajmował się Baker, były kwestie dotyczące Izraela i Autonomii Palestyńskiej.
Wynika z tego, że tak naprawdę nie były to rozmowy ostatniej szansy, bo decyzje w sprawie Iraku i tak już zapadły.
Tylko Aziz słyszał jasny i mało dyplomatyczny komunikat Bakera, że przybył do Genewy tylko po to, by przekazać informacje a nie negocjować. Stawia to całą amerykańską, głównie propagandową walkę o utrzymanie pokoju w tym regionie pod znakiem zapytania.
Wywiad
Po długich przygotowaniach, Azizowi udało się udzielić wywiadu dla czołowego dziennika brytyjskiego Guardiana. Wywiad ukazał się w sierpniu ubiegłego roku, akurat w trakcie kryzysu politycznego, po nierozstrzygniętych wyborach parlamentarnych.
Rozmowa z dziennikarzem, Martinem Chulovem, była jego pierwszym od wielu lat i być może ostatnim, bezpośrednim spotkaniem z przedstawicielem prasy światowej.
Aziz obnażył w niej szereg istotnych faktów mówiących o tym, że deklarowane cele polityki USA i sił koalicyjnych, nie koniecznie były prawdziwe i sprowadzały się jedynie do chęci zdominowania narodu, jego bogactw naturalnych oraz pośrednio całego regionu.
Oświadczył też, że nie jest winny żadnych przestępstw przeciwko, wojskowym lub cywilnym grupom religijnym, a także zapewnił: Jestem dumny z mojego życia, bo zawsze intencją moją było służenie Irakowi.
Przyznał jednocześnie, że zrobił pewne błędy, jednak nie podał bliższych szczegółów. Powstrzymał się też od wyrażenia krytyki pod adresem byłego prezydenta. Jedyny żal, jaki miał do Saddama Husajna, sprowadzał się do tego, że się poddał. Nie chciał jednak krytykować Saddama w obecnej sytuacji.
Powiedział, że mógłby to zrobić tylko jako wolny człowiek. W innym wypadku, dowiódł by tylko, że jest oportunistą. Jedno jest pewne. Aziz zawsze był wyjątkowo lojalny wobec Saddama Husajna, pomimo że często się z nim spierał i nie zgadzał z jego decyzjami.
Lojalność była zresztą cechą obopólną w relacjach tych dwóch osób, co w świecie mało stabilnych relacji, zamachów i zdrad, było prawdziwym ewenementem.
Aziz skrytykował tez Amerykanów, że opuszczając Irak, zostawiają go na pastwe wilków, dążących do jak największego rozlewu krwi w jak największej ilości miejsc. Wyrokował, że plaga ta, może rozlać się na cały Bliski Wschód.
Powiedział też, Wszyscy jesteśmy ofiarami Ameryki i Wielkiej Brytanii. Zabili nasz kraj. W ostatnich siedmiu i pół latach okupacji pod przewodnictwem USA zniszczono irackie społeczeństwo. Życie straciło ponad milion ludzi, ponad cztery miliony opuściło kraj. Pozostały miliony głodnych i bezrobotnych.
Czy po takich słowach, krytycznie oceniających proces amerykańskiej „demokratyzacji” Iraku, można nie chcieć śmierci ich autora?
Zemsta czy miłosierdzie
Mówiąc o tym kontrowersyjnym dla wielu, wyroku na Tarika Aziza, trzeba też wspomnieć o nikłej, jednak teoretycznie możliwej procedurze mogącej unieważnić wyrok trybunału. Jest nią prawo łaski.
Byłoby ona możliwa, gdyby zarówno prezydent kraju, Jalal Talabani, który jest Kurdem jak i dwóch wice prezydentów, z których jeden, Tariq Al-Hashimi jest sunnitą, a drugi, Adil Abdul-Mahdi, szyitą, jednogłośnie wypowiedzieli się w tej sprawie za Tarikiem Azizem i okazali łaskę, anulując tym samym wyrok śmierci.
Czy tak się stanie i czy będzie to możliwe w wyjątkowo skomplikowanej rzeczywistości politycznej Iraku, czas pokaże.