Bartłomiej Cięszczyk: Europa bez Nabucco
Dla zapewnienia stabilności i bezpieczeństwa energetycznego w Europie gazociąg Nabucco miał częściowo uniezależnić niektóre kraje Europy od dostaw rosyjskiego gazu. Kluczowy projekt energetyczny Unii Europejskiej jednak upadł.
Węgierska spółka MOL poinformowała, że rozważa możliwość sprzedaży udziału w konsorcjum Nabucco Gas Pipeline International GmbH ze względu na obawy co do opłacalności projektu Nabucco, a nad podobnym krokiem zastanawia się także niemiecki RWE. Teraz Nabucco ma zastąpić Nabucco-West w zdecydowanie okrojonej wersji.
Zmiana w projekcie ma polegać na zmniejszeniu o połowę planowanych rocznych dostaw, ustalonych wcześniej na 31 miliardów metrów sześciennych. Trasa Nabucco-West prowadziłaby od bułgarsko-tureckiej granicy do austriackiego węzła gazowego Baumgarten w Austrii. Wcześniej mówiono o gazociągu długim na prawie 4000 kilometrów, od granicy gruzińsko-tureckiej do Austrii. Początkowo szacowano, że jego koszt zamknięcie się w kwocie poniżej ośmiu miliardów euro, w rzeczywistości byłoby to nawet aż 15 miliardów euro.
Na początku roku, jeden z najważniejszych udziałowców konsorcjum Nabucco Gas Pipeline International GmbH zajmującego się budową Nabucco – drugi co do wielkości niemiecki koncern energetyczny RWE - zapowiedział wycofanie się z projektu, tłumacząc się głównie przyczynami finansowymi. RWE uzależnił udział w budowie gazociągu od zakontraktowanych dostaw gazu z Azerbejdżanu i Turkmenistanu. Także i austriacki OMV jesienią ubiegłego roku skreślił Nabucco z listy swoich kluczowych inwestycji.
Pod koniec kwietnia węgierski koncern energetyczny MOL zapowiedział, że ze względu na rosnące koszty planowanego gazociągu wycofuje się z jego finansowania. Rzecznik prasowy MOL oświadczył, że projekt o tak wielkich nakładach jest nie do przyjęcia. Co więcej, wyraził wątpliwość co do możliwości zapewnienia w przyszłości wystarczających i ciągłych dostaw gazu dla tego gazociągu.
Eksperci zwracają uwagę na to, iż Węgry należą do konkurencyjnego rosyjskiego projektu South Stream mającego dostarczać gaz krajom na południu Europy przez Morze Czarne i są uzależnione od dostaw gazu z Rosji. - Chcielibyśmy, aby South Stream miał powiązanie z terytorium Węgier. Byłoby znacznie lepiej, gdyby przebiegał on przez kraj niż go omijał – powiedział węgierski premier, Victor Orban kilka dni spotkaniu z szefem Gazpromu, Aleksiejem Millerem w Budapeszcie. Dla Węgier obecnie najważniejsza jest rozbudowa powiązań międzysystemowych z sąsiadami i dywersyfikacja dróg dostaw surowca.
W ostatnim czasie coraz silniejszymi konkurentami Nabucco stały się inne projekty energetyczne mające transportować środkowoazjatycki gaz do UE. Do konkurentów Nabucco, projektów ITGI (Turcja – Grecja – Włochy) oraz TAP (Grecja – Albania – Włochy), dołączyły w ostatnich miesiącach nowe, czyli popierany przez koncern BP gazociąg SEEP i gazociąg TANAP, proponowany przez Turcję i Azerbejdżan.
Dla przyszłości energetycznej Europy nie jest jednak tak istotne, którym z tych gazociągów dotrze gaz do Europy. Sprawą decydującą dla bezpieczeństwa energetycznego Europy jest to, czy uda się w końcu zdywersyfikować dostawy gazu, bez udziału Rosji. Zależy to przede wszystkim od decyzji władz w Baku i Aszchabadzie.
Tekst pierwotnie ukazał się na www.rynekwschodni.pl