Grzegorz Wasiluk: Połowiczna czarno-żółta reforma podatkowa
„W biologii sprawa jest jasna. Nie da się być trochę w ciąży. A w polityce? Czy nie możnaby zmienić stylu rządzenia, a jednocześnie go nie zmienić? Umowa koalicyjna między CDU a FDP sprawia wrażenie takiej właśnie próby.” – podsumował zgryźliwie kompromis w sprawach gospodarczych między wolnorynkowymi liberałami z FDP a zsocjalizowaną chadecją CDU/CSU komentator zabarwionej konserwatywnie gazety codziennej „Frankfurter Allgemeine Zeitung” – Eckart Lohse. [1]
Ulgi podatkowe od dochodów osobistych dla małżeństw z dziećmi
Zacznę od pewnej liczby. Związek Podatników (Bund der Steuerzahler) wyliczył, że czterosobowa (ojciec, matka, dwoje dzieci) bardzo dobrze (80 tysięcy rocznie) zarabiająca rodzina zyska w ciągu (przyszłego; ulgi mają wejść w życie od 1 stycznia 2010) roku w wyniku porozumienia między FDP a CDU, zapisanego w umowie koalicyjnej, łącznie 72 euro i 64 centy miesięcznie (z tego na same ulgi podatkowe przypadnie 50 €). Dla porównania – zasiłek dla trwale bezrobotnych (Harz IV) wynosi w Niemczech około 1000 € miesięcznie na osobę. Z drugiej strony czarno-żółta koalicja będzie z pewnością usiłowała sobie przypisać znacznie większą sumę zwolnień podatkowych, a mianowicie (trzymając się w. w. przykładu) 206 € miesięcznie. Okazuje się jednak, że jest to wspólna zasługa kilku kolejnych rządów, od gabinetu kanclerza Schrödera (1998-2003) poczynając. Trzeba też koniecznie zaznaczyć, że zmniejszanie podatków obejmie w największym stopniu najlepiej zarabiających. Np. taka sama rodzina, ale z miesięcznym dochodem z pracy o połowę mniejszym dostanie już tylko 89 € ulg podatkowych, z tego 49 od nowej koalicji. Na jej dobro warto zapisać, że postępuje właściwie, rozdielając nowe ulgi mniej więcej po róno. Nie chodzi mi zaś wcale o tzw. sprawiedliwość społeczną, ale o celowość ekonomiczną; średniozamożnych i ubogich jest o wiele więcej niż najlepiej zarabiających oraz wręcz bogatych i to dochody tej pierwszej grupy najmocniej wpływają na koniunkturę.
Prócz tej oczywistości chadecko-liberalne ustalenia w sprawie wpływania przez państwo na dochody ludności zawierają jeszcze trzy wątki: 1) uprzywilejowanie podatkowe małżeństw z dziećmi (małżeństwa bezdzietne otrzymają zupełnie symboliczne ulgi w podatku dochodowym, a kawalerowie i panny żadnych; przynajmniej do 2011); 2) odliczenie większej niż dotąd części sum wydanych na powszechne oraz prywatne ubezpieczenia zdrowotne i emerytalne od podstawy opodatkowania w zamian za wyższe opodatkowanie emerytur; 3) wyższe dodatki na dzieci. [2] Tak oto państwo jedną kieszeń napełnia, a z drugiej wyciąga. Schemat znany z inych czasów i z (tak jakby) innego ustroju, zwłaszcza tym, którzy trochę dłużej żyją na świecie. Jednak mniejsza z tym, bo główny błąd zdaje się leży w czym innym. Otóż pani Merkel i jej doradcy wyobrazili sobie, że dzięki temu, że dobrze zarabiający obywatele będą w stanie kupić dzieciom parę lodów czy lizaków więcej niż dotąd, dojdzie do nakręcenia koniunktury. Pani Merkel i jej doradcy najwyraźniej nie rozumieją albo nie chcą przyjąć do wiadomości tego, że główną kulą u nogi niemieckiej gospodarki są wysokie koszty pracy, a spośród nich przede wszystkim wysokie podatki i świadczenia, jakie muszą płacić pracodawcy od każdej zatrudnionej osoby. Przy tym okazuje się, że otrzymywane w zamian przez obywateli świadczenia i usługi stanowią coraz mniej wydolny system, który coraz więcej zużywa pieniędzy na własne tzw. potrzeby (czyli na administrowanie i niezłe z tego życie), wymuszając coraz wyższe składki za coraz mniej tzw. bezpłatnych usług oraz coraz niższe sumy rent i emerytur.
Na dłuższą metę koniunkturę w Niemczech mogą rozruszać na dobre, a w następstwie tego zlikwidować trwałe i masowe bezrobocie wyłącznie radykalne reformy gospodarki i państwa: niski (rzędu 10-15 %) podatek liniowy (jednakowy dla wszystkich) oraz ograniczenie liczby a także wynagrodzeń zatrudnionych w aparacie państwowym wraz z poważnym ograniczeniem zakresu zainteresowań tego aparatu (odgórnych regulacji). Nie chcąc powtarzać w kółko tego samego dodam tylko, że jedną z głównych przyczyn zamykania oczu na ten podstawowy fakt może być to, że stosunki w UE rozwijają się w kierunku wyłącznie coraz większego etatyzmu.
Kamień u szyi niemieckiej gospodarki równie ciężki jak dotąd
Postanowienia części podatkowej umowy koalicyjnej wykraczającej poza zagadnienie dochodów ludności w pełni potwierdzają taką ocenę. Do 7 % ma zostać zmniejszony podatek od wartości dodanej (VAT) za usługi noclegowo-gastronomiczne (hotele, schroniska). Nie zostanie nałożony podatek VAT na usługi pocztowe (co w dobie internetu oraz firm kurierskich jest w interesie samego państwa), ale nie wyklucza się tego w przypadku usług komunalnych. Jeśli chodzi o przedsiębiorstwa, to zapowiedziano też wzmożone kontrole czy (objęte rabatami; cały czas mowa o VACie za zakup pojazdów i paliwa do nich) samochody służbowe nie są wykorzystywane na prywatne potrzeby. Z drugiej strony nakazano urzędom skarbowym zaogrąglać w dół sumy podatku spadkowego. Czy te posunięcia spowodują w sumie zmiejszenie czy też zwiększenie kosztów prowadzenia działalności gospodarczej, trudno na razie osądzić. „Na brudno” wychodzi zmiejszenie o około miliard euro (dla porównania zwolnienia dochodów ludności powinny pozostawić w jej rękach dodatkowo ok. 21 mld) [3], ale raczej nikt nie da sobie za to uciąć ręki.
W końcu ktoś przyjdzie i zrobi porządek
Angela Merkel wyprowadziła CDU na lewo, wyraźnie poza polityczne centrum, na pole, na którym dotąd obozowała SPD. Błyskotliwy sukces wyborczy FDP udowodnił jej jednak, że duża część Niemców nawet w warunkach obecnego poważnego kryzysu gospodarczego i finansowego nie ma zamiaru pogodzić się z nazbyt wielkim uszczerbkiem mechanizmów wolnorynkowych.” – napisał cytowany przeze mnie na samym wstępie Eckart Lohse.
Cała ta sytuacja przypomina to, co działo się w W. Brytanii w okresie drugiego rządu Wilsona (1974-76). Po krótkim (trzyletnim) okresie rządów konserwatystów (zresztą – kolejna analogia – też socjalizujących pod przywództwem Edwarda Heatha) przywódca Partii Pracy, mocno wówczas czerwonej, ale uzależnionej od poparcia Partii Liberalnej, przystąpił do łączenia wody z ogniem. Mając do czynienia z alarmującą sytuacją gospodarczą Brytanii, związaną ze skutkami pierwszego wstrząsu naftowego, był zmuszony pójść na ustępstwa wobec prywatnego kapitału, aby jak najszybciej zagospodarować ropę i gaz z Morza Północnego. Jednocześnie jednak jego dobroć dla wręcz skomunizowanych związków zawodowych nie miała granic. Wynik ogólny był taki, jaki być musiał. Nie zadowolił do końca nikogo, gospodarka kulała dalej, aż wreszcie doszła do władzy osoba mająca program naprawdę głębokich zmian i żelazną wolę ich przeprowadzenia.
Nie sposób dziś przewidzieć, kto okaże się „żelazną damą” albo „żelaznym kanclerzem” Niemiec za parę lat, tak samo jak po nagłym powrocie do władzy Harolda Wilsona nikt jeszcze sobie nie wyobrażał rządów pani Thatcher. Coraz bardziej jasne staje się jedno. Niemcy muszą się obudzić i zdać sobie sprawę, że jak długo SPD lub CDU/CSU będą trzymać ster rządów, tak długo nie nastąpią poważne zmiany na lepsze w sytuacji ich samych i ich wielkiego i ważnego kraju. Sytuacja w Niemczech będzie zaś rzutować na sytuację całego Eurolandu, całej UE i całego naszego kraju. Czy to się komu podoba czy nie.
Na podstawie:
[1] http://www.faz.net/s/Rub4D6E6242947140018FC1DA8D5E0008C5/Doc~E7ACA29E9E8EA47459BC6DCFB3F501BB4~ATpl~Ecommon~Scontent.html
[2] http://www.welt.de/finanzen/article4985116/Von-wem-die-Steuergeschenke-wirklich-stammen.html
[3] http://www.faz.net/s/Rub4D6E6242947140018FC1DA8D5E0008C5/Doc~E540D6150506B4443A031609C80E22AAB~ATpl~Ecommon~Scontent.html
[4] http://www.taz.de/1/politik/deutschland/artikel/1/%5Cdie-regierung-wird-unglaubwuerdig%5C/
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.