Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Jakub Kłoszewski: Mario Monti - zbawca Europy?

Jakub Kłoszewski: Mario Monti - zbawca Europy?


24 listopad 2011
A A A

„Pogłoski o mojej śmierci są mocno przesadzone”, przez lata cytat z Marka Twaina zdawał się być credo Silvio Berlusconiego, schyłek jego rządów wieszczono już wielokrotnie i zawsze przedwcześnie. Berlusconi zdawał się być wieczny. Od 12 listopada 2011 nie jest już premierem Włoch.

Przez ostatnie miesiące wielu Włochów marzyło o upadku Berlusconiego. Wyobrażali sobie otwierane butelki szampanów, niezliczone uściski z przyjaciółmi i wszechobecną radość. Rzeczywiście Berlusconi odszedł w błysku fleszy, ale nie można powstrzymać się od uczucia, że ten koniec był niespodziewany i nagły. Wielu ludzi zgromadzonych w mroźny sobotni wieczór na Piazza del Parlamento w Rzymie świętowało jak marzyli, ale wielu nie mogło uwierzyć, że to następuje tak po prostu. Berlusconi miał problemy od zawsze, ale zawsze wychodził z nich bez szwanku.

Włosi świętują w tym roku 150 lat od zjednoczenia. Problemem od samego początku istnienia ich państwa była słabość demokracji i społeczeństwa. Sytuacja polityczna we Włoszech od lat była niezmienna – dla Berlusconiego nie było alternatywy. Lewica od dłuższego czasu trwa w permanentnym kryzysie, jest niemrawa i nie potrafi się zjednoczyć. Dwuletnie rządy lewicy pod przewodnictwem Romano Prodiego skończyły się katastrofą.

Dla Włochów polityka stanowiła wybór między większym złem, a mniejszym. Społeczeństwo obawiało się, że gdy odejdzie Berlusconi, znów rozpocznie się walka o władzę. To właśnie stanowiło siłą napędową dla „berlusconizmu” - moralna i polityczna słabość społeczeństwa włoskiego. Berlusconi, który jest właścicielem kilku telewizji, potrafił przez lata wychować sobie wyborców.

Berlusconi zdawał się być wieczny, bo obywatele go kochali. Dla większej części społeczeństwa jego życie erotyczne wcale nie budziło oburzenia – Włosi wyznają zasadę „nikt nie jest święty”. Jego barwne erotycznie życie, pełne skandali politycznych przez lata bawiło Włochów, którzy uwielbiają historie tego typu. Był jednym z nich.

Zmiana nastrojów we Włoszech była zauważalna już od dawna. Poparcie Berlusconiego stopniowo spadało, z 60% w 2008 do 20% w 2011. Obywatele mieli dość nieustannych skandali i procesów premiera. Zarzucali mu nieróbstwo i większe zaabsorbowanie własnym życiem erotycznym niż przeciwdziałanie kryzysowi pukającego do włoskich drzwi. Jednakże to nie obywatele go obalili. Berlusconi przegrał z powodu szalejących rynków finansowych, które rozciągnęły nad Włochami wizję kryzysu gospodarczego na miarę tragedii greckiej. We wrześniu obniżono ratingi Włoch, sytuacja stawała się coraz bardziej nerwowa.

Włochy potrzebowały reform, a one przyszłyby czy za Berlusconiego, czy też bez niego. Berlusconi stał się ofiarą wojny politycznej. Przegrał, stał się balastem dla swojej partii. Sondaże jego partii- Ludu Wolności (Popolo della Liberta – PdL) nieustannie spadały.

Rosnące problemy gospodarcze i napływające zewsząd informacje o potencjalnym zagrożeniu, które może spowodować nieszczęścia podobne do tych w Grecji sprawiły, że erotyczne przygody Berlusconiego zaczęły irytować obywateli. Uznali, że zamiast zajmować się gospodarką i ich portfelami Berlusconi zajmuje się swoimi słynnymi imprezami „bunga-bunga”.

Wszystkie te okoliczności doskonale wykorzystali wrogowie Berlusconiego. Liga Północy – koalicyjna partia chcąca niepodległości północy Włoch - widząc zagrożenie kryzysem gospodarczym, wolała cofnąć swoje poparcie dla rządu by nie stać się współodpowiedzialnym za kryzys i nie stracić swojego kapitału politycznego. Berlusconi stracił większość i wiedział, że jego dni są policzone.

Ulice Rzymu były tego dnia spokojne, nikt nie wyszedł na ulicę, sądząc, że to tylko kolejne głosowanie nad votum zaufania. Berlusconi przetrwał kilkadziesiąt takich głosowań, toteż nikt nie wierzył, że nagle rzeczywistość się odmieni, ale sam Berlusconi był świadom, że tym razem może mu się nie udać „przekonać” niektórych posłów, metodami znanymi tylko sobie. Berlusconi przegrał, stracił większość i obiecał, że odejdzie, gdy obie izby parlamentu zaakceptują kolejny pakiet oszczędnościowy. Była to najprawdopodobniej gra na czas, w celu ugrania jak największego kapitału politycznego, bo w końcu polityk taki jak Berlusconi nie odszedłby ze stanowiska za darmo. Głosowanie nad pakietem oszczędnościowym zaplanowano na sobotę, 12 listopada.

Tego dnia tłumy Włochów zaczęły gromadzić się na Piazza del Parlamento jeszcze na długo przed ostatecznym głosowaniem. Przeciwnicy “Il Cavaliere” poczuli się silni i uświadomili sobie, że to koniec niepokonanego Silvia. Rozpoczęły się śpiewy “Uciekaj złodzieju” czy “Ciao Bello”. Było tam wielu, którzy określali 12 listopada jako dzień upadku dyktatury we Włoszech. Po głosowaniu ponad 200 osób ruszyło spod parlamentu wzdłuż Via del Corso krzycząc „Zrezygnuj!”. Cokolwiek Berlusconi by nie zrobił, Włosi stracili cierpliwość, mieli dość komedii u szczytów władzy, chcieli wreszcie mieć rząd profesjonalistów, a nie kabaret. Boski Silvio odszedł zgodnie z obietnicą, kiedy ów pakiet został przyjęty w obu izbach włoskiego parlamentu.

Na ulicach sąsiadujących z włoskim parlamentem rozpoczęło się świętowanie. Pojawiła się między innymi orkiestra, która zaczęła grać utwór “Alleluja” z oratorium “Mesjasz” G.F. Haendla. Ludzie nazwali tę euforię „Ciao Silvio Bunga-Bunga Party”.

Radość Włochów budziło również nazwisko jego następcy, jeszcze niepewne, ale coraz bardziej prawdopodobne. Nadchodził „Super Mario”.

Nazwisko Mario Montiego, jako potencjonalnego następcy Berlusconiego, pojawiała się od dawna. Były premier spotkał się na obiedzie z prawdopodobnym następcą kilka godzin przed rezygnacją.
Główne partie we włoskim parlamencie ustaliły wspólnie, że Mario Monti, były komisarz unijny ds. konkurencji, ma być bezpartyjnym premierem do potencjalnych przyśpieszonych wyborów w 2012 lub końca kadencji parlamentu w 2013 roku, zależnie od efektów jego działań.

Urodzony w 1943 roku Mario Monti, studiował we Włoszech i na Yale, to specjalista od sektora bankowego, jest profesorem słynnego z wielu wybitnych absolwentów dziedzinie finansów uniwersytetu Boccioni w Mediolanie. Berlusconi jako premier wyznaczył go na komisarza unijnego w 1994, gdzie zajmował się polityką antymonopolową. Zasłynął m.in. słynnym sprzeciwem wobec koncentracji kapitału w wyniku fuzji Honeywell i General Electric.

Mario Monti zaproponował Włochom rząd technokratów, w jego skład weszli wyłącznie bankierzy, dyplomaci, eksperci w dziedzinie bankowości, biznesu i gospodarki. Nie ma tam żadnego polityka. Monti osobiście zajmie się ekonomią. Wśród członków „rządu bez polityków” są m.in. Giuglio Terzi di Sant’Agata, dotychczasowy ambasador Włoch w USA, który zajmie się dyplomacją, szefową MSW będzie Anna Maria Cancellieri, a Obroną Narodową będzie zajmował się admirał Giampaolo Di Paola, przewodniczący Komitetu Wojskowego NATO. Wśród ważnych postaci warto wspomnieć również Corrado Pasera, dotychczasowego szefa jednego z największych włoskich banków, któremu powierzono tekę ministra rozwoju gospodarczego, infrastruktury i transportu oraz rektora katolickiego uniwersytetu w Mediolanie Lorenzo Ornaghi, nowego ministra kultury. Premier Monti zgodził się również by jego rząd w reformach wspierały specjalne misje obserwacyjne ekspertów z MFW, Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego.

Monti otrzymał ogromny pakiet zaufania, ludzie przyjęli go z euforią, mówiąc, że nadchodzi „wielki anty-Berlusconi”. O odmienności nowo wybranego premiera od swego poprzednika świadczyć może między innymi to, że w niedzielę, dzień po dymisji Berlusconiego, kiedy było już prawie pewne, że to właśnie Mario Monti zostanie desygnowany przez prezydenta na premiera, całe Włochy obiegły zdjęcia kandydata wraz z żoną wychodzących z mszy.

Mario Monti staje przed wielkim wyzwaniem. Włosi są uszczęśliwieni odejściem Berlusconiego, którego obwiniali o zagrażający państwu kryzys gospodarczy. Monti musi wprowadzać reformy, które nie przysporzą mu na pewno popularności, ale nie objął tego stanowiska by być popularnym, to twardy gracz, który nie zważa na słupki popularności. Zrobi co zrobić trzeba.

Umberto Bossi z Ligii Północy, która chce odłączenia północnych Włoch od republiki, nie wierzy w Montiego. Stwierdził, że „Monti jest przykrywką. Wzięli go do ciężkiej roboty, a wykopią, kiedy naród się wkur...”.

Zarzuca Montiemu, że będzie reprezentować interesy świata finansjery i banków. Po wyborze go na premiera pojawiały się nieliczne protesty również lewicowych organizacji studenckich między innymi w Rzymie, Neapolu i Mediolanie.

Mario Monti uzyskał votum zaufania w rekordowym tempie – zajęło mu to zaledwie 5 dni od dymisji Berlusconiego. 17 listopada, w czwartek poparła go zarówno PdL jak i opozycyjna, lewicowa Partia Demokratyczna.

Sam Monti podkreślił, że chce rządzić do 2013 roku i nie popiera przedterminowych wyborów, które proponuje Berlusconi. Ta zapowiedź nie spodobała się byłemu premierowi, który powiedział, że Monti do rządzenia potrzebuje głosów jego partii i nie będzie ona zgadzać się na każdą propozycję nowego premiera.

Wśród pierwszych zapowiedzi działań nowego rządu jest m.in. zaostrzenie cięć w budżecie i uzyskanie blisko 60 mld euro do 2013 r., zgodnie z ustaleniami przyjętymi latem. Zapowiada też wyraźną redukcję długu publicznego wynoszącego 120 proc. PKB w tym celu mają zostać przyjęte reformy zmniejszające bezrobocie i pobudzające wzrost gospodarczy.

Sytuacja gospodarcza Włoch pomimo tego co mówią media nie jest tragiczna, pewne działa zostały już podjęte i będą stopniowo wdrażane w życie. Cała histeria była napędza niestabilnością polityczną pod rządami Berlusconiego, sytuacja jest ciężka i wymaga długich, licznych i bolesnych reform jeśli Włochy nie chcą podzielić losu Grecji. Niezbędne jest uproszczenie biurokracji, przeprowadzenie reformy emerytalnej, podniesienie wieku emerytalnego, prywatyzacja oraz obniżenie dużego bezrobocia wśród młodych.

Pierwszym zadaniem Montiego jest przekonanie rynków, o bezpieczeństwie inwestowania we Włoszech, pomimo niedawnego nieznacznego obniżenia ratingu Włoch z AA+ na A+. Kluczowe w tym wypadku będą oprocentowania włoskich obligacji, od czego Monti ma rozpocząć swoje urzędowanie.

Desygnowanie na premiera Mario Montiego ucieszyło również włoskich biskupów, którzy od dłuższego czasu wycofywali swoje poparcie dla Berlusconiego. Kościół we Włoszech był w nieciekawej sytuacji – musiał popierać prawicowego premiera, który prowadził bardzo odległe od doktryny katolickiej życie. Berlusconi nie miał alternatywy – jeśli nie on to lewica, która chciała liberalizacji prawa w zakresie eutanazji, aborcji czy in vitro. Kościół w tym wypadku decydował się na wybór mniejszego zła. W nowym rządzie wielką niespodzianką jest między innymi obecność związanego z Watykanem, bardzo znanego działacza katolickiego, Andrei Riccardiego, założyciela rzymskiej Wspólnoty świętego Idziego.

Mylne jednak jest mniemanie, że Berlusconi już się skończył. Popolo della Liberta ujawniło, że kandydatem na premiera po najbliższych wyborach parlamentarnych w 2013 roku ma być Angelino Alfano – jeden z najbliższych współpracowników Berlusconiego, minister sprawiedliwości w jego rządzie, którego sam Boski Silvio wskazywał na swojego potencjalnego następcę.

2013 rok to również koniec kadencji prezydenta Włoch. Obecnie funkcję tę sprawuje Giorgio Napolitano. Kilka godzin po dymisji rządu na ulicach Rzymu pojawiły się plakaty PdL dziękujące premierowi za pracę z hasłem „Berlusconi – Presidente”. Berlusconi niejednokrotnie wspominał, że marzy o Kwirynale, gdzie znajduje się Pałac Prezydenta. Prezydent we Włoszech jest wybierany na siedmioletnią kadencję przez specjalne zgromadzenie Izby Deputowanych, Senatu i przedstawicieli wszystkich regionów Włoch. Dymisja Berlusconiego zdaje się być zatem jedynie krótką przerwą w tej włoskiej telenoweli.