Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Paweł Pustelnik: Monti leczy czy szarlatani?

Paweł Pustelnik: Monti leczy czy szarlatani?


14 luty 2012
A A A

W przyszły wtorek Włochy czeka reprymenda ze strony Komisji Europejskiej. Tak przynajmniej wynika z nieoficjalnych informacji dotyczących raportu mającego ujrzeć światło dzienne w Strasburgu. Czyżby dieta serwowana przez nowego premiera nie dawała efektów?

Odkąd Silvio Berlusconi ustąpił ze stanowiska premiera Włoch, technokratyczny rząd zajął się intensywną pracą nad postawieniem kraju z powrotem na nogi. Mario Monti z zespołem złożonym ze środowiska elitarnego uniwersytetu Bocconi wziął się za face lifting. Za ich przyczyną europejski sześciopak ekonomiczny miał pobudzić rozleniwioną polityką Berlusconiego gospodarkę i dotrzeć do sedna włoskich problemów.

Jak na razie osiągnięcia są bardzo przeciętne. Był płacz przy ogłaszaniu cięć budżetowych, ale łzy minister pracy i opieki społecznej złote nie były, więc na gospodarkę znacząco nie wpłynęły. Projekt Montiego musiał być drastyczny, gdyż sytuacja stawała się coraz bardziej krytyczna, a jedynym remedium mogła być terapia szokowa. Rozpoczęły się inwestycje w infrastrukturę, rozpoczęła się kampania poszerzania dostępu do zawodu taksówkarza, lekarza, prawnika… Efektów nie można się spodziewać w ciągu kilku miesięcy, ale mimo pozytywnego przekazu, Włochy nie poszybowały w opinii agencji ratingowych. Giełdzie w Mediolanie też brakuje temperamentu.

Powodem spowolnionej reakcji jest z całą pewnością nawarstwienie złych praktyk, które zadomowiły się na Półwyspie. Włochy zachowują się jak bezrobotny, który przez długi czas nie może znaleźć pracy. Po przekroczeniu pewnej granicy czasowej, ponowne zatrudnienie jest niemal niemożliwe. Jeżeli zadłużenie kraju sięga prawie 120 % PKB i sytuacja taka ma miejsce od ponad dwudziestu lat jakiekolwiek zabiegi muszą być nie tylko precyzyjne jak cięcie skalpela, ale również stanowcze i w dużej dawce. Włoskiemu rządowi nie jest też łatwo pożyczać pieniądze na planowane inwestycje, ponieważ koszty pożyczki zaciąganej poprzez obligacje są znacznie wyższe niż na przykład w przypadku Niemiec.

Włosi powoli tracą cierpliwość. Nieprzyzwyczajeni do czekania na efekty niecierpliwią się rosnącą inflacją i cięciami, które zaczynają odczuwać na własnej skórze. Nikogo nie pocieszyła też informacja, że agencja Standard and Poor’s obniżyła ratingi 34 włoskich banków. Monti może z dnia na dzień ze zbawcy i eksperta zamienić się w kukłę paloną na ulicach. Rewolucja ma to do siebie, że zjada swoje dzieci?