Piotr Bajor: Umowy charkowskie - zdrada stanu czy wyraz strategicznego partnerstwa?
Podpisane 21 kwietnia br. w Charkowie umowy w sprawie przedłużenia stacjonowania rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu do 2042 roku w zamian za obniżkę dostarczanego Ukrainie gazu wyzwoliły duże emocje i skrajne oceny.
Politycy opozycji oskarżyli prezydenta Wiktora Janukowycza o zdradę państwa, złamanie konstytucji i doprowadzenie do zagrożenie ukraińskiej suwerenności. Zupełnie inaczej umowy te oceniają politycy koalicji rządowej. W ich ocenie, podpisane dokumenty są wielkim sukcesem Janukowycza w polityce zagranicznej – umacniają bowiem bezpieczeństwo narodowe, są symbolem nowego otwarcia w stosunkach ukraińsko-rosyjskich i wyrazem strategicznego partnerstwa. Te skrajnie odmienne opinie dobrze odzwierciedlają szerszy problem ukraińskiego państwa związany z brakiem jasno określonego interesu narodowego i racji stanu we współczesnych stosunkach międzynarodowych.
Co podpisano w Charkowie?
Podczas spotkania prezydentów Miedwiediewa i Janukowycza w Charkowie podpisane zostały dwa dokumenty. Pierwszy z nich, to dodatkowy protokół do umowy między Naftohazem i Gazpromem z 19 stycznia 2009 roku w sprawie dostaw gazu na Ukrainę w latach 2009-2019. Protokół podpisany został przez szefów tych spółek – Jewhenija Bakulina i Aleksieja Millera.
W protokole ustalono, że Ukraina otrzyma zniżkę na zakup rosyjskiego gazu, która jednak nie obciąży budżetu Gazpromu, ponieważ będzie wynikiem obniżenia przez rosyjski rząd ceł eksportowych na dostarczany Ukrainie surowiec. W związku z przewidywanym przez protokół zwiększeniem dostaw surowca w 2010 roku do poziomu 36,5 mld metrów sześciennych (w kolejnych latach do 40 mld), dochody Gazpromu powinny jeszcze wzrosnąć, co dla tej spółki ma spore znaczenie w kontekście dużych strat jakie poniosła w czasie ostatniego kryzysu gospodarczego. Drugi dokument podpisany został przez prezydentów Rosji i Ukrainy i dotyczy przedłużenia terminu stacjonowania rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu o 25 lat. Okres ten liczony będzie od zakończenia obowiązywania obecnej umowy, która przewiduje dzierżawę portu do 2017 roku. Tym samym rosyjska flota stacjonować będzie na Krymie co najmniej do 2042 roku, z możliwością przedłużenia na kolejne 5-letnie okresy. Umowa ta bezpośrednio wiąże przedłużenie terminu stacjonowania floty z udzieloną Ukrainie zniżką na gaz, która ustalona została na poziomie 30 procent ceny rynkowej, jednak nie więcej niż 100 dolarów za tysiąc metrów sześciennych.
Prezent dla opozycji
W rozmowie z Portalem Spraw Zagranicznych Julia Tyszczenko - ekspert z kijowskiego Niezależnego Centrum Badań Politycznych podkreśla, że Janukowycz nie mógł zrobić lepszego prezentu słabej i rozdrobnionej opozycji. „Skłóceni liderzy podzieleni przez własne ambicje i wzajemną niechęć po raz kolejny zjednoczyli się w walce przeciwko Janukowyczowi, którego uważają za wspólnego wroga. Nie sądzę jednak, by ta współpraca mogła mieć długoterminowy charakter” – podkreśla Tyszczenko. Trudno nie zgodzić się z tym stanowiskiem, szczególnie jeśli chodzi o liderkę opozycji Julię Tymoszenko, której pozycja po przegranych wyborach prezydenckich uległa znacznemu osłabieniu. Przez kilka tygodni Tymoszenko nie mogła pogodzić się ze swoją porażką, a na stronę Janukowycza przechodzili kolejni deputowani jej bloku oraz zaufani współpracownicy. Podpisane w Charkowie umowy przywróciły Tymoszenko do głównego nurtu ukraińskiej polityki. Przyćmiona charyzma nabrała nowego blasku, a liderka BJuT zaczęła być kreowana na jedynego polityka – patriotę, który jest w stanie rozpocząć walkę z obecnie rządzącymi na Ukrainie „zdrajcami” stanowiącymi zagrożenie dla ukraińskiej państwowości. W tej sytuacji trudno oczekiwać długofalowej współpracy zjednoczonej opozycji. Z pewnością pozostali liderzy, m.in. Arsenij Jaceniuk czy Wiktor Juszczenko nie zgodzą się, by na czele frontu walki z Janukowyczem stanęła właśnie Tymoszenko, tym bardziej, że w sprawie floty jest ona mało wiarygodna.
Błąd wizerunkowy
W reakcji na podpisane w Charkowie dokumenty deputowani opozycyjni złożyli w Radzie Najwyższej wniosek o powołanie komisji śledczej, której zadaniem będzie wyjaśnienie przyczyn i okoliczności podpisania przez Janukowycza tych umów.
Niejednoznaczność ukraińskiej konstytucji
Jednym z najczęściej pojawiających się zarzutów wobec Janukowycza są oskarżenia o złamanie ukraińskiej konstytucji. W przyjętej w 1996 roku ustawie zasadniczej, w dwóch miejscach znalazły się zapisy dotyczące Floty Czarnomorskiej. W art. 17 konstytucja stwierdza, „że na Ukrainie nie dopuszcza się stacjonowania zagranicznych baz wojskowych”. Dla polityków oskarżających prezydenta zapis ten jest jednoznaczny i umowa z Charkowa jest jego złamaniem. Problem polega jednak na tym, że w dalszej części są przepisy, które pozwalają na zupełnie inną interpretację. W art. 15 pkt. 14 przepisów przejściowych mowa jest o tym, że „wykorzystanie istniejących baz wojskowych na terytorium Ukrainy w celu tymczasowego stacjonowania zagranicznych jednostek wojskowych możliwe jest na warunkach dzierżawy wg zasad wyznaczonych umowami międzynarodowymi ratyfikowanymi przez Radę Najwyższą Ukrainy”. Zwolennicy umowy charkowskiej twierdzą, że jest ona przedłużeniem porozumień z 1997 roku, a stacjonowanie floty w dalszym ciągu ma charakter tymczasowy. Powyższe zapisy są więc niejednoznaczne i pozwalają na dowolną interpretację, warunkowaną jedynie sympatiami politycznymi. Na tę dwuznaczność konstytucji zwracają również uwagę prawnicy z Biura Ekspertyz Rady Najwyższej, którzy oceniali zgodność z konstytucją wniesionej do ratyfikacji umowy. Eksperci podkreślili, że nie można jednoznacznie stwierdzić, czy umowa jest zgodna z konstytucją i przypomnieli, że w takiej sytuacji ustawa zasadnicza przewiduje możliwość zwrócenia się do Sądu Konstytucyjnego o wyrażenie stanowiska w tej sprawie. Problem jednak polega na tym, że zgodnie z art. 151 pkt. 1 konstytucji, prawo złożenia wniosku do Sądu Konstytucyjnego w tym przypadku mają prezydent i ukraiński rząd. Trudno więc oczekiwać, by obecne władze zdecydowałyby się na ten krok skoro są przekonane o zgodności z konstytucją podpisanego dokumentu. Tym bardziej, że przecież z Rosjanami ustalili nadzwyczaj ekspresowe tempo jego ratyfikacji…
Przyjaźń czy interesy?
Podpisanie umowy w sprawie przedłużenia stacjonowania floty w Sewastopolu zupełnie inaczej odebrano w Rosji. W większości komentarzy prasowych porozumienia uznano za spory sukces Miedwiediewa w polityce zagranicznej. „Trudno było oczekiwać innej reakcji” – podkreśla w rozmowie z Portalem Spraw Zagranicznych prof. Hryhorij Perepelyca z Instytutu Stosunków Międzynarodowych w Kijowie. Dodaje on, że z punktu widzenia militarnego rosyjska flota nie ma wielkich zdolności bojowych, jednak zachowuje znaczenie strategiczne w basenie Morza Czarnego. „Nie należy również zapominać o wpływie na procesy społeczno-polityczne zachodzące na Ukrainie, a na Półwyspie Krymskim w szczególności. Posiadając bazę wojskową na terytorium Ukrainy Rosja zachowuje olbrzymie elementy wpływu na nasze państwo i w pewien sposób ogranicza ukraińską suwerenność” – dodaje Perepelyca. Warto odnotować, że przeciwko ratyfikacji dokumentu w Dumie Państwowej ostentacyjnie zaprotestowała Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji Władimira Żyrinowskiego, której deputowani nie wzięli udziału w głosowaniu. Podczas debaty nad dokumentem, Żyrynowski nie kwestionował samego porozumienia, jednak podkreślał, że zadeklarowana zniżka na gaz w wysokości 40 mld dolarów jest zbyt dużym ustępstwem ze strony Rosji. Podkreślił on, że Ukraińcy nie zasługują na taki „prezent”, ponieważ władze tego państwa są nieprzewidywalne i w przyszłości mogą zerwać podpisaną w Charkowie umowę. Wypowiedź Żyrynowskiego wpisuje się w kontekst rosyjskiego dowcipu o różnicy korupcji w Rosji i na Ukrainie. W Rosji otrzymując łapówkę urzędnik dziękuje i mówi kiedy sprawa zostanie załatwiona. W ukraińskim przypadku urzędnik bierze pieniądze, dziękuje i stwierdza, że sprawy raczej nie da się załatwić.
Premier Ukrainy Mykoła Azarow ustaloną zniżkę na poziomie 4 mld dolarów rocznie ocenia w kategoriach zastrzyku finansowego w ramach inwestycji bezpośrednich, których pilnie potrzebuje ukraińska gospodarka. Rozpatrując podpisaną umowę z tego punktu widzenia zagwarantowane roczne inwestycje na tym poziomie byłyby niezwykle pomocne dla odradzającej się po kryzysie gospodarki Ukrainy. Należy jednak podkreślić, iż rzekome inwestycje nie będą napływającą „żywą gotówką”, a stanowić będą oszczędności od nominalnej ceny gazu, o których przeznaczeniu w dalszym ciągu zadecydują sami Ukraińcy. Przewodniczący Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Rady Najwyższej Anatolij Hrycenko stwierdza również, że paradoksalnie Ukraina na zniżce gazowej nie zyska, a w długoterminowej perspektywie nawet straci. Deputowany podkreśla, że Rosja nie daje nic za darmo i rabat gazowy Ukraina będzie musiała spłacić z nadwyżką poprzez konkretne ustępstwa gospodarcze i polityczne. Z doniesień prasowych wynika, że Rosja zainteresowana jest przejęciem udziałów w mających strategiczne znaczenie przedsiębiorstwach branży atomowej, energetycznej, lotniczej, portowej i transportowej. Większość z tych firm wymaga inwestycji finansowych, jednak w przyszłości mogą gwarantować spore zyski, na które właśnie liczą Rosjanie. Rabat gazowy można traktować więc jako swego rodzaju polityczną gwarancję dla rosyjskich inwestycji w kluczowe sektory ukraińskiej gospodarki i faworyzowania inwestorów z tego państwa podczas procesu prywatyzacji. W tym kontekście poniesione przez Rosję „wydatki” gazowe, jeśli nie w całości, to w części zrekompensują się poprzez przyszłe dochody z przejętych ukraińskich przedsiębiorstw.
Mocarstwowa rywalizacja
Nie należy również zapominać o równie ważnej, jeśli nie ważniejszej kwestii sojuszu politycznego Rosji i Ukrainy. W komentarzu udzielonym Portalowi Spraw Zagranicznych Oleksandr Pałyj z Instytutu Polityki Zagranicznej Akademii Dyplomatycznej Ukrainy podkreśla, że prezydent Janukowycz stanowi gwarancję dla stabilności tego sojuszu. Pałyj dodaje, że sojusz ten charakteryzuje się ustępstwami Ukrainy na rzecz Rosji przede wszystkim w sprawach, które były osią konfliktu za prezydentury Juszczenki. „Chodzi tutaj przede wszystkim o interpretację wspólnej historii, (gloryfikowanie Ukraińskiej Powstańczej Armii, ocenę Wielkiego Głodu), przywracanie rosyjskiego języka do szerokiego funkcjonowania w życiu publicznym, kulturalnym i naukowym, a także realizowaną przez Ukrainę politykę zagraniczną” – dodaje Pałyj. W tym ostatnim przypadku mamy do czynienia z całkowitą zmianą priorytetów na międzynarodowej arenie. Ukraina oficjalnie zrezygnowała ze starań o uzyskanie członkostwa w NATO, co dla Rosji jest dużym sukcesem politycznym i jednocześnie ogromną ulgą. Obecne władze Ukrainy odchodzą również od sztandarowych projektów Juszczenki wymierzonych przeciwko Rosji, przede wszystkim jeśli chodzi o dywersyfikację dostaw surowców energetycznych czy też rozwoju i umocnienienia na przestrzeni postradzieckiej organizacji GUAM. Obecnie można stwierdzić, że te popierane przez poprzednią administrację amerykańską projekty poniosły porażkę. Zajęta „resetem” z Rosją i dalekowzroczną polityką świata bez broni atomowej administracja Obamy zdaje się nie dostrzegać, lub co gorsza lekceważyć obecnie zachodzące procesy. Wydaje się, że amerykańscy decydenci nie dostrzegają pewnego przesilenia politycznego, jakie ma miejsce w tym regionie. Po latach amerykańskiej inicjatywy na obszarze postradzieckim, ostatecznie to Rosja wygrywa tę rywalizację i znów zaczyna dominować w regionie. Pochodzące z połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku słowa Zbigniewa Brzezińskiego o tym, że Rosja z Ukrainą jest mocarstwem, a bez Ukrainy traci ten status, dzisiaj nic nie straciły ze swojej aktualności.
Bliski sojusz z Ukrainą umacnia mocarstwowy wizerunek Rosji i odbudowuje jej nadszarpniętą pozycję nie tylko w kontekście regionalnym, ale również w rywalizacji z najważniejszymi graczami współczesnego świata. Owe 40 miliardów dolarów zniżki gazowej w tym kontekście nie ma większego znaczenia – w światowej rywalizacji mocarstw tak strategiczne sojusze pomiędzy państwami są po prostu bezcenne.
Autor jest doktorantem w Instytucie Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego.