Piotr Bajor: Zjednoczenie w imię pomarańczowej rewolucji?
22 listopada Ukraina obchodziła 3 rocznicę pomarańczowej rewolucji. Podobnie jak rok temu, uroczystości rocznicowe były bardzo skromne. W tym samym czasie w Kijowie rozpoczyna pracę nowy parlament, w którym większość zdobyły tzw. pomarańczowe siły. Czy tym razem uda im się zawiązać koalicję? Czy w imię pomarańczowej rewolucji powołają wspólny rząd?
Trochę retrospekcji
W Polsce dziś już niewiele osób pamięta, ale dokładnie trzy lata temu na Ukrainie rozpoczęły się wydarzenia, które przeszły do historii pod mianem pomarańczowej rewolucji. Z pewnością na długo tamte protesty zapamiętają Polacy, którzy zdecydowali się wyjechać do Kijowa i poprzeć Ukraińców. Setki polskich flag na Majdanie i szczera solidarność z Ukraińcami to epizody, które zdecydowanie rozpoczęły nowy etap w stosunkach polsko–ukraińskich. Pierwszą polską flagę na Majdan wynieśli polscy studenci z Torunia i Poznania, którzy przebywali wtedy na stypendium w Kijowie. Jeden z nich, Paweł Kost wspomina, że flagę sprezentowali ukraińskiemu znajomemu, który został zmuszony do jej oddania w momencie rozpoczęcia rewolucji. „Musieliśmy kupić inny prezent. Ale warto było” – żartuje Paweł.
Równie gorąca jesień
22 listopada Ukraina obchodzi Dzień Wolności. To święto zostało ustanowione w 2005 roku przez prezydenta Juszczenkę na pamiątkę pomarańczowej rewolucji. Wczoraj jednak na Majdanie, w centrum Kijowa, zebrało się około 300 osób, głównie z młodzieżówek partyjnych, które bardziej niż świętować przyszły powspominać 2004 rok. Wczorajszy wieczór w niczym nie przypominał wydarzeń sprzed 3 lat, poza jedną kwestią. Otóż, podobna była i jest temperatura – zarówno ta w pogodzie, jak i w życiu politycznym. Tak samo jak w 2004 roku na ulicach Kijowa jest mroźno, i podobnie jak wtedy, obecnie trwa tam walka o władzę. Tym razem o fotel premiera, na który po raz kolejny największe szanse mają Wiktor Janukowycz i Julia Tymoszenko.
Pamięć o rewolucji zjednoczy?
Kilka miesięcy po rewolucji doszło do rozpadu obozu pomarańczowych. Powrót do władzy Partii Regionów i premiera Janukowycza uzmysłowił niektórym pomarańczowym liderom, że tylko dzięki wspólnemu działaniu mają oni realne szanse na przejęcie władzy w państwie i dalsze sprawowanie rządów.
Pękający blok
Blok Nasza Ukraina – Ludowa Samoobrona powstał w sierpniu tego roku, i jest projektem realizowanym pod patronatem prezydenta Juszczenki. W jego skład weszło 9 partii prawicowych, które startując samodzielnie w wyborach nie miałyby szans na wejście do parlamentu. Okazało się jednak, że projekt megabloku poniósł porażkę, ponieważ uzyskał tylko 0,20 proc. głosów więcej, niż startujący samodzielnie w 2006 roku blok Nasza Ukraina. Dlatego też w obecnej sytuacji wcześniejsze zapowiedzi stworzenia na jego bazie jednej, proprezydenckiej partii wydają się być mało realne. Tym bardziej, jeśli politycy bloku nie są w stanie osiągnąć porozumienia odnośnie partnera koalicji rządowej – BJUT czy Partia Regionów? Trudno zrozumieć stanowisko polityków z bliskiego otoczenia prezydenta Juszczenki, m.in. Wiktora Bałohy, Iwana Pluszcza czy Jurija Jechanurowa, którzy opowiadają się za koalicją z Partią Regionów. Wystarczy przecież wrócić pamięcią do zeszłego roku, kiedy blok Nasza Ukraina zdecydował się wejść do rządu Janukowycza. Decyzja ta miała fatalne skutki dla tej siły politycznej, ponieważ podpisany Uniwersał Jedności Narodowej nie był realizowany, zaufanie do partii i prezydenta spadało, a pozycja Janukowycza i jego Partii Regionów rosła. Ostatecznie, po kilku miesiącach Nasza Ukraina wycofała swoich ministrów z rządu. Obecnie kwestia, z kim zawrzeć koalicję, będzie pierwszą próbą jedności Naszej Ukrainy – Ludowej Samoobrony i skutecznego działania bloku w przyszłości. Jeden z polityków NU – LS, Taras Steckiw oświadczył, że jeśli nie dojdzie do koalicji z BJUT to blok się po prostu rozpadnie. W scenariusz ten nie wierzy inny polityk NU - LS Wadim Kaskiw, który dziś w naszej rozmowie oświadczył, że na 95 proc. dojdzie do zawarcia koalicji z Julią Tymoszenko, i o żadnym rozpadzie bloku nie może być mowy.
Partia Regionów czeka
W rozpad bloku Nasza Ukraina – Ludowa Samoobrona nie wierzą również w Partii Regionów. Hanna Herman, polityk z bliskiego otoczenia premiera Janukowycza wierzy jednak w coś innego. W czasie dzisiejszej rozmowy zapewniała mnie, że premier Janukowycz pozostanie na stanowisku, ponieważ dojdzie do koalicji Partii Regionów z Naszą Ukrainą – Ludową Samoobroną.