Bashir wyrzucił z Darfuru organizacje humanitarne
W odwecie za wydany na niego w środę międzynarodowy nakaz aresztowania, prezydent Sudanu, Omar al-Bashir wydalił z ogarniętego wojną Darfuru dziesięć organizacji humanitarnych. Dostarczały one pomoc prawie 2,7 milionom mieszkańców prowincji. Cudzoziemcy na celowniku
Wśród wypędzonych znaleźli się „Lekarze bez granic”, jak również „Oxfam” i „Save the Children”. Na opuszczenie Sudanu pracownicy humanitarni dostali 24 godziny, gdyż jak tłumaczył w środę wiceprezydent Sudanu Ali Osman Taha, zachodnie organizacje „łamią prawo Sudanu”, a ich „prawdziwe” cele są polityczne.
Wypędzenie organizacji humanitarnych jest odwetem za wystawienie w środę międzynarodowego nakazu aresztowania za prezydentem Omarem al-Bashirem. Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze chce osądzić sudańskiego prezydenta pod zarzutem organizowania i kierowania masowymi zbrodniami na cywilnych mieszkańcach zbuntowanej prowincji Darfur. Decyzja Trybunału jest dalekosiężnym precedensem. Pierwszy raz w historii wystawiono bowiem nakaz aresztowania za urzędującą głową państwa.
W obawie przed odwetowymi atakami zagraniczne przedstawicielstwa dyplomatyczne w Chartumie wzmocniły tymczasem środki bezpieczeństwa. Pracownicy ambasad oraz nie wypędzonych jeszcze międzynarodowych agencji na wszelki wypadek wolą nie pojawiać się na ulicach miasta. O swoje bezpieczeństwo obawiają się też oenzetowskie „błękitne hełmy” z misji pokojowej UNAMID w Darfurze. Ich obawy nie są pozbawione podstaw. Szef sudańskiej służby bezpieczeństwa i wywiadu Salah Gosh groził bowiem wcześniej, że w przypadku niekorzystnej dla Bashira decyzji obcokrajowcy przebywający w Sudanie mogą stać się celem ataków bandytów.
„Machina neokolonializmu” uderza w Sudan
Tymczasem na chartumskim placu męczenników doszło w środę do 5-tysiecznego wiecu poparcia dla prezydenta. Obecny na nim Bashir zapowiedział, że „Sudan nie uklęknie przed kolonialistami”. „Prawdziwi kryminaliści to przywódcy USA i Europy” dodał, twierdząc że Międzynarodowy Trybunał Karny stanowi wraz z Radą Bezpieczeństwa ONZ i Międzynarodowym Funduszem Walutowym element machiny, której celem jest „skolonizowanie Sudanu i kradzież jego zasobów.”
Dzień wcześniej Bashir kpił, iż sędziowie Trybunału „mogą sobie zjeść nakaz aresztowania”, gdyż „nie będzie on nawet wart atramentu, którym go wypisano”.
Na wypadek jednak gdyby nie wszyscy podzielali oficjalne oburzenie, sudańska armia publicznie ostrzegła Sudańczyków przed współpracą z MTK. „Siły zbrojne rozprawią się z każdym kto wykorzystuje tzw. Międzynarodowy Trybunał Karny jako platformę do szantażu oraz destabilizowania państwa” ogłosili wojskowi w państwowym radiu. Już wcześniej Sudańczycy oskarżani o współpracę z MTK padali ofiarą represji.
Co dalej?
Decyzja o wydaniu listu gończego podzieliła społeczność międzynarodową. Wszystkie państwa mniej lub bardziej otwarcie wyrażają obawy o los procesu pokojowego w Darfurze i lęk przed dalszą destabilizacją Sudanu. Postanowienie sędziów Trybunału haskiego skrytykowały zwłaszcza Chiny oraz Unia Afrykańska (która w czwartek zorganizowała w tej sprawie nadzwyczajne spotkanie). Wzywają one Radę Bezpieczeństwa by (korzystając z możliwości jakie daje jej artykuł XVI statutu MTK) zawiesiła prowadzone przez Trybunał śledztwo na okres 12 miesięcy. USA ograniczyły się natomiast do wezwania wszystkich stron w konflikcie do „zachowania spokoju”.
Obawy przed ponownym rozpaleniem konfliktu mogą nie być przesadzone. Ruch na rzecz Sprawiedliwości i Równości (JEM), najsilniejsze ugrupowanie darfurskich rebeliantów, zapowiedział zerwanie negocjacji pokojowych z rządem w Chartumie. Zdaniem rebeliantów decyzja MTK potwierdza bowiem, że trzeba „pozbyć się Bashira”. Nieco ponad dwa tygodnie temu JEM zgodził się tymczasem na wstępne porozumienie o zawieszeniu broni w Darfurze.
Decyzję Trybunału haskiego z aplauzem przyjęły natomiast organizacje obrońców praw człowieka.
Konflikt w sudańskiej prowincji Darfur wybuchł na początku 2003 r., gdy miejscowe oddziały rebelianckie wznieciły powstanie przeciwko władzom w Chartumie, oskarżanym o marginalizowanie mieszkańców prowincji przy podziale władzy, faworyzowanie plemion arabskich oraz próby zmiany struktury demograficznej w regionie. W odpowiedzi rząd aktywnie wspierał tworzenie arabskich bojówek plemiennych, tzw. dżandżawidów, które za cichym przyzwoleniem władz rozpoczęły kampanię czystek etnicznych skierowaną przeciwko wspólnotom podejrzewanym o sprzyjanie rebeliantom. Ocenia się, że w wyniku dotychczasowych walk zginęło 300 tys. ludzi, a blisko dwa i pół miliona zostało wypędzonych ze swych domów. Jest to najgorszy w chwili obecnej kryzys humanitarny na świecie.
Na podstawie: news.bbc.co.uk, news24.com