Somalia/ Rośnie przewaga islamistów
W kolejnej odsłonie walk o strefy wpływów w pogrążonym w bezprawiu somalijskim Mogadiszu islamska milicja zdobywa coraz większą przewagę nad siłami miejscowych „Panów wojny”. Wedle doniesień ONZ islamiści mogą już kontrolować aż 80 procent miasta. Walki pomiędzy sojuszem lokalnych klanów a radykalnymi muzułmanami powtarzają się już od pewnego czasu, lecz wybuchły ze wzmożoną siłą 7 maja. Ostatnie dni kosztowały życie ponad 120 ludzi, w większości cywilów.
Walka o strefy wpływów
Wrogość pomiędzy islamistami a kontrolującymi Mogadiszu miejscowymi watażkami rośnie już od pewnego czasu. „Panowie wojny” są zaniepokojeni wzrostem siły ruchu islamskiego, a zwłaszcza powstaniem sądu szariackiego w Mogadiszu, który stał się jedynym organem sądowniczym w pogrążonym w bezprawiu mieście. „Panowie wojny” oskarżają stronników kierujących sądem imamów o mordowanie umiarkowanych muzułmanów, sprowadzanie zagranicznych ekstremistów i związki z Al.-Kaidą. W celu przeciwdziałania ich wpływom zawiązali więc w lutym koalicję, znaną jako „Sojusz na rzecz przywrócenia pokoju i przeciwdziałania terroryzmowi” (ARPCT).
Islamiści twierdzą z kolei, że ich celem jest jedynie zaprowadzenie pokoju i porządku, a sąd szariacki jest jedynym działającym w mieście organem sądowniczym, zdolnym rozstrzygać spory w inny sposób niż przemocą. Oskarżają też przywódców klanów z ARPTC o bandytyzm i pełnienie roli amerykańskiej agentury.
Walki pomiędzy islamistami a „Panami wojny” wybuchły po raz pierwszy 22 marca, gdy doszło do starć o pomiędzy milicją Abukara Omara Adana - islamisty zbliżonego do sądu szariackiego, a oddziałami lokalnego watażki Bashira Raghe Shirala o kontrolę nad obszarami wokół położonego w odległości 30 km od Mogadiszu portu lotniczego Aisaley. Od tej pory raz na jakiś czas dochodzi do mniej lub bardziej ostrych starć pomiędzy rywalizującymi milicjami.
21 kwietnia imamowie kierujący sądem szariackim ogłosili „dżihad” przeciwko ARPCT.
Eskalacja walk
Do ponownego wybuchu walk doszło 7 maja. Obie strony używają w nich ciężkiej broni (głownie moździerzy) co spowodowało wzrost liczby ofiar. Od niedzieli zginęło już ponad 120 osób, a ponad 200 odniosło rany. Większość z nich do cywile. W obawie przed śmiercią setki rodzin uciekły z miasta.
W środę islamiści ogłosili jednostronne zawieszenie broni, lecz „Panowie wojny” odmówili jego honorowania, twierdząc że jest ono jedynie posunięciem taktycznym, wymuszonym problemami islamistów z dostawami amunicji.
Nie jest do końca jasne jaka jest sytuacja w mieście, lecz źródła ONZ donoszą, że milicja islamska może już kontrolować aż 80 procent miasta. Inni obserwatorzy pozostają co do tego sceptyczni, lecz są zgodni że w dotychczasowych walkach przewagę uzyskali islamiści.
Niejasna rola USA
Komitet Rady Bezpieczeństwa ONZ zarekomendował sankcję przeciwko stronom konfliktu oraz wprowadzenie embarga na dostawy broni. Rada Bezpieczeństwa zignorowała jednak ten apel, jak donoszą źródła „pod wpływem pewnego mocarstwa”.
Przynosi to kolejne pytania o rolę USA w tym konflikcie. Stany są bowiem uważane przez wielu Somalijczyków (nie tylko islamistów, lecz również m.in. tymczasowego prezydenta Abdullahiego Yusufa) o wspieranie i zaopatrywanie ARPTC. „Panowie wojny” mieliby pełnić w tym scenariuszu rolę sojusznika w amerykańskiej „wojnie z terrorem” i radykalnym islamizmem.
Amerykanie oficjalnie odmawiają komentarza na pytania dotyczące ich rzekomego wspierania ARPTC. Podkreślają jednak, że „w walce z terrorem współpracują odpowiedzialnymi osobami” z Somali.
Kraina bezprawia
Najlepszym przykładem chaosu panującego w kraju jest właśnie Mogadiszu – kontrolowane przez „Panów wojny” i pomniejsze gangi, tak niebezpieczne, że sklecone z międzynarodową pomocą tymczasowy rząd i parlament nie odważyły się umieścić w nim swej siedziby.
Na podstawie: BBC, CNN