Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Sytuacja w Kivu coraz bardziej się komplikuje


18 styczeń 2009
A A A

W piątek w kenijskim Nairobi ponownie załamały się rozmowy pokojowe pomiędzy rządem Demokratycznej Republiki Kongo a rebeliantami z prowincji Północne Kivu. Tego samego dnia rozłamowa frakcja rebeliantów ogłosiła jednak niespodziewanie zawarcie pokoju z Kinszasą.

Nkunda odmawia zawarcia pokoju

Trwające w Nairobi negocjacje zakończyły się w piątek bez podpisania formalnego porozumienia o zawieszeniu broni. Rozmowy zostaną wznowione dopiero 25 stycznia.

Mimo iż rządowi w Kinszasie i rebeliantom z Narodowego Kongresu Obrony Ludu (CNDP) kolejny raz nie udało się osiągnąć porozumienia, pełniący rolę mediatora Benjamin Mkapa (były prezydent Tanzanii) zachowuje optymizm. „Osiągnęliśmy godny odnotowania postęp przyjmując pewne zasady postępowania, które pomogą w szlachetnym zadaniu rozwijania dialogu i rozwiązania kryzysu” mówił. Wezwał obie delegacje by skonsultowały się ze swymi liderami i „przygotowały do następnej fazy dialogu”.Image

Bezpośrednie rozmowy między rządem w Kinszasie a przedstawicielami zbuntowanego generała Nkundy rozpoczęły się 8 grudnia, lecz jak dotąd nie zanotowano żadnych godnych odnotowania postępów na drodze do zakończenia konfliktu. Szczęściem w nieszczęściu w Północnym Kivu panuje od kilku miesięcy relatywny spokój. Pod koniec października Nkunda ogłosił bowiem jednostronne zawieszenie broni i walki na froncie ucichły. Co jakiś czas wybuchają tylko starcia pomiędzy rebeliantami a członkami prorządowej milicji Mai-Mai (złożonej głównie z członków plemion wrogich wobec ludu Tutsi, który stanowi zaplecze rebelii Nkundy) lub ruandyjskimi rebeliantami Hutu.

…a Ntaganda wprost przeciwnie

Tego samego dnia, gdy ogłoszono niepowodzenie rozmów w Nairobi rozłamowa frakcja CNDP ogłosiła niespodziewanie zawarcie pokoju z rządem. Oficjalne zakończenie konfliktu rozłamowcy ogłosili po spotkaniu z rządowymi przedstawicielami w Gomie (stolica Północnego Kivu). Co ciekawe, w rozmowach brał udział szef sztabu ruandyjskiej armii. Może to oznaczać, że Rwanda, powszechnie oskarżana o sponsorowanie rebelii Nkundy, zdecydowała się po ostatnich rozmowach z Kinszasą użyć swoich wpływów do jej wygaszenia.

W wygłoszonym zaraz po rozmowach oświadczeniu rozłamowcy (podpisujący się jako „szefowie sztabu CNDP”) ogłosili nie tylko zakończenie konfliktu, lecz również oddali się do dyspozycji dowództwa armii rządowej, w celu pełnego zintegrowania rebelianckich oddziałów z jej strukturami. Obiecali również demontaż wszystkich blokad drogowych (co pozwoli uchodźcom na powrót do domów) oraz wezwali rząd do jak najszybszego uchwalenia amnestii dla uczestników konfliktu. Zaoferowali również swą pomoc rządowi w walce z ukrywającymi się we wschodnim Kongo ruandyjskimi rebeliantami Hutu.

Na czele buntowników stoi generał Bosco Ntaganda – szef sztabu Nkundy. 4 stycznia ogłosił on, iż naczelne dowództwo CNDP zdecydowało się pozbawić Nkundę dowództwa z powodu „złego zarządzania” i „błędów w dowodzeniu”. Zebrane dwa dni później na nadzwyczajnym spotkaniu dowództwo CNDP potwierdziło jednak swą lojalność wobec Nkundy.

Nie wiadomo wciąż jaką realną siłą dysponują rozłamowcy i w rezultacie czy ich deklaracja będzie miała większy wpływ na sytuację w Północnym Kivu. Obserwatorzy obawiają się teraz zbrojnego konfliktu na łonie CNDP, który jeszcze bardziej skomplikowałby niezwykle zagmatwaną sytuację polityczno-militarną w prowincji.

Krucjata Nkundy

Laurent Nkunda przez długi czas nie uznawał ani postanowień podpisanego w 2003 r. porozumienia pokojowego (kończącego wojnę domową w DR Kongo) ani wyników demokratycznych wyborów z czerwca 2006 r. Zbuntowany generał twierdził, że walczy w obronie swych rodaków Banyamulenge (kongijski odłam plemienia Tutsi), prześladowanych przez rząd w Kinszasie i wrogo nastawione miejscowe plemiona. Wraz z kilkutysięczną prywatną armią, złożoną z dobrze uzbrojonych i doświadczonych w boju rebeliantów, atakuje każdego, kto jego zdaniem zagraża interesom Tutsi – lub jego samego.

Pod koniec sierpnia 2008 r. jego rebelianci podjęli szeroko zakrojone działania w prowincjach Północne i Południowe Kivu. Zdaniem ONZ to Nkunda stoi za eskalacją przemocy, gdyż chce rozszerzyć obszar terytorium kontrolowanego przez swoich bojowników. On sam oskarża z kolei rząd o nie wywiązanie się z zapisów porozumienia, przewidujących rozprawę z ukrywającymi się w dżunglach wschodniego Konga rebeliantami z plemienia Hutu z sąsiedniej Rwandy. Zdaniem Nkundy prześladują oni kongijskich Banyamulenge, których on musi samodzielnie chronić. Jego ofensywa przyniosła serię porażek armii rządowej i postawiła wschodnie Kongo na skraju kompletnego chaosu.

Image
Laurent Nkunda (cc.) flickr

 
Obecnie w Północnym Kivu panuje relatywny spokój. Pod koniec października Nkunda ogłosił jednostronne zawieszenie broni i walki na froncie ucichły. Co jakiś czas wybuchają tylko starcia pomiędzy rebeliantami a członkami prorządowej milicji Mai-Mai (złożonej głównie z członków plemion wrogich wobec ludu Tutsi, który stanowi zaplecze rebelii Nkundy) lub ruandyjskich rebeliantów Hutu z Rwandy.

Wciąż krytyczna pozostaje sytuacja humanitarna na pogrążonych w konflikcie obszarach. Od końca sierpnia z rejonu walk uciekło blisko 250 tys. osób, które w niezmiernie ciężkich warunkach przebywają obecnie w obozach dla uchodźców lub ukrywają się w dżungli. Łącznie od jesieni 2007 roku blisko 1,2 miliona mieszkańców Kivu musiało opuścić swe domy. Woleli oni jednak wybrać wegetację w buszu lub obozach niż stać się ofiarą gwałtów i mordów, jakich dopuszczają się wszystkie strony konfliktu.

Na podstawie: news.bbc.co.uk, news24.com, iol.co.za