Birma zaprasza zagranicznych obserwatorów
Prezydent Birmy Thein Sein potwierdził w czasie środowej (21.03) wizyty w Kambodży, że na zbliżające się wybory zostaną zaproszeni międzynarodowi obserwatorzy. Do nadzorowania parlamentarnych wyborów uzupełniających mają zostać dopuszczeni obserwatorzy z państw ASEAN oraz współpracujących z tą organizacją.
Obserwatorzy ASEAN zostali zaproszeni do przybycia 28 marca, cztery dni przed wyborami. Ponadto swoje delegacje mają także wysłać państwa współpracujące z ASEAN, takie jak Australia, Kanada, Chiny, Indie, Japonia, Nowa Zelandia, Korea Południowa, Rosja i Stany Zjednoczone. Swoich obserwatorów może wysłać także Unia Europejska. Przedstawiciel birmańskiego rządu powiedział w środę (21.03) agencji AFP, że od państw wysyłających zależy, czy obserwatorzy będą pochodzili z Birmy, czy też zostaną przysłani z zagranicy. Nie określił również ilu obserwatorów zostanie wpuszczonych do kraju.
Aung San Suu Kyi, liderka głównej partii opozycyjnej Narodowej Ligi na Rzecz Demokracji, z zadowoleniem przyjęła zaproszenie obserwatorów. W wyborach laureatka Pokojowej Nagrody Nobla będzie po raz pierwszy ubiegała się o miejsce w parlamencie. Nyan Win, rzeczniczka partii Aung San Suu Kyi, wyraziła zadowolenie z powodu zaproszenia obserwatorów. Dodała również, że powinni oni mieć możliwość swobodnej obserwacji i oceny. Rzeczniczka amerykańskiego Departamentu Stanu, Victoria Nuland, powiedziała, że Birma zaprosiła dwóch amerykańskich obserwatorów oraz trzech dziennikarzy. Należy się więc spodziewać, że Amerykanie wezmą udział w misji obserwacyjnej. Natomiast dotychczas nie jest znane stanowisko Unii Europejskiej.
Wybory z listopada 2010 roku, które znacząco zmieniły birmańską scenę polityczną (większeg znaczenie zyskały władze cywilne), były krytykowane przez państwa zachodnie oraz wewnętrzną opozycję. Nie wpuszczono wtedy żadnych obserwatorów z zagranicy ani zagranicznych mediów. Od tego czasu rząd birmański zaskoczył jednak obserwatorów przeprowadzanymi reformami. Głównie dopuszczeniem sił opozycyjnych do polityki państwowej, podpisaniem porozumień o zawieszeniu broni z grupami rebelianckimi mniejszości etnicznych, oraz uwolnieniem setek więźniów politycznych.
Narodowa Liga na Rzecz Demokracji nawet w przypadku bardzo dobrego wyniku w zbliżających się wyborach nie będzie w stanie zagrozić pozycji partii rządzącej. Do obsadzenia pozostaje 48 miejsc. W przypadku objęcia wszystkich mandatów dawałoby to około 10 proc. miejsc w izbie niższej parlamentu. Obecnie najsilniejsze ugrupowanie (Partia Związku Solidarności i Rozwoju) posiada ponad 200 mandatów w 440 osobowej izbie niższej. Kolejnych 110 mandatów jest zarezerwowanych do obsadzenia przez birmańskie siły zbrojne i są wyłączone z wyborów bezpośrednich. Samo uczestnictwo Narodowej Ligi na Rzecz Demokracji w wyborach jest odbierane jako poparcie dla reform wprowadzanych przez prezydenta Thein Seina. Poprzednie wybory parlamentarne zostały przez tę partię zbojkotowane.
Pojawiają się także głosy krytyki. Władzom Birmy zarzuca się, że zgoda na bardzo ograniczoną obecność międzynarodowych obserwatorów jest motywowana chęciami przypodobania się państwom zachodnim. Miałoby to na celu złagodzenie sankcji nałożonych wcześniej na Birmę. Aung Din z U.S. Campaign for Burma skrytykowała pojawiające się już nadużycia, takie jak nieprawidłowości w spisach list wyborców czy też stronniczość członków komisji wyborczych. Dodatkowo wyraziła swoje obawy, czy obserwatorzy będą w stanie spełnić swoje zadanie przybywając do Birmy zaledwie kilka dni wcześniej. Natomiast sama Aung San Suu Kyi zaprecza, że na listach wyborców pojawiają się nazwiska osób zmarłych.
Źródła: aljazeera.com, bbc.co.uk, washingtonpost.com