24 styczeń 2010
W sobotę (23.01) w stolicy Libanu - Bejrucie - doszło do zamieszek, w których ranne zostały 3 osoby. Libańczycy protestowali pod egipską ambasadą przeciwko niehumanitarnemu traktowaniu Palestyńczyków zamieszkujących graniczącą z Egiptem Strefę Gazy. Spalono flagi Stanów Zjednoczonych i Izraela.
Miejsce protestu zostało wybrane nieprzypadkowo. Protestujący Libańczycy okrzyknęli egipskiego prezydenta - Hosni Mubaraka - „agentem Izraela” po tym jak w porozumieniu z Izraelem zarządził on budowę muru wzdłuż granicy ze Strefą Gazy. Graniczna stalowa ściana ma mieć 14 kilometrów długości i sięgać aż 18 metrów w głąb ziemi.
Taka bariera ma uniemożliwić jakikolwiek przemyt między Egiptem i Gazą. Do tej pory Palestyńczycy przedostawali się na egipską stronę tunelami, dzięki czemu mogli zaopatrywać się w podstawowe środki do życia. W wyniku izolacji Palestyńczycy uzależnieni są bowiem od dostaw z zewnątrz, a te są wysoce niewystarczające. Dlatego szmugiel rozwinął się tam na wielką skalę.
Z kolei według źródeł egipskich, mur zapobiegnie przede wszystkim przemytowi broni, za który odpowiedzialny jest Hamas – Palestyńska formacja rządząca od 2006 r. Strefą Gazy, uważana przez Izrael i Egipt za organizację terrorystyczną.
To właśnie po objęciu przez Hamas kontroli w Strefie Gazy, izraelskie władze wzmogły izolację Palestyńczyków na tym terenie, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się ideologii Ruchu Fatah – głoszącego wyzwolenie Palestyny.
Na podstawie: aljazeera.net, gulfnews.com