27 wrzesień 2012

Sprawa ta swoimi korzeniami sięga jeszcze lat 90-tych, kiedy to JeESU, kierowane wówczas przez Julię Tymoszenko, nie dostarczyły MO Federacji Rosyjskiej materiałów budowlanych mających stanowić zapłatę za otrzymany od Rosji gaz. Kwestii tej nie poruszano przez długie lata i powrót do jej rozpatrywania należy wiązać z toczącą się obecnie kampanią wyborczą i próbami dyskredytowania opozycji przez władze. Była premier bowiem, choć od czasu swojego uwięzienia straciła znaczącą część wpływu na działania własnej partii, w dalszym ciągu pozostaje łatwo rozpoznawalnym symbolem środowisk antyrządowych. Poprzez wskazanie jej jako winnej tego, że budżet państwa w dobie kryzysu gospodarczego musi przeznaczyć znaczące środki na spłatę zobowiązań wobec MO Federacji Rosyjskiej, Partia Regionów uderza w całą opozycję. Stanowi to bowiem swoiste przypomnienie faktu, że wielu jej polityków zdobyło swój majątek w sposób nie do końca przejrzysty i że dobyło się to (i w dalszym ciągu odbywa) kosztem zwykłych obywateli.

Jako element nieczystej gry wyborczej całą sprawę traktuje np. szef głównego sztabu wyborczego Zjednoczonej Opozycji Ołeksandr Turczynow, która uważa, że ukraińskie władze wcale nie zamierzają oddawać pieniędzy i gdy członkowie Partii Regionów wystarczająco dużo razy oskarżą Julię Tymoszenko o narażenie państwa na straty finansowe (zrobili to już chociażby premier Mykoła Azarow i pierwszy wicepremier Wałerij Choroszkowski) wyrok zostanie zmieniony. Scenariusz taki wydaje się być bardzo prawdopodobny zwłaszcza że jak zapewnia przedstawiciel gabinetu ministrów  w tej sprawie Andrij Bogdan nie istniały żadne rządowe gwarancje dla długu zaciągniętego przez JeESU. Nie należy także zapominać o tym, że w obecnych realiach wydanie przez ukraiński sąd decyzji niezgodnej z wolą władz w Kijowie wydaje się być w zasadzie niemożliwe.

Na podstawie: unian.net, ictv.ua