Jędrzej Deryło: Prawybory w Stanach Zjednoczonych
- Jędrzej Deryło
Kampania trwa. Choć amerykańskie wybory prezydenckie odbędą się dopiero w listopadzie 2008 roku, wyścig do Białego Domu już od dawna jest w toku. Żeby w przyszłorocznym listopadzie znaleźć się na listach wyborczych, trzeba wcześniej wygrać prawybory.
Prawybory stanowią kryterium stosowane przez Partię Demokratyczną i Republikańską przy wybieraniu polityka, który z ich ramienia ubiegać się będzie o prezydenturę. I mimo, że dziś są zupełnie podstawową drogą do nominacji, swoje znaczenie zyskały stosunkowo niedawno.
Ku demokratyzacji
Zwyczaj nominowania sięga 1796 r., kiedy to partie wybierały kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta za pośrednictwem swych przedstawicieli w Kongresie. Istotna zmiana tego systemu zaszła już w roku 1831. Wtedy to przyjął się pomysł ogólnokrajowych konwencji, podczas których głosowali nie tylko kongresmani, ale także delegaci wybierani w poszczególnych stanach. Nad wyborami tymi panowali jednak lokalni liderzy partyjni, którzy dzięki posiadanym wpływom doprowadzali do wyboru bliskich sobie delegatów.
Na początku kolejnego wieku – w 1904 r. – w rzeczywistości politycznej Stanów Zjednoczonych pojawiły się prawybory. Najpierw wprowadzono je na Florydzie, a stanowiły one odpowiedź na coraz większą presję na zdemokratyzowanie procesu nominowania kandydatów. Od tego momentu opierał się on na rzeczywistej popularności polityków wśród wyborców, a więc, z perspektywy właściwych wyborów prezydenckich, wprowadzał kryterium bardziej wiarygodne. Wobec swoich niewątpliwych zalet, prawybory zaczęły być wprowadzane w kolejnych stanach. Strumień ten został jednak szybko zatrzymany, na czym najbardziej zależało stanowym liderom – walczyli o powrót do swoich dawnych przywilejów. I przywileje w dużym stopniu udało im się odzyskać. Powszechność przeprowadzania prawyborów znowu spadła - zaczęły być uważane za zbyt drogie, szczególnie w obliczu niezbyt szerokiego udziału wyborców. Ponadto ci kandydaci, którzy mieli zagwarantowane poparcie lokalnych władz partii, w ogóle nie brali w nich udziału. Z drugiej strony startu chętnie podejmowali się politycy chcący zademonstrować swoją popularność, wiedzący, że w innym przypadku nie uzyskają nominacji. Jednak nawet sukces prawyborczy nie dawał gwarancji nominowania, o czym przekonał się demokrata Ester Kefauver. W 1952 roku wygrał aż 12 z przeprowadzonych 15 prawyborów, ale w listopadowych wyborach republikaninowi Dwightowi Eisenhowerowi czoła stawił Adlai Stevenson, który nie wziął udziału w ani jednych prawyborach. Nie przeszkodziło mu to w zdobyciu nominacji, gdyż w większości stanów wyboru nadal dokonywały partyjne komitety.
Przełom nastąpił w 1968 roku. Ameryka żyła wojną w Wietnamie, kraj był podzielony, podobnie jak i Partia Demokratyczna. Jej przedstawiciel, prezydent Lyndon Johnson ponosił porażki zarówno w kwestii wietnamskiej, jak i w polityce wewnętrznej i był w kraju atakowany ze wszystkich stron. Popularność prezydenta drastycznie spadła i Johnson postanowił nie ubiegać się o reelekcję. Jego koledzy partyjni nominowali na kandydata Huberta Humphreya. Humphrey, podobnie jak w 1952 roku Stevenson, nie wystartował w żadnych prawyborach. Jednak czasy były już inne. Istniała silna publiczna presja na większe zdemokratyzowanie drogi nominacji i jeszcze silniejsze podziały oraz konflikty zaistniałe w obliczu wojny wietnamskiej wśród Demokratów. Wszystko to doprowadziło do oporu i protestów przeciwko zasadom nominowania. Partia powołała tzw. Komisję McGoverna-Frasera, która zarekomendowała wprowadzenie zmian, mających na celu zmniejszenie znaczenia stanowych władz partyjnych i oparcie nominacji na publicznej popularności kandydatów. Partia Demokratyczna zaczęła wprowadzać prawybory nie tylko wewnątrz własnych struktur, ale także w całych Stanach – tam gdzie dysponowała większością w instytucjach ustawodawczych. Zalecenia Komisji spodobały się zresztą także Republikanom i sami zaczęli się do nich stosować. W rezultacie reforma wprowadzona do czasu kolejnych wyborów była olbrzymia. Podczas gdy w roku 1968 obie partie tylko w 1/3 opierały swoje nominacje na prawyborach, w 1972 stanowiły już one podstawę ponad 2/3 decyzji.
{mospagebreak}
Skomplikowany urok
Prawybory są pierwszym i podstawowym elementem procesu wyborczego w amerykańskich wyborach prezydenckich. Stanowią obecnie fundament dla ogólnokrajowych konwencji partyjnych. Na konwencjach tych republikańscy i demokratyczni delegaci z poszczególnych stanów nominują kandydata partii na prezydenta, a głosy delegatów zdeterminowane są właśnie przez wcześniejsze prawybory. Gdy już dwójka nominatów jest określona, odbywają się właściwe wybory prezydenckie.
Same prawybory dzielą się na dwa rodzaje: primaries i caucuses. Obie partie dają niezależność swoim stanowym strukturom w podjęciu decyzji o tym, który rodzaj zastosują.. Podstawowe różnice między wymienionymi typami głosowania występują w stopniu otwartości oraz bezpośredniości wyborów. Wyższe mierniki w obu tych zagadnieniach mają primaries i zapewne z tego powodu są one bardziej popularne, bo stosowane w ponad 80 proc. przypadków. Są bardziej otwarte, co jednak nie oznacza pełnej swobody udziału - większość z organizowanych primaries ogranicza możliwość głosowania w prawyborach tylko do zarejestrowanych członków partii. Istnieje jednak także pewna część primaries, gdzie formalne członkostwo nie jest wymagane – wyborca musi tylko wybrać czy bierze udział w prawyborach republikanów, czy demokratów. W zależności od stanu głosuje się bądź na prezydenckiego kandydata, którego następnie stanowa reprezentacja popiera na ogólnokrajowym kongresie partii, bądź bardziej konkretnie – wybiera się określonego kandydata na delegata, a o jego popularności decyduje to, którego z kandydatów prezydenckich popiera.
Caucuses są bardziej złożone. Zaczynają się od zebrań członków partii z danego okręgu czy dystryktu. Na zebraniach tych, przeprowadzanych w całym stanie, wybierani są przedstawiciele każdego rejonu. Nominaci z kilku takich rejonów tworzą następnie reprezentację większego okręgu i wybierają spośród siebie nominatów na kolejny szczebel. Takie wybory trwają na kilku etapach, aż dochodzi do etapu stanowego, gdzie wybierani są reprezentanci na konwencję ogólnokrajową. Ich wybór i popularność w danym stanie zależne są oczywiście od kandydata prezydenckiego, którego popierają. Procedura caucuses ma zazwyczaj od 2 do 5 szczebli.
Partię Demokratyczną i Republikańską różni sposób przydzielania miejsc dla delegatów na krajowej konwencji. Demokraci we wszystkich primaries stosują system proporcjonalny. Republikanie także go używają, jednak w większości przypadków opierają się na zasadzie „wyborca bierze wszystko”.
{mospagebreak}
Bezpośrednim celem wszystkich prawyborów jest obranie stanowych delegatów na konwencję krajową. Każdy stan ma swoją specyfikę, w związku z czym każdemu przyznawana jest inna liczba delegatów. Wielkość poszczególnych reprezentacji zależna jest od przepisów partyjnych – innych dla demokratów, innych dla republikanów. Generalnie jednak alokacja delegatów opiera się na przede wszystkim na liczbie mieszkańców określonego stanu i popularności kandydatów danej partii w poprzednich wyborach – prezydenckich (demokraci) lub zarówno prezydenckich, jak i gubernatorskich oraz do Kongresu (republikanie). Według kryterium alokacji zdecydowanie najważniejszym stanem w całym kraju jest Kalifornia z 441 delegatami demokratów i 173 republikanów w 2004 roku; na następnej półce znajdują się Nowy Jork, Teksas i Floryda (odpowiednio 284 i 102, 232 i 138, 201 i 112). Podane liczby wyraźnie ukazują specyfikę poszczególnych konwencji ogólnokrajowych; konwencja demokratyczna jest zazwyczaj około 2 razy liczniejsza od republikańskiej – ostatnie miały odpowiednio 4322 i 2509 uczestników.
Skład delegatów na krajową konwencję wyborczą jest bardziej urozmaicony w przypadku Partii Demokratycznej niż Republikańskiej. Skład republikanów jest bowiem jednolity – istnieje tylko jeden rodzaj stanowych delegatów. Demokraci zaś wyróżniają pledged delegates oraz unpledged delegates. Ci pierwsi są wybierani podczas prawyborów i, jak sama nazwa wskazuje (pledge – przyrzeczenie, zobowiązanie), są zobligowani do głosowania na kandydata wybranego podczas głosowania w ich stanie. Unpledged delegates są natomiast niezależni, ich głos zależy tylko od ich własnych sympatii. Do unpledged delegates zalicza się przede wszystkim obecnych demokratycznych członków Senatu, Izby Reprezentantów oraz gubernatorów. Ponadto są to poprzedni prezydenci i wiceprezydenci, a także piastujący dawniej z ramienia Partii Demokratycznej najważniejsze funkcje w Kongresie. Ten rodzaj niezobligowanych delegatów stanowi około 20 proc. całego składu krajowej konwencji wyborczej.
Im wcześniej, tym lepiej
W kwestiach organizacyjnych zdecydowanie największe emocje wzbudza sprawa terminów prawyborów. Gdy w grę wchodzą caucuses – ustala je stanowa struktura partyjna, gdy primaries – decyzję podejmuje legislatura stanowa, przy czym musi być ona zgoda z krajowymi zasadami partii. A podstawową zasadą obu partii jest otwieranie „okna prawyborczego” w pierwszy wtorek lutego w roku wyborczym. Dopiero wtedy stany mogą zacząć przeprowadzać prawybory. Jednak od tej reguły istnieją wyjątki – przez wzgląd na tradycję dwa stany rozpoczynają sezon prawyborczy jeszcze przed otwarciem „okna” – najpierw Iowa (caucuses), potem New Hampshire (primary).
Ów zwyczaj dał obu stanom niebagatelny wpływ na prawybory w całych Stanach Zjednoczonych. Podstawową tego przyczyną jest wielkie zainteresowanie mediów. Kandydat, który odnosi zwycięstwo w pierwszych prawyborach, staje się faworytem całego wyścigu. Demonstruje wobec kraju swoją popularność oraz poparcie, i jego szanse w kolejnym stanach rosną. Zamysłem członków oraz sympatyków zarówno Republikanów, jak i Demokratów jest bowiem wybranie takiego polityka, który zyska poparcie szerszego elektoratu i pokona nominata drugiej partii - nie koniecznie zaś tego, którego poglądy najbardziej odpowiadają partyjnemu wyborcy.
Ponadto plebiscyty w Iowa i New Hampshire stanowią ogromną szansę dla kandydatów z „drugiej linii”. Ci, którzy nie mają wielkich funduszy i nie są najbardziej znani w skali kraju, w tych dwóch pierwszych stanach mogą znaleźć prawdziwą odskocznię do sukcesu. Dlatego często cały swój wysiłek koncentrują na zdobyciu poparcia w Iowa i New Hampshire, bo osiągnięty tam dobry wynik przynosi znaczny wzrost zainteresowania kandydaturą i otwiera nowe, szersze horyzonty.
Nadchodzące prawybory będą wyjątkowe pod względem terminów – między Iowa (3 stycznia) a New Hampshire (8 stycznia), odbędą się caucuses w Wyoming (5 stycznia). Ponadto zdecydowano, że 15 stycznia zostaną zorganizowane primaries w Michigan, 19 stycznia w Nevadzie, a 29 stycznia na Florydzie. W dniach 19 i 26 stycznia odbędą się też kolejno republikańskie i demokratyczne prawybory w Południowej Karolinie.
Tak wczesne organizowanie plebiscytów w położonej na zachodzie Nevadzie i Południowej Karolinie, znajdującej się na wschodnim wybrzeżu, jest spowodowane chęcią uczynienia początkowych głosowań bardziej reprezentatywnymi dla ogólnokrajowego elektoratu. Liz Paterson, przewodnicząca demokratycznych struktur w Południowej Karolinie, mówi: „Powodem, dla którego nasz stan został wybrany na wczesne prawybory jest nasze urozmaicenie. Cokolwiek dzieje się w Południowej Karolinie, jest dobrym obrazem tego, co dzieje się w skali całych Stanów”.
Generalnie im wcześniej odbywa się głosowanie, tym większe ma znaczenie. Wynika to z faktu, iż wygrana w każdym kolejnym stanie zwiększa popularność kandydata w całym kraju. Co więcej, wiele późniejszych prawyborów nie ma żadnego znaczenia, gdyż kandydat często już wcześniej zapewnia sobie liczbę głosów, wystarczającą do zdobycia nominacji.
Natomiast kandydaci chcąc wygrać plebiscyty w stanach z najwcześniejszymi prawyborami, muszą prowadzić tam intensywną kampanię, skupiać się na lokalnych sprawach, starać się rozwiązywać miejscowe problemy, które – będąc przedmiotem kampanii – skupiają także uwagę mediów.
Mnogość profitów wynoszonych z wczesnej organizacji prawyborów doprowadziła do pojawienia się zjawiska front-loadingu i regionalizacji. Front-loading jest właśnie dążeniem poszczególnych stanów do znalezienia się jak najwcześniej w kalendarzu prawyborczym. Natomiast regionalizacja oznacza porozumienie oraz współpracę stanów z jednego regionu i skutkuje organizowaniem przez nie głosowań w ten sam dzień. Ma to oczywiście na celu zwiększenie znaczenia owego regionu i wybranie kandydata, który będzie dbał o jego interesy.
Rezultatem regionalizacji jest pojawienie się w latach 80. „Super Wtorku”. Pojęciem tym określa się jeden z pierwszych wtorków marca roku wyborczego, kiedy to prawybory odbywają się w znacznej części stanów. W ostatni Super Wtorek, w 2004 roku, głosowało 11 stanów. W tym jednoczesnym głosowaniu na początku marca walczy się o tak dużą liczbę delegatów (np. w 2000 roku było wtedy wybieranych 60 proc. z nich), że potrafi ono przesądzić o losach nominacji. Co więcej, taka sytuacja daje także szansę na rehabilitację kandydatom, którym nie powiodło się w początkowych etapach wyścigu. Bill Clinton właśnie dzięki dobrym wynikom podczas Super Wtorku wygrał w 1992 roku nominację swojej partii i to mimo tego, że poniósł porażkę zarówno w Iowa, jak i New Hampshire.
Połączenie opisywanych zjawisk – front-loadingu i regionalizacji – dało efekt w pojawieniu się obok Super Wtorku, także „Mini Wtorku”. Oznacza on dzień otwarcia okna prawyborczego, kiedy to także stosunkowo duża liczba stanów organizuje głosowania – trzy lata temu było to 7 z nich.
W przyszłorocznych prawyborach Super Wtorek i Mini Wtorek połączą się w jedność – pojawi się „Giga Wtorek”. Tym pojęciem określa się początek lutego, kiedy to zagłosuje prawdopodobnie ponad 20 stanów! Motywacje stanów ustalających swoje prawybory na 5 lutego dobrze oddaje wypowiedź Richarda Codeya, przewodniczącego Senatu stanu New Jersey:„Przeniesienie naszych prawyborów na początek lutego umieści New Jersey w centrum narodowej debaty o przyszłości i da kandydatom czytelny sygnał, że nie jesteśmy tylko bankomatem”.
Rzeczywiście, interesy wielu stanów są lekceważone, gdyż zanim dochodzi w nich do głosowań, to losy nominacji są już praktycznie przesądzone. W efekcie kandydaci odwiedzają te miejsca tylko po to, by zebrać fundusze, a lokalne sprawy i problemy ich nie interesują.
„Te dni się skończyły”, powiedział Arnold Schwarzenegger, odnosząc się do opisanej wyżej sytuacji. Kalifornia była bowiem dotąd jednym z takich „stanów-bankomatów”. Gubernator Schwarzenegger podpisał jednak ustawę, która przesuwa także tamtejsze prawybory na 5 lutego. Zatem w tym dniu głosować będzie najważniejszy politycznie stan, a więc właśnie Kalifornia, a także miejsca tak bogate pod względem liczby delegatów, jak Texas, New York czy Illinois.
Wszystko wskazuje więc na to, że nazwisko ostatecznego kandydata każdej partii jasne będzie już 5 lutego. Może się jednak okazać, iż głosy oddane podczas Giga Wtorku zostaną rozbite między kilku kandydatów. Wówczas ich czeka ciężka walka o głosy w pozostałych stanach, a nas, obserwatorów, fascynująca kampania.
Bibliografia:• http://usinfo.state.gov/usa/infousa/politics/voting/crspres.pdf
• http://usinfo.state.gov/products/pubs/election04/nominate.htm
• http://www.reuters.com/article/politicsNews/idUSN1543458120070315
• http://www.gwu.edu/~action/2008/chrnothp08.html
• http://usinfo.state.gov/products/pubs/election04/timeline.htm
• http://128.91.58.209/Articles/19700506_McGovernCommission.pdf
• http://www.thegreenpapers.com/
• http://www.ourcampaigns.com/home.html
• http://www.amny.com/news/local/wire/ny-bc-nj--presidentialprima1204dec04,0,6537771.story ?coll=ny-ap-regional-wire