Mołdawia: Wciąż impas
Referendum w sprawie wyboru prezydenta, z którym wiązano nadzieje na zakończenie sporów politycznych wokół tej kwestii, okazało się nieważne. Mołdawię czeka więc rozwiązanie parlamentu i kolejne wybory parlamentarne.
Przeprowadzone 5.09 br. referendum miało zakończyć trwający impas, spowodowany niemożnością dokonania wyboru prezydenta. Dotąd, zgodnie z art. 78 Konstytucji Republiki Mołdawii, prezydent wybierany był przez parlament. Silny antagonizm pomiędzy dwoma wiodącymi obozami politycznymi: komunistami i liberalnymi demokratami uniemożliwił wyłonienie głowy państwa od czasu, gdy we wrześniu ubiegłego roku pełnienie tej funkcji przez dwie kadencje zakończył Władimir Woronin (więcej informacji: http://www.psz.pl/tekst-33397/Moldawia-w-oczekiwaniu-na-przywodce).
Ostatnia zmiana mechanizmu wyboru prezydenta miała miejsce w 2000 r., kiedy to parlament zadecydował o zastąpieniu wyborów powszechnych wyborem prezydenta przez członków parlamentu. Proponowana przez prozachodni Sojusz na rzecz Integracji Europejskiej, głosowana we wrześniowym referendum poprawka konstytucyjna przywracała bezpośrednie wybory prezydenta. Optymistyczne wyniki sondaży, przewidujących wysoką frekwencję w referendum, nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości. Referendum uznano za nieważne w związku ze zbyt niską frekwencją – według Centralnej Komisji Wyborczej wyniosła ona 29,67 proc. Aby referendum było ważne, musi w nim uczestniczyć minimum 1/3 uprawnionych. Natomiast zgodnie z przewidywaniami wśród głosujących wysoki był udział obywateli popierających zmianę konstytucji – 87,16 proc. Porażkę referendum można uznać za porażkę samego Sojuszu i sukces Partii Komunistów, która nawoływała do bojkotu referendum. Uważa się, iż utrzymanie status quo leży w interesie komunistów, którzy, pozbawieni silnego kandydata do prezydentury, blokowali wybór na ten urząd kandydata prozachodniej koalicji rządzącej, Mariana Lupu.
Obecny system polityczny w połączeniu z uniemożliwiającą dojście do porozumienia wrogością między obozami politycznymi silnie działa na niekorzyść tego kraju, uniemożliwiając wyłonienie stabilnego rządu, a co za tym idzie prowadzenie konsekwentnej polityki i efektywny proces reform. Istniejące uregulowania konstytucyjne prowadzą do sytuacji, w której partia, która przegrała wybory parlamentarne, może blokować wybór prezydenta, a w konsekwencji doprowadzić do kolejnych, przedterminowych wyborów parlamentarnych. Biorąc pod uwagę zbliżoną liczbę zwolenników obu opcji, jeśli zwaśnione strony nie będą w stanie wypracować kompromisu, Mołdawii grozi stagnacja. Będziemy wówczas świadkami kolejnych nieudanych prób wyboru prezydenta, rozwiązywania i ponownego wybierania parlamentu. Istniejący stan rzeczy ma jednak pewien pozytywny aspekt – obecną sytuację można uznać za bardziej sprzyjającą konsolidacji bloku prozachodniego. Powodzenie referendum mogłoby spowodować rozłam w obrębie Sojuszu, w sytuacji gdy o fotel prezydenta kandydowaliby liderzy budujących Sojusz partii – Marian Lupu i Vlad Filat. Osłabłaby tym samym przeciwwaga dla komunistów. Pewne rozluźnienie w obrębie Sojuszu jest jednakże widoczne już obecnie. Liderzy partii koalicji rządzącej zapowiedzieli, że w najbliższych, planowanych na 28 listopada wyborach parlamentarnych ich partie wystartują oddzielnie. Decyzja ta jest uzasadniana zwiększoną dzięki temu szansą na objęcie większej liczby mandatów oraz różnicami ideowymi. Nie wykluczono przy tym możliwości utworzenia koalicji po wyborach. Zdaniem ekspertów szansą na ustabilizowanie sytuacji politycznej mogłaby stać się centrolewicowa koalicja partii Mariana Lupu z komunistami. Jej utworzenie jest mało prawdopodobne, jednak nie można całkowicie wykluczyć takiej możliwości. Koalicja taka, poprzez osiągnięcie w parlamencie liczby mandatów wystarczającej do dokonania wyboru prezydenta, pozwoliłaby uniknąć kolejnej konieczności rozwiązywania parlamentu.
Za znamienne w kontekście przyszłych wyborów można uznać okoliczności zniesienia embarga na mołdawskie wino. Doszło do niego w następstwie wizyty Mariana Lupu, lidera współrządzącej Partii Demokratycznej Mołdawii, który w Moskwie podpisał porozumienie o międzypartyjnej współpracy z partią Władimira Putina – Jedna Rosja. Wprowadzenie embarga interpretowane było jako wyraz niezadowolenia Rosji z proeuropejskiego kursu koalicji rządzącej i dążenie do skierowania wysiłków koalicji rządzącej na walkę o względy Rosji. Wydaje się, że Moskwa jest na dobrej drodze do osiągnięcia założonego celu. Wart podkreślenia jest fakt, że Kreml za partnera w rozmowach uznała właśnie Lupu, niepełniącego żadnego urzędu państwowego, a nie premiera Vlada Filata, który wyrażał uprzednio chęć podjęcia rozmów ze stroną rosyjską. Można zatem uznać, że gest Rosji świadczy o jej poparciu dla Lupu i jego partii.