Tomasz Otłowski: Kryzys roli i pozycji NATO. Wnioski dla Polski
Największym zagrożeniem dla Polski, w wymiarze geopolitycznym, jest faktyczny rozkład Sojuszu Północnoatlantyckiego, czyli sytuacja, w której NATO egzystuje tylko i wyłącznie „siłą rozpędu”, nie będąc już w stanie podjąć – ze względu na sprzeczności interesów poszczególnych członków – żadnego efektywnego działania.
Wraz z zakończeniem Zimnej Wojny i rozpadem Związku Sowieckiego w 1991 roku zniknęły, ze strategicznego punktu widzenia, wszystkie zasadnicze powody, dla których niemal pół wieku wcześniej powstał Sojusz Północnoatlantycki. NATO nieoczekiwanie znalazło się wówczas w geopolitycznej próżni, którą przez prawie dwie następne dekady próbowano wypełnić, stopniowo zmieniając profil zadaniowy, cele i obszar działania Sojuszu, a także rozszerzając go o kilka państw postkomunistycznych. Pomimo tych działań – co ważne, prowadzonych ad hoc, bez wyraźnej i spójnej strategicznej wizji przyszłości NATO – otoczenie międzynarodowe Sojuszu nie stało się w tym czasie ani bardziej bezpieczne czy stabilniejsze, ani też bardziej przewidywalne. Wręcz przeciwnie, rozwój wydarzeń zarówno w najbliższym geopolitycznym otoczeniu NATO (a więc na obszarze Eurazji i Bliskiego Wschodu), jak i w dalej położonych regionach świata umocnił w ciągu minionych kilkunastu lat elementy chaosu i nieprzewidywalności w relacjach międzynarodowych.
Wysiłki, podejmowane przez minione kilkanaście lat na rzecz znalezienia dla Sojuszu Północnoatlantyckiego nowego miejsca w stosunkach międzynarodowych, powiodły się tylko częściowo. NATO udało się z pewnością utrzymać międzynarodowy prestiż i rangę jako organizacji bezpieczeństwa o elitarnym charakterze, co przekładało się na powszechne postrzeganie Paktu jako gwaranta stabilności na obszarze euroatlantyckim. [1] Percepcja taka generowała z kolei dążenie wielu państw Europy Wschodniej, wciąż znajdujących się w „próżni bezpieczeństwa”, do uzyskania członkostwa w Sojuszu. Organizacja zaczęła jednakże coraz bardziej skupiać się na zadaniach i celach, które można określić w skrócie jako „policyjne”: wymuszanie, [2] a następnie pilnowanie pokoju i stabilności na Bałkanach, antyterrorystyczna ochrona szlaków morskich na Morzu Śródziemnym i Atlantyku czy wreszcie operacja afgańska, postrzegana przez dużą część europejskich Sojuszników jako wyłącznie stabilizacyjna. [3]
Z drugiej strony, brak konsensusu wewnątrz NATO co do wizji dalszego rozwoju sprawił, że od zakończenia Zimnej Wojny organizacja ta niewątpliwie przeżywa kryzys tożsamości. [4] Jako wojskowy sojusz obronny, założony w określonej sytuacji geopolitycznej do realizacji określonych celów, NATO poczęło – po zaniku zasadniczej przesłanki swojego bytu – tracić swą wcześniejszą żywotność i zdecydowanie w działaniu. [5] Niekorzystne trendy w środowisku międzynarodowym i trudności w politycznym współdziałaniu między członkami Sojuszu sprawiły, że w NATO nie toczyła się dotąd żadna realna debata na temat nowych zadań i roli Paktu, nie mówiąc już o podjęciu próby zakreślenia strategicznej wizji Sojuszu na najbliższe dekady. [6]
Brak strategii dalszego istnienia i rozwoju Sojuszu, narastające wraz z upływem czasu rozbieżności (a niekiedy wręcz sprzeczności) interesów jego poszczególnych członków i postępujące przez wiele ostatnich lat cięcia w ich budżetach obronnych sprawiają, że Pakt zaczyna tracić na znaczeniu jako efektywna siła polityczno-militarna. [7] Pierwszymi niepokojącymi symptomami takiego skrajnie niekorzystnego scenariusza mogą być problemy Sojuszu ze skutecznym prowadzeniem misji afgańskiej i zaskakująco bierna polityczna reakcja na agresję Rosji wobec Gruzji. Tymczasem organizacja międzynarodowa o tak specjalistycznym profilu, jakim jest pakt obronny, musi nieustannie przedstawiać wobec swego otoczenia jedność zachowań i wypowiedzi, realną siłę militarną (mierzoną zarówno liczebnością żołnierzy i sprzętu, jak i wielkością budżetów obronnych państw członkowskich), a także w razie potrzeby zdecydowanie, stanowczość i szybkość działania. W przeciwnym razie wiarygodność sojuszu obronnego i jego reputacja kurczą się, prowokując kolejnych agresywnych adwersarzy do kroków mających na celu „sprawdzenie” zdolności paktu do realnych działań i szukania granic jego tolerancji dla brutalnych zachowań w środowisku międzynarodowym. Taki był właśnie – w wymiarze geopolitycznym – zamysł Rosji, kiedy rozpoczynała agresję przeciwko Gruzji. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to „sprawdzanie” NATO przez Kreml zakończyło się całkowitą polityczną i prestiżową porażką Sojuszu Północnoatlantyckiego. [8]
Na słabnięcie pozycji NATO ma także wpływ pojawienie się kilku nowych trendów i procesów w środowisku międzynarodowym, z których najważniejszym – z perspektywy Sojuszu Północnoatlantyckiego – jest postępujące zmniejszanie się pozycji Stanów Zjednoczonych jako globalnego supermocarstwa. Zjawisko to, mające szereg różnych przyczyn, [9] pociąga za sobą z kolei powstanie lub przyspieszenie szeregu innych procesów geopolitycznych, tak w skali globu, jak i poszczególnych jego regionów. Wśród nich można wymienić m.in. wzrost międzynarodowej pozycji Rosji, wzmocnienie strategicznego znaczenia i potencjału wielu regionalnych aktorów sceny międzynarodowej (np. Indie, Brazylia, Iran) oraz rosnącą potęgę gospodarczą (a co za tym idzie także i geopolityczną) Chin. [10]
Bardzo niepokojącym zjawiskiem jest również, postępujący w szybkim tempie, powrót do prymatu czynnika narodowego w polityce międzynarodowej wielu państw, zwłaszcza w Europie. [11] Tendencja ta – o ile nie zostanie zahamowana – grozi powrotem do znanej z XIX wieku formuły stosunków międzynarodowych w Europie, określanej mianem „koncertu mocarstw”. Z perspektywy interesu narodowego Polski najdobitniejszym (i jednocześnie najgroźniejszym) przykładem takiej postawy państw europejskich było porozumienie niemiecko-rosyjskie w sprawie budowy tzw. „Gazociągu Północnego” – podejmując decyzję w tej kwestii, władze Niemiec kierowały się wyłącznie interesem swego kraju, bez oglądania się na interesy swoich partnerów i sojuszników z UE oraz NATO. [12] Warto w tym miejscu zauważyć, że część ekspertów uznaje obecny powrót do tradycyjnej „gry interesów” między państwami europejskimi za całkowicie naturalny i zgodny z naturą rzeczy na Starym Kontynencie. [13]
Sześć dekad temu Sojusz Północnoatlantycki został powołany do życia jako wspólnota państw demokratycznego Zachodu, spajanych nie tylko wspólnymi fundamentami ideowo-politycznymi, ale także jednolicie postrzeganym i wspólnym dla wszystkich zagrożeniem, jakim był wówczas sowiecki Wschód. Choć tamto zagrożenie już nie istnieje, nie oznacza to, że Zachód nie stoi dziś wobec innych niebezpieczeństw i wyzwań. Z perspektywy strategicznej – w ujęciu obiektywnym – do najważniejszych z nich należy zaliczyć:
- narastającą agresywność międzynarodowej polityki Rosji. Moskwa nigdy faktycznie nie przestała postrzegać Sojuszu Północnoatlantyckiego (a szerzej – Zachodu) jako swego głównego geopolitycznego rywala. Pomimo formalnie dobrej i bliskiej współpracy z NATO, Rosja traktowała Sojusz jako zasadnicze zagrożenie dla swojej pozycji na obszarze Eurazji. [14]
- radykalną, wojowniczą i nietolerancyjną wizję islamu, o jawnie antyzachodnim obliczu, prezentowaną i propagowaną przez ekstremistyczne ugrupowania muzułmańskie, sięgające w swych działaniach po terroryzm, jako podstawową metodę walki. Ideologia ta stopniowo, lecz zauważalnie, wkracza w wielu krajach (Indonezja, Pakistan, Egipt) na poziom władz lokalnych oraz parlamentów, radykalizując tradycyjnie antyzachodnie myślenie elit politycznych. W ujęciu geograficznym, dla NATO zagrożenie to pochodzi zarówno z zewnątrz (region Bliskiego i Środkowego Wschodu, Azji Południowo-Wschodniej, Afryki Północnej), jak i z wewnątrz – ze strony coraz liczniejszych i coraz bardziej aktywnych wspólnot muzułmańskich, żyjących w państwach Zachodu. [15]
- rozprzestrzenianie się technologii nuklearnych, oznaczające de facto perspektywę militarnej nuklearyzacji szeregu państw, w tym takich, które prezentują radykalną postawę wobec systemu międzynarodowego oraz antyamerykańskie lub wręcz antyzachodnie nastawienie w swej polityce zagranicznej (np. Iran, Korea Północna). Pochodną tego zagrożenia jest groźba rozprzestrzenienia się technologii rakietowych, w tym zwłaszcza w zakresie konstrukcji i uzbrajania rakiet balistycznych;
- narastające ryzyko masowych i niekontrolowanych migracji do Europy ludności z regionów peryferyjnych wobec obszaru traktatowego Sojuszu (Afryka, Bliski Wschód), wywołanych przez zmiany klimatyczne, przeludnienie i konflikty.
Przedstawione powyżej zagrożenia nie są jednolicie postrzegane, a nawet akceptowane, przez wszystkich członków NATO. Katalog ten można zresztą rozszerzyć o kilka jeszcze istotnych zagrożeń o bardziej ograniczonym geograficznie i tematycznie zakresie, jak choćby kwestia bezpieczeństwa energetycznego (promowana m.in. przez Polskę), która była już wstępnie omawiana w NATO. [16] Nie zmienia to jednak faktu, że w wymiarze długookresowym (kilku najbliższych dekad) to właśnie te cztery zarysowane wyżej zagrożenia będą mieć największe znaczenie dla funkcjonowania NATO.
Różnice pomiędzy poszczególnymi państwami członkowskimi Sojuszu w percepcji rzeczywistości międzynarodowej – pogłębione po rozłamie, jaki dokonał się we wspólnocie transatlantyckiej w kwestii irackiej w 2003 roku – sprawiają jednak, że trudno przyjąć dziś wspólny dla wszystkich sojuszników katalog strategicznych, długookresowych zagrożeń dla ich bezpieczeństwa. Wydaje się jednak, że powyższe zagrożenia są w dłuższej perspektywie czasowej w obiektywnym sensie wspólne dla wszystkich obecnych członków NATO, a szerzej także dla wszystkich państw zachodnich.
Stworzenie jednolitego i uznanego przez wszystkich sojuszników katalogu zagrożeń, przeciwko którym istnieje i działa NATO, jest tymczasem podstawowym warunkiem skuteczności trwania sojuszu jako efektywnej struktury międzynarodowej. Przyszła strategia sojusznicza musi również jasno i czytelnie odpowiedzieć na pytanie o granice rozszerzania NATO, a co za tym idzie także o takie kwestie, jak struktura Paktu, sposoby podejmowania decyzji itd. W tym kontekście nie można zapominać o geograficznych ograniczeniach funkcjonowania Sojuszu, a w szczególności o kwestii efektywności ew. podejmowania przezeń działań militarnych w myśl Art. V. Wielu ekspertów i wojskowych już dziś wskazuje na poważne logistyczne i operacyjne problemy sił sojuszniczych w skutecznej realizacji mandatu wynikającego z Art. V wobec takich państw, jak Litwa, Łotwa czy Estonia. [17]
Ostatnie kilkanaście lat to dramatyczne poszukiwanie przez Sojusz jego miejsca w postzimnowojennej rzeczywistości. To właśnie w ramach tych poszukiwań NATO dokonało bezprecedensowego wyjścia poza swój obszar traktatowy, angażując się w takich regionach świata jak Bałkany, Bliski i Środkowy Wschód czy Afryka Wschodnia. [18] Działania te nie były jednak, jak wspomniano wyżej, rezultatem przemyślanej i konsekwentnie realizowanej strategii, lecz raczej potrzebą chwili i chęcią wykazania, że NATO jest jednak potrzebne i przydatne. [19] W tym sensie, paradoksalnie, powrót Rosji do mocarstwowej, agresywnej polityki na arenie międzynarodowej – czego ostatecznym i niepodważalnym dowodem była rosyjska agresja przeciwko Gruzji latem tego roku – stanowi dla NATO szansę na odzyskanie spójności i wyrazistości celów, misji i charakteru jego działania w środowisku międzynarodowym Eurazji. [20] Sojusz Północnoatlantycki stoi obecnie – bodajże po raz pierwszy od zakończenia Zimnej Wojny – przed możliwością ponownej wewnętrznej konsolidacji wobec „nowego–starego” wroga. Zasadniczym pytaniem pozostaje jedynie, czy wszyscy członkowie NATO będą skłonni jednakowo oceniać obecną sytuację geopolityczną i uznać, że działania Moskwy stanowią faktyczne zagrożenie dla sojuszników. Reakcje wielu najważniejszych europejskich członków Sojuszu na wydarzenia wokół Gruzji nie napawają tu zbytnim optymizmem. [21]
Wnioski dla Polski
Największym zagrożeniem dla Polski, w wymiarze geopolitycznym, jest faktyczny rozkład Sojuszu Północnoatlantyckiego, czyli sytuacja, w której NATO egzystuje tylko i wyłącznie „siłą rozpędu”, faktycznie nie będąc już w stanie podjąć – ze względu na sprzeczności interesów poszczególnych członków – żadnego efektywnego działania nie tylko w wymiarze militarnym, ale nawet politycznym.
Część polskich elit politycznych już kilka lat temu przyjęła strategię działania w polityce międzynarodowej bazującą na przeświadczeniu, że NATO w dotychczasowym kształcie zmierza ku upadkowi, a Polska zmuszona jest poszukiwać dodatkowych elementów umacniających dotychczasowe gwarancje. Chłodna i rzeczowa, pozbawiona emocji i pobożnych życzeń, analiza sytuacji geopolitycznej w i wokół NATO każe uważnie pochylić się nad tym założeniem. Co ciekawe, optyka taka ustawia Polskę w tradycyjnym XX-wiecznym schemacie geopolitycznym, w którym poszukujemy gwarancji dla naszego bezpieczeństwa przede wszystkim u odległych protektorów (w latach 30-tych były to Francja i Wielka Brytania, obecnie – USA). W układzie takim słabnące NATO z definicji spełnia rolę drugorzędną, jako uzupełnienie bilateralnych sojuszy obronnych, nie zaś podstawa naszego bezpieczeństwa narodowego.
Brak zdecydowanej reakcji dyplomatycznej ze strony Sojuszu na dramatyczne wydarzenia z sierpnia tego roku na Kaukazie, a zwłaszcza brak zgodności Sojuszników w ocenie tych wydarzeń, mogą stanowić dowód na zasadność tezy o postępującej słabości Paktu i spadku jego roli jako gwaranta bezpieczeństwa RP. Z perspektywy Polski nie jest ważne, czy w razie militarnego zagrożenia dla jej bezpieczeństwa Sojusz pośpieszy z pomocą (należy bowiem zakładać, że tak się ostatecznie stanie), lecz jak szybko to nastąpi. Czynnik czasu jest tu kluczowy, zwłaszcza w kontekście geomorfologicznego ukształtowania powierzchni Polski. [22] Dodatkowym, niepokojącym faktem jest brak w Sojuszu zaktualizowanych planów ew. militarnego wsparcia Polski w wypadku agresji Rosji na nasz kraj. [23]
Wydaje się, iż w obecnych uwarunkowaniach międzynarodowych Polska powinna prowadzić działania na rzecz wzmocnienia gwarancji swego bezpieczeństwa w oparciu o dwutorową strategię. Z jednej strony musimy dążyć do „reanimacji” Sojuszu Północnoatlantyckiego, jako mimo wszystko realnego mechanizmu konsultacji i współpracy w zakresie bezpieczeństwa. Otwarty powrót Rosji do jej tradycyjnej historycznej roli agresywnego i asertywnego mocarstwa może ułatwić starania Polski i wielu innych członków Sojuszu na rzecz zahamowania procesu rozkładu NATO. Należy mieć nadzieję, że wybór Baracka Obamy na prezydenta USA również ułatwi i wspomoże te wysiłki. Rewitalizacja Sojuszu, jeśli ma być realna i skuteczna, nie może jednak ograniczać się tylko i wyłącznie do kontynuacji (czy wręcz przyspieszenia) procesu rozszerzania paktu o nowych członków, zwłaszcza z Europy Wschodniej. Ważniejsze jest skupienie się na opracowaniu kompleksowej strategii działania NATO, wraz z katalogiem zagrożeń dla jego członków, szczegółowymi planami operacyjnymi oraz programem systematycznego zwiększania budżetów obronnych członków paktu.
Z drugiej jednak strony Polska musi również zabiegać o utrzymanie i dalsze umacnianie strategicznego partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi, które wciąż – pomimo postępującego procesu zmiany ich statusu międzynarodowego – zachowają w dającej się przewidzieć perspektywie czasowej pozycję dominującego podmiotu geopolitycznego wspólnoty demokratycznych państw Zachodu. Tu wyniki ostatnich wyborów prezydenckich w USA stanowią jednak niewiadomą; trudno obecnie wyrokować, jaka będzie polityka nowej amerykańskiej administracji wobec kwestii relacji transatlantyckich, stosunków z krajami „nowej Europy”, a zwłaszcza z Rosją.
Ze swej strony Warszawa powinna dążyć za wszelką cenę do utrzymania i ratyfikowania przez obie strony zawartego latem br. porozumienia o dyslokacji na terytorium RP elementów systemu Missile Defense. W ujęciu geopolitycznym, powstanie instalacji MD zwiąże w sposób bezpośredni bezpieczeństwo Polski z bezpieczeństwem narodowym Stanów Zjednoczonych, stając się najtwardszą z możliwych (w dającej się przewidzieć przyszłości) gwarancją bezpieczeństwa dla naszego kraju.
Przypisy:
[1] “The future of the NATO Alliance”, “Stratfor”, 23 stycznia 2008 roku.
[2] Określenie “wymuszenie pokoju” na politykę NATO wobec konfliktów bałkańskich jest trochę na wyrost. Krwawe konflikty w Chorwacji oraz Bośni i Hercegowinie zostały zakończone głównie dzięki interwencji dyplomatycznej, zaś bezprecedensowa operacja Sojuszu przeciwko Nowej Jugosławii w 1999 roku, mająca na celu zmuszenie Belgradu do zaprzestania czystek w Kosowie, prowadzona była wyłącznie z powietrza, i to – co ważne – głównie przez siły amerykańskie.
[3] Taka percepcja misji ISAF przekłada się bezpośrednio na nałożenie kontyngentom wielu państw NATO-wskich niezwykle restrykcyjnych rules of engagement, faktycznie wiążących im ręce w obliczu rosnącej aktywności i efektywności działań Talibów.
[4] Charles Krauthammer, ”NATO Meows”, „RealClearPolitics”, 22 sierpnia 2008 roku.
[5] “The future of the NATO Alliance”, “Stratfor”, 23 stycznia 2008 roku.
[6] Victor D. Hanson, ”Farewell, NATO”, “National Review Online”, 28 sierpnia 2008 roku.
[7] Ibidem.
[8] Charles Krauthammer, op. cit. Patrz także: “Inaction speaks louder than fierce words”, “The Independent”, 20 sierpnia 2008 roku.
[9] Samuel R. Berger i Eric P. Schwartz, „America’s eroding global leadership”, „The Boston Globe”, 5 września 2007 roku oraz Fareed Zakaria, „The future of American power”, “Foreign Affaires”, maj/czerwiec 2008 roku. Szerzej na temat wpływu osłabienia pozycji USA na sytuację strategiczną na świecie patrz: Tomasz Otłowski, „Kryzys pozycji Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej jako globalnego hegemona. Wnioski dla Polski”, kwartalnik „Studia Międzynarodowe”, tom 3 (1-4) 2007, Wyższa Szkoła Handlowa w Radomiu, 2008.
[10] Na temat roli i pozycji Chin patrz: „Chiny – supermocarstwo XXI wieku?”, raport Fundacji Amicus Europae, lipiec 2008 roku.
[11] George Friedman, ”2008 and the return of the Nation-State”, “Stratfor”, 27 października 2008 roku.
[12] Vladimir Socor, “Germany, Russia bypassing others with Nord Stream project”, “Eurasia Daily Monitor”, The Jamestown Foundation, 9 czerwca 2008 roku.
[13] George Friedman, ”2008 and the return of the Nation-State”, “Stratfor”, 27 października 2008 roku.
[14] George Friedman, ”Russia’s Great-Power strategy”, „Stratfor”, 14 lutego 2008 roku.
[15] ”Two years of war”, „Stratfor”, 9 września 2003 roku.
[16] „NATO będzie chronić rurociągi?”, Serwis PAP, 29 czerwca 2007 roku.
[17] “The NATO membership dilemma”, “Stratfor”, 18 sierpnia 2008 roku.
[18] ”NATO joins Somalia anti-piracy operation”, Reuters, 9 października 2008 roku.
[19] George Friedman, ”The Russo-Georgian war and the balance of power”, „Stratfor”, 12 sierpnia 2008 roku.
[20] Ibidem.
[21] “Inaction speaks louder than fierce words”, “The Independent”, 20 sierpnia 2008 roku.
[22] “The NATO membership dilemma”, “Stratfor”, 18 sierpnia 2008 roku.
[23] Wojciech Lorenz „NATO nie ma planu obrony Polski”, „Rzeczpospolita”, 8 października 2008 roku. Zasadniczym powodem nieistnienia takiego planu jest „brak woli politycznej” na łonie NATO, spowodowany usilnym dążeniem do „nie prowokowania” Rosji.
Tekst ukazał się pierwotnie w „Komentarzu Międzynarodowym Pułaskiego”. Przedruk za zgodą autora i Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.