Premier bośniackich Serbów chce rewizji układu z Dayton
Milorad Dodik, stojący na czele rządu Republiki Serbskiej - serbskiego podmiotu tworzącego federalną Bośnię i Hercegowinę, opowiedział się za istotnymi reformami modelu ustrojowego kraju. Pozostaje on niezmienny od porozumienia pokojowego zawartego w 1995 roku.
Występując w serbskiej telewizji publicznej w poniedziałek (16.2) premier bośniackich Serbów oświadczył, że kształt Bośni i Hercegowiny ustalony w wyniku układu pokojowego z Dayton podpisanego przez przedstawicieli Bośniaków, Serbów i Chorwatów wymaga zmian. Zdaniem Dodika, w ostatnich latach wspólnota międzynarodowa podjęła wobec Bośni wiele niezrozumiałych działań, które pokazują, że ustalenia podjęte w amerykańskim Dayton wymagają rewizji.
Lider bośniackich Serbów uważa, że Bośnia jako całościowy organizm państwowy może przetrwać tylko jako konferderacja składająca się z trzech oddzielnych jednostek, dysponujących atrybutami i podmiotowością samodzielnych państw. Według Milorada Dodika, status Bośni mógłby przypominać konfederację Serbii i Czarnogóry, która istniała w latach 2003-2006. "Dzięki temu, zachowalibyśmy twór, którego istnienia chce zagranica, ale jednocześnie zostałaby scalona i wzmocniona Republika Serbska" - tłumaczył premier.
"W takiej sytuacji bośniaccy Serbowie są gotowi do obrony integralności terytorialnej i podmiotowości swojego państwa, podczas gdy Bośniacy uporczywie chcą udowodnić, iż możliwa jest jedynie centralistyczna Bośnia i Hercegowina, bez dwóch dotychczasowych podmiotów. Tymczasem bośniaccy Chorwaci wciąż uważają, że w wyniku porozumienia z Dayton stracili prawo do własnej organizacji terytorialnej" - wyjaśniał Dodik.
Według pomysłu Dodika, własną podmiotowość w ramach nowej konferederacji, na równi z Bośniakami i Serbami otrzymaliby także Chorwaci. Jednocześnie serbski polityk poinformował, że z liderem rządzącej w Bośni Partii Akcji Demokratycznej (SDA) Sulejmanem Tihićem i przewodniczącym Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznycznej w Bośni (HDZBiH) Draganem Čovićem doszedł do porozumienia na temat, że zmiany ustrojowe w Bośni "nie mogą być prowadzone i kreowane przez zagranicę".
Milorad Dodik ocenił, że w dzisiejszej Bośni istnieją wyraźnie zarysowane granice pomiędzy trzema konstytutywnymi narodami federalnego państwa. Międzyetniczne bariery funkcjonują również w życiu gospodarczym, a obcość między Bośniakami, Serbami i Chorwatami jest "większa niż przed dziesięciu laty".
"Dla wielu jest już dzisiaj jasne, że integracja tych trzech narodów jest niemożliwa" - uważa szef rządu Republiki Serbskiej w Bośni.
Poproszony o komentarz w sprawie opublikowanego pod koniec tygodnia raportu połączonych wywiadów USA dla amerykańskiego Senatu, w którym stwierdzono, że niestabilna sytuacja polityczna i społeczna w Bośni i Kosowie pozostaje wciąż głównym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Europy, Dodik odparł, iż tezy dokumentu są dowodem braku sukcesów Zachodu w polityce wobec Bośni.
"Ten raport to sposób, w jakim wspólnota międzynarodowa usprawiedliwia klęskę idei utrzymania Bośni i Hercegowiny" - powiedział premier, dodając przy tym, że jego publiczne wypowiedzi nigdy nie doprowadziły do konfliktów etnicznych.
W ubiegłym roku, szczególnie po jednostronnym ogłoszeniu niepodległości przez Kosowo Milorad Dodik kilkukrotnie groził, że bośniaccy Serbowie mogą zdecydować się na sesecję z federacji.
Jednocześnie, lider bośniakich Serbów oskarżył wiceszefa Urzędu Wysokiego Przedstawiciela ONZ w Bośni (OHR) amerykańskiego dyplomatę Raffiego Gregoriana, że ten "wielokrotnie nadużył swoich uprawnień jako przedstawiciel wspólnoty międzynarodowej w Bośni" oraz "że zdawał Kongresowi USA nieprawdziwe relacje na temat sytuacji w Republice Serbskiej". Z drugiej strony, Dodik pozytywnie ocenił współpracę z odchodzącym ze stanowiska Wysokim Przedstawicielem ONZ, słowackim dyplomatą Miroslavem Lajčakiem, zaznaczając mimo to, że w pierwszym okresie sprawowania urzędu, Lajčak zanadto "dawał się manipulować przeciwnikom Republiki Serbskiej". Zdaniem serbskiego polityka, najlepszym wyjściem byłaby szybka likwidacja Urzędu Wysokiego Przedstawiciela ONZ w Bośni.
Milorad Dodik podkreślił, że także Unia Europejska nie jest w stanie rozwiązać wewnętrznych problemów Bośni. "Chcemy tylko tego, co pierwotnie gwarantował nam Dayton - własnego szkolnictwa, opieki zdrowotnej, zarządzania transportem i komunikacją, wlasnego budżetu, rządu, parlamentu i sądów. O ile będą się powtarzać sugiestie, że Republika Serbska nie powinna istnieć, a jej mieszkańcy to społeczeństwo ludobójców, to istnieje możliwość, że nie pozostaniemy dłużej w składzie Bośni i Hercegowiny" - zastrzegł premier.
Dodik nawiązał tym samym do ubiegłorocznych wypowiedzi prezydenta Chorwacji Stjepana Mesića, który twierdził, że "korzenie współczesnej Republiki Serbskiej w Bośni leżą w czystkach etnicznych z lat 90.". Twierdzenia chorwackiego prezydenta spowodowały wówczas ostre protesty bośniackich Serbów i władz w Belgradzie.
Lider bośniackich Serbów stwierdził również, że według jego wiedzy nikt z polityków z Federacji BiH (bośniacko-chorwackiego podmiotu federalnej Bośni) nie myśli poważnie o uznaniu przez władze federalne w Sarajewie niepodległości Kosowa. Komentując pierwszą rocznicę ogłoszenia niepodległości przez dawny autonomiczny okręg Jugosławii i Serbii, Dodik wyjaśnił, że ponowna integracja Serbów i Albańczyków jest dzisiaj "niemożliwym i bezprzedmiotym zagadnieniem", a Belgrad powinien skupić się na zachowaniu kontroli nad północną częścią Kosowa, zamieszkaną w większości przez ludność sersbką.
Na podstawie: rts.rs, rtrs.tv, dnevniavaz.ba
Na zdjęciu: premier Republiki Serbskiej w Bośni Milorad Dodik, za: wikimedia.org