UE zaniepokojona odwołaniem prezydenta Rumunii
Procedura impeachmentu wobec prezydenta Traiana Basescu, przeprowadzona w ubiegłym tygodniu w parlamencie Rumunii wywołała negatywne komentarze czołowych polityków UE. Ocenia się ją jako poważny kryzys rumuńskiej demokracji i akt "politycznej walki bez skrupułów".
Agencje prasowe cytują w poniedziałek (9.7) wypowiedź szefa UE Hermana Van Rompuy, który stwierdził, iż jest "poważnie zaniepokojony sytuacją w Rumunii, kwestionującą istnienie porządku państwa prawa". Rompuy dodał, iż pozostaje w stałym kontakcie zarówno z odwołanym w piątek (6.7) prezydentem, jak i inicjatorem impeachmentu, premierem Victorem Pontą.
Rumuńskie i europejskie media poinformowały jednocześnie, że w wyniku zaistniałych wydarzeń, premier Ponta złoży pilną wizytę w Brukseli, gdzie spotka się z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso.
Rumuńscy eurodeputowani z chadeckiej Europejskiej Partii Ludowej (EPP), której członkiem jest centroprawicowa Partia Liberalno-Demokratycznej (PD-L), z której wywodzi się Traian Basescu przygotowali specjalny list do Parlamentu Europejskiego, w którym bardzo ostro ocenili ostatnie wydarzenia w ich kraju. Przywódca EPP w PE, Wilfried Martens ocenił z kolei, że zastosowana wobec Basescu procedura impeachmentu stanowi przykład "politycznej walki bez skrupułów oraz wydaje się próbą restaurowania systemu autorytarnego". Ponadto, w wywiadzie dla rumuńskiej agencji Mediafax wyraził poważne zaniepokojenie towarzyszącemu impeachmentowi głowy państwa odwołaniu przewodniczących obydwu izb parlamentu, przeprowadzonego w ubiegłym tygodniu.
"Instytucje Parlamentu europejskiego i UE nie pozwolą, aby Rumunia zrezygnowała z wartości europejskich i skłoniła się ku autorytaryzmowi" - w ostrym tonie oznajmił przywódca europejskich chadeków.
Ostrych określeń wobec ubiegłotygodniowych wydarzeń w Rumunii używa również europejska prasa, nazywając szybki impeachment prezydenta "parlamentarnym przewrotem" oraz "próbą zdezawuowania osiągnięć rumuńskiej demokracji".
Traian Basescu został usunięty z urzędu w wyniku piątkowego (6.7) głosowania na wspólnym posiedzeniu obydwu izb rumuńskiego parlamentu. Impeachment prezydenta wsparło 256 posłów i senatorów rządzącej centrolewicowej koalicji premiera Victora Ponty, tworzonej przez Partię Socjaldemokratyczną (PSD), Unię Socjal-Liberalną (USL), Partię Narodowo-Liberalną (PNL) oraz Partię Konserwatywną (PC).
W konflikcie trwającym praktycznie od momentu objęcia przez Pontę stanowiska szefa rządu na początku maja br., rządząca większość zarzuca prezydentowi złamanie konstytucji poprzez samowolne wprowadzenie drastycznej polityki oszczędnościowej w 2010 roku. Przyjęte przez Basescu antykryzysowe cięcia budżetowe wiązały się z obniżeniem zarobków, emerytur oraz wielu świadczeń socjalnych. Rząd zarzucił również prezydentowi podważenie niezawisłości wymiaru sprawiedliwości oraz przejawianie zapędów autorytarnych. Sam Basescu używa podobnych argumentów co jego rządowi oponenci, dowodząc, że rząd przygotował "pełzający zamach stanu" w celu całkowitego opanowania wszystkich instytucji państwowych. Jednocześnie, odwołany prezydent twierdzi, że przyjęty przed dwoma laty pakiet ustaw oszczędnościowych był koniecznością w dobie globalnego kryzysu gospodarczego.
Decyzja rumuńskiego parlamentu nie stanowi jednakże ostatecznego rozstrzygnięcia losu Traiana Basescu, sprawującego funkcję głowy państwa już drugą kadencję. Zadecyduje o tym referendum powszechne rozpisane na 29 lipca br. Pięć lat temu prezydent wyszedł z takiej sytuacji obronną ręką - po konflikcie z ówczesnym rządem, parlamentarna większość przegłosowała impeachment Basescu, lecz obywatele w referendum powszechnym opowiedzieli się za kontynuowaniem jego mandatu.
Za: romanialibera.ro, rts.rs
Na zdjęciu: odwołany w piątek przez parlament prezydent Traian Basescu, za: presidency.ro