Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Wywiad z Dalajlamą XIV

Wywiad z Dalajlamą XIV


22 wrzesień 2010
A A A

Wobec władz chińskich poszliśmy na maksymalne ustępstwa - mówi w wywiadzie dla IAR, XIV Dalajlama - duchowy przywódca Tybetańczyków. Zapewnia on, że w sprawie Tybetu, wraz z rodakami szuka rozwiązania zgodnego z chińską konstytucją i że zamiarem Tybetańczyków nie jest oddzielenie się od Chin.

 

ImageDuchowy przywódca Tybetańczyków, który gości właśnie w Polsce , mówiąc o Polakach powołuje się na silnego polskiego ducha. "Uczę się waszej determinacji oraz siły woli" - mówi Dalajlama w rozmowie z Krzysztofem Renikiem. Krzysztof Renik, IAR: O walce Tybetańczyków mówi się często, że jest to walka nie tylko jednego narodu, że powinna to być walka całej ludzkości. Czy wasza Świątobliwość, czy Dalajlama zgadza się z taka opinią? A jeżeli tak, to dlaczego walka Tybetańczyków jest walką całej ludzkości?
Dalajlama: Po pierwsze zawsze pamiętam, że jest to sprawa tybetańska, bardziej sprawa niż walka. Co więcej jest bardzo ważne, że od samego początku my Tybetańczycy, prowadzimy te sprawę bez użycia przemocy. Są na świecie ludzie, którzy prowadzą podobną walkę o swe prawa używając przemocy, niestety takie ruchy wykorzystujące przemoc są bardziej znane, więcej jest na ich temat w mediach, aniżeli na temat walki o wolność bez przemocy, do której ludzie niekiedy nie przywiązują uwagi. Obecnie na tej planecie ludzie karmieni są przemocą, zabijaniem, rozlewem krwi, dlatego sukces tybetańskiej drogi bez przemocy byłby czymś użytecznym, dałby coś innym ludziom, którzy prowadzą walkę bez przemocy. Tak to odczuwam.
Czy to jedyny powód dla którego sprawa tybetańska powinna być ważna dla świata?
Innym aspektem sprawy tybetańskiej jest kwestia ekologii. Część naukowców mówi o trzech biegunach: północnym, południowym i trzecim, który jest w Tybecie. To, co dzieje się na Wyżynie Tybetańskiej jest ważnym elementem globalnego procesu ocieplenia klimatu. Jest tak samo ważne, jak to co ma miejsce w rejonie Północnego i Południowego Bieguna. Dodam, że poziom globalnego ocieplenia określany jest przez niektórych ekologów na poziomie zero - jeden. Natomiast na obszarze Tybetu zero - trzy. Ci naukowcy ostrzegają, iż w przypadku kontynuacji tego procesu, poważne konsekwencje czekają wszystkie te regiony, w których ludzkie życie zależy od wielkich rzek, biorących swój początek w Tybecie.
Mówiąc o relacjach tybetańsko-indyjskich, użył niedawno Wasza Świątobliwość porównania tych relacji do relacji łączących ucznia i nauczyciela. Czyli Tybet jako uczeń, Indie jako nauczyciel. Czy obecnie uczeń oczekuje wsparcia od nauczyciela?
Jako wspólnota uchodźców przybyliśmy do Indii w kwietniu 1959 rok, rząd indyjski udzielił nam azylu politycznego. Nie tylko udzielono nam azylu politycznego, ale rząd Indii wziął nas w o piekę i udzielił wszelkiej pomocy. Szczególnie odczuliśmy to na polu edukacji. Ówczesny premier Indii Jawaharlal Nehru wspierał osobiście rozwój szkolnictwa dla tybetańskich dzieci. Uważam, że wspólnota tybetańska w Indiach może się uważać za wspólnotę uchodźców, która osiągnęła sukces, głównie dzięki pomocy rządu indyjskiego - nie mam co do tego wątpliwości. Oczywiście w pomoc dla Tybetańczyków zaangażowani byli także wolontariusze z całego świata, ale główne wsparcie pochodziło od rządu indyjskiego. Czasami na polu politycznym władze indyjskie, co jest oczywiście zupełnie zrozumiałe, są - już kiedyś wspomniałem - zbyt ostrożne. Jest to zrozumiałe, Indie mają długą granicę z Chinami, ponadto przebieg znacznej części tej granicy nie jest ostatecznie uregulowany. To nie jest łatwa sytuacja, ale zasadniczo rząd Indii pomaga nam bardzo. Poza tym Tybetańczycy cieszą się sympatią i zainteresowaniem ze strony przedstawicieli indyjskiej opinii publicznej.
"Moje zaufanie do narodu chińskiego pozostaje nadal silne", to są słowa XIV Dalajlamy. Jak można je rozwinąć?
Od roku 1979 kontynuujemy dialog z rządem chińskim, czasami był on bardzo obiecujący, na przykład we wczesnych latach 80-tych, pokładaliśmy wówczas wielkie nadzieje w kierownictwie chińskim. Ich myślenie było bardzo otwarte, bardzo realistyczne. Kiedy jednak we właściwych Chinach rozpoczęły się sile ruchy demokratyczne wówczas polityka chińska obrała znacznie twardszy kierunek. Od tego czasu nasze rozmowy z władzami chińskimi były raz obiecujące, kiedy indziej stawały się trudne. W ostatnich latach były raczej trudne. Obecnie poszliśmy na maksymalne ustępstwa, ale oni są nadpodejrzliwi. Ciągle oskarżają nas, że chcemy niepodległości, a przecież cały świat wie, że nie chcemy się od oddzielić. My szukamy rozwiązania zgodnego z konstytucją chińską. Ostatnio moja wiara w chińskie czynniki oficjalne, w chiński rząd staje się coraz słabsza. Ale jest naród chiński, wystarczy spojrzeć, gdzie są społeczności chińskie. Są w Ameryce w Nowym Jorku, San Francisco, Australii, Indiach wszędzie. Te społeczności tworzą chińskie miasta, poprzez ciężką pracę osiągają pozycję w biznesie. Jednocześnie zachowują własną tradycję, w tym język. Uważam Chińczyków za naród realistycznie myślący, oddany pracy, a jednocześnie naród o wielkiej kulturze. Kiedy w roku 2008 rozpoczął się w Tybecie kryzys po wydarzeniach 10 marca, pojawiło się wiele artykułów napisanych przez chińskich pisarzy i intelektualistów, które wspierały Tybetańczyków. Dlatego wyraziłem przekonanie, że trudno mi mieć zaufanie do chińskiego rządu centralnego, do władz chińskich, natomiast moja wiara w naród chiński pozostaje niezachwiana.
Czy Wasza Świątobliwość sądzi, że idea ruchu "Solidarności", który był pokojowym ruchem skierowanym przeciw komunizmowi oraz dyktaturze, czy taka idea może być czymś użytecznym dla Tybetańczyków? Może inspirować tybetańską walkę o Ojczyznę?
Z pewnością, z pewnością. Były prezydent Lech Wałęsa podczas mojej pierwszej lub drugiej wizyty - kiedy był już prezydentem - wydał mi się bardzo zdeterminowaną i doświadczoną osobą, jako lider "Solidarności".
Czym XIV Dalajlama, jako rzecznik Tybetańczyków mieszkających w Tybecie, tak Wasza Świątobliwość się często określa, pragnie podzielić się z Polakami podczas pobytu w Polsce?
Zawsze uważałem się za wolnego rzecznika narodu tybetańskiego. Jestem pewien, że Polacy ze względu na swe własne doświadczenia z przeszłości rozumieją co oznacza ból i cierpienie, gdy naród poddany jest władzy o charakterze wojskowym. Dlatego jest zupełnie naturalne, że chcą wiedzieć coś więcej na temat obecnej sytuacji w Tybecie i spróbuję im o tym opowiedzieć. Ale moje największe zainteresowanie dotyczy dwóch spraw, po pierwsze pragnę promować wartości ludzkie: współczucie, sympatię. Uważam, że te wartości są podstawą naszego szczęśliwego życia, włączając w to nasze dobre samopoczucie fizyczne. Zwykle wyjaśniam, że współczucie i dobre uczucia są czymś bardzo pozytywnym z punktu widzenia myślenia zdroworozsądkowego, naszego powszechnego doświadczenia oraz osiągnięć nauk psychologicznych. Uważam, że są to wartości należące do świeckiej etyki i świeckiej drogi życia. Po drugie ważna jest dla mnie harmonia międzyreligijna, dlatego gdziekolwiek jadę, dzielę się swoimi myślami na temat tych dwóch kwestii - to jest część mojego myślenia i moich własnych doświadczeń.
Czy Dalajlama powie coś szczególnego Polakom, coś co będzie tylko dla nich?
Oczywiście, od czasów mojego dzieciństwa określenie "polski" towarzyszyło mi zarówno przed Druga Wojna Światową, a także podczas oraz po jej zakończeniu. Także około roku 1956, Polska, Węgry i sprawy z tym związane. Zawsze uważałem, że ludzie z tego kraju mają silną wolę, silnego, polskiego ducha. Dlatego kiedykolwiek jadę do Polski, zawsze uczę się waszej silnej determinacji oraz siły woli.