Euro blisko 5 złotych
- Marcin R. Kiepas, X-Trade Brokers DM S.A.
Wtorek przynosi dalszą wyprzedaż złotego, co wpisuje się w podobny trend na pozostałych walutach regionu. O godzinie 12:34 dolar drożał o 8,4 grosza, testując poziom 3,8646 zł, euro o 3,7 grosza i trzeba było za nie zapłacić 4,8804 zł, natomiast szwajcarski frank testował poziom 3,3010 zł, co oznacza wzrost o 4,2 grosza w stosunku do wczorajszego zamknięcia. Dziś za wymienione waluty trzeba było zapłacić jednak już znacznie więcej. Rano kurs USD/PLN wspiął się bowiem do 3,9061 zł, EUR/PLN 4,9239 zł, a CHF/PLN 3,3219 zł.
Niezmiennie głównym źródłem przeceny złotego, jest systematyczny wzrost awersji do ryzyka na rynkach finansowych. W ostatnich dniach szczególnie w odniesie do rejonu Europy Środkowej i Wschodniej. Raport Moody’s Investors Service oraz niedawne publikacje w zachodniej prasie (m.in. Financial Times) odnowiły bowiem obawy, że kryzys w tej części Europy jeszcze się pogłębi.
W dniu dzisiejszym bez wpływu na notowania polskich par pozostanie, zaplanowana na godzinę 14-tą, publikacja styczniowych danych o przeciętnym wynagrodzeniu i zatrudnieniu w Polsce. Tak samo jak takiego wpływu nie miał wypowiedź profesora Andrzeja Sławińskiego z Rady Polityki Pieniężnej, który na łamach Pulsu Biznesu i Rzeczpospolitej oświadczył, że obecnie złoty jest wyraźnie niedowartościowany. W obu przypadkach są to impulsy o zbyt małym znaczeniu, żeby mogły być dostrzeżone.
Obserwowane w ostatnich godzinach cofnięcie złotego, może natomiast być efektem wypowiedzi wicepremiera Grzegorza Schetyny, że sytuacja na rynku walutowym nie tylko będzie przedmiotem obrad Rady Ministrów w dniu dzisiejszym, ale rząd będzie również podejmował decyzje.
Gdyby przyjąć, że te słowa mogą być konkretnie sprecyzowaną zapowiedzią wymiany na rynku euro z funduszy europejskich, to wówczas ryzyko spekulacji przeciwko polskiej walucie zauważalnie by wzrosło (przynajmniej w wymiarze krótkoterminowym). To natomiast będzie stanowić impuls do realizacji zysków. Przykład sprzed ponad tygodnia, gdy w ciągu trzech dni kursy USD/PLN, EUR/PLN i CHF/PLN obniżyły się o 23-26 groszy pokazuje, że taka realizacja zysków mogłaby mieć dynamiczny charakter.
Ewentualny brak działań ze strony rządu, w świetle takiej wypowiedzi wicepremier, będzie kolejnym negatywnym impulsem.
Potencjalne działania rządu zmierzające do skierowania na rynek walutowy strumienia euro z funduszy europejskich, jedynie zwiększą ryzyko spekulacji przeciw złotemu. Jest natomiast mało prawdopodobne, żeby stały się impulsem do trwałej zmiany trendu. Warunkiem takiej zmiany jest wyraźny spadek awersji do ryzyka na rynkach finansowych. Obawy o sytuację w Europie Środkowej i Wschodniej powodują, że ewentualna pomoc krajom tego regionu w przezwyciężeniu kryzysu w jakim się znalazły, również mogłaby zmienić układ sił.
Przy tak silnych trendach, a więc przy tak dużych emocjach, jakie obecnie można zaobserwować na rynku walutowym, trudno wskazać gdzie wyprzedaż złotego się zatrzyma. Z drugiej jednak strony, to nagromadzenie emocji, zahaczające już prawie o małą panikę może sugerować, że w ujęciu czasowym przełom jest blisko. Niewiadomą jest tylko to, czy ewentualny zwrot nastąpi z poziomów zbliżonych do dzisiejszych maksimów? Czy może na fali paniki kursy polskich walut zostaną wywindowane znacznie wyżej?