Zrozumieć Gruzję
Zrozumienie sytuacji politycznej w Gruzji, w tym ostatniego starcia radykalnej, antysystemowej opozycji z reżimem prezydenta Sakashwilego może być istotną przesłanką sukcesu Partnerstwa Wschodniego i zbliżającej się prezydencji Polski w Radzie UE. Arabska „Wiosna Ludów” nie pozostaje bez echa na Zakaukaziu. Również tutaj bezwarunkowe wspieranie reżimów, skutecznie opierających się demokratyzacji może się drogo obejść unijnej dyplomacji. Węzeł kaukaski zdaje się nie ustępować gordyjskiemu. Jego specyfika, złożoność i dynamika wymykają się pojęciom, w których ludzie kręgu cywilizacji zachodniej zwykli opisywać świat.
Problemy w postrzeganiu i zarządzaniu
Na Zakaukaziu, które ma powierzchnię 440 tysięcy kilometrów kwadratowych (Polska ma powierzchnię 312 tys km2) zamieszkuje ponad 70 narodowości, które posługują się 37 językami. Są to jednak dane szacunkowe z 1991 roku. Nowszych brak.
Zakaukaska różnorodność szczególnie dobrze uwidacznia się w Gruzji, gdzie choć Gruzini stanowią większość - to posługują się w zależności od regionu, w którym mieszkają, co najmniej jednym z pośród języków: gruzińskiego, megrelskiego, lazyjskiego, swańskiego. Jeśli nałożymy na mozaikę etniczno-językową podziały religijne: Gruziński Ortodoksyjny Kościół Prawosławny, Islam, Ormiański Kościół Apostolski, Rosyjska Cerkiew Prawosławna, Judaizm, dodamy do tego, klanowość i w przeważającej części górzyste ukształtowanie terytorium i granic to wówczas unaoczni nam się skala problemów w zarządzaniu tym państwem.
Demokracja in statu nascendi
Historia Gruzinów – wielokrotnie bez własnej państwowości - potoczyła się w ten sposób, że dorobek Prawa rzymskiego nie zdołał się tu nigdy zakorzenić. W konsekwencji władza czy to obca, czy ojczysta nie miała nigdy ograniczeń w postaci ram prawnych. Również dorobek epoki oświecenia jak choćby trójpodział władzy tak istotny w cywilizacji zachodniej nie został tu nigdy wdrożony. Miast tego, podporządkowana władzy cerkiew prawosławna oprócz tradycji, obyczajów i kultury odgrywała funkcje państwowotwórcze i regulacyjne. Społeczeństwo o tradycyjnych, charakterystycznych dla prawosławia wartościach nie przeszło nigdy stadiów rozwoju (przemysłowe i poprzemysłowe), którym społeczeństwa zachodnie zawdzięczają swój dzisiejszy charakter. Jak się okazuje w takich warunkach problemem nie jest przeprowadzenie modernizacji – wybudowanie i unowocześnienie infrastruktury i wszystkich innych materialnych atrybutów nowoczesnego państwa, ale rozwój społeczeństwa obywatelskiego, które jest jedynym gwarantem osiągnięcia trwałego dobrobytu i partycypacji społeczeństwa we władzy.
Konstytucja jest traktowana instrumentalnie jako uzasadnienie i legitymizacja dla zdobytej pełni władzy. We wrześniu 2010 parlament gruziński, w którym większość czterech piątych należy do partii rządzącej, przyjął pakiet poprawek do konstytucji, który zmieni ustrój polityczny Gruzji tuż po kolejnych wyborach. Chodzi o kontynuację autorytarnych rządów M. Saakashwilego ze stanowiska premiera – trik nie tak dawno wymyślony na Kremlu.
Prawa człowieka, na które indywidualistyczni obywatele państw zachodniego kręgu kulturowego tak często się powołują, przenikają do tradycyjnych społeczności, integrują się i przeczą kolektywistycznym normom kultury prawosławnej, stanowiąc dla niej prawdziwe wyzwanie. Odwrotnie. W tradycyjnym, kolektywistycznym społeczeństwie gwarancją posiadania praw lub bardziej uprzywilejowanej pozycji było i często nadal pozostaje, znalezienie się w zwycięskiej grupie - większości, zdolnej do narzucania swoich reguł gry innym.
Brak pluralizmu politycznego, przejawia się między innymi w braku dostępu opozycyjnych partii do telewizji – zdecydowanie najbardziej popularnego medium. Te ze stacji, które swoim zasięgiem obejmują niemal cały obszar Gruzji znajdują się pod kontrolą rządu. Nie sposób jednak znaleźć oficjalnych informacji o tym kto i w jaki sposób nimi zarządza. Rządowe media są tendencyjne i emitują treści, które Gruzini chcą usłyszeć, rząd nadać i z zyskiem sprzedać. Brakuje kultury dialogu politycznego, która nie miała się gdzie i kiedy wykształcić. Władza w ciągu pierwszych dwudziestu lat niepodległości Gruzji zmieniała się w wyniku zamachów, zakulisowych gier, fałszerstw wyborów i rewolucji, a nie w wyniku demokratycznego procesu politycznego. Co gorsza zwycięzca brał wszystko – pełnię władzy, a opozycję próbowano wypchnąć na margines - w niebyt.
Obrońcy praw człowieka, przedstawiciele organizacji pozarządowych i inni, którzy jako opozycja głosili hasła demokratyzacji, a po 2003 roku znalezieniu się w rządzie, w coraz większym stopniu koncentrują władzę w swoich rękach. Utrzymują, że wymaga tego sytuacja tymczasowości i przejściowości, a dzięki koncentracji władzy możliwe jest sprawne rozwiązanie najpilniejszych problemów i szybkie przejście do demokracji. To oczywiście absurd. Tak samo absurdalnym jest kremlowski termin „suwerenna demokracja”. Powstaje pytanie na ile jest to efekt podwójnych standardów, autorytarnych tradycji i instrumentalnego podejścia do demokracji?
W większości dość niskie standardy edukacji w połączeniu z postsowiecką mentalnością – podatnością na propagandę i demagogiczne hasła - sprzyjają czarno białemu postrzeganiu świata. Również klanowości i trudności w wykrystalizowaniu się klasy średniej przyczyniają się do marginalizacji środka sceny politycznej. Statystyczny Gruzin uczy się dopiero demokracji. Często nie dostrzega powagi i sensu, a być może nawet podejrzewa nieszczere intencje w działaniach opozycji, która próbuje nawiązać konstruktywny dialog z rządem. Wydaje się, że istnieje szansa na przełamywanie tych negatywnych sprzężeń. Tą szansą jest świadomość rosnącego znaczenia wykształcenia dla przyszłości młodego pokolenia.
Między status quo a rewolucją
Scena polityczna w Gruzji znajduje się w klinczu. Prezydent Mikheil Saakashwili niezmiennie cieszy się popularnością oscylującą powyżej pięćdziesięciu procent. Estymę zdobył za sprawą udanej walki z korupcją, przywrócenia porządku i bezpieczeństwa, skierowania kraju na ścieżkę dość szybkiego rozwoju gospodarczego i rozwojowi dobrych relacji na osi Azerbejdżan – Turcja – Zachód (USA, UE). Jedynie niewielka część społeczeństwa skupiona najczęściej wokół umiarkowanej opozycji dostrzega cenę tych osiągnięć - petryfikacja pozycji służb mundurowych w społeczeństwie (pensje, stabilność zatrudnienia, sprzęt), utworzenie kompletnie nietransparentnego funduszu, z którego finansuje się budowę infrastruktury, zasilanego środkami egzekwowanymi od osób skazanych przez sądy za przestępstwa.
Opozycja w Gruzji to mozaika partii, z których największe i najpoważniejsze w przypadku wyborów mogłyby liczyć na poparcie rzędu pięciu procent. W gruzińskim Parlamencie znajdują się obecnie pro prezydencki Zjednoczony Ruch Narodowy – 119, Zjednoczona Opozycja – 17, Chrześcijańska Demokracja – 6, Partia Pracy – 6, Republikanie – 2 deputowanych. Poza parlamentem mamy również wiele drobnych partii, skupionych najczęściej wokół jednego znanego polityka. Tak jest w przypadku Wolnych Demokratów Iraklego Alsani. Są to więc póki co siły rozproszone, nieskuteczne, ale rozumiejące i stosujące się do demokratycznych reguł gry. Niestety nie da się tego samego powiedzieć o radykalnym skrzydle opozycji. W czasie ostatnich ulicznych protestów w Tbilisi pod koniec maja br. doszło do starć z policją. Skupione wokół liderki Demokratycznego Ruchu – Zjednoczona Gruzja Nino Burdżanadze siły żądały ustąpienia demokratycznie bądź co bądź wybranego prezydenta. Działalność tego radykalnego skrzydła opozycji kompromitują osobiste motywy i animozje oraz częste wizyty jego liderów na Kremlu połączone z buńczucznymi zapewnieniami o zbliżającym się rewolucyjnym końcu rządów dotychczasowego prezydenta. Tymczasem jak dowodzą niektórzy liderzy systemowej opozycji nawet w przypadku hipotetycznego przejęcia władzy, żadna z opozycyjnych partii z powodów ograniczonych zasobów kadrowych nie będzie w stanie samodzielnie rządzić Gruzją.
Politykę międzynarodową na Kaukazie w pewnym uproszczeniu można przedstawić jako grę dwóch sprzecznych tendencji. Tradycyjnie z zachodu napierają wartości i siły liberalne i reformatorskie: polityka i atrakcyjne wzorce cywilizacyjne USA i UE, pragmatyzm i interesy ekonomiczne Turcji, nie tak dawno zdobyta, wymagająca rozwoju i wzmocnienia niepodległość Gruzji, interesy Azerbejdżanu w dywersyfikacji odbiorców surowców energetycznych i przełamania izolacji kraju. Przez Kaukaz wertykalnie przebiega oś państw szczególnie zainteresowanych zachowaniem status quo. Rosja zainteresowana jest utrzymaniem swoich konserwatorskich wpływów na Kaukazie monopolizując odbiór surowców energetycznych z Azerbejdżanu. Armenia dąży do utrzymania terytorialnego status quo – otwarty konflikt o Górski Karabach z Azerbejdżanem - w czym w obliczu rosnącego dynamicznie potencjału ekonomicznego i wojskowego tego ostatniego pomóc może jedynie Rosja. Irański reżim ajatollahów zainteresowany jest stabilizacją, obroną przed zewnętrzną ingerencją z zachodu i jednocześnie przełamaniem izolacji na arenie międzynarodowej co w przeszłości udawało się dzięki dobrym relacjom z Rosją.
Zrozumienie sytuacji na ulicach centralnie położonego Tbilisi to klucz do zrozumienia i uzyskania wpływu na sytuację polityczną na Zakaukaziu. Brutalne stłumienie antysystemowej opozycji może dać impuls do konsolidacji pozostałych, systemowych partii opozycyjnych. Być może jest to jedyny właściwy moment. Pożądany byłby scenariusz, w którym prezydent Saakashwili pod presją demokratycznego dialogu pomiędzy władzą, a opozycja w Armenii, nie przegapi szansy i zdobędzie się na analogiczny dialog z gruzińska opozycją. Włączenie opozycji w główny nurt polityki da mu bowiem szerszą, bardziej demokratyczna legitymacje przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi, w których planuje ponownie zdobyć władzę i sprawować ją ze stanowiska szefa rządu. Jak na tę sytuację zareagują dyplomacje państw, które hojnie udzielają Gruzji pomocy rozwojowej?
Artykuł pierwotnie ukazał się na mikolajczuba.wordpress.com.