Londyn zrealizuje obietnicę rozszerzenia autonomii Szkocji
Premier David Cameron poprze plany rozszerzenia autonomii Szkocji bez względu na wynik rozmów o zwiększaniu niezależności innych regionów Zjednoczonego Królestwa, zapowiedziała w niedzielę (21.09) kancelaria premiera. Jeszcze w piątek (19.09) Cameron zapowiadał szerokie reformy konstytucyjne i twierdził, że obiecane przed referendum wzmocnienie uprawnień szkockiego parlamentu będzie przebiegać równolegle z przekazywaniem władzy regionom i miastom w Anglii.
Downing Street musiało przyznać w niedzielę, że wzmocnienie szkockiego parlamentu odbędzie się niezależnie od procesu wykluczenia przedstawicieli Szkocji, Walii i Irlandii Północnej z głosowania w brytyjskim parlamencie nad sprawami dotyczącymi wyłącznie Anglii (tzw. „English votes for English laws”). Przeciwni łączeniu tych kwestii są zarówno Szkoci, jak i Partia Pracy, i Partia Liberalnych Demokratów.
Przed referendum, licząc na to, że Szkoci zamiast niepodległości wybiorą większą autonomię w ramach UK, liderzy trzech głównych partii zgodzili się znaczenie przyśpieszyć pracę nad zwiększaniem niezależności Szkocji. Jednak w piątek po referendum Cameron ogłosił, że przekazywanie uprawnień do Holyrood powinno być połączone z „wysłuchaniem głosów z Anglii”, a więc większymi uprawnieniami dla innych regionów i miast.
Szkoci uznali to za próbę wycofania się z przedreferendalnych obietnic zwiększenia autonomii. Odchodzący lider SNP Alex Salmond stwierdził, że przyrzeczenie było jedynie trikiem, aby Szkoci zagłosowali przeciw niepodległości i Londyn nie ma zamiaru dotrzymać słowa.
Słowa Camerona zirytowały także opozycję, która oskarżyła premiera o rozmywanie obietnicy uzgodnionej przez wszystkie główne partie. Labour Party nieprzychylnie patrzy na pomysł Camerona także dlatego, że w Szkocji ma 40 posłów i ewentualne pozbawienie ich prawa głosowania w Westminsterze nad sprawami dotyczącymi wyłącznie Anglii znacznie zmniejszy siłę tej partii po wyborach. Według obecnych prognoz Labour wygra majowe wybory z przewagą 16 mandatów. Oznacza to, że po ewentualnych zmianach konstytucyjnych, mimo, że rządzić będzie Partia Pracy to konserwatyści będą mieli większość np. przy głosowaniach nad podatkami w Anglii, co znacznie osłabiłoby pozycję ewentualnego rządu Eda Milibanda.
Podpisanie, tuż przed referendum, przez premiera obietnicy zwiększenia autonomii Szkocji nie znalazło poparcia wielu partyjnych kolegów Camerona. W poniedziałek premier spotkał się z nimi w swojej rezydencji w Chequers i starał się przekonać, że choć trzeba będzie zwiększyć uprawnienia Holyrood, to sympatię wyborców i działaczy można zdobyć pozbawiając Szkotów, Irlandczyków i Walijczyków prawa głosowania nad niektórymi sprawami w Westminsterze.
Kwestia „English votes for English laws” wywołuje duże emocje na południe od granicy i żadna z partii nie chce uchodzić za tą, która zablokuje większą niezależność regionów w Anglii. Występując w niedzielnym show na BBC1, Ed Miliband starał się za wszelką cenę uniknąć odpowiedzi dlaczego nie chce poprzeć planu Camerona.
Obecnie, choć regionalne organy w Szkocji, Walii i Irlandii Północnej same podejmują decyzje w wielu kwestiach, to wybrani tam posłowie do parlamentu brytyjskiego mogą decydować na przykad jak wygląda system szkolnictwa w Anglii. To tzw. West Lothian Question, problem konstytucyjny, który zmaterializował się w momencie utworzenia częściowo autonomicznych organów dla Walii, Szkocji i Irlandii Północnej, podczas, gdy decyzje co do Anglii podejmowane są nadal przez jeden brytyjski parlament.
Na podstawie: Financial Times, Financial Times2, Daily Telegraph, Daily Telegraph2, The Times, The Times2, Guardian, Independent, Independent2, BBC