Ładunek 200
Film Aleksjeja Bałabanowa to obraz raczej ciężki w odbiorze, co nie znaczy zły. Realia, w jakich film jest osadzony może po prostu zwyczajnie przygnębiać. Mamy rok 1984 tuż przed pieriestrojką na Radzieckiej prowincji. Wydarzenia jednej nocy splatają ze sobą w śmiertelnym uścisku losy kilku osób – wykładowcę naukowego ateizmu, gospodarza - bimbrownika z łagrową przeszłością, młodego kombinatora, kapitana milicji Żurowa – zwyrodnialca - impotenta z kamienną twarzą i córkę dygnitarza partyjnego.
Scenariusz osadzony głęboko w radzieckich realiach – scena posiłku i pogawędki o życiu, dwóch braci na balkonie mieszkania jednego z nich – wędzona ryba i piwo ze słoika, dyskoteka urządzona w zdewastowanej cerkwi, i wiele innych „klimatów”. Obraz swoją konstrukcją i klimatem przypomina filmy braci Coen. A w tle beznadziejna wojna w Afganistanie, z którego w cynkowych skrzyniach wracają do kraju ciała żołnierzy, jako tytułowy ładunek 200. Film, jak już napisałem nie jest z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych, ale z pewnością wart obejrzenia. Wielu komentatorów dopatruje się także odniesień do dzisiejszej Rosji, doszukując się w postaci kapitana Żurowa samego Putina. Czy tak jest w istocie oceńcie sami.
Aleksiej Bałabanow rocznik 1959, jest postacią intrygującą o bujnym życiorysie. Używa języka kina amerykańskiego, aby leczyć rosyjskie kompleksy przegranego imperium. W latach 90-tych, gdy rosyjskie filmy niemal znikły z kin realizował niszowe filmy nawiązujące do Kafki czy Becketta. Później włączył inny bieg. Nakręcił m.in. „Brata” i „Brata 2” kasowe hity porównywane do naszych „Psów” Pasikowskiego, emitowane także przez naszą TV. (Notka nt Aleksieja Bałabanowa na podstawie Gazety Wyborczej z 9.11.2007.)