Gruzja - wspaniały kraj
Co tak ciekawego jest w tym dalekim kraju, że warto przejechać tyle kilometrów aby go zobaczyć?
Żaden turysta nie powinien się w Gruzji nudzić. Ci spragnieni słońca mogą wylegiwać się na plaży w Batumi, miłośnicy architektury zatracą się w zwiedzaniu zabytków, niektórych starszych niż tysiąc lat, oraz muzeów z bezcennymi kolekcjami archeologicznymi. Osoby preferujące wypoczynek czynny mogą zafundować sobie trekking po licznych górach niższego i wyższego Kaukazu a na alpinistów czeka Kazbeg i zabójcza Uszba. Zwolennicy sportów zimowych powinni wybrać się do miejscowości Gudauri zlokalizowanej przy Gruzińskiej Drodze Wojennej do ośrodka sportów zimowych gdzie z pewnością odczują różnicę w porównaniu do zadeptanych Alp czy Zakopanego. W piwnicach Kachetii amatorzy win z cała pewnością znajdą coś dla siebie. Coraz popularniejsze są ostatnio off-roadowe wyprawy do tego zakaukaskiego kraju, gdzie na licznych drogach i jeszcze liczniejszych bezdrożach można doskonale sprawdzić możliwości swoich 4X4 kółek. Wreszcie Gruzja to raj dla osób pasjonujących się fotografią. Znajdą tu wspaniałą przyrodę, zabytki i zapierające dech w piersiach widoki.
Warto wspomnieć że Gruzja przyjęła chrześcijaństwo już 337 roku, jako drugie państwo na świecie po Armenii. Stąd tak duża liczba zabytków, głównie sakralnych starszych niż nasza państwowość.
Ta zakaukaska republika zaczęła silnie rozwijać się po tzw. Rewolucji róż w 2003 roku. W kraju zaczęły zachodzić zmiany, np. ukrócono potworną korupcję, jaka panowała w tamtejszej policji. Mimo ciągłych restrykcji polityczno – gospodarczych ze strony Rosji, ekonomia zaczęła podnosić się z zapaści w jakiej tkwiła – gruzińską wodę mineralną Borzomi można kupić np. w Kijowie a wina coraz częściej pojawiają się w Polsce.
Wojna jaka rozpętała się tam 8 sierpnia 2008 roku może zaprzepaścić te pozytywne zmiany i cofnąć Gruzję do poprzedniej epoki.
Wspomniana wcześniej Gruzińska Droga Wojenna to trasa z Tbilisi do Kazbegów na Kaukazie i dalej do Władykaukazu już po stronie Rosyjskiej. Ta złowroga nazwa oznacza malowniczą górską trasę biegnąca w poprzek Wielkiego Kaukazu. Po drodze mijamy sporo zabytków, jak chociażby twierdza Ananuri i możemy do woli upajać się wspaniałymi, zapierającymi dech w piersiach widokami. Nazwa trasy brzmi jeszcze bardziej ponuro gdy przemierza się ją w pierwszy dzień wojny Gruzińsko – Rosyjskiej. Kierowca intensywnie wsłuchuje się w radio a mijanych mostów pilnują strażnicy uzbrojeni w kałasznikowy. Szlak ten odgrywał dużą rolę w handlu i wojskowości już od czasów starożytnych. Widoki są po prostu niesamowite, droga wije się serpentynami wspinając się coraz wyżej. Miejscami asfalt jest bardzo dobry, świeżo położona nawierzchnia, miejscami nie ma go wcale. Miasteczko Kazbegi na końcu trasy to przysłowiowy koniec świata. I w tym jest jego urok.
Centrum stanowi plac z którego odjeżdżają marszrutki (busy) do Tbilisi. Po głównej ulicy przechadzają się krowy. Powyżej jest posterunek policji i kościół. Za czasów radzieckich zbudowano kolejkę linową w okolice kościółka Cminda Sameba – dwa kilometry za Kazbegami w górach, ale mieszkańcy uważając to za profanację całkowicie ją zniszczyli. Pozostała tylko jej dolna stacja w okolicach kościoła we wsi. Wspomniany kościółek to XIV wieczna perełka stojąca na wzgórzu Gergeti. W pogodne dni z jego okolic rozciąga się wspaniały widok na majestatyczny, drzemiący wulkan Kazbek (5047 m. n. p. m.), do którego, według mitologii bogowie przykuli Prometeusza za to, że wykradł im ogień. Miejsc noclegowych w Kazbegach jest pod dostatkiem na kwaterach prywatnych, jest nawet baza turystyczna prowadzona przez Polaków i Czechów.
Najeść się do syta można w kilku barach w miasteczku. Tymczasem kolejny dzień przynosi coraz bardziej niepokojące wieści z frontu. Rosjanie bombardują Gori i kilka innych celów, Gruzja ogłasza powszechną mobilizację. Z rozmów z kierowcą i gospodarzami wynika, że są wyraźnie zaniepokojeni, kierowca mówi, że jego brat dostał już powołanie do wojska i jest już w Gori… Powrót do Tbilisi. W mieście zwyczajny ruch. Tylko na drodze wjazdowej do miasta dużo zmobilizowanych rezerwistów w mundurach i z bronią czeka na transport do wyznaczonego miejsca. W metrze więcej policji. W Tbilisi nie odczuwa się jeszcze napięcia. Jednak większość zagranicznych turystów przygotowuje się do ewakuacji. W stolicy mieszka jedna piąta mieszkańców kraju. Mnóstwo wspaniałych zabytków, reprezentacyjne części miasta są wspaniale odnowione, te mniej eksponowane często popadają w zupełną ruinę. To również skutki wieloletniej dominacji Związku Radzieckiego. Najlepszy widok na miasto rozpościera się z ruin twierdzy Narikała, której mury zaczęły powstawać już w IV wieku! Nie można także nie zobaczyć Wielkiej Synagogi, swoim wyglądem przypominającej meczet, kościoła Metechi położonego na pionowej skale nad rzeką Mtwari, gdzie za czasów carskich a potem radzieckich było więzienie gdzie przetrzymywany był m.in. Maksym Gorki.
Bardzo liczne są tu zabytki architektury sakralnej, a wśród nich katedra Sioni – siedziba Katolikosa – zwierzchnika Gruzińskiego Kościoła Autokefalicznego. Al. Rustaweliego to główna ulica miasta i świadek wszystkich najważniejszych wydarzeń z historii niepodległej Gruzji. To tu przed budynkiem parlamentu narodziło się wolne państwo gruzińskie, tu obalony został pierwszy prezydent Zwiad Gamzachurdia, tu wreszcie do władzy doszedł obecny prezydent Michael Saakaszwili. Teraz po alei pędzą w jedną i drugą stronę samochody obwieszone Gruzińskimi flagami wściekle trąbiąc, a pod parlamentem zbierają się uchodźcy z Gori i gruzińskich wsi w Osetii. W jednej chwili stracili wszystko, często także bliskich.
Będąc w Gruzji nie można nie zobaczyć Mcchety – prastarej stolicy. To tu król Miriam II przyjął chrzest, tu koronowani byli królowie i tu wielu z nich jest pochowanych. Obecnie miasto liczy ok. 7500 mieszkańców. Zwiedzanie dobrze jest rozpocząć od wjechania na wzgórze Dżwari. Kościół, który się tam znajduje to klasyka tamtejszej architektury sakralnej. Powstał w latach 585 – 605. Wcześniej stał tam ogromny drewniany krzyż stąd nazwa kościoła i wzgórza – dżwari po gruzińsku to po prostu krzyż. Malutki kościółek o surowym wystroju w środku jest wpisany na listę zabytków UNESCO. Ze wzgórza rozciąga się wspaniały widok na Mcchetę i okolicę. Etap następny zwiedzania to katedra Sweti Cchoweli. Pierwszy kościół powstał w tym miejscu już w IV wieku a to co możemy oglądać dzisiaj zbudowane zostało w latach 1010 – 1029. Okazała świątynia jest otoczona solidnym murem i robi imponujące wrażenie. Kolejną rzecz jaką trzeba zobaczyć to klasztor Samtawro. Zespół klasztorny składa się z dwóch świątyń – mniejszej i większej. W mniejszej, w krypcie z IV wieku spoczywa król Miriam II. Na koniec warto zobaczyć także resztki twierdzy Bebris Ciche. Wzniesiona na przełomie XIII i XV wieku jest dziś zupełną ruiną ale stojąc u jej podnóża mamy piękny widok na dolinę rzeki Aragwi, Mcchetę i Dżwari.
Moją opowieść o Republice Gruzji i jej wspaniałych zabytkach brutalnie przerywa rozlewająca się coraz szerszym strumieniem wojna. Z bólem serca trzeba podjąć decyzję o ewakuacji. W portfelu pozostał niewykorzystany bilet do Batumi. Jest więc po co wracać…