Gruzja/ Wybory pod znakiem zapytania
Centralna Komisja Wyborcza opublikowała najnowsze wyniki wyborów. Opozycja zapowiada kolejne protesty a jej lider - Lewan Gaczecziladze - rozpoczęcie strajku głodowego.
Przedterminowe wybory prezydenckie w Gruzji odbyły się 5 stycznia i stanowiły ustępstwo wobec protestującej opozycji. Masowe demonstracje rozpoczęły się 2 listopada 2007 r. Już pięć dni później, 7 listopada, zostały rozegnane przez policję i jednostki specjalne. W tym samym dniu Saakaszwili wprowadził na terenie całego kraju stan wyjątkowy.
Sytuacja zmieniła się diametralnie następnego dnia. Saakaszwili, pewny swojej wygranej, ogłosił rozpisanie przedterminowych wyborów prezydenckich i ich datę wyznaczył na 5 stycznia 2008 roku. Razem z nimi zaplanowano również przeprowadzeniu dwóch referendów. Pierwsze dotyczyło możliwości przeprowadzenia wyborów parlamentarnych wiosną 2008 r., drugie - poparcia dla integracji Gruzji z NATO.
Chociaż wolę startu w wyborach zadeklarowało ponad 20 osób, ostatecznie zarejestrowano siedmiu kandydatów. Wśród nich najbardziej aktywni byli:
Michaił Saakaszwili - były prezydent, zgodnie z konstytucją, by móc prowadzić kampanię wyborczą, musiał zrezygnować ze stanowiska,
Lewan Gaczecziladze - wspólny kandydat dziewięciu partii opozycyjnych,
Badri Patarkacyszwili - biznesmen, podejrzewany o próbę przewrotu konstytucyjnego w listopadzie 2007 r., swoją kampanię wyborczą prowadził z Londynu.
Pozostałymi pretendami byli: Dawit Gamkrelidze (Partia Nowej Prawicy), Szalwa Natelaszwili (Partia Pracy), Giorgi Maisaszwili (Partia Przyszłości), Irina Sariszwili (Partia Nadziei). Przygotowania do "egzaminu z demokracji" trwały ponad miesiąc.
Pierwsze dane, pochodzące z badań exit-polls, wskazywały na poparcie 52,5 proc. i wygraną Saakaszwilego już w pierwszej turze. Najgroźniejszy rywal - Gaczecziladze mógł liczyć na 28,5 proc. Opozycja jeszcze przed wyborami zapowiedziała, iż nie uzna wyników wyborów i ponownie będzie organizować masowe protesty przeciwko rządzącym. Jednak to nie demonstracje czy próby fałszerstw najbardziej paraliżowały prace komisji wyborczych, lecz pogoda.
Po podliczeniu ok. 80 proc. protokołów na czele rankingu nadal stoi były prezydent. Poparcie cały czas waha się jednak wokół granicy 50 proc., co stawia pod znakiem zapytania dogrywkę. Gaczecziladze zgromadził ok. 25 proc. głosów. Mimo braku oficjalnych wyników obaj kandydaci zdążyli już ogłosić swoje zwycięstwo. Obecnie jednak, nawet ostateczny komunikat CKW na temat rezultatów, nie oznacza, iż w Gruzji zapanuje spokój.