Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Archiwum Migracje w USA

Migracje w USA


20 styczeń 2010
A A A

Żadne inne państwo na świecie nie ma tyle wspólnego z migracją co Stany Zjednoczone. Wystarczy powiedzieć, iż cały kraj od podszewki został stworzony przez emigrantów. Powtarzające się raz na kilkadziesiąt lat fale napływu nowych osadników pozwoliły rozwijać się pierwszych koloniom, które z czasem wypowiedziały posłuszeństwo krajom ojczystym i zaczęły funkcjonować jako oddzielne byty. Po latach konfliktów i wojen toczonych między sobą, niektóre dawne kolonie zaczęły wykazywać tendencje unionistyczne, co w konsekwencji prowadziło do łączenia się między sobą w większe jednostki. Przez lata, stan po stanie powstawało nowe państwo, które swoją siłą i ambicjami miało przyćmić wszystkie dotychczas istniejące na świecie mocarstwa.

Jednak zanim doszło do zjednoczenia się dawnych kolonii i wytworzenia z nich pierwszego światowego supermocarstwa, warto prześledzić proces, który do tego doprowadził. Nowe ziemie były bowiem systematycznie zasiedlane przez ludzi przybywających z różnych zakątków świata. Początkowo byli to emigranci z Europy, kontynentu który, jak żaden inny do perfekcji opanował sztukę podbijania i zaludniania nowych ziem.

To głównie Europejczycy odpowiadali za początkowy etap zagospodarowywania wschodnich i południowych wybrzeży obecnych Stanów Zjednoczonych. Jako pierwsi wchodzili w kontakt z rdzenną ludnością tych ziem oraz zakładali nowe osady i nawiązywali połączenia z macierzami. Byli też pierwszymi, którzy zetknęli się z niedogodnościami towarzyszącymi kolonizatorom.

Jednak monopol Europejczyków na podbój nowego kontynentu nie trwał wiecznie. Z czasem dołączyli do nich ludzie z innych obszarów kuli ziemskiej, którzy porzucając swoje kraje, udawali się w nieznane, poszukując szczęścia i nowego, lepszego życia.

Powstający kraj stał się więc nie tylko ziemią obiecaną dla żądnych przygód przybyszów, ale również niespotykaną dotąd mieszanką kultur, ras i tradycji reprezentujących poszczególne grupy imigrantów. Ludzie współtworzący rodzący się właśnie naród amerykański pochodzili niemalże wszystkich stron świata, a każdy z nich dawał swój własny indywidualny wkład w tworzącą się wówczas mentalność przyszłych pokoleń, które mogły z dumą i odwagą budować nowe imperium.

XX wiek był okresem największego w historii Stanów Zjednoczonych ruchu imigracyjnego. Rekordowa pod tym względem była dekada lat dziewięćdziesiątych, kiedy to do tego kraju przybyło i legalnie osiedliło się blisko 11 milionów obcokrajowców. Taka ilość napływowych obywateli w skali rocznej stanowiła jednak raptem 1% przyrostu ludnościowego w USA.

Dla porównania warto nadmienić, iż dotychczasowym okresem uznawanym za rekordowy pod względem liczby przyjętych obcokrajowców były pierwsze dziesięć lat XX wieku, kiedy to do grona amerykańskich obywateli dołączyło ok. 9 milionów imigrantów.

Te dwie dekady charakteryzowały się również największym w historii odsetkiem obywateli Stanów Zjednoczonych, którzy urodzili się poza terytorium tego kraju. W latach dziewięćdziesiątych stanowili oni blisko 15% społeczeństwa, natomiast na początku XX wieku ok. 10%.

Z czasem zmianie uległy proporcje legalnej i nielegalnej imigracji. Wraz z upływem lat liczba wydawanych pozwoleń na stały pobyt bądź też przyznawanych obywatelstw stale wzrastała. Począwszy do lat trzydziestych XX wieku, kiedy to wynosiła 250tys., poprzez lata pięćdziesiąte (4,5mln), aż do ostatnich dwóch dekad wzrosła do blisko ponad 10 milionów nowych obywateli. W dalszym jednak ciągu szacowana liczba osób nielegalnie przebywających w amerykańskim terytorium przewyższała legalnych imigrantów.

Począwszy od roku 2000, liczba obcokrajowców osiedlających się w Stanach Zjednoczonych wynosi milion rocznie. Większość z tych ludzi oficjalnie przyznaje, iż przybywa do Ameryki, aby osiedlić się tam na stałe. Deklarują również, iż pomimo trudności, jakie czekają na osoby imigrujące do nowego kraju, gdyby miały raz jeszcze podjąć decyzję o opuszczeniu swoich ojczyzn, zdecydowaliby się na to.

Wartym zaznaczenia jest jednak fakt, iż gros osób, które otrzymują prawo do stałego pobytu w Stanach Zjednoczonych, bądź też stają się pełnoprawnymi amerykańskimi obywatelami, stanowią osoby, które jeszcze niedawno przebywały w tym kraju nielegalnie. Jest to efekt polityki prowadzonej przez władze, która polega na wydawaniu amerykańskich paszportów nielegalnym imigrantom, którzy przebywają na terenie USA już od jakiegoś czasu, przyjęli amerykańskie wartości i posługuję się językiem angielskim. Takie zabiegi są jednak nieskuteczne w walce z nielegalną imigracją, ponieważ dają nadzieję na zalegalizowanie swojego pobytu na terenie Stanów Zjednoczonych nawet w przypadku bezprawnego przekroczenia amerykańskiej granicy.

W chwili obecnej można wyróżnić kilka głównych obszarów, do których udają się imigranci przybywających do Stanów Zjednoczonych. Zaliczają się do nich stany: Kalifornia, Nowy Jork, Floryda, Texas, Pensylwania, New Jersey i Illinois. Są to rejony, w których występuje największy odsetek amerykańskich obywateli urodzonych poza USA. Każdy z tych stanów charakteryzuje się odmienną mieszanką etniczną przybywających do niego imigrantów. Jest to spowodowane głównie położeniem geograficznym poszczególnych stanów, które stają się odpowiednie do osiedlania się przybyszów z poszczególnych krajów.

Dobrym przykładem służącym do zobrazowania obecnej sytuacji może być największy amerykański stan – Kalifornia. Z racji swojego położenia, jest on celem imigrantów pochodzących głównie w krajów hispanojęzycznych, położonych na południe od Stanów Zjednoczonych. Przejawia się to zarówno w odsetku legalnych imigrantów przybywających do tego stanu w przeciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, jak i osób przebywających na jego obszarze niezgodnie z prawem. Zdecydowaną większość z nich stanowią przybysze z Meksyku bądź też krajów Ameryki Środkowej.

O ilości hispanojęzycznych imigrantów przybywających do Ameryki może świadczyć fakt, iż pomiędzy rokiem 2004 i 2005 ludność Stanów Zjednoczonych zwiększyła się o 2,8 miliona obywateli z czego prawie połowa posługuje się językiem hiszpańskich i urodziła się na południe od USA.

Wielu specjalistów szacuje nawet, iż przy zachowaniu obecnego trendu wzrostu liczby amerykańskich obywateli, a także proporcji etnicznych wśród nowych imigrantów przez najbliższe 70 – 80 lat, ludność Stanów Zjednoczonych wzrośnie do 600 milionów. Niemalże jedna czwarta przyszłej amerykańskiej populacji będzie posiadała korzenie latynoskie.

Innym przykładem może być Floryda, na terenie której znajdują się największe skupiska mniejszości kubańskiej w kraju. Z racji swojego położenia geograficznego, bliskości z wyspą rządzoną przez komunistyczny reżim braci Castro, większość kubańskich uciekinierów politycznych trafia właśnie do tego stanu. Stanowią oni blisko 3% imigrantów przybywających do Stanów Zjednoczonych w przeciągu ostatnich lat. Efektem tego procesu jest wzrost liczebności Amerykanów kubańskiego pochodzenia, którzy stają się coraz bardziej wpływową grupą etniczną w regionie, a o ich względy bardzo często zabiegają nawet kandydaci w wyborach prezydenckich.

Według danych opublikowanych przez amerykański urząd imigracyjny w 2006 roku do krajów, z których przybyło najwięcej osób zdecydowanych, aby osiedlić się na stałe w USA, zaliczyć można: Meksyk (173 tys.), Chiny (87 tys.), Filipiny (74 tys.), Indie (61 tys.), Kubę (45 tys.), Kolumbie (43 tys.), Dominikanę (38 tys.), Salwador (31 tys.), Wietnam (30 tys.), Jamajkę (24 tys.), Koreę Południową (24 tys.) i Gwatemale (24 tys.).  Reprezentanci tych krajów, wraz z imigrantami z krajów arabskich zaliczani są to tzw. czwartej fali imigracji, rozpoczętej w latach sześćdziesiątych XX wieku.

Uregulowania prawne

Amerykańskie prawo dzieli osoby przebywające na terytorium USA na dwie kategorie: obywateli [citizens] i cudzoziemców [aliens][i]. Spośród tych ostatnich możemy wyróżnić: imigrantów, uchodźców lub azylantów, oraz nieimigrantów (non-immigrants) – przebywających w Stanach Zjednoczonych bez zamiaru osiedlenia się.

Imigranci to obywatele innych państw, którzy otrzymali wizę stałego pobytu (która kiedyś miała kolor zielony – stąd mówimy o „zielonej karcie”), która najczęściej, po pięciu latach, pozwoli im się ubiegać o amerykańskie obywatelstwo.

Do początku lat 90. wizy imigracyjne przyznawane były osobom ubiegającym się o nie w konsulatach amerykańskich na terytorium ich ojczystych państw. Później uległo to zmianie – obecnie najczęściej wizy imigracyjne wystawiane są przez amerykański rząd osobom już przebywającym w Stanach Zjedocznonych.

Uchodźcy to osoby, które szukają możliwości wyjazdu do USA, ponieważ w państwie, którego są obywatelami, grożą im prześladowania ze względu na ich rasę, religię, narodowość, przynależność do określonej grupy społecznej, czy ze względu na poglądy polityczne. Każdego roku określana jest przez prezydenta (po konsultacji z Kongresem) pula wiz dla uchodźców.

Azylanci różnią się od uchodźców tym, że najpierw przybywają do USA, a potem proszą o azyl (schronienie). Nie ma określonego limitu przyznawania azylu.Większość wniosków jest jednak odrzucana. Ci, którzy jednak ów status uzyskają, mogą na stałe osiedlić się w Stanach Zjednoczonych.

Nieimigranci to osoby, które dostają zezwolenie na wjazd do USA w określonym celu: nauki, pracy, turystyki. Istnieje 25 rodzajów wiz nieimigracyjnych.

„Nielegalni”, „nieudokumentowani” obcokrajowcy na terytorium USA to ci, którzy nie mają ważnej wizy. Ich dokładna liczba nie jest znana. Najczęściej pojawia się liczba od 12 do 15 milionów nielegalnych cudzoziemców, z których 70 proc. to Meksykanie.

Plany reformy – DREAM Act

Ich rodzice pracują, płacą podatki, zaciągają kredyty. Oni są jednymi z najlepszych uczniów w swoich szkołach. Następnie idą do college’u żadne federalne prawo nie nakazuje sprawdzać legalności pobytu w USA młodego człowieka przyjmowanego na studia. Uczelnie najczęściej nie żądają podobnych dokumentów od osób, które składają wnioski o stypendium czy kredyt studencki. Jak podaje American Association of Collegiate Registrars and Admissions Officers, w 2009 roku, dokumenty swoich studentów sprawdzało tylko 31 proc. amerykańskich college’ów. Także i na to istnieje sposób: można posłużyć się fałszywą zieloną kartą i legitymacją ubezpieczenia społecznego, bez problemów dostępnymi na czarnym rynku w imigranckich dzielnicach. To jednak spore ryzyko – zwłaszcza po 11 września, gdy zaostrzono weryfikację danych osobowych.

Jakkolwiek jednak, nielegalny imigrant – choćby z dyplomem – ma niewielkie szanse na pracę w zawodzie. Deportowany też może zostać w każdej chwili – identycznie, jak pracownik baru z kebabami, nie mówiący po angielsku ani słowa. Pewnie dlatego każdego roku jedynie 5 proc. z 65 tys. absolwentów szkół średnich bez pozwolenia na pobyt w USA, rozpoczyna studia wyższe.

Oprócz strachu przed deportacją, ciągle znaczną rolę odgrywa kwestia finansowania studiów. Czesne na amerykańskich uniwersytetach jest wysokie. Istnieją wprawdzie różnorakie formy pomocy finansowej – jednak z najhojniejszych funduszy federalnych, studenci bez dokumentów korzystać nie mogą. Pozostaje im liczyć na pomoc stanową: zazwyczaj chodzi o niższe czesne dla absolwentów szkół średnich z danego stanu. Takie regulacje obowiązują jednak tylko w jednej piątej stanów. Trudno też liczyć na pomoc rodziców, którzy najczęściej wykonują nisko płatne prace. Często –poniżej swoich kwalifikacji z kraju pochodzenia.

Dzieci nielegalnych imigrantów, za których decyzję o przybyciu ich rodziny do USA, podjęli rodzice, nie chcą dłużej ponosić konsekwencji działań, na które nie mieli wpływu. Dzisiaj wprawdzie większość dzieci imigrantów ma amerykańskie obywatelstwo (nabyte przez urodzenie na terytorium USA – 97 proc. z nich). W 2007 roku obywatelami Stanów Zjednoczonych było to aż 87 proc. dzieci imigrantów (wzrost o 7 punktów procentowych od 1990 roku), lecz – co warto podkreślić – jego rodzice lub starsze rodzeństwo, często tego obywatelstwa nie mieli. Im młodsze dziecko, tym częściej ma obywatelstwo. W przypadku dzieci do pięciu lat, obywatelami było 97 proc. dzieci imigrantów, lecz w przedziale wiekowym 13-17 lat, ten odsetek spadał do 79 proc. Dodatkowo, żadne z rodziców 44 proc. dzieci imigrantów, nie było obywatelami USA.

Rodziny o mieszanym statusie prawnym to coraz częściej norma – przynajmniej w przypadku potomków imigrantów z Meksyku. Dotyczy to co drugiego dziecka Meksykanów. Natomiast w przypadku imigrantów z Europy i Azji, ten odsetek jest zdecydowanie mniejszy i wynosi odpowiednio 14 i 13 procent.

 Jedyną możliwością uregulowania swojego statusu przez starsze dzieci nielegalnych imigrantów – które urodziły się jeszcze w „starym kraju”, jest ich powrót do ojczyzny, którą najczęściej ledwie pamiętają, i odczekanie dziesięcioletniego zakazu wjazdu do USA, zanim możliwe będzie ubieganie się o zezwolenie na legalny pobyt w Stanach Zjednoczonych. Dla osób, które niemal całe życie spędziły w Ameryce i ją właśnie uważają za swój dom, to zbyt rygorystyczne warunki

Rozwiązaniem ich trudnej sytuacji może okazać się Development, Relief and Education for Alien Minors Act (DREAM Act). Zgodnie z tą ustawą, absolwenci amerykańskich szkół średnich przebywający w USA nielegalnie, będą mogli starać się – pod pewnymi warunkami – o nadanie im statusu stałego rezydenta. Ubiegający się młodzi imigranci, którzy przybyli do USA jako dzieci, mieliby odznaczać się „dobrym charakterem i moralnością” , a także – przebywać na terytorium Stanów Zjednoczonych przez pięć lat przed uchwaleniem DREAM Act. Spełniwszy te wymagania, otrzymywaliby oni status rezydenta na okres próbny sześciu lat. Przez ten czas – aby utrzymać uzyskane uprawnienia – powinni ukończyć przynajmniej dwuletni program studiów wyższych, kończący się uzyskaniem przynajmniej stopnia licencjata lub odbyć dwuletnią służbę w którejś ze służb mundurowych: na przykład armii lub policji. Niespełnienie tych warunków, lub popełnienie poważnego przestępstwa lub przestępstwa związanego z narkotykami, jest równoznaczne z cofnięciem zezwolenia na pobyt i deportacją. W przypadku pomyślnego przejścia sześcioletniego okresu próbnego, dzieci nielegalnych imigrantów będą mogły otrzymać prawo stałego pobytu, które najczęściej prowadzi w dalszej perspektywie do przyznania im obywatelstwa.

Pierwsza wersja DREAM Act została przedłożona Kongresowi w 2007 roku, jednak nie doszło do jego rozpatrzenia. Ponownie, projekt ustawy trafił do parlamentu na początku zeszłego roku. Zyskał poparcie senatorów obu partii, m.in. Demokratów – Dicka Durbina, czy zmarłego kilka miesięcy później – Edwarda Kennedy’ego; Republikanina Richarda Lugara czy niezależnego senatora Josepha Liebermana. W przedstawionej 15 grudnia 2009 roku przez demokratycznego kongresmana Luisa V. Gutierreza, kompleksowej reformie prawa imigracyjnego, znajduje się m.in. ustawa DREAM Act. Dzieci nielegalnych imigrantów wiele nadziei pokładają w prezydencie Baracku Obamie, który zapowiedział, że reformą imigracyjną zajmie się zaraz po „załatwieniu” służby zdrowia.

[i] Philip Martin i Elizabeth Midgley, Immigration: Shaping and Reshaping America, “Population BULLETIN”, Vol.58 No.2 June 2003