Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Andrzej Bober: Urodziny Słońca, Kim Dzong Il kończy 70 lat

Andrzej Bober: Urodziny Słońca, Kim Dzong Il kończy 70 lat


15 luty 2011
A A A

Choć zgodnie z propagandą kończy 69 lat, faktycznie urodził się 70 lat temu w pobliżu Chabarowska. Okrągłe urodziny to idealna okazja do dokładniejszego przedstawienia północnokoreańskiego bóstwa. Nietypowego, bo posiadającego wiele przyziemnych słabości, nałogów i problemów.

Oficjalnie, przyjęto uważać za aparatem północnokoreańskiej propagandy, że Kim Dzong Il przyszedł na świat 16 lutego 1942 roku, na Górze Pektu. Na tej samej, na której w 2333 r.p.n.e. narodzić się  miał mitologiczny protoplasta wszystkich Koreańczyków – Tangun. Miejsce wyjątkowe dla północnokoreańskiej propagandy, gdyż z tego najwyżej położonego w Korei szczytu, kampanią antyjapońską miał dowodzić Kim Ir Sen, ojciec jubilata. To miejsce niezwykłego kultu, narodzin Boga, „jedynego prawdziwego przywódcy świata”. Przemówiły jaskółki, których radość niosła się po całym kraju pięknym, zrozumiałym dla ludzkiego ucha śpiewnym tonie. I to nie przypadek. W jednej z legend koreańskich, o narodzinach Tanguna także oznajmiała jaskółka. Te same jaskółki także płakały po śmierci Kim Ir Sena w 1994 roku. O niezwykłości chwili narodzin Kim Dzong Ila świadczyła także podwójna tęcza nad miejscem jego narodzin i wielokrotnie obserwowany efekt halo na księżycu. Miejsce to dniem i nocą swym jaskrawym promieniem wskazywała zaś gwiazda o niezwykłym blasku.  Rokrocznie dzień ten świętuje fauna i flora. Pokrywa śnieżna w dniu urodzin „Słońca XXI wieku” wynosi zawsze dokładnie tyle centymetrów, ile lat kończy Wielki Jubilat.

Faktycznie biografia Kima została w całości sfabrykowana i napisana na nowo, by nie odkrywać zdecydowanie mało boskich, bo koszarowych warunków, w jakich faktycznie na świat przyszedł Kim. 16 lutego 1941 roku. Wieś Wiatskoje koło Chabarowska, obóz 88. Brygady snajperów, gdzie Kim Ir Sen, ojciec Kim Dzong Ila ukrywał się przed japońskim pościgiem. Poród nie był łatwy, a przyjmowany przez rosyjską weterynarz. Malec otrzymał z początku także rosyjskie imię Jura, a w dokumentach zapisano go, jako Jurij Irsenowicz Kim. 1941 rok, jako data narodzin Kim Dzong Ila obowiązywała do 1975 roku, po czym zmieniono ją na 1942 rok, by bardziej pasowała do daty urodzin Kim Ir Sena – 15 kwietnia 1912. W ten sposób można było w jednym roku, w niedługich odstępach świętować okrągłe urodziny obu bóstw.

Trudne dzieciństwo i walka o względy ojca

Biografowie Kima potwierdzają, że Kim Dzong Il nie był ulubieńcem Kim Ir Sena. Pupilem tatusia był Kim Pjong Il, przyrodni brat Kim Dzong Ila, który od niemal 13 lat reprezentuje KRL-D w Warszawie, w randze ambasadorskiej. Bezskutecznie mały Dzong Il zabiegał o ojcowską miłość. Okres dorastania nie należał do łatwych. Matka, Kim Dzong Suk, zmarła w wieku zaledwie 32 lat w niewyjaśnionych okolicznościach. W oficjalnej biografii Dzong Suk nie wspomina się o przyczynie śmierci, a jedynie o tym, że po odprawieniu małego Kima do przedszkola, tkając wełniany sweter dla Kim Ir Sena, poczuła się źle, straciła przytomność i trafiła do szpitala, gdzie zmarła 22 września 1949 roku nie odzyskawszy przytomności. Kim miał wówczas 8 lat. Rok wcześniej stracił swojego młodszego o dwa lata brata Aleksandra (zwanego przez rodziców Szura – przyp. aut.), który utonął. Niektórzy eksperci ds. KRL-D przypisywali odpowiedzialność za tę śmierć małemu Kimowi, w co osobiście jednak wątpię. To wszystko niewątpliwie wpłynęło na charakter Kima, który uchodził za „trudnego” i „konfliktowego”. Dopiero w 1960 roku przyjął imię Dzong Il. Okres szkolny i studiów również nie należał do łatwych. Kim był przeciętnym uczniem, choć propaganda donosi, że był prymusem. Wyleciał także z Oficerskiej Szkoły Lotnictwa w Dreźnie, zawodząc tym samym swego ojca. Ostatecznie ukończył studia na wywydziale polityczno-ekonomicznym uniwersytetu im. Kim Ir Sena w Pjongjangu.

Opis Kima

Dużo miejsca w prasie zawsze poświęcano wyglądowi zewnętrznemu wodza, obok naturalnie cech osobowościowych i opisu podejmowanych strategii politycznych. Wielokrotnie prasa donosiła o tym, że Kim podobno onduluje sobie włosy i dodatkowo nosi buty na wysokiej 10-centymetrowej platformie. To wszystko w celu dodania sobie odrobiny wzrostu do swoich 155-165 cm (te różnice pojawiają się także wśród biografów Kima – przyp.. aut.) Kiedyś towarzyszyła mu spora nadwaga. Liczne choroby wysuszyły jednak ostatnio mocno lidera Północy.

Nie pomija się także ubiorów Kima, a w zasadzie jednego stylu, któremu Kim pozostaje od lat wierny. To połączenie spodni przypominających te z wojennych kombinezonów lotniczych z wiatrówką. Zimą jest to natomiast beżowa bądź kremowa ciepła kurtka i obowiązkowo czarne okulary przeciwsłoneczne. Ponoć Kim przesiaduje do bladego świtu nad dokumentami i rozmyśla nad poprawą standardów życia swego narodu. Z tego przepracowania oczy wodza mocno osłabły i muszą być chronione za specjalnymi, przyciemnianymi okularami. W 2010 roku, północnokoreański organ prasowy „Rodong Shinmun” (gazeta robotnicza – przyp. aut.) uznał Kima za trendsettera i ikonę światowej mody, powołując się na wypowiedź anonimowego francuskiego eksperta w dziedzinie mody, który miał rzekomo powiedzieć, że „styl Kim Dzong Ila, który jest obecnie kopiowany na całym świecie, jest czymś bezprecedensowym w historii”. To potwierdza jedynie geniusz opisywanej postaci, gdyż Kim stał się nie tylko dyktatorem państwowym , ale i … światowej mody.

Boskie cechy i nadludzkie zdolności  

Pomimo licznych cech ludzkich, takich, jak niespotykana pracowitość, dobroduszność, skromność i niespotykana mądrość, które z ironią wymienia najwybitniejszy polski znawca KRL-D, prof. Waldemar Jan Dziak, zdaniem propagandy KRL-D, Kim jest bogiem. Pilotuje myśliwce, gry w golfa mógłby uczyć samego Tigera Woodsa, gdyż bezbłędnie trafia do wszystkich dołków przy pierwszej próbie. Największą pasją „Słońca” (takim mianem także określa się w KRLD Kima – przyp. aut.) jest kino i opera rewolucyjna. Posiada kolekcję filmową z przeszło 20,000 tytułów, głównie produkcji zachodniej. Kim jest pierwszym scenarzystą w kraju, pisze najlepsze opery i poprawia libretta. Nie tylko w filmie Kim jest wspaniałym dramaturgiem, ale i w polityce oraz życiu codziennym. Uwielbia sprawiać niespodzianki. Jako wielki sympatyk sztuki cyrkowej, opracowuje najlepsze występy i układy. Nie kto inny, jak Kim Dzong Il wraz ze swym ojcem Kim Ir Senem  zaprojektował całą stolicę. Nie sposób nie wspomnieć o talencie literackim i sporym dorobku pisarskim, szacowanym na ponad 5,000 monografii. Ta niezwykła płodność dotyczy dzieł zarówno z zakresu nauk ścisłych,  jak i medycznych, a na naukach humanistycznych i pisaniu bajek dla dzieci skończywszy. Przychodzi mu to z taką łatwością, gdyż „potrafi czytać kilka książek naraz i cztery wiersze równocześnie”. Kim jest cudotwórcą. Posiada dar bilokacji, niczym wielki mistyk, ojciec Pio. Jak informuje prof. Dziak, „gdy farmerzy z Tanzanii nie mogli zebrać dobrych plonów z powodu obfitych dreszczów i powodzi, wysłali do Kima list z prośbą, by pomógł im w ich problemach. W odpowiedzi Kim spowodował, że od tego momentu ani jedna kropla deszczu nie spadła na ziemię, dopóki rolnicy nie zakończyli zbiorów”.

Najlepszy polski biograf Kim Dzong Ila dodaje, „Kim Dzong Il sprawił też, że z podarowanego przez niego ziarna ryżu na przedmieściach Seulu wyrosło wielkie i okazałe <drzewko ryżowe> (sic!), które w cudowny sposób w ciągu niespełna roku dało 800 kg ryżu”. Dzięki swej cudownej, nadludzkiej mocy, potrafił wreszcie ujarzmić cztery wielkie smoki, które przez wiele lat wyrządzały wielką krzywdę mieszkańcom dorzecza Taedong. Tymczasem Kim nie tylko je oswoił, ale także zmobilizował do pracy przy budowie wielkich obiektów. W przedstawieniu propagandowym to także wielki szaman, mistrz wiedzy tajemnej, posiadający dar powstrzymywania burz, czytania w myślach, przemieszczania się w czasie i przewidywania przyszłości. Przy tym wszystkim to ponoć niezły „jajcarz”. Przekonać się o tym miał ówczesny prezydent Rosji, Władimir Putin. W czasie wizyty w Moskwie, obiecał Putinowi, że zawiesi prace nad programem jądrowym. Gdy zaś uradowany przywódca Rosji z dumą przedstawił te rewelacje na szczycie G-7, Kim z rozbrajającą szczerością powiedział, że … żartował.  Może dlatego tak skutecznie utrzymuje się przy władzy? Nawet w żartach o potencjale Chucka Norrisa nie znajdziemy tyle fantazji i polotu.

Warto zauważyć także, że od 1992 roku Kim jest marszałkiem i zwierzchnikiem sił zbrojnych KRL-D, choć nigdy nie przeszedł przeszkolenia wojskowego poza obowiązkowymi, dwumiesięcznymi zajęciami z wojskowości w okresie studiów. Okazuje się, że wrodzony talent i intuicja jest w stanie zastąpić wiedzę teoretyczną  w kierowaniu ponadmilionową armią.  

Słabostki boskiego Kima

Jak na bóstwo, Kim ma sporo słabostek. Podstawową jest alkohol. O tym, że jest koneserem dobrych trunków, wie każdy. W czasie wizyty na szczycie przywódców obu Korei w czerwcu 2000 roku obserwatorzy odnotowali, że wypił aż 10 kieliszków wina. Po ucieczce z KRL-D, jego osobisty ochroniarz, Lee Young Kuk relacjonował, że Kim lubi otaczać się bogactwem i pięknymi kobietami. Ponoć w ogromnym prywatnym basenie z maszyną do wzburzania fal „Pierwszemu Pływakowi” towarzyszą piękna lekarka i nieustępująca urodą pielęgniarka. Ot tak, na wszelki „wypadek”.  Z kolei Konstantin Pulikowski, który ochraniał Kima w czasie jego podróży do Moskwy w 2001 roku wspomina hektolitry francuskiego wina i obsługujące Kima cztery Rosjanki, stosownej do rangi pasażera urody. Kim kocha podobno rasowe konie, ale niemniejszą radość sprawiają mu i te mechaniczne, ukryte pod maską sportowych pojazdów. Ceni luksus, w którym się de facto pławi. Jego kilkanaście rezydencji, to połączenie pałacu z fortecą.  

Kobiety w życiu lidera KRL-D

Największą namiętnością i jednocześnie słabością Kima są właśnie kobiety, a tych miał wiele. Biografowie Kima zgodnie przyznają, że  liderowi KRL-D obce są takie uczucia, jak: empatia, refleksja, zaufanie, itp. Na wiele z tych nabywanych w procesie socjalizacji  umiejętności w życiu Kima nie mogło być miejsca. Wyżej wymienione cechy charakteryzuje bowiem pewna słabość, na którą w reżimie stworzonym przez ojca, Kim Dzong Il nie mógł sobie pozwolić. Słabość oznacza w tym kraju śmierć. Przy szeregu braku komplementarnych uczuć, określających nasze człowieczeństwo, nie można jednak Kimowi zarzucić, że nigdy nie kochał. Miłością jego życia była znana aktorka, Song Hye Rim. Niestety Song pochodziła z wrogiej klanowi Kimów rodziny. Miłość ta była przez długi czas ukrywana przede wszystkim przed Kim Ir Senem, który nigdy jej nie zaakceptował. Owocem tego romansu jest najstarszy syn lidera KRL-D, Kim Dzong Nam. Była to z pewnością miłość tragiczna, niespełniona, gdyż zmuszona do odejścia Song, po latach cierpienia związanego z rozstaniem, zmarła na emigracji w Moskwie. Pierwszą żoną Kima była Kim Young Sook, z którą lider KRL-D ma córkę – Kim Sul Song. Ostatnią zaś prawdziwą miłością Kima była ponoć tancerka Koh Young Hee. Piękna, powabna, zachowująca klasę w każdej sytuacji Koh zniewoliła Kima. Osoby z otoczenia Kima, które uciekły z kraju, relacjonowały, że Koh mogła sobie pozwolić na każdy sprzeciw wobec woli Kima. Przywódca zdawał się darzyć ją nie tylko nieskrywaną miłością, ale rzadko okazywanym innym, szacunkiem i wyrozumiałością. Z tego związku narodzili się pozostali dwaj synowie Kima, w tym przyszły sukcesor – Kim Dzong Un. I ta miłość nie trwała długo. Zakończyła ją śmierć Koh w 2004 roku, po wieloletniej walce z chorobą nowotworową. Kim ponoć przez kolejnych dwa lata nie mógł w pełni  pogodzić się z tą stratą. To jednak nie jedyne kobiety w życiu Kima. Obok pierwszej żony Kim Young Sook, drugiej Koh Young Hee (ukochanej) i ostatniej – Kim Ok oraz opisanej życiowej miłości Song Hye Rim, Kim miał mnóstwo kochanek. Wśród nich najczęściej wymienia się aktorki, pracowniczki, ale i szereg młodych dziewczyn z tzw. „oddziałów rozkoszy”, stworzonych z myślą o zaspokajaniu potrzeb Ukochanego Przywódcy. Nie brakuje świadków imprez z udziałem Kima i kobiet „do towarzystwa” różnych narodowości. Niektórzy, opisane rewelacje z intymnego życia Kima przypłacili własnym życiem. Kim potrafi okazać szczodrość kochankom znajdującym się w jego łaskach. Niektóre z nałożnic Kima zyskują wysoki status materialny do końca życia, inne, gdy tylko przestaną go interesować, trafiają do obozów pracy, bądź kończą w inny, równie marny sposób.

Terrorystyczna działalność Kima

To na Kim Dzong Ilu spoczywa odpowiedzialność za porwania obywateli wielu  państw. Reżim Kimów nie wzdragał się przed atakami na delegacje polityczne Południa. W latach 70. XX wieku ludzie Kima polowali na prezydenta Korei Pd., Park Chung Hee. Z kolei, w październiku 1983 w Rangunie, Kim przeszedł samego siebie, gdy w wyniku ataku bombowego agentów KRLD zginęło 17 wysokich rangą przedstawicieli Południa, w tym 4 ministrów i wicepremier! Podstawowym celem zamachu był ówczesny prezydent Południa, Chun Doo Hwan. Ten sam reżim, na zlecenie Kima, terroryzował wreszcie szarych obywateli na Południu. W 1987 roku, przed Olimpiadą w Seulu, w  wyniku zamachu bombowego na samolot południowokoreańskich linii lotniczych zginęło 115 obywateli Południa. Jeden z bezpośrednich sprawców zamachu popełnił samobójstwo, drugi – piękna, niepozorna, o niewinnym spojrzeniu agentka Kim Hyun Hee przeżyła, by w kilka lat później opowiedzieć swoją historię w postaci wspomnień. Wyznała w nich, że to Kim Dzong Il był inspiratorem zamachu. Ataków na mniejszą skalę nie sposób wymienić nawet po przecinku. Nie można też zapominać o tym, że Kim Dzong Il jest swoistym mecenasem światowego ruchu terrorystycznego. Wspierał swojego czasu w różny sposób organizacje od palestyńskiego Czarnego Września (organizacja znana z krwawego zamachu dokonanego na izraelskich sportowców w czasie Olimpiady w Monachium, w 1972 roku – przyp. aut.) aż po japońską Frakcję Armii Czerwonej. Wreszcie Kim przetrzymuje w więzieniach około 200,000 więźniów „wrogich klasowo”.

Stan zdrowia Kima i próby zamachu na Kima

Jak na nieskazitelne bóstwo, Kim jest dość chorowity. Cierpi na niewydolność wątroby, nerki wymagają dializ, problemy z sercem towarzyszą mu od lat. W sierpniu 2008 roku Kim Dzong Il przeżył wylew krwi do mózgu. Jak informował wówczas francuski neurochirurg Francois-Xavier Roux, który leczył Kima, skutkiem udaru jest paraliż lewej ręki oraz częściowy niedowład lewej nogi, jak również pewne problemy z mówieniem. Kilka miesięcy później spekulowano o powtórnym udarze. Z Japonii napłynęły nawet absurdalne głosy prof. Toshimitsu Shigemury, że Kim nie żyje, a zastępuje go jeden z wielu sobowtórów. Tak, jak nie ma wątpliwości co do tego, że Kim ma sobowtórów (ich zdjęcia publikowane były w prasie zachodniej – przyp. aut.), tak nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że Kim żyje, choć jego zdrowie od lat mocno szwankuje. Na początku 2010 roku południowokoreańska gazeta Chosun Ilbo ujawniła rozmowę pani ambasador Kathleen Stephens z ówczesnym zastępcą sekretarz stanu USA, Kurtem Campbellem. Informowano w niej, że z posiadanych przez wywiad raportów medycznych wynika, że wprawdzie Kim żyje, lecz liczne choroby i ogólny stan zdrowia nie dają mu szans dożycia roku 2013.

Jak na boga, jest również zbyt przezorny i strachliwy. Panicznie boi się latać. Wszędzie wietrzy spisek i w każdym widzi zamachowca. Z tego powodu w rzadkie podróże zagraniczne udaje się pancernym pociągiem wyposażonym w komorę kriogeniczną. Przed próbą otrucia chronią go podobno sztućce reagujące zmianą kolorów na substancje trujące i sam kucharz, który pierwszy próbuje wszystkich potraw. Obawy te jednak nie są bezzasadne. Parokrotnie podejmowano się próby likwidacji Kima. Za najsłynniejszą przyjęło uważać potężny wybuch w północnokoreańskim mieście Ryongchon z 2004 roku, kiedy to w wyniku potężnej eksplozji cystern z powierzchni ziemi zniknęło blisko 2000 okolicznych domów. Liczni eksperci od razu dodali dwa do dwóch i powiązali to zdarzenie z informacją o tym, że Kim przejeżdżał przez feralną stację kilka godzin wcześniej. Być może uratowało go to, że zazwyczaj na planowaną trasę wyruszają 3 podobne pociągi, ale tylko w jednym z nich znajduje się „Głównodowodzący” (inne oficjalne określenie Kima – przyp. aut.). Podobnie rzecz ma się z kawalkadą aut. Trudno zamachowcom zlokalizować ten, w którym znajduje się „Gwiazda Przewodnia” (także określenie Kima – przyp. aut.). Nawet światowe media parokrotnie zdążyły uśmiercić Kima za życia, donosząc o śmierci w wypadku samochodowym, innym razem od kul zamachowca, jeszcze innym w wyniku otrucia, etc.

Kiedy jedni dybią na zdrowie i życie „Umiłowanego Generała” (i tak w KRL-D oficjalnie się go określa – przyp. aut.), inni oddają za niego życie, a nawet za jego wizerunek. Pod koniec 2009 roku władze KRL-D uhonorowały grupę marynarzy, uznając ich za bohaterów  narodowych po tym, jak Ci z narażeniem życia ratowali portrety Kim Dzong Ila i jego ojca, podczas zatonięcia statku u wybrzeża Chin, niedaleko miasta Dalian. Pięciu bohaterów odznaczenie to uzyskało pośmiertnie. Jak poinformowały tamtejsze media: „załoga wykazała się duchem obrony przywódców rewolucji, bohaterskim duchem poświęcenia i rewolucyjnym braterstwem pomimo porywistego wiatru i fal”.  

Urodzinowe prezenty dla Kima

Gdyby ktoś chciał przesłać jakiś urodzinowy prezent Drogiemu Jubilatowi będzie musiał się nad nim sporo nagłowić. Kim ma już chyba wszystko, o czym zamarzył. Prezenty te znalazły swoje miejsce nawet w specjalnym „muzeum darów dla Kim Dzong Ila”. Może warto wcześniej przyjrzeć się ponad 50,000 prezentów z ponad 160 krajów, by nie zdublować podarku. Odpada broń myśliwska, kłusaki, obrazy, wazy, itp. Madeleine Albright, goszcząc w KRL-D i wiedząc, że Kim jest fanem koszykówki, ofiarowała mu piłkę z autografem najlepszego koszykarza wszechczasów – Michaela Jordana. Niby nic, ale reżim zinterpretował to jednoznacznie. W koszykówce przekazanie piłki graczowi, upoważnia go do kontynuowania gry, a nawet jej zakończenia. Przekładając to na realia polityki, zdaniem Pjongjangu prezent był znakiem, że USA przekazały prawo do decydowania o rozwiązaniu patowej sytuacji w relacjach amerykańsko-północnokoreańskich i na arenie międzynarodowej Kimowi. Choć mało oryginalnym, za to bardzo praktycznym i mile widzianym prezentem będą pieniądze. Tych nigdy za wiele, szczególnie, gdy zbiera się na rozbudowę własnego programu jądrowego. To drogie hobby. Przy kwocie powyżej 10,000 USD dostaniemy podobno w dowód wdzięczności, od samego Kima drogą pocztową jego zdjęcie z podpisem! (sic!) W 1964 roku indonezyjski botanik wyhodował nowy gatunek orchidei na cześć Kim Ir Sena, który nazwał Kimirsenią. Na Kimdzongilię obecny lider musiał czekać aż do 1988 roku. Nad wyglądem z kolei tej rośliny z rodziny begonii pracował ponad 20 lat japoński botanik Kamo Motoderu, a gest miał świadczyć o przyjaźni Japonii i Korei Północnej. Z uprawą tych dwóch kwiatów wiąże się jednak duża odpowiedzialność. Z zakupionej przeze mnie w czasie wystawy Kimdzongilii i Kimirsenii w Pjongjangu książki nt. uprawy opisywanych kwiatów, wyraźnie wynika w przypisie pierwszym, że „nieprzestrzeganie wymaganych standardów uprawy podlega prawnym sankcjom”.

Zakończenie

Angielski biograf Kim Dzong Ila, Michael Breen przyrównuje kraj rządzony przez Ukochanego Przywódcę do Niemiec Hitlera oraz ZSRR Stalina przeniesionych do okresu obłąkanej maoistowskiej rewolucji kulturalnej. Posiadając aktywa o wartości ponad 4 miliardów USD, całkowity posłuch i nieograniczoną władzę, Kim może dalej pławić się w luksusie i żyć jak bóg. Dzień w dzień na jego zachcianki pracuje ponad 23 miliony wierno poddanych obywateli, których wiara w osobę Wodza musi być nieskazitelna. 16 lutego, po raz kolejny obywatele „ostatniego raju na Ziemi” zakrzykną  „Mandze” (niech żyje! – tłum. aut.) na cześć „Promiennej Gwiazdy Góry Pektu”, a reszta świata pokiwa z niedowierzaniem głową, że jest tego niemym świadkiem.

Tekst pierwotnie, w skróconej wersji, ukazał się na łamach tygodnika Newsweek, w numerze 7 z 7 lutego 2011 roku, pt. "Urodziny Boga"