Michał Tekliński: Zachód-Islam: Ostatnie chwile przed zderzeniem
Europa stoi przed dużym wyzwaniem. Musi znaleźć odpowiednią płaszczyznę, na której obie kultury mogłyby w pokoju funkcjonować. Jest to o tyle ważne, że populacja muzułmanów stale się powiększa, a przedstawicieli cywilizacji zachodniej maleje. Napięcia będą więc wzrastać.
Ataki terrorystyczne na Nowy Jork, Madryt, Londyn, zabójstwo holenderskiego artysty Theo van Gogha, a także inne konfliktowe wydarzenia na styku cywilizacji Zachodu i Islamu spowodowały burzliwą dyskusję na temat ich wspólnej koegzystencji na jednym terytorium. Terroryści, którzy dokonali tych straszliwych zbrodni mieszkali, jeśli nie od urodzenia, to przez bardzo długi czas w krajach europejskich. Tam się kształcili, tam zarabiali, tam żyli. Prowadzili normalne życie na zewnątrz, ale w zaciszu domowym opracowywali okrutne plany zadania jak największej krzywdy przedstawicielom kultury zachodniej. Podobnie zabójca van Gogha – Mohammed Bouyeri – wychował się w Holandii, wydawać więc by się mogło, że powinien postępować zgodnie z wartościami, które ta republika ceni najbardziej, czyli w duchu liberalizmu światopoglądowego i tolerancji. W rzeczywistości, jak wiemy, okazało się inaczej: ten Holender pochodzenia marokańskiego z zimną krwią zamordował kontrowersyjnego artystę.
Europa stoi przed dużym wyzwaniem. Musi znaleźć odpowiednią płaszczyznę, na której obie kultury mogłyby w pokoju funkcjonować. Jest to o tyle ważne, że populacja muzułmanów stale się powiększa, a przedstawicieli cywilizacji zachodniej maleje. Napięcia będą więc wzrastać.
Dyskutując o muzułmanach w Europie Zachodniej w kontekście konfliktu kulturowego trzeba w moim przekonaniu uwzględnić trzy czynniki, które determinują obecną sytuację. Są to: czynnik historyczny, kulturowy i socjoekonomiczny.
Pierwszy z nich, najbardziej oczywisty, powoduje niestety bardzo wiele nieporozumień. Otóż faktem jest, że kontakty obu kultur w przeszłości w znacznej mierze zdominowała agresja: przykładem ekspansja Islamu na tereny europejskie (od średniowiecza aż po nowożytność) czy wyprawy krzyżowe chrześcijan na Bliski Wschód. Wszystkie te wydarzenia rzutują na dzisiejsze stosunki między obiema cywilizacjami. Absolutnie ich nie determinują w całości, ale jednak bagaż historyczny dla obu stron odgrywa istotną rolę. Trudno tak naprawdę ocenić dla kogo ten aspekt jest ważniejszy, choć wydaje się, że szczególnie po 11 września 2001 roku Europejczykom dużo łatwiej przychodzi charakteryzować wyznawców islamu poprzez pryzmat wielkich historycznych prób najazdu i zdominowania ich kontynentu. Zauważa to także prof. Eugeniusz Sakowicz: „Wielu muzułmanów przypomina Europejczykom, iż początek cywilizacji europejskiej nie tylko wyznacza chrześcijaństwo oraz judaizm, ale również islam, z całym bogactwem kultury, nauki, filozofii. Europejczycy pamiętają jedynie o ekspansjach takiego czy innego imperium islamskiego na ziemie europejskiego kontynentu”(1). W retoryce fundamentalistów islamskich często słychać również nawoływania do zemsty na „krzyżowcach”, których wypędzili niegdyś z Bliskiego Wschodu. Niestety, historia to potężna broń i strasznie trudna do wytrącenia. Stosując ją łatwo o uproszczenia, łatwo też znaleźć fakty uwiarygodniające przyjmowane przez siebie tezy. Przeciętni ludzie rzadko odznaczają się dogłębną znajomością historii i opierając się na kilku chwytliwych hasłach tworzą stereotypy. Niekiedy wielce szkodliwe. Dzieje się tak zresztą w obu kulturach: i w zachodniej, i w islamskiej.
Równie ważnym jak historia determinantem relacji przedstawicieli obu cywilizacji są ewidentne różnice kulturowe. Mimo że wydarzenia przeszłości mają bardzo duży wpływ na kulturę, to jednak zdecydowałem się te dwa czynniki rozdzielić. Europejczycy zdają się nie rozumieć systemu wartości wyznawców islamu, co więcej, nawet specjalnie nie próbują tego zmienić. Wychowani w tradycji judeochrześcijańskiej, na której wielkie piętno wywarły idee oświeceniowe, postrzegają często swoją cywilizację jako bardziej zaawansowaną. Jak jest w rzeczywistości, pewnie nikt nie jest w stanie definitywnie rozstrzygnąć. Prawdziwym problemem jest zachowanie europejskich elit, wśród których dominuje od lat wiara, że jednym z największych wrogów współczesnego społeczeństwa jest zbyt duża rola religii. W ciągu kilku wieków, szczególnie w Europie Zachodniej, udało się skutecznie ograniczyć wpływ kościołów chrześcijańskich na życie obywateli. Złożyło się na to bardzo wiele czynników, w tym także sama natura chrześcijaństwa. W przypadku gdy na europejski kontynent wkracza islam, sytuacja staje się o wiele trudniejsza. Religia ta bowiem obejmuje i stara się regulować każdy aspekt życia muzułmanina (ma ambicje podobne do chrześcijaństwa wieków średnich w Europie). Nie ma rozdziału pomiędzy zasadami wiary a państwem. Państwo islamskie to państwo wyznaniowe. Taka wizja całkowicie kłóci się z zachodnią koncepcją.
Hierarchia wartości w obu kulturach jest różna. W Europie dominuje kult jednostki, dla której najważniejsza jest osobista samorealizacja i wolność, swoboda w podejmowaniu decyzji. Dla muzułmanów najwyższa wartość to Bóg, a największy autorytet to lokalny imam, który przekazuje Jego naukę – często we własnej interpretacji. Dużym szacunkiem wyznawców islamu cieszą się wartości kładące nacisk na rolę wspólnoty wiernych (co stoi w opozycji do zachodniego indywidualizmu). Stąd też wynikają podstawowe różnice. Zachód, który ograniczył wpływ religii na życie publiczne i zepchnął ją w sferę absolutnie prywatną, ma w tej chwili do zaoferowania „wyłącznie aborcję, eutanazję czy małżeństwa jednopłciowe”(2). Propozycja dość słaba dla silnie wewnętrznie umotywowanych muzułmanów – i to też jest zagrożenie dla Europy: pozbawiona silnego kręgosłupa moralnego, pogrążona w nihilizmie, cały czas narażona na konflikty wewnętrzne wokół wartości, nie potrafi przedstawić alternatywy etycznej dla islamu. Wynika z tego także wzrastająca liczba ludzi wywodzących się z kultury zachodu, przechodzących na islam.
Zabójstwo Theo van Gogha podyktowane było właśnie absolutnym konfliktem wartości. W Holandii, kraju słynącym z tolerancji i życzliwego traktowania wszelkich „inności”, kontrowersyjny artysta nakręcił 11-minutowy film pt. „Poddanie” (Submission), w którym przedstawiał historie kilku kobiet – muzułmanek poniżanych, bitych i gwałconych przez mężów – prawowiernych muzułmanów. Nie było to zresztą pierwsze prowokacyjne dzieło reżysera skierowane przeciwko kulturze islamu. Van Gogh został zamorodowany przez 26-letniego Holendra marokańskiego pochodzenia – człowieka, który nie był imigrantem, lecz urodził się i wychował w Holandii. Zdawać by się mogło, że pomyślnie przeszedł proces asymilacji, że powinien znaleźć, zwłaszcza w tym kraju, możliwość pogodzenia wyznania z powszechnie obowiązującymi wartościami. To, że tak się nie stało, oznacza, że klęskę poniosła cała idea społeczeństwa wielokulturowego (multikulti), która od lat 80-tych XX wieku była prowadzona w znakomitej większości państw zachodnioeuropejskich. W Holandii do niedawna imigranci mieli tak uprzywilejowaną pozycję, że nie musieli posługiwać się lokalnym językiem, w niemal każdej instytucji obecni byli tłumacze, którzy ułatwiali komunikację. Sprzyjało to koncentracji tej mniejszości etnicznej, zmniejszało motywację do asymilacji kulturowej, a co za tym idzie budowało niewidzialny mur między rdzennymi mieszkańcami a przybyszami z innych krajów.
{mospagebreak}
Kolejnym przykładem, który ilustruje brak porozumienia między obiema cywilizacjami jest, a właściwie był, spór o noszenie przez muzułmanki chust (czarczafów) w miejscach publicznych. Słynąca z idei absolutnej laicyzacji państwa Francja zdecydowała się w 2004 roku na wprowadzenie ustawowego zakazu noszenia „ostentacyjnych” symboli religijnych. Przepis ten był wymierzony właśnie w islamską mniejszość. Prawodawcy dostrzegli problem izolacji imigrantów, tendencje do zamykania się we własnych gminach, w których obowiązywało ich ściśle religijne prawo. Niestety wprowadzone rozwiązanie nie dało oczekiwanych rezultatów. Owszem, po szeregu protestów, a także kilku groźbach zamachów terrorystycznych sytuacja się uspokoiła. Muzułmanki przestały chodzić w czarczafach do szkół. Jednak cała batalia o ten zakaz dodatkowo scementowała islamską mniejszość. Był to kolejny dowód na konflikt kulturowy jaki istnieje w Europie pomiędzy omawianymi stronami.
Podane wyżej przykłady tematu nie wyczerpują, ale dają obraz problemów, jakie występują w szeregu państw europejskich.
Trzeci z omawianych czynników, które składają się na omawiany problem, to czynnik socjoekonomiczny. W wyniku przemian cywilizacyjnych, muzułmanie od zawsze napływali do Europy. Niekiedy, jak już wspomniałem, było to wynikiem wojen, częściej jednak działo się tak z powodów ekonomicznych. Praktyka ta nasiliła się szczególnie pod koniec XX wieku i trwa nadal. Niektóre państwa same zapraszały do siebie muzułmanów, ponieważ potrzebowały młodej, sprawnej siły roboczej, aby wydźwignąć własną gospodarkę z kłopotu (np. Niemcy). Inne kraje, jak na przykład Francja, nie stawiały żadnych barier dla przybyszów ze swoich byłych kolonii. Korzystając ze sprzyjających warunków, imigranci rozpoczęli spokojne, nie tak bogate jak rodowici Europejczycy, ale na pewno lepsze życie w nowych ojczyznach. Tworzyli, zgodnie ze swoją kulturą, rodziny wielodzietne, wielopokoleniowe. Kontrastowało to i kontrastuje z modelem rodziny, który obowiązuje od pewnego czasu w kulturze zachodniej. W tej chwili mniejszości muzułmańskie stanowią bardzo poważne grupy w państwach Unii Europejskiej – np. we Francji (ok. 5 milionów osób, co stanowi 8 proc. całej populacji kraju), Niemczech (ok. 3 milionów, to jest 3,6 proc. populacji), Wielkiej Brytanii (ok. 1,6 miliona osób, czyli 3 proc. populacji), Holandii (920 tysięcy co stanowi ok. 6 proc. ogółu mieszkańców kraju).
We wszystkich krajach wyznawcy islamu zamieszkują głównie duże miasta. Niestety nie chroni to imigrantów przed bezrobociem. Odsetek ludzi bez pracy jest w każdym państwie wśród muzułmanów wyższy niż średnia krajowa, rośnie cały czas przepaść pomiędzy Europejczykami a obcokrajowcami na rynku pracy (np. w Niemczech stosunek ten wynosił w 1979 roku 0,7 proc., a w roku 1998 już 8,5 proc.). Muzułmanie w zdecydowanej większości wykonują proste prace i zajmują niskie stanowiska, często tracą też zatrudnienie na rzecz przedstawicieli nacji dominującej o podobnych kwalifikacjach. Tak słaba pozycja wynika głównie z bardzo słabego wykształcenia imigrantów. Mimo że przez pewien czas państwa europejskie starały się, ułatwiając dostęp do edukacji, wpłynąć na szybkość asymilacji szczególnie młodych obcokrajowców, nie przyniosło to spodziewanych rezultatów.
Brak perspektyw na lepszą przyszłość, na życie na porównywalnym chociażby poziomie do ich europejskich kolegów, spowodowały, że wśród młodych imigrantów pochodzenia muzułmańskiego zaczęła rosnąć przestępczość. Wydarzenia z jesieni 2005 roku we Francji dają obraz, do czego doprowadzić może frustracja tak licznej mniejszości, wyposażonej w „niebezpieczną” ideologię o rewolucyjnym potencjale. Płonące samochody, zamieszki na ulicach, walki z policją – tak wyglądał francuski krajobraz przez przeszło miesiąc. Znamienne są okrzyki jakie w trakcie rebelii podnosili imigranci. Śpiewali oni: jako pierwszą, Marsyliankę – hymn Francji, symbol Rewolucji Francuskiej, laicyzacji państwa, zaraz potem krzyczeli „Allah Akbar” – wychwalając swojego Boga. Czy właśnie tak będzie wyglądał euroislam?
Wszystkie te przykłady świadczą o tym, że między kulturą zachodnią a islamem w Europie Zachodniej występuje lub wkrótce wystąpi konflikt cywilizacyjny. Samuel Huntington opisał tego rodzaju relację jako konflikt między grupami ludności z różnych kręgów kulturowych w obrębie jednego kraju. Państwa te nazwał „rozszczepionymi” (cleft countries). Relacje między muzułmanami a Europejczykami nie są jednak tak złe, jak w niektórych innych częściach globu. Problem ten jest jednak dostrzegalny i coraz poważniejszy. Wszystko zależy jednak od elit politycznych w Europie. Muszą one wypracować nową politykę wobec muzułmanów. Dostrzec różnice i odpowiednio ocenić, co może być zagrożeniem, a gdzie szukać można porozumienia. Nie widać jednak partnera do dyskusji z drugiej strony. To również nie najlepiej wróży na przyszłość.
1 Muzułmanie i Europa - wzajemne demonizowanie to droga donikąd, wywiad z profesorem Eugeniuszem Sakowiczem, teologiem, religioznawcą, specjalistą w dziedzinie dialogu chrześcijańsko-muzułmańskiego, „Gazeta Wyborcza”, 16 kwietnia 2004.
2 Wypowiedź kardynała Cormaca O’Connora, arcybiskupa Westminsteru. Za: Tomasz P. Terlikowski, Krucjata kontra dżihad, „Ozon” nr 5/6, 19 maja –1 czerwca 2005.
Źródła: 1. Tomasz P. Terlikowski, Krucjata kontra dżihad, „Ozon” nr 5/6, 19 maja – 1 czerwca 2005; 2. Wywiad z profesorem Eugeniuszem Sakowiczem, Muzułmanie i Europa - wzajemne demonizowanie to droga donikąd, „Gazeta Wyborcza” 16.04.2004; 3. Paweł Kubicki, Koniec społeczeństwa wielokulturowego?, „Gość Niedzielny”, 1 grudnia 2004; 4. Wywiad z Alainem Besançonem, rozmawiał Marek Rapacki, Francja: drzwi zbyt szeroko otwarte, „Gazeta Wyborcza”, 14 grudnia 2001; 5. Konrad Pędziwiatr, Od islamu imigrantów do islamu obywateli: muzułmanie w krajach Europy Zachodniej, Wydawnictwo Nomos, Kraków 2005.