Okłamani Węgrzy
W 2009 roku Węgrzy obchodzą kilka ważnych rocznic. 20-lecie obalenia reżimu komunistycznego, 10-lecie przystąpienia do NATO i 5-lecie wejścia do Unii Europejskiej. Zupełnie tak samo, jak ich bliscy sąsiedzi – Polacy i Czesi. Nastroje w tych krajach są jednak zupełnie różne. Na Węgrzech w kwietniu upadł rząd od dawna krytykowanego lewicowego premiera Ferenca Gyurcsany’ego, finanse rządu są w zatrważającym stanie a krajem wstrząsają protesty społeczne. Zupełnie inaczej, niż w Polsce, której gospodarka co prawda zwalnia, ale (przynajmniej na razie i oby jak najdłużej) nie odbija się to w znaczący sposób na życiu obywateli. „Bratankowie” zostali zmuszeni do skorzystania z pomocy finansowej Komisji Europejskiej, Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, aby uratować kraj przed krachem. A jeszcze kilka lat temu Węgry były prymusem spośród krajów byłego bloku wschodniego we wprowadzaniu reform rynkowych i doganianiu zachodu kontynentu… Co się więc stało?
Obrazy z 5-lecia
1 maja 2004 roku węgierski produkt krajowy brutto stanowił 63,3% średniej unijnej. Przez prawie 5 lat wzrósł on o….0,2%, do poziomu 63,5% wartości dla całej Wspólnoty. W momencie przystąpienia Węgry wyprzedzały na przykład Słowację, której PKB stanowiło 57,2% średniej unijnej. Obecnie północni sąsiedzi Madziarów wytwarzają u siebie blisko 70,7% tego, co przeciętnie cała Wspólnota. To jedna z najbardziej jaskrawych ilustracji tego, jak w ciągu 5 lat od rozszerzenia kształtowała się węgierska gospodarka.
Drugi obraz Węgier w drugiej połowie XXI wieku: Zamknięte spotkanie socjalistycznych deputowanych świeżo po wygranych przez nich wyborach w 2006. Przemawia zwycięski premier - Ferenc Gyurcsanyi. „Kłamaliśmy rano, kłamaliśmy wieczorem”. „Nie możecie mi podać ani jednej rzeczy, z której moglibyśmy być dumni [w ciągu lat 2002-2006 przyp. autor], poza tym, że mamy władzę”. To fakt, że ta wypowiedź była rodzajem spowiedzi i przyznania się do grzechów, na którą główny polityczny przeciwnik Gyurcsanyi’a, Viktor Orban się nigdy nie zdobył. Faktem także jest, że później przywódca socjalistów zmienił podejście do finansów państwowych. Ale czy to (byłego już) węgierskiego premiera oczyszcza z zarzutów przyczynienia się do upadku gospodarczego i moralnego w kraju?
Jeszcze jedna, ostatnia już ilustracja. Wrzesień 2006 roku, przeddzień okrągłej, 50-tej rocznicy tzw. Powstania Węgierskiego z 1956 roku przeciw podporządkowaniu Związkowi Radzieckiemu. Na ulicach Budapesztu ponownie barykady, policja i siły porządkowe, znowu płonie budynek telewizji. Nie jest to jedna z tak popularnych ostatnio inscenizacji mających unaocznić widzom klimat czasów, które są wspominane przy okazji takich rocznic. Wiele tysięcy demonstrantów w stolicy i w innych miastach pod przywództwem opozycji domaga się ustąpienia premiera. W taki sposób też była prowadzona polityka w kraju członkowskim Unii Europejskiej.
Przepis na gulasz czyli jak roztrwonić szanse na szybkie przyjęcie euro
Problemy rozpoczęły się na długo, zanim stały się widoczne, jeszcze w latach 90-tych. Wówczas to węgierskie rządy rozpoczęły politykę tworzenia budżetów z wysokim deficytem, przekraczającym 5%. Dla porównania, aby wejść do strefy euro wartość deficytu nie może wynieść więcej, niż ok. 3%. Rekordowe osiągnięcie zanotowano w roku 2002, kiedy to odbywały się na Węgrzech wybory, które ówcześnie rządzący Orban przegrał z socjalistami. Budżet jego rządu osiągnął 9%-owy deficyt. Najnowsze dane Węgierskiego Centralnego Biura Statystycznego (WCBS) wskazują, że w 2008 roku wyniósł tylko 4%, ale to wciąż ponad maximum wyznaczone jako warunek wejścia do strefy euro.
Już po przystąpieniu do Wspólnoty Europejskiej także inne najważniejsze wskaźniki, te, które decydują o wejściu lub nie kraju do Unii Walutowej nie napawały optymizmem. Od początku dekady co prawda stopa inflacji (wg danych Banku Światowego) spadła z 12,9% (2000) do 5,7% (2007), ale od 2005 wartość ta rośnie (była już na poziomie 2,2%). Zgodnie z raportem konwergencyjnym przygotowanym przez EBC w maju 2008 roku poziom inflacji liczony rok do roku osiągnął 7,5%, a najnowszy raport WCBS pokazuje 5,3% wzrost od lutego 2008 do lutego 2009.
Nie prezentuje się dobrze również wskaźnik poziomu długu publicznego węgierskich finansów. Dane WBCS wskazują na 73%-owy jego poziom w 2008 roku, przy maksymalnym poziomie 60% wyznaczonym przez EBC. W momencie przystępowania do Unii wartość ta mieściła się w limicie, wynosząc 59,4%...
Aby żyło się lepiej. Na Węgrzech
Jednak w ostatecznym rozrachunku najważniejsi są ludzie. Co więc sądzą mieszkańcy Węgier o ich członkostwie we Wspólnocie i czy faktycznie było ono spełnieniem ich marzeń?
W kwietniu 2003 roku odbyło się nad Balatonem referendum w sprawie akcesji. Na pytanie: „Czy zgadzasz się, że Węgry powinny stać się członkiem Unii Europejskiej” pozytywnej odpowiedzi udzieliło 83,8% badanych, a więc więcej nawet niż w analogicznym głosowaniu w Polsce. Był to wyraz bardzo silnego poparcia dla europejskiej przyszłości Węgier, osłabiony jednak przez niską frekwencję, tylko 45%. Jednak według Andrasa Korosenyi’a, profesora nauk politycznych z Uniwersytetu ELTE w Budapeszcie Węgrzy byli wówczas „sceptycznymi Europejczykami, którzy chcą dołączyć do UE, jednak nie oczekują przy tym zbyt wiele”.
Badanie Eurobarometru z jesieni 2008 roku potwierdza takie zdanie o Węgrach. Tylko co dziesiąty z nich oczekuje poprawy w swoim życiu w ciągu roku. Pamiętać należy jednak, że w przeciągu lat 2003-2008 kraj popadły w ogromny kryzys, co może mieć także wpływ na wyniki badań. Jak wskazuje jednak raport, Węgrzy wiążą swoje szczęście w dużej mierze ze stanem portfela. Nie można więc oczekiwać dużego poziomu zadowolenia, zważywszy na to, że tylko 5% obywateli ocenia dobrze sytuację gospodarczą i na rynku pracy w swoim kraju.
Co do samej Unii, to poparcie dla niej wynosi zaledwie 31%, a więc mniej, niż 1/3. Co ciekawe, niższe jest już tylko na Łotwie (27%), a oba te kraje m.in. dzięki finansowej pomocy unijnej zdołały uniknąć całkowitego załamania finansowego… Kolejna 1/3 ankietowanych odnosi się neutralnie do członkostwa we Wspólnocie. Niski poziom poparcia ma się więc nijak do faktu, że węgierskie Zgromadzenie Narodowe jako pierwsze ratyfikowało Traktat Lizboński. Miało to miejsce jeszcze w grudniu 2007 roku. Więcej ciekawych informacji na temat nastrojów społecznych znajduje się w raporcie Eurobarometr70, nie przytaczam ich tu tylko ze względu na nieznajomość języka węgierskiego… Ale jeśli komuś nie przeszkadza bariera językowa, warto się z nim zapoznać.
Resumee
Na koniec pozostaje postawić pytanie o wpływ członkostwa w Unii Europejskiej na wszystkie te aspekty. Zaobserwować można dość dużą autonomię wydarzeń na Węgrzech w sferze politycznej od reszty Europy i duże powiązanie w sferze gospodarczej. Z całą pewnością nie można winić Brukseli za potknięcia węgierskich polityków w sprawach wewnętrznych. Wydaje się jednak, że statystycznie Węgrzy nie doceniają korzyści wynikających dla ich kraju z bycia członkiem UE, o czym świadczą wyniki badań Eurobarometru. To perspektywa wejścia do strefy euro może być jednym z czynników pozytywnie wpływających na politykę Budapesztu, o ile Komisja Europejska nie zdecyduje się na złagodzenie kryteriów konwergencji. Dla mieszkańców kraju nad Balatonem najważniejsze w kontekście Wspólnoty jest Wspólna Polityka Obronna i Bezpieczeństwa, co można interpretować jako postrzeganie Unii głównie jako narzędzia prowadzenia zewnętrznej polityki przez Węgry. Duże znaczenie mają także kwestie związane z bezpieczeństwem energetycznym, co potwierdzałoby powyższą hipotezę.
Minione 5 lat nie było zbyt udane dla Węgier. Ale jakie byłoby bez członkostwa w Unii Europejskiej? I co ważniejsze, jaka byłaby perspektywa na kolejne, gdyby nie Unia?