Azerbejdżan - bogactwo ukryte w surowcach - wywiad z profesorem Tadeuszem Świętochowskim
Co Pana zdaniem przeciętny Polak powinien wiedzieć o Azerbejdżanie?
Przede wszystkim, że jest to część byłego Związku Radzieckiego - to jest pierwsza rzecz. Że jest to kraj, który teraz odzyskał niepodległość. Kraj, który jest muzułmański i tureckojęzyczny. Kraj, który historycznie jest jednym z głównych producentów ropy naftowej. Kraj, który był znany pod innymi nazwami, gdyż nazwa Azerbejdżan była używana, ale nie zawsze jako geograficzny region. Częściej używane było Wschodnie Zakaukazie albo Muzułmańskie Zakaukazie. Nazwa Azerbejdżan czy Azerbejdżanie jest nowa, w Polsce przyjęła się, ale nie ma długich tradycji historycznych.
Ogólnie rzecz biorąc niepodległe państwo azerbejdżańskie to dopiero początek XX wieku?
Tak, mniej więcej w tym czasie co Polska. Niepodległość nastąpiła dopiero w 1918 roku.
Pomimo uzyskania niezależności prawie 100 lat temu, Azerbejdżan znalazł się najpierw pod wpływem Turcji, a później w składzie ZSRR. Jak ocenia Pan tożsamość narodową zamieszkałej tam ludności - szczególnie po rozpadzie ZSRR? Czy oni czują się obywatelami państwa azerbejdżańskiego?
Tożsamość narodowa zaczęła rozwijać się dopiero w XX wieku. Państwo azerbejdżańskie było pod wpływem Turcji, ale dużo więcej było wpływów Persji. Na początku tego wieku ludność tam mieszkająca uważała się za Persów, to jest potwierdzone przez podróżników i dziennikarzy, którzy jeździli do Baku. Później inteligencja zaczęła nazywać się Turkami i stała się tureckojęzyczna. Po 1908 roku, kiedy nastąpiła zwycięska rewolucja młodoturecka w państwie osmańskim, władza sowiecka przyjęła termin - ludzie tureccy, i to trwało aż do 1937 roku, do okresu stalinowskiego. Stalin dekretem zarządził, że nowa nazwa powinna brzmieć ,,Azerbejdżan” i ,,Azerbejdżanie”. Miało to przeciąć połączenie z Turcją, która była uważana za wroga. Obecnie mieszkańcy tego kraju uważają się już za Azerbejdżanów. Jest godne uwagi, iż na początku roku dziewięćsetnego uważali się za Irańczyków, później za Turków, a dziś przyznają, że jesteśmy Turkami ale także Azerami. Jako małe państwo trzymali się oni imperium rosyjskiego a panowanie sowieckie przyczyniło się do podbudowania świadomości narodowej.
Nazwa kraju Azerbejdżan (ziemia ognista) pochodzi od perskiego słowa „azer” i oznacza ogień wiecznie płonący w świątyniach zaroastryjskich podsycany ropą z obfitych źródeł miejscowych. Kiedy więc zaczęło się wydobycie ropy naftowej? Czy możemy mówić o rewolucji naftowej?
Ropa była wydobywana już od czasów prehistorycznych, stąd pochodzi legendarna nazwa. Około XVIII wieku Rosja przejęła Azerbejdżan i przez pół wieku nie wpłynęło to na zwiększenie wydobycia ropy naftowej. Ta wspomniana rewolucja naftowa nastąpiła około 1870 r. w okresie wielkich reform za cara Aleksandra II. Jedną z tych reform było przyciągnięcie inwestycji i technologii z zachodu do obszaru Baku, gdzie oczywiście wydobywano ropę naftową. W latach siedemdziesiątych nastąpiła rewolucja. Licytowano - dla kogokolwiek, łącznie z zachodnimi przedsiębiorstwami - dzierżawione dotąd działki. Zaczęła napływać technologia oraz olbrzymie inwestycje. W ostatnim ćwierćwieczu XIX wieku był to drugi ośrodek wydobycia naftowego po Stanach Zjednoczonych na świecie.
Azerbejdżan należy do GUAM, organizacja ta ma ambicje być niezależną od Rosji. Azerbejdżan jest krajem mniej kontrowersyjnym niż Gruzja czy Ukraina w stosunkach z Rosją. Powstał projekt, aby transportować ropę z Kazachstanu. Rurociąg ten miał być niezależny od Rosji, natomiast teraz Kazachstan stwierdził, że Rosja otrzymałaby 51 proc. udziałów. Co Azerbejdżan wybierze? Czy będzie to interes ekonomiczny? Czy decyzja polityczna? Jak obecnie ropa naftowa wpływa na politykę tego państwa?
To jest trudne pytanie, Azerbejdżan stosuje bardzo zręczną politykę, bardzo elastyczną, wręcz akrobatyczną, ale przy tym skuteczną. Polityka zagraniczna jest prozachodnia dlatego, że inwestycje zachodnie napływają w tej drugiej rewolucji naftowej, ale bez antagonizowania Rosji. Azerbejdżan korzystnie sprzedaje ropę na zachodnich rynkach. Należy jednak pamiętać, że Rosja jest wielkim sąsiadem, a Azerbejdżan to mały kraj, także grupa rządząca to przede wszystkim dawna nomenklatura komunistyczna. Prezydent – Ihlam Alijew jest względnie młodym człowiekiem, nie zajmował w okresie dominacji ZSRR wysokiego stanowiska, natomiast jego ojciec Hajdar Alijew owszem – był członkiem Politbiura i generałem KGB. To oczywiście nie dyskredytuje syna, ale opozycji nie udało się przejąć władzy. Wygrała wprawdzie wybory w 1992 roku, ale nie udało się jej utrzymać tej sytuacji dłużej niż przez rok, z prostego względu – braku doświadczenia.
Przemiany po upadku ZSRR nastąpiły w Azerbejdżanie w 1991 roku w sposób pokojowy?
Tak, przeciwko Rosji nie było żadnych walk. Nie chciała tego żadna ze stron, może ewentualnie były jakieś awantury czy kłótnie lokalne.
Gruzja miała Saakaszwiliego, Ukraina Juszczenkę, Białoruś ma Milinkiewicza, a czy kogoś takiego ma Azerbejdżan? Czy możliwy jest taki scenariusz jak na Ukrainie czy w Gruzji?
Był rewolucjonista, bardzo wybitny człowiek – umarł – nie został zamordowany. To był Abulfaz Elczibej intelektualista, orientalista, który wygrał pierwsze i jedyne demokratyczne wybory w 1992 roku stojąc na czele Frontu Ludowego Azerbejdżanu.
Był odblask jakby ,,Solidarności”. Było to zgrupowanie najrozmaitszych kierunków politycznych. Oni wygrali wybory, ale nie utrzymali się dłużej niż przez rok, z najrozmaitszych względów. Tak jak wspomniałem brak doświadczenia politycznego, brak kadr, to było bardzo ważne, do tego inflacja - każdego miesiąca ceny dwoiły się, następował upadek ekonomiczny. Elczibej został obalony przez zamach stanu.
{mospagebreak}
Czy obywatele nie narzekają na obecną władzę? Czy możliwa jest sytuacja rewolucyjna, taka jak była na Ukrainie?
Narzekają na swoją władzę, Azerbejdżan teraz wstąpił w boom naftowy, od końca XIX wieku po raz drugi. Posiada najwyższy wzrost dochodu narodowego na świecie na głowę mieszkańca, tj. 30 proc. z tym, że oczywiście baza była bardzo niska. Rząd ma olbrzymie nadwyżki finansowe i częściowo ładuje je w przywrócenie państwa opiekuńczego, dając lepsze emerytury, poprawiając służbę zdrowia. To w pewnym sensie tłumi społeczne tarcia, ale one rosną. Dlaczego? Widać to dobrze na przykładzie Baku. Jest to miasto boomu naftowego, olbrzymie bogactwo, a zarazem bieda, kontrasty społeczne. Wszędzie buduje się w pośpiechu, samochody są dość eleganckie – mercedesy – często mało kto umie nimi jeździć. Sklepy w centrum miasta – wspaniałe, takie jak w Nowym Jorku, ale kiedy wyjedzie się za centrum, tam zupełnie coś innego. Ludzie z całego kraju przyjeżdżają, aby znaleźć w stolicy jakąś pracę, bo właściwie poza naftą reszta gospodarki upada.
Co obok ropy jest towarem eksportowym tego kraju? Na co powinni Azerbejdżanie postawić w przyszłości?
Za czasów sowieckich stawiano na rozwój bawełny. Nadal uprawia się bawełnę, ale to jest przeciwko polityce ekologicznej – bawełna wymaga dużo nawozów sztucznych i to zatruwa glebę. Są owoce, wina, choć tu nie ma tradycji, gdyż to kraj muzułmański. Na eksport produkuje się zwłaszcza koniaki i sprzęt naftowy. Ale jest coś takiego jak tzw. ”holenderska choroba”. Mianowicie odkrywa się wielkie złoża surowców, sprzedaje się je zagranicę z wielkim zyskiem, jest pełno gotówki i za tą gotówkę można kupić zagraniczne towary tańsze i lepsze niż własne, a to prowadzi do upadku własnego przemysłu.
Jak Pan ocenia relacje z Armenią, szczególnie w kontekście konfliktu o Górski Karabach. Czy po 12 maja po wyborach parlamentarnych w Armenii, zgodnie z zapowiedziami nastąpi przełom i rozwiązanie tego konfliktu? Jakie jest stanowisko Azerbejdżanu?
Mężowie stanu często spotykają się nieoficjalnie w różnych miejscach i omawiają te sprawy. Zauważyłem ze strony armeńskiej pewne gesty pojednawcze. Pamiętajmy, że w tej wojnie zwyciężyła Armenia i nie tylko zabrała Górski Karabach, ale także część terytorium azerbejdżańskiego, w którym nigdy nie było lub była tylko mała część ludności ormiańskiej. Sprawa jest trudna, bo Górski Karabach, to jest jedyna część Azerbejdżanu, w którym Ormianie mieli przewagę ludności. Natomiast geograficznie region ten jest oddzielony od Armenii górami trudnymi do przejścia. Historycznie, geograficznie, ekonomicznie, pod każdym względem była to część Azerbejdżanu, była jak płaszczyzna pochyła, która prowadziła od gór do Morza Kaspijskiego. Teraz oczywiście jest połączenie komunikacyjne wybudowane z pieniędzy dawanych przez emigrację ormiańską. Tym nie mniej Karabach dalej ekonomicznie i geograficznie jest związany z Azerbejdżanem, tak zawsze było. Żadnego polityka azerbejdżańskiego nie stać na to, aby oddać ten region Armenii, gdyż straciłby popularność. Azerbejdżan chce natomiast dać autonomię bardzo szeroką, ale nie zgadza się, aby państwo było dwuczłonowe – wielki Azerbejdżan i mały Karabach. Widać pewne oznaki po obu stronach, zwłaszcza po zwycięskiej stronie są gotowi do ustępstw, ale czy te ustępstwa będą zadowalające dla każdej strony? Nie sądzę. Teraz karty są w rękach Azerbejdżanu. Kraj ten przeżywa niezwykły boom, czego nie widzi się w Armenii.
Czy Grupa Mińska powołana przez OBWE, a składająca się z przedstawicieli USA, Rosji i Francji będzie popierać Azerbejdżan? Zwłaszcza biorąc pod uwagę posiadane przez ten kraj złoża ropy naftowej?
Wielkie koncerny, które zainwestowały w Azerbejdżanie, popierają ten kraj, choć nie otwarcie, ale o tym wszyscy wiedzą. Rosja za czasów Putina koniec końców też uważa, że Azerbejdżan ma ludność trzy razy większą niż Armenia, ma naftę, ma rurociąg do Morza Śródziemnego, oraz bliskie związki ze światem muzułmańskim, który się teraz podnosi. Wygląda na to, że Armenia zapędziła się w trudną sytuację. Moim zdaniem, Armenia traci przynajmniej część poparcia rosyjskiego i amerykańskiego. Z Ameryki dostaje pomoc jako drugi kraj po Izraelu. Pomoc ta w przeliczeniu na głowę mieszkańca jest dość wysoka, ale w dalszym ciągu jest to pomoc niemal dobroczynna. Inwestycje nie przychodzą, ale tam nie ma w co inwestować - nie ma ropy, rolnictwa, są instytuty naukowe, ale naukowcy wyjeżdżają zagranicę.
Jak Pan ocenia przyszłość Azerbejdżanu, kraju który jest wciśnięty pomiędzy Rosję, Turcję oraz Iran? Które oddziaływanie może zwyciężyć?
Azerbejdżan ma podobną sytuację do Polski. Azerbejdżanie mówią tak - ,,Wy Polacy ciągle robiliście powstania i dostawaliście po głowie. My unikamy powstań, ponieważ nasza sytuacja jest jeszcze trudniejsza od waszej”. Przewidywać jest bardzo trudno, ale ja mam wrażenie, że jest taki trendy historyczny, przede wszystkim dekolonizacja. Kolonialne imperium, które ostatnie się rozpadło to było sowieckie kolonialne imperium. Rosja o tym wie, Rosja odsuwa się od tego imperializmu, ale Rosja nie może pozbyć się zakorzenionych odruchów z dnia na dzień. Mam wrażenie, że Rosja będzie odsuwać się od Zakaukazia. Tam nie ma możliwości asymilacji ludności, islam jest agresywny, może Rosji przynieść więcej problemów niż korzyści. Przypuszczam, że Rosja będzie odgrywała rolę, ale zmniejszającą się. A z innych sąsiadów…. Celem Turcji jest wstąpienie do Europy, ale Europa Turcji nie chce. Iran przypuszczalnie na dłuższą metę będzie odgrywał coraz większą rolę, zwłaszcza, że ludności azerskiej w tym państwie jest dwa razy więcej niż w samym Azerbejdżanie. Dokładnych danych nie mam, gdyż część jest zasymilowana - uważają się za Irańczyków, ale w domu mówią po azersku. Jako historyk przypuszczam, iż w dłuższej perspektywie będzie dochodziło właśnie do głębszego zbliżenia z Iranem.
profesor Tadeusz Świętochowski jest autorem książki pt. ,,Azerbejdżan”
Rozmawiała: Elżbieta Kustra