Monitor bałkański cz.7
O kosowskich wyborach, o Albanii, która w sobie tylko znanym tempie zmierza do UE i o Serbii, w której dzieje się ostatnio wiele, czyli o Bałkanach słów kilka.
Wybory (prawie) po europejsku
Najmłodszy kraj Europy prawdopodobnie „zdał egzamin", jakim były dla niego pierwsze w historii wybory lokalne. W minioną niedzielę obywatele Kosowa oddawali swoje głosy w wyborach lokalnych, co było dla nich pierwszym tego typu wydarzeniem w historii. Jak na debiut za sukces uznać można 45 procentową frekwencję. Co ciekawe, wobec wszelkich kontrowersji, do urn poszli również kosowscy Serbowie, jednak nie pojawiły się do tej pory żadne statystyki dotyczące ich udziału. W niedzielnym głosowaniu udało się wybrać władze większości z 18 okręgów. Tylko w kilku do ostatecznego rozstrzygnięcia potrzebna będzie druga tura, która odbędzie się 13 grudnia. Zgodnie z wcześniejszymi oczekiwaniami zwycięstwo odniosła rządząca koalicja LDK - PDK, której przewodzi obecny premier Hashim Thaqi. Jej politycy zasiedli na najwyższych stanowiskach m.in. w Prištinie, Prizrenie i Mitrovicy. Z pewnością do udanych nie będzie mogła zaliczyć tych wyborów opozycja, której największa partia AAK (Sojuszowi dla Przyszłości Kosowa) zwyciężyła w Dečanie i gminie Gjakova. W przypadku tej ostatniej, pojawiły się jednak zarzuty, skierowane przez Nowy Sojusz Kosowa (AKR) przeciwko AAK (który oficjalnie zwyciężył w Gjakova), która według AKR miała dopuścić się manipulacji wyborczych.
Sporą satysfakcję mają z pewnością Serbowie zamieszkujący miejscowość Gračanica, których kandydat (reprezentujący Serbską Partię Liberalną) zachował posadę burmistrza. Swój sukces odniosła również partia mniejszości tureckiej KDTP, której kandydat zdobył największą ilość głosów w Mamushe.
Według europejskich obserwatorów, których przybyło do Kosowa około dwóch tysięcy, wybory w Kosowie odbyły się bez poważniejszych incydentów oraz nadużyć. Nie jest jeszcze jednak gotowy oficjalny raport na ten temat.
Kosowskie wybory, choć na poziomie lokalnym, były niewątpliwie ważnym wydarzeniem w rozpoczynającej się historii tego najmłodszego państwa europejskiego. Ich wyniki w większości przypadków potwierdziły przedwyborcze przewidywania, stąd też trudno o bardziej wnikliwe analizy. Koalicja LDK - PDK utwierdziła swoją pozycję, patrząc jednak z perspektywy tradycji demokracji w tym kraju, nie było to trudne zadanie.
Zmienna Serbia
Dość zmienne uczucia miotają w ostatnim czasie mieszkańcami Serbii. Z jednej strony strach przed rozrastającą się i zbierającą coraz większe żniwo epidemią „świńskiej grypy", z drugiej żal po stracie jednego z największych autorytetów moralnych współczesnej Serbii - patriarchy Serbskiej Cerkwii Prawosławnej Pavle. Patriarcha Pavle w wieku 96 lat zmarł w minioną niedzielę. Ku jego pamięci władze w Belgradzie ogłosiły trzy dniową żałobę.
Ku pociesze dla Serbów, nadeszły również i dobre wieści. W poniedziałek serbski prezydent Boris Tadić, spotkał się w Niemczech z Angelą Merkel, która wyraziła pełne poparcie dla serbskich aspiracji unijnych, oraz zaapelowała do odblokowania przejściowej umowy handlowej, która blokuje postępy Serbii. Porozumienie handlowe, którego brak wejścia w życie blokuje Układ o stabilizacji i stowarzyszeniu (SAA), wstrzymywane jest przez Holandię, która uzależniła swój ruch od polepszenia poziomu współpracy Belgradu z Trybunałem dla byłej Jugosławii w Hadze. W ostatnim czasie Serbię odwiedził specjalny wysłannik haskiego Trybunału, Serge Brammetz, którego raport o stanie tejże współpracy ma być bezpośrednim bodźcem do podjęcia, lub też braku decyzji Amsterdamu. Ku uciesze serbskich władz (przewidywano, że raport Brammetza będzie nieprzychylny Serbii ze względu na brak schwytania Ratko Mladicia i Gorana Hadžicia), raport haskiego wysłannika będzie prawdopodobnie korzystny dla tego kraju. Do takich rewelacji dotarł serbski „Dnevnik", który powołując się na słowa anonimowego dyplomaty w Brukseli, mającego mieć wgląd do raportu, stwierdza, że Brammetz ocenił, iż Serbia „poczyniła znaczne postępy" we współpracy z Hagą i należy spodziewać się odblokowania umowy przez Holandię.
Z całej sprawy z pewnością zadowolony jest prezydent Tadić, który w najbliższym czasie będzie musiał pojawić się przed serbskim wymiarem sprawiedliwości w charakterze oskarżonego. Belgradzki prokurator, Zoran Pasalić ogłosił, że do grudnia, zarówno do prezydenta Tadicia jak i kilku członków serbskiego związku piłki nożnej powinny dotrzeć wezwania sądowe. Cała sprawa dotyczy oskarżenia, jakie przeciwko głowie państwa i działaczom piłkarskim złożyła w październiku tego roku serbska policja. Chodzi o złamanie prawa dotyczącego zapobiegania przemocy oraz nieodpowiedniego zachowania podczas imprez sportowych. Oskarżenie brzmi dość poważnie, jednak faktyczne zdarzenie może przyprawiać o delikatny uśmiech. Oskarżeni dopuścili się złamania prawa tuż po zakończonym spotkaniu piłkarskim narodowych reprezentacji Serbii i Rumunii, które miało miejsce na jednym z belgradzkich stadionów. Przedstawiciele serbskiego związku piłki nożnej wraz z prezydentem Tadiciem, chcąc uczcić zwycięstwo swoich piłkarzy (Serbia ograła Rumunów 5:0 i zapewniła sobie tym samym awans do mistrzostw świata w RPA), wznieśli symboliczny toast kieliszkami szampana. Jako, że serbskie prawo zabrania wnoszenia szklanych przedmiotów na stadion, oraz tym bardziej spożywania na nim alkoholu, serbska policja złożyła odpowiednie zawiadomienie. W jednym z wywiadów, prezydent Tadić, z rozbrajającym uśmiechem na ustach, przyznał się do winy i zapowiedział, że z największą skruchą zapłaci grzywnę.
Albańskie tempo
Według najnowszych doniesień z Brukseli, Rada Unii Europejskiej udzieliła mandatu Komisji Europejskiej, aby ta rozpoczęła przygotowania do procesu przekształcenia obecnego statusu Albanii, w status potencjalnego kandydata do UE. Władze w Tiranie złożyły wniosek o członkostwo w kwietniu tego roku, do tej pory oczekując na decyzję Rady UE. Wskutek najnowszej decyzji, Komisja Europejska sporządzić będzie musiała specjalną opinię, która predysponować będzie Albanię do bezpośredniego ubiegania się o członkostwo w UE. Proces ten trwa około 18 miesięcy.
Albania najdłużej, spośród krajów regionu, czekała na decyzję Rady UE. Politycy w Brukseli podkreślają, że uzależnione jest to od indywidualnych postępów wykazywanych przez państwa zgłaszające chęć akcesji do UE. Czy wobec tego albańska droga do UE, ma szansę stać się jedną z najdłuższych w historii?