Bałkańskie perspektywy 2010
Mijający rok to z pewnością jeden z istotniejszych w najnowszej historii państw Bałkanów Zachodnich. Czy zmiany w nim zapoczątkowane uznać można swoisty przełom w ich „europeizacji”?
Rok 2009 to kolejny czas istotnych wydarzeń i zmian w najnowszej historii państw Bałkanów Zachodnich. Tym razem jednak są to zmiany niezwykle pozytywne, idące w kierunku stabilizacji i „europeizacji” tego regionu.
Optymistycznie w Zagrzebiu i Skopje
Patrząc na postępy czynione przez poszczególne państwa regionu w ubiegłych latach, najbardziej zadowoleni powinni być Chorwaci i Macedończycy, których państwa już czekają, lub niedługo „zapukają” do unijnej poczekalni (Chorwacja prowadzi już rozmowy akcesyjne z UE, Macedonia z kolei została do nich zaproszona – ich rozpoczęcie blokują Grecy). W przypadku Chorwacji, najważniejszą obecnie sprawą wydają się wybory prezydenckie, których druga runda rozpocznie się już 10 stycznia (wystartują w niej Ivo Josipović i Milan Bandić). W Europie często powtarza się, że nowo wybrany prezydent prawdopodobnie dostąpi zaszczytu wprowadzenia kraju do Unii Europejskiej, którą to akcesję eksperci przewidują na rok 2012. Poza czysto unijnymi aspektami, Zagrzeb (jak i pozostałem państwa regionu) najwięcej wysiłków włożyć będzie musiał w ratowanie, dotkniętej głębokim kryzysem, gospodarki. Poważne wyzwania stoją również w kwestii polityki zagranicznej. Coraz bardziej napięte relacje z Serbią (Serbowie w odpowiedzi na chorwackie „zaczepki” sformułowali wniosek do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, w którym domagają się ukarania Chorwatów, winnych mordu na serbskich cywilach podczas wojny domowej w latach 90-tych) z pewnością nie przysłużą się ani rozmowom akcesyjnym z UE, ani umacnianiu roli kraju w NATO.
Również poważne wyzwania stoją przed Macedonią, która za sprawą sporu o nazwę z Grecją stoi w miejscu, zarówno pod względem rozmów akcesyjnych z NATO, jak i rozpoczęcia ich z UE. Niewątpliwie rozwiązanie tego sporu będzie nadal najważniejszym wyznacznikiem macedońskiej polityki. Jeśli Skopje pójdzie za przykładem Chorwatów i Słoweńców (strony porozumiały się we wrześniu tego roku w sprawie wieloletniego sporu granicznego, przez który Słowenia blokowała rozmowy akcesyjne Chorwacji) to prawdopodobnie w 2010 roku kwestia ta zostanie zażegnana. To z kolei otworzy Macedonii „bramy” do pełnej integracji euroatlantyckiej, co zaowocuje tym, że będzie ona trzecim (Po Słowenii i Chorwacji) państwem byłej Jugosławii obecnym w strukturach UE i NATO.
Serbska metamorfoza
„Pasmo sukcesów” – tak możnaby podsumować rok 2009 w wykonaniu Serbii. „Wisienką na torcie” było uroczyste złożenie przez prezydenta Tadicia na ręce premiera Szwecji (22 grudnia), formalnego wniosku o członkostwo w UE. Już dziś czołowi politycy tego kraju zapowiadają, że walka o status oficjalnego kandydata będzie głównym celem polityki zagranicznej Serbii w przyszłym roku. Prozachodni kurs, oraz walka o integralność terytorialną (w styczniu MTS ogłosi swoją decyzję w sprawie legalności kosowskiej deklaracji niepodległościowej w świetle prawa międzynarodowego) powinna się jednak odbywać przy jednoczesnym wzmocnieniu polityki wewnętrznej państwa. Będzie to w roku 2010 niezwykle istotne dla rządzącej koalicji, gdyż to właśnie wewnętrzna słabość kraju, stała się głównym motorem napędowym słabnących sondaży wyborczych. Opozycja coraz głośniej wspomina o wcześniejszych wyborach, jednak mimo coraz większego poparcia dla SNS (konserwatywna Serbska Partia Postępu), nie należy żywić obaw o nieprzerwany, prounijny tor Serbii, który powinien zostać jeszcze umocniony w przyszłym roku. Coraz bardziej silna staje się również pozycja Belgradu w regionie, kreując Serbię na lidera Bałkanów Zachodnich. Ważne w kontekście polityki międzynarodowej, będzie również dalsze zaznaczanie w Serbii pozycji Rosji. Podpisana umowa dotycząca serbskiego odcinka South Stream, a także wysoka pożyczka dla Belgradu coraz bardziej umacniają rosyjskie interesy w tym kraju. Coraz częściej mówi się o Serbii, jako przyszłym „rosyjskim łączniku” w UE.
Bośniackie czarne chmury
Z pewnością mniej optymistycznie patrzą w przyszłość mieszkańcy Bośni i Hercegowiny. Kraj pogrążony w politycznym paraliżu jest obecnie praktycznie niezdolny do wszelkich reform. Bośniaccy Serbowie coraz bardziej sprzeciwiają się funkcjonowaniu Urzędu Wysokiego Przedstawiciela, co budzi spore obawy na przyszłość. W nowym roku należy się spodziewać wzrostu zaangażowania zarówno UE jak i Stanów Zjednoczonych w Bośni. Pytanie tylko, czy nie jest na to trochę za późno. Separatystyczne zapędy zarówno bośniackich Serbów, a w ostatnim czasie również Chorwatów (plany podziału BiH wysuwane przez liderów bośniackiej HDZ) potwierdzają, że Bośnia i Hercegowina w obecnym kształcie jest tworem coraz bardziej niechcianym przez większość jej mieszkańców. W przypadku tego kraju potrzebny jest „wstrząs”, który oczyści politycznego pata i da sygnał do konstruktywnego działania. Pytanie tylko kto tego „wstrząsu” dokona.
Południowy spokój
Dość „spokojnie” zapowiada się najbliższa przyszłość dla Czarnogóry i Albanii. Podgorica, która w końcu grudnia wraz z Macedonią i Serbią objęta została liberalizacją wizową, będzie dalej podążać wyznaczonym w 2006 roku (w wyniku referendum Czarnogóra odłączyła się od Serbii, tworząc odrębne państwo) torem. W ciągu najbliższego roku należy spodziewać się zacieśnienia współpracy z strukturami NATO. Wszystko wskazuje na to, że Czarnogóra tuż po Macedonii dołączy do grona członków Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Podobnie kreuje się najbliższa przyszłość sąsiedniej Albanii (została członkiem NATO w kwietniu 2009), dla której wzmacnianie pozycji wśród państw Sojuszu wydaje się jednym z najważniejszych aspektów. Dodatkowo Tirana będzie musiała poczynić znaczne postępy w kwestii planowanej przez Komisję Europejską, liberalizacji wizowej. Europejscy politycy „obiecali”, że jeżeli postępy nastąpią to należy spodziewać się zniesienia wiz wjazdowych na obszar strefy Schengen dla obywateli albańskich już pod koniec przyszłego roku (w podobnym tonie wypowiadano się o Bośni i Hercegowinie).
Trzecie urodziny w Prištinie
Przed nami trzeci rok funkcjonowania „europejskiego beniaminka” – Kosowa. Jedną z ważniejszych kwestii z jaką będzie musiała się uporać Priština w nowym roku to niewątpliwie wewnętrzna sytuacja polityczna kraju. Rozpad rządzącej koalicji poczynił niemałe zamieszanie na kosowskiej scenie politycznej, a jak ważny dla tego kraju jest silny, zgodny rząd, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Oprócz problemów politycznych należy pamiętać o wciąż katastroficznej sytuacji gospodarczej Kosowa, która jest zręcznie pomijana przez tamtejszych polityków. Wydaje się, że to właśnie wewnętrzne reformy powinny być głównym wyznacznikiem prištińskiego rządu. Pozwoli to nie tylko na skuteczniejszą walkę z krajowymi problemami, ale również pomoże w kampanii prowadzonej na rzecz uznania kraju na arenie międzynarodowej. W styczniu poznamy również decyzję MTS, w sprawie legalności kosowskiej deklaracji niepodległościowej z lutego 2008 roku. Co prawda, nie będzie to decyzja wiążąca, to jednak z pewnością będzie miała spory wymiar propagandowy dla jednej ze stron.
Przed państwami Bałkanów Zachodnich stoi ogrom pracy. Unijny plan integracji regionu zaczyna się zazębiać, dając coraz lepsze efekty. Poza Bośnią i Hercegowiną, pozostałe państwa wydają się dobrze rokować na przyszłość, co powinno zaowocować trwałą stabilizacją „miękkiego podbrzusza” Europy.