Grzegorz Mazurczak: W cieniu afgańskiej makówki
Tysiące Afgańczyków protestowało w tym tygodniu we wschodniej części miasta Jalalabad przeciwko domniemanej egzekucji wielu afgańskich uchodźców przebywających w Iranie. Demonstranci licznie gromadzili się przed konsulatem Iranu, rzucając w jego stronę jajkami, wykrzykując wrogie hasła i paląc podobizny prezydenta Ahmedinejada. Był to już piąty i największy w ciągu ostatnich 2 tygodni anty-irański protest w Afganistanie.
Protestujący, wspierani nawet przez lokalne organizacje chroniące prawa człowieka twierdzą, że tylko w ostatnim tygodniu Iran dokonał egzekucji co najmniej 45 Afgańczyków pod zarzutem przemytu narkotyków. W odpowiedzi na te oskarżenia, zarówno Teheran jak i Kabul oficjalnie potwierdzili, że faktycznie, niedawno stracono w Iranie kilku Afgańczyków, ale było ich zaledwie sześciu.
Działacze organizacji pozarządowych monitorujący ten temat twierdzą jednak, że nawet 4 do 5 tysięcy Afgańczyków zostało ostatnio aresztowanych przez władze Iranu a setki innych umieszczono w celach śmierci. Pomimo że Teheran nie chce potwierdzić tych danych, to informacje o brutalnym traktowaniu Afgańczyków w Iranie, powodują coraz większe wzburzenie w Kabulu.
Teheran przy każdej okazji stara się dementować pogłoski o złym traktowaniu Afgańczyków i twierdzi, że informacje mówiące o tym że jest inaczej są wynikiem spisku, dążącego do zniszczenia historycznych i przykładnych od lat więzi istniejącymi między dwoma krajami. Jednak wydaje się, że w tym konkretnym przypadku jest to tylko próba okazyjnego wykorzystania zaistniałej sytuacji do dyskredytowania swoich wrogów z zachodu.
W zeszłym tygodniu, wysłannik Teheranu do Kabulu, Fada Hossein Maleki, wypowiadając się dla irańskiej telewizji Iran’s Press TV stwierdził nawet, że za protestami stoją określone jednostki lub grupy chcące pogorszenia stosunków między dwoma krajami, mając przede wszystkim na myśli niektóre zachodnie ambasady tworzące, zdaniem Malekiego, scenariusze zamieszek. Jednak problem zaistniały obecnie pomiędzy oboma krajami, ma chyba zupełnie inny, bardziej banalny wymiar.
Iran, w czasie radzieckiej okupacji Afganistanu i późniejszej wojny domowej, przyjął co najmniej 2 miliony uchodźców Afgańskich. Jednak już po 2007 r. wielu z nich zostało deportowanych do kraju pochodzenia. Z dostępnych danych afgańskich wynika, że Iran tylko w ostatnich miesiącach wydalił 80 tysięcy Afgańczyków, wysyłając ich przede wszystkim do prowincji Herat i Nimroz. Tak więc proces pozbywania się Afgańczyków z Iranu wciąż trwa.
Po obaleniu przez Amerykanów rządów Talibów w Afganistanie, czyli po 2001 roku, nastąpił gwałtowny wzrost upraw maku i produkcji narkotyków. Duże ilości łatwo dostępnej i taniej heroiny, szybko zaczęły wypływać przez granice Afganistanu na cały świat. Iran, leżący na szlaku narkotykowym, będąc z różnych względów, nieprzejednanym wrogiem tego rodzaju działalności handlowej, znalazł się w trudnej sytuacji, często również dzięki mieszkającym tu i zajmującym się przemytem Afgańczykom.
Tradycyjna przyjaźń irańsko-afgańska jest obecnie wystawiona na dużą próbę. I to bez względu na działania obarczanych za jej osłabianie sił zewnętrznych. Iran nie akceptuje handlu narkotykami ani ich używania, coraz częściej karząc śmiercią za tego rodzaju przestępstwa. Dla Afganistanu a precyzyjniej, dla klanów go zamieszkujących, szczególnie sunnickich Baluchi, (operujących od wieków pomiędzy Iranem, Pakistanem i Afganistanem), handel narkotykami stanowi poważne źródło dochodów.
I pomimo że oficjalnie Kabul nie pochwala a nawet od czasu do czasu zwalcza działalność związaną z „przemysłem” narkotykowym, to praktycznie nie ma realnego wpływu na jego istnienie. Olbrzymie dochody płynące z tego rodzaju działalności nie pozwalają zainteresowanym na rezygnację z tak dużych zysków pozyskiwanych stosunkowo małymi nakładami.
Wzajemne zależności i splot przeróżnych interesów stron uwikłanych w ten proceder, nie pozwolą na szybkie zakończenie związanych z nim konfliktów. Niestabilny i słaby Afganistan, razem z jego pasztuńskimi klanami, watażkami, grupami bojowymi i religijnymi czy tysiącami ludzi żyjącymi na skraju nędzy i zmuszanymi, z braku możliwości wyboru, do uprawy maku, jeszcze długo będzie korzystał z tego źródła, bez względu na religijne, sąsiedzkie i moralne dylematy.
Natomiast Teheran, poza argumentami czysto religijnymi dotyczącymi stosunku do narkotyków, ma bardziej przyziemny problem. Iran jest obecnie krajem mającym największy w świecie odsetek ludzi uzależnionych od heroiny, czyli twardych narkotyków . Problem jest tym większy, że zarówno temat narkotyków jak i seksu jest tu tematem tabu, co uniemożliwia organizację jakiejkolwiek efektywnej pomocy.
W Iranie jest obecnie około 4-5 milionów uzależnionych, w tym 1, 6 miliona od samej heroiny. Tylko z tego powodu, w samym Teheranie umiera ok. 30 osób dziennie. Z tematem narkotyków ściśle związane jest zjawisko towarzyszące, czyli HIV/AIDS. Z oficjalnych danych wynika, że zakażonych jest 50 tysięcy Irańczyków, jednak naprawdę jest ich znacznie więcej.
Irańskim problemem, tym razem dalekim od wielkiej polityki, staje się więc łatwa dostępność taniego opium i heroiny, szczególnie przy afgańskiej granicy. W społeczeństwie, w którym do niedawna jedyną formą odpoczynku i rozrywki był taniec i muzyka, teraz popularność zdobywają narkotyki, traktowane jako łatwy sposób na pozbycie się stresu. Jest to więc poważny problem, którego władze Iranu nie mogą lekceważyć.
W takim świetle, drastyczne kary stosowane przez Iran są bardziej zrozumiałe. Nie mniej jednak, brak jakichkolwiek programów profilaktycznych oraz niezauważanie istotnych problemów społecznych, może doprowadzić do ogromnych spustoszeń w irańskim społeczeństwie. Poprawa napiętych ostatnio stosunków między dwoma historycznie bliskimi krajami, ma w tym aspekcie jakby mniejsze znaczenie.