Łukasz Sarek: Adolf Hitler idolem chińskiej młodzieży
„Hitler to wielki przywódca i podziwiam go”. Wypowiedź z portalu dla neonazistów? Bynajmniej. Takie oświadczenia coraz częściej pojawiają się na chińskich portalach internetowych jak Tianya, Kaixin, Sina czy nawet Baidu.
Od kilku lat w chińskim internecie rośnie liczba pochlebnych opinii o twórcy i przywódcy jednego z najkrwawszych reżimów totalitarnych w historii świata. Coraz częściej młodzi Chińczycy zadają otwarcie pytanie: „Kiedy w naszym kraju pojawi się wreszcie taki przywódca jak Hitler ?” Europejczyk, który choćby w minimalnym stopniu poznał najnowszą historię Chin, mógłby uznać takie pytanie za prowokację. Jak w narodzie, który w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat swojej historii doznał cierpień spowodowanych przez takie szaleństwa jak Wielki Skok czy Rewolucja Kulturalna, może pojawić się tęsknota za kolejnym morderczym dyktatorem?
Przyczyn rosnącej popularności Hitlera w chińskim społeczeństwie jest wiele. Jedną z nich jest nieznajomość historii Europy i świata. Zbrodnie, jakie wyrządził nazizm nie są dobrze przedstawione w chińskich podręcznikach do historii. Dla wielu Chińczyków takie pojęcia jak faszyzm i nazizm są mgliste. Pewna młoda, wykształcona Chinka zadała kiedyś w trakcie rozmowy pytanie: „Dlaczego właściwie Hitler zabijał Żydów?”. Inny, trzydziestokilkuletni menedżer, często podróżujący po Europie zapytał znienacka dlaczego my Polacy nie lubimy Niemców: „Co oni takiego Wam zrobili?”.
Postać Hitlera dla Chińczyków jest częściej uosobieniem silnego skutecznego przywódcy, który przywrócił chwałę swojemu krajowi i podbił ogromne połacie Europy, niż kojarzy się z twórcą reżimu odpowiadającego za śmierć dziesiątków milionów ludzi. Dla wielu młodych Chińczyków, z pokolenia które urodziło się tuż przed wydarzeniami na Placu Niebiańskiego Spokoju lub po tych wydarzeniach, pojęcie ludobójstwa jest zupełnie abstrakcyjne. W chińskich szkołach nie uczy się o zbrodniach Mao Zedonga. Władcy z Pekinu nigdy nie rozliczyli się ze zbrodniczą przeszłością, a Wielki Sternik wciąż ma rację w 70 procentach.
Chińskie media epatują filmami dokumentalnymi i fabularnymi o okrucieństwach Japończyków w czasie drugiej wojny światowej, ale śmierć kilkudziesięciu milionów ludzi w efekcie chorych kampanii gospodarczych (trzebienie wróbli, Wielki Skok) czy politycznych (Rewolucja Kulturalna) zainicjowanych przez Mao, nie doczekała się rozliczenia. Wielu młodych Chińczyków nie ma pojęcia co wydarzyło się w ich kraju za czasów Mao, więc kolejny dyktator nie budzi ich przerażenia.
Zresztą sam Mao Zedong w oczach części internautów jest stawiany w rankingach niżej od Hitlera. „Stary Mao” nie dał Chinom, zdaniem niektórych, nawet części tego, co Hitler dał Niemcom. Fuhrer odbudował niemiecką gospodarkę, stworzył silną armię, zaprowadził porządek społeczny, a na arenie międzynarodowej przywrócił Niemcom godność, jaką odebrano im Traktatem Wersalskim. Osiągnięcia Mao przedstawiają się w porównaniu z Hitlerem dość skromnie.
To, że polityka Hitlera doprowadziła jego kraj do upadku, nie skłania do głębszej refleksji. Niektórzy, są mu wdzięczni za wojnę z ZSRR, która ich zdaniem, uchroniła Chiny od losu wasala Stalina. Niektórzy, żeby przybliżyć swoim pobratymcom postać przywódcy III Rzeszy, przekłamują historię ukazując Hitlera jako przyjaciela Chin i Chińczyków. Jak tworzone są te mity opisał niedawno na łamach Asia Times Richard Komaiko . Wielu Chińczyków porównuje Hitlera do pierwszego cesarza Chin Qin Shi Huangdi. Podbój Europy przez Hitlera porównuje się do zjednoczenia Chin, jakiego na drodze krwawych wojen dokonał w końcu III w. p. n.e. dokonał władca Qin. Między obu panami jest więcej podobieństw – obydwaj palili książki i zarządzali masowe mordy na ludności cywilnej.
Szybki wzrost gospodarczy nie jest rozłożony równomiernie na wszystkie grupy społeczne. Porównanie obecnej sytuacji gospodarczej Chin do Niemiec, jakiego wg Komaiko dokonują pekińscy studenci jest mocno nieadekwatne, ale odzwierciedla sposób w jaki część młodych Chińczyków ją postrzega. Na budowanie mitu Hitlera w chińskim społeczeństwie wpływa nie tylko sytuacja ekonomiczna, ale również nie zagojone rany z przeszłości. Chińczycy, mimo sukcesów, jakie na polu gospodarczym i na arenie międzynarodowej odnosi rząd, wciąż mają poczucie zacofania i słabości wobec świata zachodniego, który z taką łatwością przez wiele dziesięcioleci dyktował Chinom warunki gry oraz głęboko zakorzenioną nienawiść do Japończyków, która nie jest wyłącznie związana z wydarzeniami, jakie miały miejsce podczas ostatnie wojny. Dodając do tego przekonanie o własnej wyższości cywilizacyjnej wobec innych nacji i przyrodzonym prawie do hegemonii światowej otrzymujemy niezwykle podatny grunt do rozkwitu nacjonalizmu.
Pisząc w tym artykule o Chińczykach mam na myśli dominującą narodowość Han. Hanowie traktują inne narodowości zamieszkujące ChRL jako prymitywów, w stosunku do których mają misję cywilizacyjną. Przekonanie o absolutnej nadrzędności własnej kultury wobec innych narodowości zamieszkujących Chiny jak Tybetańczycy, Ujgurzy, Mongołowie, Miao, Zhuang czy innych, powoduje, że Hanowie nie są w stanie zrozumieć i zaakceptować faktu, że nie chcą oni podporządkować się ich dominacji i przejąć bezkrytycznie hanowskich wzorców kulturowych.
Ostatnie wydarzenia i wprowadzony w Mongolii stan wyjątkowy jest między innymi spowodowany brakiem poszanowania dla sposobu życia mniejszości mongolskiej. Rozwój przemysłu wydobywczego służy przede wszystkim Hanom, Mongołowie są spychani na margines życia społecznego. Dzieci poddawane są sinizacji, a odbieranie pastwisk na potrzeby przemysłowe powoduje, że narodowi pasterzy i nomadów odbiera się możliwość życia w tradycyjny sposób.
Chyba każdemu, kto ma codzienny kontakt z Chińczykami, jest doskonale znany głęboko zakorzeniony w nich rasizm. Pogarda wobec Murzynów, w nieco mniejszym stopniu wobec Hindusów, Arabów czy mieszkańców krajów Azji Południowo – Wschodniej jest zjawiskiem powszechnym. Niedawne wydarzenia np. w Zambii czy Peru pokazują, że chińscy inwestorzy zachowują się podobnie jak XIX wieczni europejscy kolonizatorzy. Niechęć i coraz trudniej skrywana pogarda dla świata zachodniego jest również coraz bardziej widoczna. Jedna z podstawowych lektur z biblioteczki chińskiego nacjonalisty ”Zhongguo bu gaoxing („Niezadowolne Chiny”) nawołuje do rewanżu również wobec Europy i USA.
W Europie pokutuje mit Chińczyków jako narodu miłującego pokój, a politycy europejscy jeszcze do niedawna ufnie wierzyli lub udawali, że wierzą w defensywny charakter chińskiej armii. Lekcje historii najnowszej poszły w zapomnienie: udział Chińskich Ochotników Ludowych w wojnie koreańskiej, agresywna wojna z Indiami w 1962 r. czy zaczepna wojna z Wietnamem w 1979 r. Ostatnie poczynania chińskiej armii (budowa niewidzialnego dla radarów myśliwca piątej generacji, budowa własnego lotniskowca oraz tworzenie na Oceanie Indyjskim serii portów budowanych przez chińskie firmy, z których mogłaby operować chińska flota - „sznura pereł”) i stały wzrost wydatków na zbrojenia wylały kubeł zimnej wody na głowy zachodnich polityków. Takie działania zyskują poklask wśród znacznej części młodego pokolenia. Chiny powinny jak Niemcy zbudować silną armię i użyć jej do rozstrzygania sporów i walki o własne interesy.
Wspomniany już Richard Komaiko podaje, że na portalu Kaixin w komentarzach pod jednym z postów 4,6 proc. komentatorów uznało Hitlera za bohatera, a 9,1 proc. chciałoby mieć w Chinach takiego przywódcę jak Hitler. Jeśli to do tych liczb dodamy podnoszących głowy maoistów, którzy również domagają się od obecnych władz bardziej asertywnej polityki zagranicznej mamy do czynienia ze znaczną częścią społeczeństwa pochwalającą agresywną politykę Chin na arenie międzynarodowej. Gdyby padło pytanie czy jesteś za rozpętaniem wojny przeciw Japonii lub Indiom odsetek pozytywnych odpowiedzi byłby znacznie wyższy. Niektórzy młodzi Chińczycy przekuwają słowa w czyn - z braku otwartej wojny z wrogami prowadzą albo na własną rękę albo na zlecenie władz wojnę cybernetyczną.
Chiński nacjonalizm i rewizjonizm może stać się w najbliższych latach poważnym problemem, który może zaważyć na chińskiej polityce zagranicznej i na stosunku Chińczyków do świata zewnętrznego. Wbrew pozorom rozwój ekonomiczny Chin i rosnąca wymiana gospodarcza ze światem zewnętrznym nie oznacza, że chińskie społeczeństwo staje się bardziej otwarte i tolerancyjne.