Adam Lelonek: Polsko-ukraińskie problemy przed wyborami oczami Polaków
 
 - wprowadzony przez Ukrainę 28 lipca ponowny zakaz importu polskiej wieprzowiny – spowodowany pojawieniem się w Polsce choroby afrykańskiego pomoru świń (ASF), jednak nie przerwanie importu z Białorusi czy Rosji, gdzie choroba nie została zabezpieczona; warto też odnotować, że przypadki tej choroby pojawiły się w Polsce właśnie przy pasie przygranicznym z Białorusią i właśnie stamtąd ASF dotarł do Polski – interpretowane jest to w Warszawie jako albo niewdzięczność albo uleganie rosyjskiemu lobby i działanie na korzyść Rosjan nawet mimo konfliktu zbrojnego, co wywołuje konsternację nie tylko wśród polskich producentów, ale i udziela się politykom czy dziennikarzom, stając się amunicją dla krytyków wspierania Ukrainy przez polski rząd, 
- straty ekonomiczne wynikające z reperkusji rosyjskich, każące Polskę za wsparcie Ukrainy – sprowadza się to do tego, że ostatecznie zostanie nam wystawiony olbrzymi rachunek za naszą aktywność na rzecz Kijowa, o oprócz tego zostaniemy z nim całkowicie sami: Niemcy i Francja porozumieją się z Rosją ponad naszymi głowami, a władze ukraińskie skupią się na rozwiązywaniu własnych problemów,
- zagrożenie ukraińskim nacjonalizmem – ten aspekt powoduje wiele emocji po obu stronach i ma kilka płaszczyzn: historyczną, ideologiczną i polityczną; po obu stronach występuje podobny mechanizm wykorzystywania trudnej historii do wpływania na aktualne przedsięwzięcia polityczne w sferze emocjonalnej i psychologicznej, a odsetek populistycznych radykalistów wzywających do rewindykacji granic jest w obu państwach w okolicach błędu statystycznego; wielu dziennikarzy, działaczy i polityków w Polsce i na Ukrainie mniej lub bardziej świadomie wpisuje się w rosyjską propagandę o zagrożeniu „ukraińskim faszyzmem”, jednak strona ukraińska musi zrozumieć jedno – polscy politycy wielokrotnie powiedzieli słowo „przepraszam”, natomiast ukraińscy jeszcze nigdy, a oliwy do ognia dodały decyzje „ideologiczne” Wiktora Juszczenki, który również otrzymał wsparcie Polaków w okresie pomarańczowej rewolucji, co do dziś jest dla wielu polskich obywateli bardzo bolesne, także wiele poważnych dysput o konieczności wspierania Ukrainy kończy się w ustach krytyków argumentem: „bo Wołyń”.
Trzeba też pamiętać, że w Polsce są także „gorsze” momenty, które utrudniają utrzymanie przekazu odnośnie polskich celów geostrategicznych w regionie – w tym dla własnych obywateli, jak i dla sąsiadów. Zaliczyć można do nich politykę Niemiec, które wykluczyły niedawno Warszawę z negocjacji pomiędzy Kijowem a Moskwą. Natomiast różnego rodzaju wariacje narracji o rosyjskim zagrożeniu rozpatrywać można jako miecz obosieczny – im bardziej podnoszona jest ta kwestia, tym bardziej wzmagają się głosy: „to nie nasza wojna” lub „jesteśmy za słabi na aktywną politykę w regionie”.
Poza tym, że problemem dla obu stron pozostaje wciąż stosunkowo niewielka wiedza na temat własnej sytuacji wewnętrznej, w tym społecznej czy kulturowej. Jest ona w oczywisty sposób wykorzystywana do budowania określonych nastrojów społecznych i wzajemnego antagonizowania nas przy użyciu szerokiej palety narzędzi psychologicznych. Rozwiązać to może w sposób naturalny i bez ingerencji politycznej: zwiększenie ruchu turystycznego, wymiany studenckie, wspólne projekty grantowe dla wykładowców, artystów, dziennikarzy, ekspertów czy wspólne projekty artystyczne czy gospodarcze (zarówno w skali lokalnej, przygranicznej, jak i te większe, ogólnokrajowe). Potrzebna jest do tego jedynie polityczna wola, której w tych najtrudniejszych chwilach nigdy nie powinno zabraknąć.
 


 
 
 Holandia chce się zbroić, ale bez unijnych planów
 Holandia chce się zbroić, ale bez unijnych planów Europejscy rolnicy mierzą się z wieloma problemami
Europejscy rolnicy mierzą się z wieloma problemami Zatrzymanie imigracji przez Tunezję to nie tylko koszt finansowy
 Zatrzymanie imigracji przez Tunezję to nie tylko koszt finansowy Słoweńcy znów wybrali zupełnie nową siłę
Słoweńcy znów wybrali zupełnie nową siłę 
 

