Aleksander Paszkowski: Dzień zwycięstwa? (komentarz)
Niewielki park w centrum Tallina, a w nim Brązowy Żołnierz o wysokość dwóch metrów. W dłoni hełm. Obok, dwujęzyczny napis: „poległym w czasie Drugiej Wojny Światowej”. 67 lat wspólnej historii - teraz przedmiot estońsko-rosyjskiego konfliktu. Na razie nie zyskał na nim nikt, z wyjątkiem nacjonalistów z obu krajów.
Estońska ustawa o budowlach upamiętniających okupację radziecką, była uderzeniem w najczulszy punkt rosyjskiej historiografii. Niespełna dwa tygodnie przed jednym z najważniejszych rosyjskich świąt - Dniem Zwycięstwa [9 maja 1945 roku, doszło wówczas do kapitulacji Niemiec przed ZSRR; przyp. autora], zdemontowano pomnik, który upamiętniał lata świetności imperium.
Po odzyskaniu niepodległości w 1991 roku przez Estonię, sytuacja prawna mniejszości rosyjskiej uległa pogorszeniu (np. bez posiadania estońskiego obywatelstwa nie mogli głosować w wyborach do parlamentu). W 2006 roku z blisko 350 tysięcy estońskich Rosjan, 35% nie posiadało żadnego z dwóch obywatelstw, zaś 27% posiadało obywatelstwo rosyjskie. Dla tej ostatniej grupy, pomnik i otaczający go skwer był miejscem historycznym i scalającym. Rozmontowanie monumentu na kilkanaście dni przed uroczystymi obchodami to dla nich policzek. To ci ludzie rozpoczęli czwartkową demonstrację.
Tymczasem Estończycy lata 1940-1991 traktują jako czas okupacji swojego kraju. Pamiętają, że wojska rosyjskie wróciły do domu dopiero w 1994 roku. Większość ludzi, oczekiwało od wielu lat „ustawy o budowlach”, zarzucając kolejnym rządom opieszałość. Ustawa została przegłosowana w styczniu tego roku, ale dopiero przed marcowymi wyborami, Andrus Ansip i jego Partia Reform, zadecydowały się sięgnąć po argument szybkiego jej wykonania.
Trzy dni po dramatycznych wydarzeniach, mająca dotychczas wyjątkowo wysokie poparcie socjaldemokratyczna koalicja, jest oskarżana przez Estończyków o zbyt wolną reakcję na zamieszki w Tallinie, a także o nieinformowanie mediów o sytuacji na czas. Nienajlepsze stosunki z Rosją załamały się teraz kompletnie, zaś mniejszość rosyjska mówi o kolejnym prześladowaniu, co władze w Moskwie natychmiast podchwytują.
I jedynie grożący rozebraniem estońskiej ambasady w Moskwie, z jednej strony, jak i żądający jak najszybszego wysłania wszystkich Rosjan autobusami „do domu” z drugiej, mają teraz swoje pięć minut.