Aleksandra Kowalczuk: O ukraińsko- rosyjskich sporach, czyli wyścig Kijowa z zimą
Tradycyjnie wraz ze spadkiem temperatury na Ukrainie spada temperatura w relacjach między Kijowem a Moskwą. Pierwsze chłody zaczynają się jesienią, a kulminacja następuje w okolicach Nowego Roku. W tym roku, kalendarz wyborczy w Rosji przyspieszył przebieg dorocznego sporu gazowego.
Tym razem, ość niezgody w dwustronnych stosunkach stanowi nie sam fakt podwyższenia ceny na gaz, ale podważanie przez Kijów treści kontraktu gazowego, podpisanego przez poprzedni rząd w 2009 r. Ukraina poszukuje sposobów, by renegocjować niekorzystną dla niej umowę. Moskwa nie wyklucza możliwości zmian, ale wysuwa warunki, nie do przyjęcia dla drugiej strony.
Atmosfera rozczarowania
Kolejny spór ukraińsko-rosyjski przebiega na fali rozczarowania w Moskwie rządem powołanym przez prezydenta Janukowycza, który obejmował stanowisko głosząc hasła wsparcia dla języka rosyjskiego na Ukrainie i poprawy relacji z Rosją. Ukraińskie media obwiniają rosyjskie źródła przekazu o prowadzenie wojny informacyjnej przeciwko rządowi w Kijowie, który zapowiada dążenie do integracji z Unią Europejską.
Zakłócenia na linii Kijów-Moskwa można doszukiwać się już w kwietniu b.r., gdy odkładano datę posiedzenia Międzypaństwowej Komisji pod kierownictwem prezydentów Wiktora Janukowycza i Dmitrija Miedwiedewa. Następnie, spotkanie liderów obu państw zaplanowane na 31 lipca w Sewastopolu zostało odwołane przez stronę rosyjską. Sierpniowe spotkanie prezydentów w Soczi okazało się bezowocne, a kolejne, w Duszanbe podczas szczytu WNP na początku września ponownie zostało odwołane. Obecnie, Kijów ma nadzieję, że najbliższe spotkanie prezydentów wyznaczone na 24 września nie tylko dojdzie do skutku, ale okaże się owocne w kompromis.
Wariant białoruski czy bułgarski?
O co zabiega Kijów? Przede wszystkim o to, by uniknąć płacenia za gaz stawki bazowej, która ma do 2020 r. wynieść, zgodnie z kontraktem 450 dol. za 1000 m. sześc. W następnym roku, Kijów zobowiązany będzie zapłacić Gazpromowi średnio 415 dol. Premier Ukrainy Azarow oczekuje, że rosyjski koncern zgodzi się na cenę o połowę niższą- 230 dol., którą płaci Białoruś. Jednak, jeśli wybierać ścieżkę białoruską, to 50 % akcji ukraińskiego Naftohazu, zgodnie z propozycją szefa Gazpromu Aleksieja Millera, przejęte zostanie przez rosyjski koncern. "Niet!"- grzmiał Wiktor Janukowycz w odpowiedzi na ofertę Moskwy, oskarżając Rosję o wpędzenie Ukrainy w kozi róg i dyktowanie warunków.
Premier Azarow postanowił poszukać rozwiązania w Międzynarodowym Sądzie w Sztokholmie, a prezydent zaczął rozpatrywać możliwość likwidacji Naftohazu, która w konsekwencji prawnej oznaczać będzie renegocjacje kontraktów. Przy okazji wiąże się to z oskarżeniem o przekroczenie kompetencji przez współautorkę umów gazowych, byłą premier Julię Tymoszenko, prezydencką konkurentkę polityczną prezydenta. Rozwiązanie to przypomina wariant bułgarski. Sofia po zmianie rządu wmówiła umowę gazową z Rosją, a decyzję tą argumentowała przekroczeniem kompetencji przez swoich poprzedników.
Jednak Moskwa dała jasno do zrozumienia, że wszelkie prawne haczyki nie zmienią jej decyzji, bez względu na zmianę nazwy spółki. Opcja sztokholmska również zeszła na drugi plan, gdy ukraiński rząd zrozumiał, że zima nadejdzie szybciej, niż odpowiedź z sądu międzynarodowego.
Rosja- Ukraina 2:0
Podczas, gdy Kijów poszukuje wariantów rozwiązań, Moskwa umacnia swoje pozycje na rynku gazu w Europie. Wrzesień mija pod znakiem dwóch sukcesów w polityce gazowej Rosji. Gazprom rozpoczął transport technicznego gazu przez nowy szlak biegnący po dnie Morza Bałtyckiego "Nord Stream". Nie minął tydzień, jak rosyjski koncern podpisał umowę z inwestorami o budowie południowego gazociągu "South Stream" po dnie Morza Czarnego, angażując do projektu włoską, niemiecką i francuską spółkę. Oba gazociągi oznaczają dla Ukrainy utratę monopolisty na tranzyt rosyjskiego gazu do Europy. Co więcej, biorąc pod uwagę objętość przesyłanego przez ukraińskie terytorium surowca rocznie (ok. 110 mld m sześc.), po pełnym uruchomieniu północnego (ok. 40-50 mld m sześc. gazu) i południowego szlaku w 2015 r. (ok. 60 mld), tranzyt przez Ukrainę może utracić zupełnie na znaczeniu. By uniknąć czarnego scenariusza, Kijów wysuwa alternatywne propozycje do projektu południowej trasy: poprowadzenie gazociągu przez obszar Ukrainy, bądź udział Rosji w modernizacji ukraińskiego systemu przesyłowego. Jednak argument niższych kosztów alternatywnych ofert nie interesuje Moskwę, gdy stawką w realizacji "South Stream" jest uniezależnienie się od ukraińskiego tranzytu.
Jednak na drodze tego scenariusza stoją obiektywne przeszkody. Po pierwsze- Komisja Europejska, w której toczy się walka o uznanie za obowiązującą zasadę unijną "mówienia jednym głosem" ("speak with one voice") w imieniu wszystkich członków podczas negocjacji z dostawcami surowców energetycznych spoza UE. W razie jej wejścia w życie, przyszłość południowego szlaku stanie pod znakiem zapytania, gdyż Rosja zostanie pozbawiona możliwości porozumienia się z poszczególnymi partnerami. Po drugie,dla realizacji projektu Rosja potrzebuje zgody Turcji na przeprowadzenie gazociągu przez wody terytorialne. Po trzecie, problem stanowi perspektywa umieszczenia gazociągu na listę wyjątków od zasady, zgodnie z którą na terytorium UE zabrania się tej samej spółce sprzedawać gaz i jednocześnie być właścicielem trasy przesyłowej. A to warunek realizacji projektu.
Między Brukselą a Moskwą
Rosja, zdając sobie sprawę z potencjalnych przeszkód dla swych planów, przedstawia Ukrainie konstruktywne propozycje rozwiązania sporu. Jeden z wariantów obejmuje wstąpienie Ukrainy do Unii Celnej, którą tworzy Rosja z Białorusią i Kazachstanem. Jednak dla Kijowa oznacza to wyrzeczenie się integracji z drugą unią, znacznie atrakcyjniejszej dla Ukrainy, Unią Europejską. Dlatego Kijów przedstawia Moskwie format współpracy z Unią Celną "3+1", a z Brukselą negocjuje umowę o wolnym handlu. Ukraina liczy na to, że szybkie zakończenie rozmów z UE wzmocni jej pozycję w negocjacjach z Gazpromem. Jednak odebranie Rosji perspektywy pogłębienia integracji z Ukrainą może zadziałać odwrotnie i Moskwa obierze bezkompromisową pozycję.
Jaki rozwój wydarzeń czeka rosyjsko-ukraińskie relacje? Najbardziej prawdopodobnym wariantem jest zakup części akcji ukraińskiego Naftohazu przez rosyjskie spółki. Prezydent Janukowycz powierzył rządowi zadanie reformy ukraińskiego koncernu. Spółkę nie można prywatyzować w całości, ale jest to możliwe przy sprzedaży części akcji. Tym samym, kawałek podzielonego tortu może przypaść i Gazpromowi. Porozumienie z Ukrainą odłożyłoby w czasie realizację "South Stream", do czego dąży Kijów.
Jednak nie należy oczekiwać, że porozumienie zostanie osiągnięte w najbliższym czasie. Rosja objęła twardą pozycję i jest mało prawdopodobne, by z niej zrezygnowała. Moskwa czeka na rezultat negocjacji Ukrainy w sprawie Umowy o Wolnym Handlu, by w razie niekorzystnego dla Kijowa przebiegu, mogła wystąpić z atrakcyjną ofertą i przyciągnąć Ukrainę w swoją stronę. Rosyjska taktyka wyczekiwania, w miarę zbliżającej się zimy i większego zapotrzebowania na gaz, do tej pory okazała się niezawodna.
Postawa Moskwa wobec Ukrainy w kwestii gazowej zwykle wywołuje w Europie oburzenie i oskarżenia o imperialną politykę. Jednak trudno dziwić się, że Rosja, której fundament gospodarki stanowią dochody z eksportu surowców energetycznych, zabiega o ich wysokie ceny.
Zrozumiała jest również postawa Kijowa, przyzwyczajonego do preferencyjnych cen na rosyjskie towary eksportowe dla uprzywilejowanych sąsiadów Moskwy. Otwartym pozostaje pytanie, czy Ukraina wciąż należy do tego grona? Odpowiedź powinna paść najpierw w samym Kijowie.
Aleksandra Kowalczuk, Studium Analizy Stosowanej MGIMO.