Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Anita Uchańska: Lubić, nie lubić?

Anita Uchańska: Lubić, nie lubić?


17 grudzień 2004
A A A

Tolerancja to słowo bardzo modne w obecnych czasach. Oficjalnie wszyscy starają się zachować poprawność polityczną, ale ich rzeczywiste opinie mogą się znacznie różnić od tych powszechnie uznanych za właściwe. Problem odmiennego postrzegania Turków jako pewnego zagrożenia nie tylko w Niemczech, ale i w całej Europie nie jest rezultatem wydarzeń ubiegłego wieku. To przecież Imperium Osmańskie trzęsło starym kontynentem dopóki wojska tureckie nie zostały zatrzymane przez Jana III Sobieskiego w czasie odsieczy wiedeńskiej. Turcja była symbolem zła. Takie przekonanie pokutuje do dzisiaj, mimo upływu czasu, zmian politycznych i mentalnych w społeczeństwie tureckim.

Uprzedzenia pozostały i nadal wielu ludziom wydaje się, że ten naród nadal jest groźny, już nie militarnie, ale ideologicznie. Islam i system patriarchalny - to na nich koncentrują się przeciwnicy obecności Turków w Niemczech, mimo że tak naprawdę te dwa czynniki już dawno przestały odgrywać decydującą rolę w kształtowaniu społeczności tureckiej. Myślenie stereotypami prowadzi do uogólnień i wynika z autentycznego strachu przed nieznanym. Nie dziwi więc fakt, że dla większości Niemców islam jest źródłem zła i wszelkich uprzedzeń wobec Turków. Zapomina się, że islam jest jedną z trzech wielkich monoteistycznych religii. Każdy zna przecież historię ucieczki Mahometa z Mekki do Medyny i powstania Koranu. Święta księga muzułmanów składa się ze 114 rozdziałów, które obejmują 6236 wersów napisanych w języku arabskim. Z narodzinami islamu nierozerwalnie wiąże się ustanowienie państwa na Półwyspie Arabskim, które szybko poszerzyło swoje terytorium i rozprzestrzeniło nową religię. Zaskakujący jest fakt, że zdobywcy w myśl reguł islamu nie tylko gwarantowali wyznawcom innych religii ochronę życia i własności, ale także możliwość odbywania religijnych praktyk. Także w czasach nam bliższych nie obserwuje się radykalizacji islamu w Turcji - Atatürk stworzył nowoczesne państwo tureckie; w 1928 islam stracił pozycję religii państwowej, natomiast w 1937 ogłoszono zasadę laicyzacji - całkowite oddzielenie religii od państwa, potwierdzone w konstytucji.

Być może powodem obaw Niemców jest zaostrzenie fundamentalizmu w Iranie, Sudanie czy Afganistanie. Faktycznie jest to obraz skrajnego islamu - fanatycznego, nietolerancyjnego oraz nieludzkiego. Ruchy fundamentalistyczne, które opierają się na dostosowanej do ich przekonań interpretacji Koranu, pojawiły się w latach siedemdziesiątych, a ich głównymi celami były: kolonializm oraz problemy postkolonialnych dyktatur. Przedstawiciele tego odłamu święcie wierzą w chęć opanowania i stłamszenia świata arabskiego przez zachodnich białych chrześcijan. Niemcy natomiast nie zagłębiając się bardziej w zawiłości tej religii uważają ten nurt za główny i dominujący - identyfikują z nim również mniejszość turecką w swoim kraju. W rzeczywistości jednak jest tak, że przeważająca większość tej społeczności opowiada się za wolnością religijną i z radykalizmem nie ma nic wspólnego. Większość muzułmanów reprezentuje odłam sunnicki (około 90%), pozostałą część stanowią szyici i lewici - ci ostatni są najbardziej prozachodni, ponieważ nie uznają pewnych sztywnych islamskich reguł.

Mit patriarchatu także łatwo obalić. Pozycja kobiet w islamie według powszechnej opinii jest nierównorzędna z pozycją mężczyzn. Mówi się, że są zdominowane - najpierw przez ojców, potem przez mężów. Realia mogą być jednak odmienne - nie można uogólniać. Wprawdzie konstytucja stwierdza równouprawnienie kobiet i mężczyzn, jednak z przestrzeganiem tego zapisu bywa różnie. Typowo patriarchalny system nadal panuje na prowincji, ponadto Koran przyznaje uprzywilejowaną pozycję właśnie mężczyznom. Z drugiej jednak strony kobietom tradycyjnie przysługuje prawo ochrony. Takie sprzeczności powodują, że wprawdzie duża część kobiet ma utrudniony dostęp do kariery zawodowej, ale z drugiej strony wśród inteligencji tureckiej znajduje się więcej kobiet profesorów niż w Niemczech.

W obrębie mniejszości tureckiej w RFN należy też wyodrębnić co najmniej dwie oddzielne grupy - starsze pokolenie wyrosło w ojczyźnie, w tradycji islamu i patriarchatu, z kolei młodsze - przyzwyczajone jest raczej do realiów niemieckich i żyje nowocześniej, w mniejszej zależności od religii. Mimo to nadal zdarzają się konflikty na linii ojciec-córka (jednak na dużo mniejszą skalę). Widocznie tureccy ojcowie ciągle nie zdążyli się przyzwyczaić do powszechnej w świecie zachodnim emancypacji kobiet.

Oczywiście nie należy uważać, że problem turecki w ogóle nie istnieje i że Niemcy usiłują demonizować największą grupę imigrantów. Konfliktom nie da się zapobiec, ale sukcesem byłoby skłonienie obu narodowości do wyzbycia się wzajemnych uprzedzeń.

Na podstawie Bundeszentrale fuer Politische Bildung