Brak konkretów, chaos i wielkie nadzieje. Co dalej z Grecją?
Sytuacja finansowa Grecji w dalszym ciągu stanowi jeden z głównych tematów wśród przywódców państw Unii Europejskiej. Jeszcze w tym tygodniu ma dojść do spotkania ministrów finansów strefy euro, podczas którego zostaną podjęte oficjalne decyzje dotyczące porozumienia z Grecją. Na chwilę obecną nikt jednak tak naprawdę nie wie, kiedy, jak i jakimi konsekwencjami zakończy się spektakl greckiej tragedii, której uczestnikami stali się nie tylko mieszkańcy Półwyspu Peloponeskiego, ale także znaczna część europejskiej sceny politycznej.
Bruksela stawia warunki
Od miesięcy władze Grecji próbują dojść do porozumienia z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i swoimi wierzycielami ze strefy euro, aby doszło do porozumienia w sprawie uwolnienia ostatniej transzy pomocy w wysokości 7,2 mld euro, co pozwoliłoby Grekom uniknąć zagrożenia bankructwem. W zamian za wkład finansowy kredytodawcy żądają jednak od Aten kontynuowania reform i cięć budżetowych, na co grecki rząd nie bardzo chce przystać. Bruksela domaga się od Aten m.in. podwyższenia stawek VAT oraz zmniejszenia emerytur, co greckie władze uważają za niedorzeczne ze względu na społeczne konsekwencje tego kroku. Uderzanie bezpośrednio w najuboższych mieszkańców swojego kraju nie było tym rozwiązaniem, które nie tak dawno przecież obiecywała SYRIZA na czele z Tsiprasem, zyskując - dzięki gwarancji podania ręki najbardziej wykluczonym w greckim społeczeństwie - znaczne zwycięstwo nad innymi partiami w ostatnich wyborach w styczniu 2015 roku.
Zdaniem premiera Alexisa Tsiprasa (na zdj. po lewej, obok szef KE Jean-Claude Juncker), unijne instytucje, a także MFW nie oceniają sytuacji w jego kraju w sposób realistyczny. Jak powiedział Tsipras, decyzje przez nie podejmowane mają wydźwięk czysto polityczny, co w znacznym stopniu uderza w godność mieszkańców Grecji i podstawowe zasady demokracji. Oficjalnie mówi się, że grecki premier za zaistniałą sytuację w gospodarce swojego kraju obwinia nikogo innego, jak właśnie Komisję Europejską, Europejski Bank Centralny i MFW, na którego konto do końca czerwca Grecja powinna przelać zaległość w wysokości ponad 1,5 mld euro.
Kłopoty finansowe Grecji stają się coraz bardziej dramatyczne, a cała sytuacja jest o tyle napięta, że widać znaczną rozbieżność pomiędzy stanowiskami Aten i Brukseli. Grecki rząd liczy po cichu na strach swoich wierzycieli, którzy pod groźbą wizji bankructwa jednego z państw eurolandu, mieliby po raz kolejny wypłacić zapomogę finansową Grekom, a w przyszłości także odpuścić znaczną część greckiego długu, byle tylko nie doprowadzać do wewnątrzunijnej zawieruchy. Ateny stawiają Brukselę pod ścianą, nie chcąc nawet w najmniejszym stopniu poddać drobnej weryfikacji proponowanych przez siebie reform, żeby w jakikolwiek sposób załagodzić i tak już dosyć mocno zaognioną sytuację.
Nie taki zły „Grexit”…?
Pojawiają się opinie, że buta Alexisa Tsiprasa może go daleko nie zaprowadzić. Poparcie i deklaracja chęci udzielenia pomocy chociażby ze strony francuskiego prezydenta Francoisa Hollanda i niemieckiej kanclerz Angeli Merkel mogą nie wystarczyć. Aby doszło do pełnego porozumienia i zgody na kolejne transze pomocy finansowej dla Grecji, musi dojść do ugody z trzema najbardziej decyzyjnymi instytucjami. A niechęć Tsiprasa do Komisji Europejskiej, EBC i MFW działa także w drugą stronę. I o ile jeszcze do niedawna termin „Grexit” budził przestrach w związku z wizją negatywnych skutków za tym idących, o tyle coraz częściej słyszy się – pomijając raczej powątpiewające opinie dotyczące wystąpienia Grecji ze strefy euro – że dla samych Greków byłoby to zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem.
Christine Legarde, szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego niedawno stwierdziła, że nawet jeżeli wyjście Grecji ze strefy euro jest możliwe, nie musi to oznaczać w efekcie końca wspólnej waluty. Podobnego zdania jest niemiecki ekonomista Hans-Werner Sinn, szef Instytutu Badań nad Gospodarką (Ifo) w Monachium. Ekonomista ocenił, iż najlepszym rozwiązaniem dla Grecji byłoby jej wyjście ze strefy euro i przeprowadzenie dewaluacji, co dałoby Grekom szansę na stworzenie nowych miejsc pracy. Ekspert otwarcie mówi, że dotychczasowa walka z greckim kryzysem absolutnie się nie sprawdziła. Grecja otrzymała w przeciągu ostatnich pięciu lat ponad 200 mld międzynarodowej pomocy finansowej, co przyczyniło się tylko i wyłącznie do chwilowego przetrwania przez Greków nadchodzącej burzy finansowej. Paradoks polega na tym, że europejska zapomoga nie pozwoliła na zbudowanie konkurencyjności własnej gospodarki, która załamała się tak naprawdę od momentu uzyskania pomocy, przyczyniając się chociażby do 50-procentowego bezrobocia wśród młodych Greków.
Niemiecka kanclerz pod presją
Podobne głosy słychać nie tylko ze strony europejskich ekonomistów i finansistów. Niedawno na tym tle doszło do konfliktu na linii kanclerz Merkel – minister finansów RFN (oboje na zdjęciu). Minister Wolfgang Schäuble ośmielił się publicznie stwierdzić, iż do porozumienia z Grecją prowadzi jeszcze daleka droga. Nie ukrywał także, że – podobnie jak większość niemieckiego społeczeństwa – jest przeciwny kolejnemu, bezproduktywnemu dopłacaniu do „greckiego bankruta”. Angela Merkel, dla której sprawa Grecji zdaje się być swoistym „być albo nie być” przyszłości nie tylko strefy euro, ale także całej europejskiej wspólnoty, pozbawiła swojego ministra prawa do pertraktacji w sprawie udzielania pomocy finansowej Grecji. Tym samym, nikt inny, tylko sama Merkel jest zobowiązana do pertraktowania w sprawie greckiej zapomogi, i to nie tylko z premierem Tsiprasem. Wprawdzie niemiecka kanclerz musi działać pod presją swojej partii i niemieckiego społeczeństwa, a jej głos w sprawie udzielenia Grekom pomocy może być jednym z bardziej decydujących z całej wspólnoty europejskiej, ale jeżeli dodatkowo wziąć pod uwagę przychylność niemieckiej kanclerz dla greckiego premiera i chęci ugodowego rozwiązania całej sytuacji – Tsipras będzie mógł odetchnąć z ulgą.
Zdaniem Hansa–Wernera Sinna „Grexit” jest mało prawdopodobny. „Wielka polityka będzie udostępniać pieniądze, aby Grecy pozostali w strefie euro i aby uniknąć politycznych trudności związanych z realizacją Grexitu. To wymagałoby dużego wysiłku po każdej stronie”, zaznaczył niemiecki ekonomista.
Wyjście ze strefy euro wymagałoby wysiłku przede wszystkim po stronie Greków. A tu siły, jak na razie, wśród finansowego chaosu i społecznego rozgardiaszu, nie widać. Według greckiej mitologii, tym, co było na początku, był Chaos. Obecna sytuacja Grecji nie jest jednak mitem, ale przykrym i ciężkim dla Greków faktem, któremu dodatkowe perturbacje i przepychanki mogą tylko jeszcze bardziej zaszkodzić.
Anna Piwowarczyk