Karol Szulc: Agresywna Rosja - niespodzianka czy stara dobra realpolitik?
Po rosyjskiej inwazji na Gruzję politologowie, politycy, różnej maści specjaliści i zwykli zjadacze chleba zadają sobie po raz kolejny powyższe pytanie. Tymczasem wystarczy zagłębić się w sposób bardzo mało wyrafinowany w historię Rosji, by znaleźć odpowiedź.
Gdy 8 sierpnia nad ranem zaraz po przebudzeniu „odpaliłem” komputer, by przyglądnąć serwisy informacyjne jak co dzień, po raz pierwszy odczułem strach spowodowany sytuacją międzynarodową. Była to pierwsza, emocjonalna reakcja na inwazję Rosji na Gruzję, czy też jak sami agresorzy wydarzenie to określają, interwencję w Osetii Południowej. Druga reakcja, napędzana głównie tzw. racjonalnym myśleniem była stwierdzeniem, że to przecież kolejny element układanki pasujący idealnie do obrazu Rosji, jaki prezentowany jest nam od 500 lat. Udowodnienie tej tezy nie powinno być trudne ponieważ analiza historyczna dziejów państwa i narodu rosyjskiego dostarcza tylu argumentów, że zebranie ich wszystkich skutkowałoby w tomiszczu deklasującym pod względem objętości Boże Igrzysko i Europę Davies’a razem wziętych.
Nowożytną państwowość rosyjską datuje się od XVI wieku, a konkretnie od czasów skupienie i skonsolidowania władzy przez Iwana IV Groźnego. Najsławniejszym bodajże symbolem władzy Groźnego Cara była okryta okrutnie złą sławą opricznina, czyli przyboczna służba cara, której głównym zadaniem była fizyczna likwidacja wszystkich prawdziwych lub domniemanych przeciwników władcy. Jeźdźcy z psimi głowami przytwierdzonymi do siodeł rozpraszając się po rozległym kraju, siejąc terror, mordując dziesiątki tysięcy ludzi, wprowadzali samodzierżawie w carskiej Rosji. Państwowy terror nie ograniczał się jednak tylko do agresji wobec własnych poddanych, ekspansywny charakter państwa widoczny był świetnie również na arenie międzynarodowej. Rosja prowadziła podboje od Morza Bałtyckiego, aż po Ural, by wspomnieć tu tylko liczne wojny inflanckie z Polską i Szwecją.
Od samego początku dążenie do ekspansji terytorialnej było główną motywacją polityki zagranicznej Rosji. Wiek XVII służył carom do umocnienia samodzierżawia oraz do zabezpieczenia dotychczasowych zdobyczy. Niejednokrotnie przyszło się narodowi rosyjskiemu bronić nie tylko przed wrogiem wewnętrznym (najpierw bojarzy, potem wszyscy obcy np. Żydzi), ale także zewnętrznym, jak chociażby przed Polakami w 1612 roku, co tak hucznie dzisiejsi Rosjanie świętują podczas kolejnego dnia wolnego od pracy. Wrogowie ci coraz mocniej uświadamiali carom oraz ich poddanym, że Matuszka Rosja jest okrążona przez przeciwników, którzy nastają na jej niezależność. W związku z tym jedynym wyjściem okazywało się dalsze poszerzania terytorium, tak by likwidować piętrzące się wokół zagrożenia. Taką filozofię polityki wyznawał też najznamienitszy car Rosji Piotr I Wielki, gdy tworzył flotę rosyjską, budując Piotrogród na błotnistych terenach okolic jeziora Ładoga, gdzie fundamenty tworzono z ciał dziesiątków tysięcy chłopów, czyli własności Wielkiego Cara.
Wieki XVIII i XIX niewiele różniły się od poprzednich. Strefa buforowa została poszerzona o tereny dawnej Rzeczpospolitej Polskiej i Finlandii oraz o w dalszym ciągu zajmowane obszary Azji Środkowej i Dalekiego Wschodu. Gdy zewnętrzni wrogowie byli trzymani na względnie bezpieczną odległość od serca Rosji, znać o sobie dawali wrogowie wewnętrzni. I tu ponownie pojawiają się nieznośni Polacy ze swoimi powstaniami narodowo – wyzwoleńczymi, ale także liberałowie znani jako Dekabryści, czy w końcu gnuśne chłopstwo, które trzeba było zamorzyć głodem, by mu przypomnieć, że nie jest niczym więcej jak tylko żywym narzędziem do budowy Wszechrosyjskiego Imperium. Kiedy wreszcie opanowano odśrodkowy tendencje rewolucyjne, carowie „zmuszeni” byli zadbać o współbraci prawosławnych na Bałkanach, którzy byli uciskani przez muzułmańskich despotów z Turcji. I tak okazało się, że Święte Przymierze nie zapewnia już Rosji niezbędnego bezpieczeństwa i po raz kolejny Imperium musi rozszerzyć swe wpływy, oczywiście tylko i wyłącznie w celach samoobrony.
Upadek koncertu mocarstw stał się głównym powodem wzrostu napięć między głównymi aktorami sceny międzynarodowej przełomu wieków XIX i XX, te napięcie z kolei doprowadziły do wybuchu Pierwszej Wojny Światowej. Wprawdzie to zwycięzcy piszą historię i wedle zwycięzców pierwszego ogólnoświatowego konfliktu odpowiedzialność zań ponosiły wyłącznie cesarskie Niemcy, to jednak nie jest to moim zdaniem pełny obraz sytuacji. Truizmem jest oczywiście stwierdzenie, że to wszystkie mocarstwa, które tak ochoczo i entuzjastycznie wyruszały na wojnę, współwinne są jej tragedii. Uważam za słuszne także przypisywanie szczególnych „zasług” w doprowadzaniu do konfliktu Niemcom, które niedawno zjednoczone, dopiero wkraczała w wielką politykę światową i bardzo intensywnie dążyły do zmiany status quo tak, by zbudować swoją dominującą rolę w systemie. Nie należy jednak zapominać, że obok Niemiec to właśnie Rosja była drugim mocarstwem, które bezpardonowo parło do rozszerzenia swojej strefy wpływów, od Bałkanów (konflikt z Austro - Węgrami, przez Azję Środkową (konflikt z Wielką Brytanią) aż po Daleki Wschód (konflikt z Japonią). Dotarcie do granic ekspansji, za którą czekały już tylko starcia pomiędzy głównymi globalnymi graczami, doprowadziło ostatecznie do powstanie Trójprzymierze i Trójporozumienia, które to starły się wkrótce w morderczym klinczu I Wojny Światowej.
Rosja pomimo faktu, iż była członkiem zwycięskiej Ententy, poniosła w rzeczywistości sromotną klęskę w wyniku wojny. Z jednej strony była to klęska militarna w wojnie z państwami centralnymi. Z drugiej zaś strony była to klęska polityczna carskiej Rosji, która w wyniku Rewolucji Październikowej (Listopadowej) została zmieciona ze sceny. Od 1917 roku poczynając świat stał się świadkiem terroru, jakiego nigdy wcześniej nie widziano i przy którym Iwan Groźny prezentuje się jako potulny baranek. Nastała era „czerwonych carów”, a miejsce opriczniny zajął aparat nieludzkiego terroru, który zapoczątkował „prawdziwy rewolucjonista” Lew Trocki po raz pierwszy wprowadzając obozy koncentracyjne na masową skalę, o których działaniu dowiedział się studiując historię wojen burskich. Carską ochranę zastąpiła CzK [1] która już w roku 1919 roku przystąpiła do budowy sieci obozów zwanych GUŁagiem. [2] Czerwony terror rozpętał się na dobre. Nie sposób wymienić wszystkich masowych zbrodni popełnionych przez rosyjskich komunistów, dlatego ograniczę się tylko do wyliczenia pewnej części z nich: likwidacja wszelkiej opozycji w czasie walki o władze po Rewolucji (CzK, GUŁag, stłumione powstania: w Kronsztadzie, Tambowie, na Kaukazie etc.), Wielki Głód w latach 20’ XX wieku (na samej Ukrainie, najbardziej żyznych terenach Europy zmarło od 10 do 20 mln ludzi), Wielki Terror lat 30’ (śmierć ok. 20 mln ludzi), deportacje całych grup etnicznych jak Żydzi, Czeczeńcy, Polacy, Niemcy, Gruzinie etc. Są to zbrodnie komunistyczne popełnione tylko do 1945 roku. Ogólnie, ostrożne szacunki wybitnego badacza Związku Radzieckiego określają liczbę ofiar reżimu do końca II Wojny Światowej na 40 mln istnień ludzkich.
By zakończyć tą makabryczną wyliczankę wszystkich ofiar Związku Radzieckiego i tym samym państwa rosyjskiego pozostaje już tylko okres powojenny. W tym punkcie warto zwrócić uwagę na politykę radziecką, której głównym celem było utrzymanie satelitów ZSRR w orbicie jego wpływów. I tak stłumienie powstania robotników niemieckich w 1953, inwazję na Węgry w 1956 (tysiące zabitych, ok. 200 tys. emigrantów), Czechosłowację w 1968, Afganistan w 1979 należy uznać za przejawy polityki dyscyplinowania przez Moskwę swoich wasali.
Sytuacja uległa zmianie po rozpadzie Związku Radzieckiego – kolejne oczywiste stwierdzenie... Ale czy na pewno? Zbrodnicze państwo totalitarne pod postacią ZSRR przestało istnieć i wydawałoby się, że groźba zbrojnego konfliktu w Europie z udziałem Rosji przestała być realna. I tak przez lata było. Czasami tylko jakieś pomniejsze państwa, które od zawsze sprawiały kłopoty swoimi nacjonalistycznymi pokrzykiwaniami oraz twardogłowi politycy republikańscy ze Stanów Zjednoczonych starali się zwracać uwagę opinii światowej na pewien niewygodny fakt zakłócający sielankowy obraz „końca historii”. Mianowicie polityka Rosji w swej esencji wcale się nie zmieniła. Owszem, zmieniły się środki używane przez nią, albo może raczej pojawiły się nowe ograniczenia, które przeciwdziałały używaniu bardziej brutalnych metod przez Federację Rosyjską. Automatyczny i bezrefleksyjny sprzeciw Rosji wobec jakichkolwiek prób rozszerzania NATO na wschód, przykręcanie „kurka z gazem”, gdy Ukraińcy mieli czelność wyrazić demokratycznie swoją wolę, embargo polityczne na Estonię, gdy ta usuwa z eksponowanego miejsca pomnik, symbolizujący najbardziej zbrodniczy w jej historii okres dyktatury komunistycznej - czy tych kilka przykładów nie stanowi dowodów na kontynuację polityki Rosji prowadzonej od wieków? Czy nie jest zauważalna spójność między wszystkimi etapami i formami państwa rosyjskiego, które w najbardziej banalny sposób wymieniłem powyżej? Ależ oczywiście że tak. Rozszerzanie tzw. strefy buforowej za pomocą siły, bezwzględne podporządkowywanie sobie innych narodów i stosowanie wszelkich dostępnych środków i gróźb, by wymusić uznanie swoich racji na innych – te cele nie zmieniły się moim zdaniem w żaden sposób od 500 lat. W ten oto sposób dochodzimy do momentu, kiedy wyjaśnia się przyczyna poruszenia moich najgłębiej skrywanych obaw dnia 8 sierpnia bieżącego roku nad ranem. Otóż po raz pierwszy w postzimnowojennej historii spadkobierczyni Związku Radzieckiego, Rosja, zaatakowała niepodległe państwo. Zaatakowała twierdząc, że wyrusza na pomoc gnębionym obywatelom nieistniejącego państwa. I o ile jestem jak najdalszy od twierdzenie, że poczynania Gruzińskiej armii w Osetii są słuszne, to jednak nie do zaakceptowania jest fakt, że w XXI na TERENIE EUROPY (sic!) Rosja może, jak za dawnych czasów, siłą militarną realizować swoją politykę.
Na zakończenie pragnę postawić kolejne, myślę bardzo zasadne pytanie: dlaczego? Dlaczego Rosja wciąż przedkłada agresję, dominację oraz groźby nad kooperację i common sense? Naturalnie, by wyczerpująco odpowiedzieć na ten dylemat potrzebne byłyby kolejne tomy pogłębionej i rzetelnej analizy. Jednak jedno zdanie nasuwa mi się natychmiastowo w kontekście tak postawionego pytania: społeczeństwo, które od kilkuset lat żyje w samodzierżawiu; społeczeństwo, którego większość uważa że Stalin, odpowiedzialny ze śmierć dziesiątków milionów samych tylko Rosjan, był najwybitniejszym władcą Rosji, takie społeczeństwo, różni się standardami common sense od tych, które wyznaje tzw. cywilizacja zachodnia. Uważam, że czas najwyższy abyśmy w końcu wszyscy, którym przychodzi wchodzić w interakcję, a właściwie konfrontację z Rosją, uświadomili sobie ten fakt. I nie chodzi tu absolutnie o orzekanie, iż cywilizacja zachodnia jest najwyższym wcieleniem rozwoju myśli humanistycznej ze swoją demokracją liberalną i ochroną praw człowieka. Chodzi tylko o to aby nie przykładać tej zachodocentrycznej miary od uczestników stosunków międzynarodowych, którzy wywodzą się z innego pnia kultury politycznej i społecznej i nie mają tym samym zamiaru kierować się „oświeconymi” zasadami zachodu. Zaniechanie tej praktyki z pewnością przyczyniłoby się do lepszego zrozumienie współczesnych relacji wschód – zachód i być może to efektywniejszej polityki zachodnich sąsiadów Rosji.
Przypisy:
[1] Wsierossijskaja Czriezwyczajnaja Komissja po Bor'bie s Kontrriewolucyjej, Spiekulacyjej i Priestupleniami po Dołżnosti, Wszechrosyjska Komisja Nadzwyczajna do Walki z Kontrrewolucja, Spekulacją i Nadużyciami Władzy
[2] Gławnoje Uprawlenije Isprawitielno – Trudowych Łagieriej i Kolonij, Główny Zarząd Poprawczych Obozów Pracy
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża jedynie prywatne poglądy autora