Karolina Iskierka: Pierwszy showman Republiki
Włosi uwielbiają reality show. Świadczy o tym chociażby fakt, iż w słonecznej Italii właśnie rozgrywa się siódma edycja dawno zapomnianego w Polsce programu Big Brother. Jednakże bohaterowie goszczący w willi Wielkiego Brata szybko przemijają. Dlatego też Włosi doceniają showmenów realizujących się w rzeczywistości. Wśród nich prym wiedzie Silvio Berlusconi.
Mimo iż il Cavaliere (jak lubi być nazywany lider Forza Italia) już od roku nie stoi na czele rządu, Włosi bynajmniej o nim nie zapomnieli. Wręcz przeciwnie – prawie codziennie media donoszą o kolejnych fascynujących wydarzeniach w życiu byłego premiera. W rezultacie w grudniu ubiegłego roku jednym z głównych zmartwień mieszkańców Półwyspu Apenińskiego było to, czy Berlusconiemu uda się powrócić na Święta po operacji wstawienia rozrusznika serca. Nawet główny rywal polityczny, Romano Prodi, nie zapomniał złożyć il Cavaliere życzeń szybkiego powrotu do zdrowia.
Zresztą sam że Berlusconi nie pozwala by szybko o nim zapomniano. Włosi przekonali się o tym chociażby w czasie kampanii przed wyborami 2006 r., kiedy to lider prawicy nazwał zwolenników przeciwnej opcji nie inaczej, jak tylko „fiutami” („coglioni”). Nie wszyscy się jednak przestraszyli i w przedwyborczych Włoszech furorę zrobiły koszulki z nadrukiem „Sono coglione” („Jestem fiutem”) demonstrujące poparcie dla Prodiego.
Mieszkańcy Italii już dawno przyzwyczaili się jednak do niefortunnych wypowiedzi byłego premiera. Boski Silvio bowiem rzadko liczy się ze słowami i bez oporów mówi, co mu ślina na język przyniesie. Ostatnia perełka jego autorstwa to „Wszyscy geje są po drugiej stronie”.
Lider Forza Italia popełnił więcej równie ciekawych wypowiedzi: „Komuniści nie jedli dzieci, ale je gotowali”, „Duce nikogo nie zamordował, tylko wysyłał ludzi poza granice kraju” oraz skierowane w stronę niemieckiego eurodeputowanego: „Panie Schulz, we Włoszech robią teraz film o nazistowskich obozach koncentracyjnych. Sugerowałbym dla pana rolę kapo. Byłby pan rewelacyjny”- to tylko niektóre przykłady jego mistrzostwa. Nie należy jednak traktować serio tego, co mówi ten włoski polityk, ponieważ niezwykle często zmienia zdanie bądź też zwyczajnie zapomina, co przed chwilą powiedział. Taki styl zwracania się do opinii publicznej, polegający na nieustannym flircie i igraniu z nią doczekał się nawet specjalnej nazwy. Stojący obecnie na czele Izby Deputowanych Fausto Bertinotti by dosadniej skrytykować il Cavaliere ukuł określenie „berlusconismo”.
Nie ulega wątpliwości, że Silvio Berlusconi używa wszystkich swoich talentów, by oczarować włoską „publiczność”. Przedstawia się jako swoisty „człowiek orkiestra”. Ukończył studia prawnicze, zasmakował biznesu (obecnie jest prezydentem A.C. Milan i właścicielem imperium medialnego będącego największym konkurentem telewizji publicznej RAI), od początku lat 90-tych realizuje się w polityce, udziela się w przemyśle filmowym jako aktor i producent, a ostatnio zaprezentował się jako autor ballad wydanych na płycie w wykonaniu Mariano Apicelli. Swoim wielbicielom nie szczędzi również silniejszych emocji – oskarżano go już o korupcję, pranie brudnych pieniędzy, uchylanie się od podatków a nawet powiązania z mafią. Zawsze jednak – jak prawdziwemu bohaterowi – udaje mu się cało wyjść z opresji.
Spryt jest niezaprzeczalną cechą Berlusconiego. W czasie sprawowania urzędu premiera używał go, by odwracać uwagę od decyzji legislacyjnych zapadających w parlamencie. W jednym ze swych felietonów Umberto Eco nazwał tę taktykę „efektem bomby”. Wspomniane wcześniej „berlusconismo” miało służyć il Cavaliere do skupienia większości uwagi prasy na sobie. Dzięki temu informacje o uchwalaniu kolejnych potrzebnych Berlusconiemu aktów prawnych znajdowały miejsce dopiero na dalszych, rzadziej czytanych, stronach gazet.
Obecnie, gdy kierowana przez Berlusconiego koalicja Casa della Libertà nie jest już u władzy, zajmowanie opinii publicznej służy przede wszystkim utrwaleniu się w pamięci wyborców na tyle, by przy okazji następnych wyborów przypomnieli sobie o il Cavaliere i jego Forza Italia. Wszak ma on dopiero 70 lat, co w kraju, gdzie głową państwa jest 82-latek a scena polityczna cierpi na brak dopływu świeżej krwi, nie jest wiekiem upoważniającym do politycznej emerytury. Niewielka pomoc chirurgów plastycznych i systematyczne afery sercowe pomagają utrzymywać społeczeństwo w przekonaniu, że Berlusconi jest mężczyzną w kwiecie wieku i jeszcze całkiem atrakcyjnym. Rozpustne zachowanie Silvio doprowadziło nawet do poważnego kryzysu jego małżeństwa. Jego żona, Veronica Lario, opublikowała w dzienniku „La Repubblica” (będącym notabene własnością głównego rywala Berlusconiego) list, w którym poskarżyła się na zachowanie męża. Stwierdziła w nim, iż il Cavaliere złożył publicznie propozycję innej kobiecie i zażądała przeprosin. Po kilku tygodniach namysłu niewierny małżonek w tej samej gazecie poprosił o przebaczenie win i zapewnił żonę o niegasnącym uczuciu jakim ją darzy. Jednakże nie na długo udało mu się utrzymać w ryzach rozbuchany temperament – niedawno tygodnik „Oggi” opublikował zdjęcia byłego premiera w towarzystwie pięciu młodych kobiet, które m.in. siedzą mu na kolanach i trzymają go za ręce...
Wiernym „widzom” pozostaje się tylko zastanawiać, co wydarzy się w kolejnym odcinku Berlusconi show. Il Cavaliere na pewno coś wymyśli.