Karolina Iskierka: Scena jednej gwiazdy (komentarz)
Założenie przez Silvio Berlusconiego nowej partii nie jest niczym innym jak kolejną próbą zwrócenia uwagi opinii publicznej na swoją osobę. Trzeba przyznać, że na razie były premier odnosi w tej dziedzinie same sukcesy.
W świecie gwiazd filmowych i estradowych funkcjonuje zasada, że nieważne, co się o nich mówi, ważne by w ogóle się mówiło. Specjaliści od marketingu politycznego utrzymują, że w świecie polityki lepiej jednak, gdy o aktorach sceny politycznej mówi się dobrze. Silvio Berlusconi postanowił najwyraźniej wcale się tym nie przejmować. Raz po raz wybuchają kolejne skandale z il Cavaliere w roli głównej. Założenie nowej partii nie jest niczym innym jak kolejną próbą zwrócenia uwagi opinii publicznej na postać byłego premiera i lidera centroprawicowej opozycji. Pikanterii sprawie dodaje fakt, iż Berlusconi swoim dotychczasowym koalicjantom postawił ultimatum – jesteście ze mną lub przeciwko mnie.
Berlusconi jako lider polityczny jest bardzo ambitny i nie daje łatwo za wygraną. Wydaje się, że został stworzony do ciągłej rywalizacji i zrobi wszystko, by zawsze grać główną rolę. I tak na przykład, jeśli centrolewicowej Partii Demokratycznej udało się przyciągnąć trzy i pół miliona osób do głosowania na jej sekretarza, tak liderowi centroprawicy wystarczyły trzy dni, by nakłonić dwa razy więcej osób do złożenia podpisu przeciwko rządowi Prodiego. Podobnie założenie nowej partii mającej na celu konsolidację włoskiej prawicy, jest odpowiedzią na powstanie centrolewicowej Partii Demokratycznej. Berlusconi podkreśla przewagę jego inicjatywy nad procesem powstawania formacji centrolewicy – jego partia jest już z założenia bardziej demokratyczna, nawet nazwa pochodzić ma bowiem od ludu, podczas gdy zwolennicy Partii Demokratycznej mogli wybrać jedynie jej lidera.
Na razie Silvio Berlusconi skutecznie wygrywa wyścig o zainteresowanie mediów. Zresztą przeciwnika ma raczej słabego, bo Romano Prodi uchodzi za człowieka poważnego, co w oczach Włochów czyni go wręcz nudnym. Pytanie tylko czy te gorączkowe zabiegi o ciągłe przyciąganie opinii publicznej wystarczą, by Włosi powierzyli mu główną rolę głosując w kolejnych wyborach.