Konrad Pędziwiatr: Precz z burkini! Niech żyje topless i bikini!
W kraju zamieszkiwanym przez najliczniejszą populację muzułmańską w Europie Zachodniej przyszła kolej na aferę burkiniową. O co chodzi? Ciągle o to samo, czyli o odgórne ustalanie jaki typ ubioru przystoi osobie posiadającej paszport Francji, a jaki jej nie przystoi.
Sezon jest ogórkowo-plażowy to i tematy warzywno-kąpielowe mają wzięcie. Nie tylko w naszym kraju, ale również za granicą. Guardian donosi na przykład o tym, iż największy park wodny w kraju zakazał noszenia na swoim terenie ściśle przylegających do ciała kąpielówek męskich. Brytyjczycy są więc skazani na bermudy. W naszym kraju w wielu miejscach jest dokładnie odwrotnie. Na basenie AGH w Krakowie, przykładowo, jeśli się nie posiada obcisłych kąpielówek to o pływaniu można pomarzyć, lub ewentualnie można zostać odłowionym przez ratownika. Najciekawsza historia kąpielowa rozgrywa się jednak obecnie we Francji.
Po ciągnącej się przez wiele lat aferze hidżabowej (zakończonej wprowadzeniem zakazu noszenia w szkołach „ostentacyjnych symboli religijnych”), oraz niedawnej aferze nikabowej (dotyczącej wg. wyliczeń policji około 300 kobiet zakrywających swoje oblicza chustką), w kraju zamieszkiwanym przez najliczniejszą populację muzułmańską w Europie Zachodniej (ok. 5 milionów ludzi) przyszła kolej na aferę burkiniową. O co chodzi? Ciągle o to samo, czyli o odgórne ustalanie jaki typ ubioru przystoi osobie posiadającej paszport Francji, a jaki jej nie przystoi. I co tu się dziwić, w końcu w kraju, który wynalazł haute couture muszą być jakieś ‘dodatkowe’ (czytaj – odzieżowe) wymogi stawiane osobom posiadającym jego obywatelstwo. Przynależność do La Patrie zobowiązuje … do porządnego przyodziewku … również na basenie.
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.
Artykuł ukazał się pierwotnie na łamach portalu arabia.pl Przedruk za zgodą redakcji.