Łukasz Bardziński: Europo nie tędy droga!
Na terenie Gruzji padły strzały skierowane w prezydenta jednego z największych państw członkowskich Unii Europejskiej. Wojna w Gruzji trwa i zostało to światu przypomniane. Wyciagnięcie z tego konsekwencji zależy już tylko od polityków europejskich. „Nie idźcie tą drogą” mawiał prezydent Kwaśniewski uznany w „świecie dyplomacji” przedstawiciel naszego kraju, czy powtórzy swoje słowa po lekcji, jakiej udzielono nie tylko Polsce, ale całej Europie w Gruzji? A może uczyni to specjalista od „dyplomatołków” „profesor” Bartoszewski. I w końcu, co powie teraz minister Sikorski, który kilka dni temu wygłosił swoją doktrynę polityki względem Rosji w USA.
„Każda kolejna próba zmiany granic w Europie siłą lub przez działania wywrotowe powinna być traktowana przez Europę, jako zagrożenie dla bezpieczeństwa i spotkać się z proporcjonalną odpowiedzią całej wspólnoty transatlantyckiej” Tak ma brzmieć słynna już doktryna Sikorskiego, tylko czy pozostaje ona nadal aktualna w chwili, kiedy okazuje się, że próba zmiany granic w Gruzji nadal trwa i mamy do czynienia z realnym konfliktem zbrojnym, a nie zakończoną wojną jak chcieliby to widzieć miedzy innymi przedstawiciele dyplomacji francuskiej. Niestety nie da się żadnym kłamstwem zakląć rzeczywistości i przejść do interesów z Rosją, będąc głęboko przekonanym, że Rosja popełniła kilka miesięcy temu błąd, ale szybko zdała sobie sprawę z tego i teraz jest już moralnie predysponowana by zostać partnerem, żeby nie rzec priorytetowym partnerem, Europy.
Niestety na terenie Gruzji padły strzały skierowane w przywódcę tego państwa, ale również w prezydenta jednego z największych państw członkowskich Unii Europejskiej. Co prawda jeszcze jest za wcześnie by przesądzać, że były to strzały, za które odpowiedzialność ponosi Moskwa. Mamy jednak poważny dowód, aby twierdzić, że konflikt ten nie jest zażegnany.
Tyle po tym wydarzeniu państwa europejskie powinny zauważyć. Powinny dostrzec też błędy dyplomacji francuskiej, która przewodzi obecnie UE, również w polityce względem Rosji. Tylko czy uda się z tego wyciągnąć wnioski? Czy Europa zrozumie, że Rosji nie należy ufać, że cały czas realizuje ona swoje imperialne interesy, i za nic ma wszelkie pakty pokojowe. Wojnę w Gruzji zakończyło raczej życzeniowe stwierdzenie, że konflikt się zakończył, tylko co Rosja zrobiła dla wypełnienia planu pokojowego?
Otóż nic nie zrobiła, powiedziano kilka ładnych zdań o pokoju w gabinetach na Kremlu i tyle, zresztą w oficjalnej propagandzie ZSRR też miłował pokój. Więc jakoś to nie dziwi.
Skutkiem tego nadal mamy stan permanentnego zagrożenia dla życia ludności cywilnej w tym rejonie, a świat milczy, jakby to już było przesądzone ze Gruzja to rosyjska strefa wpływów.
Nasuwa się teraz pytanie czy dyplomacja francuska ma po ataku na głowę państwa polskiego nadal moralne prawo zabierania głosu i prowadzenia polityki zagranicznej wspólnoty? Cóż prawo moralne jednym a polityka drugim, może Czechów pozbawionoby możliwości wpływu na dyplomacje w takiej sytuacji, ale nie Francję. Oby tylko jej władze pokusiły się o wyciągnięcie wniosków z tej sprawy.
Osoby bardziej zainteresowane realiami rosyjskiej polityki, niż samobójczo zaślepione tylko interesami elity europejskie, powinny ten akt skojarzyć z innymi działaniami rosyjskich władz. Oczywiście nie ma na to dowodów, ale czy ataku na prezydentów nie można nazwać w Moskwie aktem przeprowadzonym przez jakieś bandy niezależne od Rosji, tak jak zwykłym chuliganom próbuje się przypisać morderstwa polityczne w tym kraju?
Ktoś powie, że gdyby Rosjanie chcieli „zlikwidować” prezydenta Polski, to zrobili by to skuteczniej. Zapewne, tylko czy po pierwsze nie chodziło na razie o próbę zastraszenia, a po drugie, gdyby Rosja, miała realne możliwości przeprowadzenia ataku skutecznego na przywódcę jednego z większych państw członkowskich NATO, to czy w ogóle moglibyśmy mówić jeszcze o próbach przeciwstawienia się Rosji, prowadzeniu z nią dyplomatycznej gry?
Podkreślam nic nie jest przesądzone co do ataku na prezydenta w Gruzji, ale należało by mieć ewentualność zamieszania w to władz w Moskwie na uwadze.
Póki co jedno jest pewne wojna w Gruzji trwa i zostało to światu przypomniane, wyciagnięcie z tego konsekwencji zależy już tylko od polityków europejskich. Czy Europa pójdzie dalej drogą dziwnego, krótkowzrocznego kompromisu, mającego na celu zadowolenie coraz głośniej ryczącego niedźwiedzia, czy też zauważy, że nie można pozwolić sobie na interesy, które uzależnią nas od Moskwy i przymykanie oka na wybryki tego budzącego się mocarstwa. Póki jeszcze nie jest za późno…
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża jedynie prywatne poglądy autora